piątek, 21 grudnia 2018

Park dinozaurów "Zaurolandia" - Rogowo (woj. Kujawsko-Pomorskie)

   Jeśli ktoś z Was wybiera się z rodziną na urlop w południową część województwa Kujawsko-Pomorskiego, to nie możecie tych atrakcji przegapić....
 Park dinozaurów "Zaurolandia" powstał w 2007 roku i położony jest nad Jeziorem Rogowskim. Niespełna dwukilometrowa ścieżka dydaktyczna pozwoli Wam zapoznać się z blisko setką dinozaurów, które zaprezentowane są w skali 1:1 na obszarze prawie 20 hektarów. Dzięki temu park plasuje się w ścisłej czołówce największych parków tego typu w Polsce.

   A jak to wygląda po przekroczeniu kasy? Gigantyczne dinozaury robią naprawdę duże wrażenie. Przy każdym - na tablicy - zawarto kilka podstawowych informacji.
I tak spacerując pomiędzy drzewami możemy spotkać m. innymi:

Z Ornitozuchem udało mi się stoczyć zwycięski pojedynek....
Ornitozuch (Ornithosuchus) - to drapieżnik z grupy Crurotarsi, osiągający długość nawet 4 metry i wagę do 70 kg.

Wulkanodon żył we wczesnej jurze, osiągając nawet 8 metrów długości.
Wulkanodon (Vulcanodon karibaensis) - żyjący we wczesnej jurze dinozaur pochodzi z gatunku roślinożernych. Osiągał nawet 8 metrów długości i wagę nawet jednej tony.
Scelidozaur (Scelidosaurus) - to rodzaj czworonożnego, roślinożernego jaszczura, którego długość osiągała nawet 4 metry.
Spinozaur (Spinosaurus) - czyli kolczasty jaszczur z rodziny spinozaurów. I tu ciekawostka. Pierwsze skamieniałości spinozaura odkryto w 1910 roku w Egipcie. Niestety zostały one zniszczone podczas II wojny światowej na terenie Niemiec. Kolejne odkrycie miało miejsce dopiero w 2005 roku.

Iguanodon i Deinonych. Ten mały dinozaur potrafił być groźnym zabójcą.
Deinonych (Deinonychus) - ten gatunek występował we wczesnej kredzie i osiągał około 4 metrów długości. Straszny szpon - bo tak można przetłumaczyć tą nazwę - pomimo swoich niewielkich rozmiarów jest straszliwym zabójcą.

Centrozaur osiągał rozmiar nawet 6 metrów, a jego waga dochodziła do 3,5 tony.
Centrozaur (Centrosaurus) - to dinozaur osiągający rozmiary do nawet 6 metrów. Jego waga często zblizona była do 3,5 tony. Charakteryzował się pojedynczym rogiem na środku czaszki.
Tanystrof (Tanystropheus) - osiągał nawet 6 metrów długości, z czego szyja miała ponad 3 metry. Ciekawostką jest fakt, iż pomimo tak długiej szyi, Tanystrof posiadał jedynie dziesięć kręgów szyjnych.
Styrakozaur (Styracosaurus) - gatunek dinozaura roslinożernego z grupy ceratopsów. Osiągał długość do 5,5 metra i ważył około trzech ton. Charakteryzował się kilkoma rogami wyrastającymi bezpośrednio z chroniącej szyję kryzy. Po za tym posiadał jeden róg nosowy o długości nawet 60 cm i mniejsze rogi na policzkach.
Ceratozaur (Ceratosaurus) - dwunożny, mięsożerny dinozaur o charakterystycznej budowie czaszki, którego nazwę można przetłumaczyć, jako rogaty jaszczur.

Tyranozaur, to dwunożny, mięsożerny dinozaur, który osiągał nawet 13 metrów.
Tyranozaur (Tyrannosaurus) - ten dwunożny, mięsożerny dinozaur osiągał rozmiary nawet 13 metrów i wagę nierzadko przekraczającą 6 ton, przez co jest jednym z największych znanych drapieżników lądowych w historii. Poza tym był jednym z ostatnich - poza ptakami - dinozaurów na ziemi.

Diplodok. Jego rozmiary robią ogromne wrażenie.
Diplodok (Diplodocus) - charakteryzował się dwubelkowymi szewronami umiejscowionymi w dolnej części ogona. I choć odnaleziono inne gatunki z podobnym ogonem, to właśnie Diplodok jest kojarzony z takim wyglądem.
Mastodonzaur (Mastodonsaurus) - dinozaur z rodziny jaszczurowatych, który swoim wyglądem przypomina krokodyla. Dorosły osobnik osiągał około 6 metrów długości, z czego sama czaszka miała długość około 1,25 metra.

Kecalkoatl. Jego rozpiętość skrzydeł dochodziła do 15,5 metra.
Kecalkoatl (Quetzalcoatlus) - olbrzymi dinozaur z rodziny azdarchiów, którego rozpiętość skrzydeł dochodziła do 15,5 metra. Jego nazwa pochodzi od imienia Quetzalcoatla - jednego z najważniejszych bogów plemion Mezoameryki.
Cearadaktyl (Cearadactylus) - przy rozpiętości skrzydeł dochodzącej do nawet 5,5 metra, charakteryzował się niewielką wagą, bo jedynie 15 kg.

   To jedynie niektóre z dinozaurów, które możecie zobaczyć, dotknąć i poznać przechadzając się ścieżką dydaktyczną. Ale to nie koniec atrakcji w "Zaurolandii". Na terenie, gdzie znajdują się prehistoryczne zwierzęta znajduje się także dużych rozmiarów park rozrywki. Możecie tam za dodatkową opłatą skorzystać m. innymi z profesjonalnego parku linowego, quadów, dmuchanych zjeżdżalni, strzelnicy, czy paintballu. Na przyległym jeziorze także postarano się o atrakcje - łódeczki, kajaki i rowery wodne są do Waszej dyspozycji.
   W największym budynku w parku dinozaurów znajduje się Muzeum Paleontologiczne. Wystawa może nie jest powalająca, ale i tak warto zobaczyć skamieniałości koralowców, stawonogów, ślimaków, itp.
   Na terenie parku znajduje się również mała gastronomia, lodziarnia, cukiernia i punkty z pamiątkami.

Karnotaur – dinozaur z rodziny abelizaurów żyjący w Ameryce Południowej w epoce kredy późnej.
Dimetrodon charakteryzuje się kolczastym, wysokim grzbietem.
   Myślę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jeśli chodzi o mnie, to najbardziej interesowały mnie właśnie dinozaury. Ich naturalne rozmiary i sposób w jaki są zaprezentowane zwiedzającym, daje okazje do zrobienia fajnych zdjęć.

   Park dinozaurów "Zaurolandia" znajduje się w połowie drogi pomiędzy Biskupcem a Żninem, tuż przy drodze krajowej nr. E 261. 

Godziny otwarcia należy przed wyjazdem sprawdzić na stronie internetowej.
poniedziałek-piątek od 9:00 do 18:00
sobota, niedziela od 9:00 do 19:00

Ceny najlepiej sprawdzić na stronie internetowej - jest tam kilka opcji zakupienia karnetów ze zniżkami (poniżej podaję jedynie opcję indywidualne i ceny biletów rodzinnych):
17,00 zł (bilet ulgowy - dzieci do 12 lat, emeryci, renciści i osoby niepełnosprawne z opiekunem)
20,00 zł (bilet normalny)
60,00 zł (bilet rodzinny dwie osoby dorosłe i dwoje dzieci)
75,00 zł (bilet rodzinny dwie osoby dorosłe i troje dzieci)
Parking: bezpłatny

Strona internetowa: www.zaurolandia.pl
Ocena (w skali od 1 do 5):

Atrakcje: ⭐⭐⭐⭐
Komfort: ⭐⭐⭐⭐
Obsługa: ⭐⭐⭐
Czystość: ⭐⭐⭐⭐
Bezpieczeństwo: ⭐⭐⭐⭐

Mapa dojazdu:

wtorek, 18 grudnia 2018

"Poza kompanią braci" - Richard Dick Winters & Cole C. Kingseed


   Ostatnio na moim blogu, pojawiła się recenzja książki "Kompania braci" Stephen'a E. Ambrose'a, który w znakomity sposób przedstawił losy słynnej Easy Company. Dzisiaj proponuję Wam wspomnienia wojenne majora Wintersa - książkę, która dla każdego interesującego się tą jednostką czytelnika, powinna być lekturą obowiązkową.

   Kiedy na rynku czytelniczym ukazała się Kompania braci, a niedługo po niej serial HBO o tym samym tytule, Richard Winters chyba nie spodziewał się takiego odzewu. Napływająca z całego świata korespondencja od czytelników chcących poznać dogłębnie historię jednostki i jej dowódcy, szybko wypełniła szuflady jego biurka. To było impulsem do podjęcia decyzji o napisaniu wojennych wspomnień dotyczących wydarzeń, które osobiście przeżył. Wiedza i materiały, jakie posiadał major Winters, zostały z pomocą pułkownika Cole'a C. Kinsgeed'a złożone w całość i opublikowane w 2006 roku, jako pełna refleksji relacja z pierwszej linii frontu, oraz miejsc, gdzie on i jego ludzie dochodzili do siebie po zaciętych walkach.

   Richard Winters urodził się w niewielkim miasteczku New Holland w stanie Pensylwania w 1918 roku. Był skromnym chłopakiem, który w czasie wolnym od nauki interesował się sportem. Aby pokryć koszty nauki w college'u imał się różnych prac. Kiedy w czerwcu 1941 roku skończył naukę, postanowił na ochotnika zaciągnąć się do armii. Chciał odsłużyć swoje dwanaście miesięcy i mieć "to" już za sobą. Wszystko zmieniło się, kiedy Japonia zaatakowała Stany Zjednoczone. Teraz sprawy toczyły się, jakby w szybszym tempie. Kiedy zdecydował się uczęszczać do Szkoły Kandydatów na Oficerów, wiedział już, że w armii zostanie do czasu, aż nie skończy się wojna. Kilka miesięcy później zdecydował się wstąpić do wojsk powietrznodesantowych. Chciał być najlepszy i walczyć z najlepszymi. W drugiej połowie 1942 roku został oddelegowany do Camp Toccoa, gdzie przydzielono go do Kompanii E 2. Batalionu 506. Pułku Spadochronowego wchodzącego w skład 101. Dywizji Powietrznodesantowej.
   W swojej książce major Winters bardzo szczegółowo opisuje szkolenie, jakie przeszedł wraz ze swoimi późniejszymi przyjaciółmi z kompanii, oraz cały swój szlak bojowy. Począwszy od lądowania aliantów w Normandii, poprzez Holandię, Belgię, Niemcy, oraz Austrię, która była ostatnim przystankiem przed wyjazdem do domu w 1946 roku. Oprócz bardzo szczegółowo opisanych walk w jakich brała udział dowodzona przez niego kompania E, Winters opisuje także przemyślenia, jakie towarzyszą w takich sytuacjach oficerowi wysyłającemu swoich żołnierzy do walki. Sam starał się wywiązywać z zadań najlepiej, jak potrafił, dając tym samym przykład podwładnym. Ci ufali jemu bezgranicznie, przez co zawiązała się między nimi bardzo mocna więź, która trwała nierozerwalnie aż do śmierci każdego z nich.
   Po powrocie do domu, major Winters zajmował kierownicze stanowiska w kilku firmach. W 1948 roku ożenił się. Chciał prowadzić spokojne życie i cieszyć się nim wraz z ukochana rodziną. Kiedy w 1951 roku z powodu wybuchu konfliktu koreańskiego został wcielony do 11. Dywizji Powietrznodesantowej, myślał, że jego marzenia nigdy już się nie spełnią. Los na jego drodze ponownie postawił generała McAuliffe'a, który dowodził jednostką w Ardenach w grudniu 1944 roku. Ten zdecydował się nie wysyłać byłego podopiecznego na kolejną wojnę. Richard Winters miał zostać pułkowym oficerem zajmującym się planowanie i szkoleniem w Forcie Dix w New Jersey. Kiedy Winters już praktycznie pogodził się z myślą o rozłące z żoną, nadszedł kolejny rozkaz, dający jemu możliwość wyboru. Major Winters skorzystał z tego przywileju i powrócił do domu. Major Richard Dick Winters zmarł 2 stycznia 2011 roku w Campbelltown w stanie Pensylwani w wieku 93 lat.

   Książka "Poza kompanią braci. Wspomnienia wojenne majora Dicka Wintersa" to niesamowita relacja człowieka, który idealnie sprawdził się nie tylko, jako dowódca, ale także, jako zwykły człowiek i przyjaciel. Cechy charakteru, którymi był obdarzony, pozwoliły jemu i wielu żołnierzom przeżyć wojnę i zjednać sobie przyjaciół, którzy darzyli go szacunkiem do końca życia.

   Wspomnienia Dicka Wintersa cechuje bardzo realistyczna i prosta narracja, którą łatwo się przyswaja. Tłumaczenie książki jest na wysokim poziomie, choć Pan Maciej Balicki nie ustrzegł się kilku błędów, zwłaszcza w nazwiskach spadochroniarzy. Po za tym nie mam większych zastrzeżeń do tej książki.

Polski tytuł: "Poza kompanią braci. Wspomnienia wojenne majora Dicka Wintersa"
Oryginalny tytuł: "Beyond Band of Brothers: The War Memoirs of Major Dick Winters"
Autor: Richard Dick Winters & Cole C. Kingseed
Tłumaczenie: Maciej Balicki
Rok wydania: 2018
Język: polski
Wydawnictwo: Napoleon V
Liczba stron: 339
Oprawa: miękka (klejona).

Moja ocena: 10/10

środa, 12 grudnia 2018

Muzeum etnograficzne - Zielona Góra-Ochla (Lubuskie)

   Historia Muzeum Etnograficznego w Ochli zaczyna się w 1960 roku (dzisiaj osiedle Ochla jest częścią miasta Zielona Góra). Wówczas Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze utworzyło dział etnograficzny. Jednocześnie zaczęto gromadzić zabytki kultury ludowej. Od 1971 roku Urząd Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, utworzył komórkę, która zajmowała się badaniami i ochroną architektury ludowej na Ziemi Lubuskiej. Rok później, podjęto decyzję o utworzeniu parku budownictwa ludowego w Ochli koło Zielonej Góry.

Na terenie muzeum znajduje się wiele narzędzi i maszyn rolniczych.
Dom administracyjny w którym znajduje się sala ekspozycyjna.
   W 1973 roku na terenie parku budownictwa ludowego pojawił się pierwszy zabytkowy obiekt. Chałupa chłopska z Potrzebowa pochodziła z 1675 roku i jest najstarszym budynkiem mieszkalnym w muzeum. Ustawiona frontem do drogi chałupa, składa się z dwóch części. Starsza część, to izba główna. Nowsza część, składa się z sieni, kuchni i małej izby, gdzie mieści się zakład szewski. Wyposażenie praktycznie w całości pochodzi z Babimojszczyzny.
   W 1976 roku park budownictwa ludowego w Ochli został połączony z działem etnograficznym muzeum w Zielonej Górze. Wówczas przyjęto nazwę - Zielonogórski Park Etnograficzny w Ochli. Rok później - jako oddział muzeum - został udostępniony do zwiedzania. Zobaczyć wtedy było można - oprócz chałupy z Potrzebowa - także składające się z kilku zabudowań gospodarstwo przeniesione z Krobielowa w Zachodniej Wielkopolsce. Tutaj najbardziej interesującym budynkiem, jest kuźnia. Ta pochodzi z Kosieczyna i jest podczas imprez plenerowych wykorzystywana do wytwarzania pamiątek.

Wyposażenie wnętrz jest bardzo bogate i interesujące.

   W kolejnych latach na teren skansenu sprowadzono budynki ze wschodnich Łużyc, Dolnego Śląska i Wielkopolski. Są to m. innymi: zagroda Olęderska, zagroda z Jasionowa, chaty z Zajączka, Jędrzychowic, Jędrzychowiczek, Lisowa, oraz rybakówka z Rybojad (w tym budynku znajduje się kasa). Wyposażenie przybywających budynków w przedmioty pochodzące z tych ziem, okazało się bardzo trudne. Wszystko za sprawą burzliwych dziejów Ziemi Lubuskiej przed II wojną światową. Wpływ na to miała również deportacja niemieckiej ludności, która zabrała ze sobą większość sprzętów gospodarstwa domowego i narzędzi. Dlatego też przedmioty w większości prezentowane w muzeum etnograficznym pochodzą od napływającej w te rejony ludność z Kresów Wschodnich.
    Na uwagę zasługuje też zrekonstruowana chałupa z Bukowiny na pograniczu rumuńsko-ukraińskim. Jej zgodny z oryginałem wygląd i wyposażenie było możliwe dzięki stowarzyszeniu Wspólnoty Bukowińskiej do której należą przybyli z tamtych rejonów osadnicy.
   Nie brakuje także budynków pochodzących z regionu. Do najciekawszych można zaliczyć XVIII-wieczną wieżę winiarską, która na teren skansenu trafiła z Budachowa. Tam pełniła role magazynu w którym składowano wytwarzane wino. Po przeniesieniu na teren muzeum, wieża stanęła na niewielkim wzniesieniu. Piętrową wieżę można zwiedzać. Prezentowane są w niej wystawy czasowe, które prezentują sprzęty wykorzystywane do produkcji wina. Na uwagę zasługuje m. innymi drewniana prasa z 1830 roku. Inne obiekty pochodzące z regionu, to m. innymi: chaty wiejskie z Pszczewa, Kargowej i Kosobudza. Zagrody z Jurzyna, Królowa, Marcinowa, Cisowej, Studzieńca, a także wiatrak z Kiełcza.

Wieża winiarza z Budachowa w całej okazałości.
Po prawej widzimy dzwonnicę z Drzonkowa.
   Pochodzące z regionu są także przedmioty znajdujące się w warsztacie szewskim. Sprowadzono je z zakładu szewskiego pochodzącego z Babimostu, który funkcjonował tam do końca lat 80-tych XX wieku.
   Uzupełnieniem bardzo ciekawej zabudowy muzeum etnograficznego są dwie drewniane dzwonnice, które górują nad pozostałymi budynkami. Są to budowle pochodzące z Węgrzynic i Drzonkowa. Jedna z nich wkomponowana jest zabudowę skansenu, natomiast druga znajduję się nieco dalej, poza główną zabudową.

   W 1982 roku coraz prężniej rozwijający się park etnograficzny, przekształcono w samodzielną placówkę naukowo-badawczą i oświatową o powierzchni 13 hektarów. Zwiedzając skansen, możemy - oprócz ponad 80 obiektów nieruchomych i prawie dziesięć tysięcy przedmiotów - podziwiać także piękno przyrody w którą został wkomponowany. Zabytki architektury ludowej, usytuowano w taki sposób, aby jak najbardziej realnie odzwierciedlały układ, jaki stosowano w dawnych czasach na wsi.
   Przechadzając się ścieżką dydaktyczną, widzimy bogactwo flory i fauny. Warto zwrócić uwagę m. innymi na okazałe drzewa i otaczającą Was roślinność znajdującą się w przydomowych ogródkach. Ścieżka dydaktyczna złożona jest z sześciu przystanków. Możemy dzięki niej poznać ciekawą historię danego obiektu, zobaczyć, jak wykonywano codzienne prace w gospodarstwach, oraz poznać tajniki rzemiosła i sztuki z dawnych lat.

Przy niektórych chatach założono niewielkie ogródki.
   W najbliższej przyszłości do muzeum etnograficznego trafią nowe obiekty. Wszystko dzięki wykorzystaniu funduszy strukturalnych Unii Europejskiej. Według informacji w skansenie ma być siedemnaście nowych budynków. Nad całością projektu czuwają pracownicy, którzy tworzą cztery główne działy w muzeum:

- dział budownictwa ludowego - odpowiedzialny jest za budynki i zagrody
- dział kultury materialnej - odpowiada za wyposażenie budynków w narzędzia rolnicze i domowe
- dział strojów i tkanin - zajmuje się ubiorami, tkaninami ludowymi, dywanami, itp.
- dział sztuki - odpowiada za dobór odpowiednich wyrobów z naturalnych tworzyw, instrumentów ludowych, zabawek, rzeźb, itp.

   Podczas zwiedzania muzeum etnograficznego można zobaczyć, jak uprawia się ziemniaki, winorośle, len, zboża, a także przyjrzeć się hodowli owiec i koni. W letnie miesiące można także zobaczyć, jak wyrabia się różne wyroby lub podziwiać stroje w które odziani są rekonstruktorzy.
   W muzeum etnograficznym możecie spędzić nawet kilka godzin. Warto w tym czasie posmakować dań przyrządzanych w funkcjonującej tam karczmie, smażalni ryb lub zjeść grilowaną kiełbaskę.
   A jeżeli komuś będzie mało atrakcji, to jest także możliwość zorganizowania ogniska, przyjęcia lub imprezy. Oczywiście po uprzednim skontaktowaniu się z pracownikami działu administracyjnego.

W okresie wiosna -jesień można na skansenie zobaczyć także rekonstruktorów...
którzy pokazują także codzienne życie mieszkańców...
i piękne stroje ludowe.
Muzeum etnograficzne znajduje się na Lubuskim Szlaku Wina i Miodu.

Moja ocena: 8

Kraj: Polska
Miejscowość: Zielona Góra-Ochla
Strona internetowa: www.muzeumochla.pl
Godziny otwarcia: od wtorku do niedzieli w godzinach 10:00-17:00 (w poniedziałek: nieczynne)
Wstęp:
bilet turystyczny normalny 10 zł
bilet turystyczny ulgowy 6 zł
bilet rodzinny 25 zł
bilet szkolny 5 zł
Parking: bezpłatny

Wszystkie fotografie pochodzą z archiwum autora, 2013 r.

Mapa dojazdu:

sobota, 1 grudnia 2018

"Kompania braci" - Stephen E. Ambrose



   Książka, którą chcę Wam dzisiaj polecić jest wyjątkowa z kilku powodów. Po pierwsze, dlatego, że jest napisana na podstawie relacji żołnierzy o których opowiada. Po drugie, dlatego, że jest napisana fantastycznie przez Stephena Ambrose'a. Po trzecie, dlatego, że opisuje ludzi, miejsca i wydarzenia, którymi interesuję się już od kilku lat. Po czwarte, dlatego, że.... miałem możliwość spotkania i poznania kilku weteranów z 506 pułku spadochronowego w skład którego wchodziła także tytułowa kompania braci.

   Kiedy Stany Zjednoczone przystępowały do wojny, młodzi ludzie o których pisze Ambrose wiedli normalne, spokojne życie. Wszystko zmieniło się, kiedy armia ogłosiła nabór do wojsk powietrzno-desantowych. Większość z nich wstąpiła do tej elitarnej formacji dobrowolnie i z wielu różnych powodów. Dopiero podczas intensywnego szkolenia w Camp Toccoa w Georgii, ci młodzi ludzie poznali się i zżyli. Tworzyli teraz jedną całość - kompanię braci. Od tej chwili wiedzieli, że życie każdego z nich zależy od pozostałych. Prawdziwy sprawdzian miał jednak dopiero nadejść. Z dala od domu. Mieli zostać zrzuceni w nocy na terytorium okupowanej Francji i walczyć z wrogiem pod dowództwem lubianego i szanowanego Richarda Wintersa.