niedziela, 5 maja 2024

Dawniej i dziś - 6 maja 1945 roku amerykańscy żołnierze 11. Dywizji Pancernej wjeżdżają do niemieckiego obozu koncentracyjnego Mauthausen. 1945-2023

    Sytuacja w niemieckim obozie koncentracyjnym w austriackim Mauthausen w kwietniu 1944 roku była niezwykle ciężka. Po długich negocjacjach ludzi z Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z przedstawicielami obozu, nareszcie można było udzielić więźniom upragnionej pomocy. Wkrótce do obozu docierają trzy duże konwoje Czerwonego Krzyża z żywnością i lekarstwami. W drogę powrotną zabierani są najbardziej wyczerpani i schorowani więźniowie - 1.300 kobiet i mężczyzn pochodzących głównie z Francji i krajów Beneluksu. Niestety pomoc przyszła za późno i wielu z uwolnionych więźniów przewożonych do Szwajcarii umiera podczas podróży lub wkrótce po przybyciu na miejsce. 26 kwietnia 1945 roku pojawiło się dwanaście śnieżnobiałych ciężarówek z czerwonymi krzyżami i francuskimi flagami, które miały zabrać więźniów z tego przeklętego miejsca. Na ich wychudzonych i pomarszczonych twarzach pojawia się na przemian uśmiech, płacz i grymas bólu. Wszyscy oni otrzymują teraz ciepłą zupę, ser, chleb, który spożywają słuchając dwóch szwajcarskich pracowników Czerwonego Krzyża grających na lutni. Za niecałe trzy dni będą bezpieczni, ale też załamani, zrozpaczeni i źli na tych bestialskich Niemców, którzy urządzili im tutaj piekło. Dla pozostałych prawie 20 tysięcy więźniów, wyzwolenie nadejdzie dopiero za 9 dni - 5 maja 1945 roku....

     To co działo się pomiędzy 26 kwietnia, a 5 maja 1945 roku w obozie można określić totalnym chaosem. Kiedy z obozu wyjechał ostatni z trzech transportów Czerwonego Krzyża, więźniami niemal nikt się nie interesował. Każdego dnia umierają dziesiątki ludzi. Brakuje żywności, wody i lekarstw, a w całym obozie rozprzestrzeniają się choroby. Dochodzi do zamieszek.
    3 maja 1945 roku z KZ Mauthausen uciekają ostatni niemieccy oficerowie SS. Boją się o własne życie, bo słyszeli już o rozstrzelaniu załogi KZ Dachau przez amerykańskich żołnierzy, którzy zbliżają się teraz do ich obozu. Na miejscu pozostali żołnierze z wiedeńskiego Volkssturmu - których oddelegowano tutaj zaledwie kilka dni wcześniej - i komendant obozu SS-Hauptsturmführer Franz Ziereis. W oczekiwaniu na wyzwolenie, porządek na terenie obozu próbuje zaprowadzić Międzynarodowy Komitet Więźniów, jednak nie jest to łatwe zadanie. Jego członkowie robią co mogą, bo wiedzą, że pomoc jest już naprawdę blisko....

     4 maja z pobliskiego Gallneukirchen zostają wysłane patrole rozpoznawcze, które które mają "przeszukać" teren i sprawdzić, czy w okolicy nie znajdują się jeszcze jakieś większe oddziały wroga. Dzięki temu - 5 maja 1945 roku - przed bramą obozu w Mauthausen pojawią się pierwsi amerykańscy żołnierze. Jest to wysunięty zwiad, którym dowodzi 27-letni sierżant sztabowy Albert J. Kosiek. Dowódca pierwszego plutonu oddziału D z 41. Dywizjonu Rozpoznawczego Kawalerii Zmechanizowanej wchodzącego w skład 11. Dywizji Pancernej 3 Armii Stanów Zjednoczonych tak wspominał później ten moment: "(...). Przeszliśmy do głównej części obozu (...). Dotarliśmy do dużej bramy w kamiennym murze, którą otworzył Niemiec. Wchodząc jako pierwszy, zostałem przywitany najbardziej spektakularną owacją, jaką kiedykolwiek mi zgotowano. Za tą brama znajdowały się setki więźniów i kiedy wszedłem, byli tak szczęśliwi na widok amerykańskiego żołnierza, że wszyscy zaczęli krzyczeć i płakać. Dla tych ludzi mój wygląd oznaczał wolność od codziennych tortur i horroru. Nigdy wcześniej nie czułem takiego uczucia, jak w tamtej chwili. (...). Niemiecki tłumacz poinformował mnie, że komendant nie chce oddać obozu, dopóki nie będzie miał pewności, że uda się nam zapanować nad więźniami. W Gusen nam się to nie udało. W tym czasie w kuchni trwały zamieszki i chcieli, abym wyjaśnił sytuację. (...). Nad bramą znajdowała się platforma z której widać było główny dziedziniec. Na jej boku namalowano flagi 31 narodów, których więźniowie znajdowali się w obozie. Udało nam się zgromadzić wszystkich na placu głównym i wraz z anglojęzycznym przedstawicielem każdego narodu, dotarliśmy na podest. Poprosiłem ich, aby wyjaśnili ludziom ze swojego kraju, że powinni pozostać w swoich barakach, ponieważ ułatwiłoby mi to wyłapanie na terenie obozu wszystkich niemieckich strażników. (...). Ludzie współpracowali i pozostawali na dziedzińcu lub wracali do swoich kwater. Z tyłu dziedzińca leżały ciała ułożone w jedną stertę.Nie pomyślałbyś, że to istoty ludzkie, gdybyś nie rozpoznał pewnych cech. Widzieliśmy, jak ciała były jedzone przez szczury, ale nikt się tym nie interesował. (...). Nigdy w życiu nie widziałem tylu martwych ludzi leżących dookoła. Widziałem rzeczy, w które nigdy bym nie uwierzył, gdybym nie zobaczył ich na własne oczy. Nigdy nie myślałem, że ludzie mogą traktować innych ludzi w ten sposób. Ludzie którzy żyli, sprawili, że zacząłem się zastanawiać, co trzymało ich przy życiu. Została na nich tylko skóra i kości. (...). Niemiec mówiący po angielsku, zapytał mnie czego chcę od niemieckich strażników. Powiedziałem jemu, żeby zebrał wszystkich przy głównej bramie i kazał im złożyć broń. (...). Trzem wyzwolonym amerykanom powiedziałem, aby zaczekali na mnie w jeepie, aż zbierzemy wszystkich Niemców. (...). Cały mój pluton zajęty był odbieraniem Niemcom broni i zbieraniem ich na drodze. W tym momencie dowiedziałem się, że porucznik Larkins przez cały ten czas próbował się ze mną skontaktować. (...). Powiedział mi przez telefon, że duży oddział opuszczają już Katsdorf i że będę musiał zabrać Niemców do Gallneukirchen, gdzie stanowisko ma Combat Command B. (...). Po około godzinie wyprowadziliśmy z obozu wszystkich niemieckich strażników wraz z bronią, która załadowana była na trzy ciężarówki. (...). Następnie udaliśmy się do obozu Gusen, gdzie już byliśmy wcześniej. (...). Kiedy kolumna pod naszą strażą dotarła do Gusen, dołączyli do nas strażnicy także z tego obozu. Podróż do Gallneukirchen była bardzo powolna, ponieważ w linii marszu znajdowało się wielu pojmanych po drodze niemieckich jeńców. Kiedy dotarliśmy do blokady drogowej, ze zdziwieniem zobaczyliśmy pięćdziesięciu niemieckich żołnierzy stojących z białą flagą. Rozkazaliśmy im dołączyć do kolumny i maszerować z nami. (...).  Następnie udałem się jeepem do Gallneukirchen, aby poinformować dowództwo o 1.800 prowadzonych Niemcach, zdać raport z pobytu w obozach i zapytać co z nimi zrobić. Nie uwierzyli mi do końca w moją historię, ale powiedzieli mi, dokąd mam się udać z więźniami. Następnie znalazłem kwaterę w której ja i moi ludzie mogli przenocować, po czym wróciłem do pozostawionej na drodze, maszerującej kolumny. (...). Była 01:30 w nocy - 6 maja - kiedy wprowadziliśmy Niemców do ich nowego domu - dużego, otwartego pola ogrodzonego drutem. Major MP - odpowiedzialny za ten prowizoryczny obóz - powiedział, że nie uwierzyłby w to, że jeden pluton zdołał dostarczyć tutaj tak dużą ilość więźniów, gdyby nie to, że widział to na własne oczy. Następnie mój pluton udał się do wybranego wcześniej przeze mnie domu. Zabraliśmy ze sobą kapitana Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych Jacka Taylora, którego wyzwoliliśmy w Mauthausen. (...). Chłopcy zaszeleścili jedzeniem, z którego ucieszył się także kapitan. Podczas posiłku, powiedział nam, że do końca życia nie zapomni naszego plutonu składającego się z zaledwie 23 ludzi. (...). Siedzieliśmy i rozmawialiśmy z nim do trzeciej nad ranem"....
 
    Na koniec jeszcze fragmenty relacji J. Teda Hartmana, który dotarł do niemieckiego obozu koncentracyjnego Mauthausen 6 maja 1945 roku: "Cała czterotysięczna Brygada B znajdowała się w Gallneukirchen. (...). Główny obóz, Mauthausen, był przerażającym miejscem, w którym tysiące Żydów i więźniów politycznych innych narodowości zostało zamęczonych na śmierć.  (...). Zgodnie z rozkazem generała Dagera, dowódcy 11. Dywizji Pancernej, wszyscy żołnierze dywizji mieli obejrzeć obóz w Mauthausen. (...). Wysiadając, poczuliśmy okropny swąd i zauważyliśmy, że w powietrzu unosi się jakaś mgła. (...). Na zewnątrz krematorium zobaczyliśmy stosy wyglądające z dala jak sągi drewna. Dopiero podszedłszy bliżej, przekonaliśmy się, że to stosy trupów przygotowane do skremowania. (...). Mauthausen zaliczono do obozów koncentracyjnych III kategorii, co oznaczało, że wielu więźniów miało zostać zamęczonych ciężką pracą. (...). Kiedy nasze patrole natknęły się na obóz, było w nim dwadzieścia tysięcy więźniów szesnastu narodowości. (...). Nie wiadomo o żadnym, który opuściłby te obozy (Mauthausen i dwa obozy w Gusen - przyp. autora) żywy przed wyzwoleniem przez nasze wojska"....

    Zdjęcie archiwalne zostało wykonane kilka godzin po tym, jak wydano rozkaz, aby wszyscy żołnierze amerykańskiej 11. Dywizji Pancernej odwiedzili niemiecki obóz koncentracyjny Mauthausen. Zdjęcie 6 maja 1945 roku wykonał Private First Class Donald R. Ornitz z U.S. Signal Corps (166th Signal Photographic Company). Zdjęcie pochodzi United States National Archives and Records Administration.
    Zdjęcie współczesne pochodzi ze zbiorów autora, wykonane zostało we wrześniu 2023 roku.
 
Bibliografia:
 
Kershaw, Alex, Liberator. Pięćset dni wyzwalania Europy, od lądowania na Sycylii po bramy Dachau, tłum. Jan Dzierzgowski, Warszawa 2015
Ławrynowicz, Kazimierz, Przewodnik turystyczno-historyczny po miejscach pamięci i męczeństwa Polaków w obozach koncentracyjnych Mauthausen-Gusen, Warszawa 2007
Praca zbiorowa pod redakcją Gregora Holzingera i Andreasa Kranebittera, Das Konzentrationslager Mauthausen 1938-1945, Wiedeń 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz