wtorek, 26 czerwca 2018

Obelisk upamiętniający pierwszy słup graniczny na Odrze - Czelin (woj. Zachodniopomorskie).

   Zwiedzając tego lata tereny zachodniej Polski - skąd wiosna 1945 roku 1. Armia Wojska Polskiego wchodząca w skład 1. Frontu Białoruskiego, oraz żołnierze Armii Czerwonej przeprawiali się przez Odrę - trafiłem do wsi Czelin (niem. Zellin). Miejscowość ta - położona w województwie zachodniopomorskim w powiecie gryfińskim - co jakiś czas od jej powstania, znajdowała się w centrum uwagi. Jedno z takich wydarzeń - wkopanie pierwszego słupa granicznego nad Odrą - chcę Wam dzisiaj przybliżyć.

   Zanim do tego wydarzenia doszło, w rejonie tym - na początku 1945 roku - toczono ciężkie walki z wojskiem niemieckim, a zniszczoną w wyniku walk wieś, wyzwoliła - 5 lutego 1945 roku - radziecka 5. Armia Uderzeniowa. 27 lutego żołnierze 6. Warszawskiego Samodzielnego Batalionu Pontonowo-Mostowego Wojska Polskiego wkopali nad brzegiem Odry pierwszy słup graniczny. Natomiast kilka tygodni po tym wydarzeniu na terenach tych przygotowywano się do Operacji Berlińskiej, której pierwszym, niezwykle ważnym i trudnym zadaniem było sforsowanie rzeki Odry i uderzenie na Armie Niemieckie broniące dostępu do Berlina. Niedługo potem III Rzesza skapitulowała.

   Wieczorem 27 lutego 1945 roku zarządzono zbiórkę w ziemiance 2. kompanii znajdującej się nad wschodnim brzegiem Odry w niewielkiej miejscowości Czelin. Przemawia zastępca  dowódcy batalionu kapitan Sawicki. Wspomina m. innymi o tym, że 6. Warszawski Samodzielny Batalion Pontonowo-Mostowy Wojska Polskiego był już wielokrotnie wyróżniany w rozkazach Naczelnych Dowódców Wojska Polskiego i Armii Czerwonej. Informuje zgromadzonych, że teraz zadecydowano, iż jego żołnierze dokonają aktu historycznego - "i tak, jak kiedyś Bolesław Chrobry, tak i Wy dzisiaj wbijecie.... pierwszy słup graniczny. Czynu tego dokona delegacja w składzie sześciu żołnierzy".

   Czeliński słup graniczny - ociosany przez żołnierza z Wołynia, kaprala Adolfa Wydrzyńskiego (z zawodu był stolarzem) - stanął w miejscu, gdzie później oficjalnie wytyczono nową granicę polsko-niemiecką. Pięciu wytypowanych do tego symbolicznego zadania żołnierzy to: podporucznik Władysław Cieślak, chorąży, Stefan Kobek, plutonowy Zenobiusz Janicki, plutonowy Henryk Leopold Kalinowski i sierżant Władysław Krzemiński. Szóstym miał być właśnie kapral Adolf Wydrzyński*.

* kapral Wydrzyński - dowódca drużyny w 2. plutonie 2. kompanii - w krótkim czasie po wkopaniu słupa przez swoich kolegów zmarł w drodze do radzieckiego szpitala w Mieszkowicach na skutek odniesionych ran. Informacja ta jest o tyle istotna, ponieważ większość źródeł to właśnie jemu oprócz wyciosania słupa (w niektórych źródłach przypisuje się to także podporucznikowi Cieślakowi), przypisuje się także wzięcie udziału w akcji jego wkopania. Tutaj są nieścisłości, ponieważ dokumenty, wspomnienia uczestniczących w tym wydarzeniu żołnierzy, oraz oficjalna informacja zawarta na tablicy przy obelisku zaprzecza temu, podając nazwiska tylko pięciu wymienionych żołnierzy. Po za tym - jak napisałem powyżej - kapral Wydrzyński był w tym czasie ciężko ranny.

   Nocą nad brzeg rzeki Odry przybyło pięciu z sześciu wyznaczonych do tego niebezpiecznego, ale i szczególnego zadania żołnierzy. Jak wspominał po latach jeden z nich - obecnie komandor Kalinowski: "na budowanej w pobliżu przeprawie było spokojnie. Jedynie w oddali słychać było odgłosy walki". Pomalowany przez chorążego Kobeka w biało-czerwone pasy słup, podporucznik Cieślak "ozdobił" napisem "Polska" i umieścił poniżej dwa drogowskazy: Berlin - 64 km i Warszawa - 474 km". Przy słupie pozostawiono również - przyniesione ze sobą - świerkowe wieńce. Oddajmy ponownie głos Panu Kalinowskiemu: "słup obłożyliśmy niewielkimi kamieniami dla jego stabilności. Odchodząc od słupa na odległość kilku metrów salutujemy, a chorąży Kobek klęka"....

Żołnierze Wojska Polskiego podczas wkopywania jednego z wielu słupów granicznych nad Odrą. (fot. zbiory autora).
     Tego samego dnia (niektóre źródła błędnie podają, że było to kilka dni później) fakt ten żołnierze zgłosili do kwatery głównej Wojska Polskiego wysyłając odpowiedni meldunek. Udokumentowali ten fakt również poprzez napisanie swego rodzaju świadectwa, składającego się z trzech kartek papieru ze znakami wodnymi, zabranego wcześniej z Wytwórni Papierów Wartościowych w Warszawie i znanego dzisiaj jako "Akt Czeliński". Dokument ten został napisany przez ppor. Władysława Cieślaka i zawierał wiele istotnych informacji. Przede wszystkim upamiętniono tych - oficerów, podoficerów i szeregowych - którzy zginęli lub odnieśli rany podczas budowy mostu na lewym brzegu Odry:
   "Odział Wojska Polskiego pomagając Czerwonej Armii w rozgromieniu wspólnego wroga hitlerowskich Niemiec. Po wielu walkach zwycięskich za Polskę Niepodległą i Demokratyczną, zginęli na granicy lewego brzegu Odry*; sierżant Majchrzak Mieczysław, plutonowy Fijałkowski Mieczysław, Kapral Wydrzyński Adolf, starsi saperzy Chemus Stanisław, Woźniak Władysław, Habrych Zygmunt, szeregowi Pietrzyk Feliks, Rumyński Władysław, Dorożko Jan i Kolęda Stanisław. Zginęli na polu chwały. Cześć Ich Pamięci!"

** pisownia oryginalna.

   W dalszej kolejności wymieniono żołnierzy, którzy: "Wytrwali na swym posterunku do ostatniej chwili. Z powodu odniesionych ran, zwolnieni ze swego posterunku, rozkazem lekarza wojskowego; oficerowie, podoficerowie i szeregowi:
1. kapitan Wasylewicz Bazyl
2. kapral Markowski Antoni
3. kapral Zabłocki Edward
4. kapral Zarczyński Piotr 
5. kapral Olkiewicz Stanisław 
6. starszy posterunkowy Terpiłowski Florjan 
7. starszy posterunkowy Nowak Marjan
8. starszy posterunkowy Gozdek Wojciech
9. starszy posterunkowy Andrzejak Roman
10. starszy posterunkowy Dziadusz Władysław
11. starszy posterunkowy Bronowicki Lucjan
12. starszy posterunkowy Jachimowski Jan
13. starszy posterunkowy Krauz Stefan
14. starszy posterunkowy Świerczyński Józef
15. starszy posterunkowy Piskorek Tadeusz
16. szeregowy Pietrzyk Feliks
17. szeregowy Bagiński Wacław
18. szeregowy Bożek Jan
19. szeregowy Łoziński Władysław
20. szeregowy Kapłan Saul
21. szeregowy Garbowski Ludwik
22. szeregowy Kiman Stanisław
23. szeregowy Zubel Józef
24. szeregowy Szakil Piotr
25. szeregowy Doliński Antoni
26. szeregowy Malawka Józef
27. szeregowy Waranowicz Antoni
28. szeregowy Listowski Cezary
29. szeregowy Sinicki Tadeusz
30. szeregowy Rosiński Czesław
31. szeregowy Calkowski Franciszek
32. szeregowy Kotlicki Adam
33. szeregowy Jabłoński Mieczysław
początkowo wymieniono 33 nazwiska, a dwa kolejne dopisane zostały najprawdopodobniej tuż po wpisaniu wszystkich domniemanych rannych odesłanych do szpitala.
34. kapral Krzyczkowski Franciszek
35. szeregowy Szkuta Stanisław"
  
I dalej....

    "Nasz oddział, jako pierwszy oddział Wojska Polskiego, który dotarł do Zachodnich rubieży Rzeczpospolitej Polski, Ku wiecznej rzeczy pamiątce, wbił graniczny słup, na starej Polskiej rzece - Odrze.
   Dla upamiętnienia tej historycznej chwili, do której tak długo dążyliśmy, składamy uroczyście swoje własnoręczne podpisy."

na drugiej kartce kolejny dopisek:
   "Staraniem Oficerów, Podof i szeregowych, stawiamy tą pamiątkę jako symbol Narodu Polskiego, na granicy Odry. Szczęśliwego znalazcę owego dokumentu uprzejmie prosimy o zawiadomienie władz miejscowych lub redakcję, że wyżej podpisani byli dotychczas żywi i poszli zwiększoną energią do dalszej walki, aby pomścić krew swych towarzyszy Broni. Nie żucim ziemi skąd nasz Ród, Tak nam dopomósz Bóg*.

Oficerowie do spraw polityczno-wychowawczych
ppor. W. Cieslak, chor. S. Kobek

Czelin, 27 lutego 1945 roku"

* pisownia oryginalna

Akt Czeliński
   Akt Czeliński - który zwinięto w rulon i włożono do butelki - chwile później zakorkowanej i przywiązanej do słupa u jego podstawy - zakopano pod nim. Na dokumencie podpisało się około 80 osób. W większości byli to saperzy z 2. kompanii, którzy pojedynczo podchodząc do prowizorycznego stołu składali na kartkach swoje podpisy.
   Niestety słup nie przetrwał zbyt długo. O świcie dnia następnego, niemiecka artyleria zajadle ostrzeliwała wschodni brzeg rzeki, doprowadzając m. innymi do uszkodzenia słupa i jego przewrócenia. Ukryta pod słupem butelka została odnaleziona dwa lata później przez Wojska Ochrony Pogranicza, którą wraz z leżącym tam słupem przekazano do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Kopie dokumentu, oraz samego słupa można dzisiaj natomiast oglądać w placówce Muzeum Pamiątek 1. Armii Wojska Polskiego mieszczącej się nieopodal cmentarza wojennego w Starych Łysogórkach, oraz Muzeum Wojskowym we Wrocławiu.

Obelisk zaprojektowany przez szczecińską rzeźbiarkę Annę Paszkiewicz stanął w tym miejscu w październiku 1968 roku.
   Początkowo w miejscu wkopanego słupa postawiono niewielki obelisk. Zaprojektował go żołnierz, który tamtej pamiętnej nocy - w lutym 1945 roku - brał udział w tym wydarzeniu - Henryk Kalinowski. Natomiast jego wykonanie powierzono żołnierzom stacjonującym w koszarach z prawobrzeżnej części Szczecina - Podjuch. Mały obelisk stał w tym miejscu w latach 1960-68 i został zastąpiony przez dużo większy, który stoi tam do dnia dzisiejszego (ten mniejszy, znajduje się około 100m dalej na lewo).
   Dzisiaj nieopodal miejsca, gdzie stał pierwszy słup graniczny na Odrze stoi sporych rozmiarów monument - zaprojektowany przez szczecińską rzeźbiarkę Annę Paszkiewicz - z kamienia. Monument - który znajduje się w północno-zachodniej części wsi - odsłonięto 5 października 1968 roku z udziałem m. innymi Marszałek Polski Michała Roli Żymierskiego i Wojciecha Jaruzelskiego.


   W ostatnich latach w miejscu tym odbywają się główne uroczystości upamiętniające forsowanie Odry przez żołnierzy 1. Armii Wojska Polskiego, oraz przypominające właśnie to wydarzenie - wkopanie przez żołnierzy pierwszego słupa granicznego. Zgromadzani tam goście specjalni, oraz publiczność biorą także udział w uroczystym apelu pamięci i rekonstrukcji historycznej z udziałem wielu rekonstruktorów.

"Myśmy wrócili na ziemię naszych ojców, na ziemię piastowską" - powiedział podczas jednej z uroczystości komandor Henryk Kalinowski, który doskonale to wydarzenie pamiętał.

   Warto w tym miejscu zaznaczyć, że skwer przy pomniku to miejsce szczególne jeszcze z jednego powodu. Kiedy w 2003 roku trzech uczniów szkoły podstawowej w Czelinie przypadkowo odkryło tutaj gliniane naczynia i szczątki kości, jeszcze nikt nie przypuszczał jak ważnego dokonali Oni wówczas odkrycia. Podczas badań archeologicznych w tym rejonie, okazało się, że ziemia kryje dużo więcej.... Znaleziono wówczas m. innymi 41 grobów popielnicowych, naczynia, elementy uzbrojenia, okucia i inne metalowe elementy pochodzące z okresu I-III wieku n. e.
   Tak jak historia pierwszego słupa granicznego na Odrze, tak i ta dotycząca dużo odleglejszych  czasów, została udokumentowana na znajdujących się tam tablicach informacyjnych i wyeksponowana częściowo w szklanych gablotach.
   Warto zatem - będąc w tamtej okolicy - odwiedzić to miejsce, zwłaszcza, że nie jest to szczególnie trudne.

Zdjęcia ze zbiorów autora, 2018 r.

Mapa dojazdu:

czwartek, 14 czerwca 2018

Generalmajor Rudolf Henrici - Generał major podczas II Wojny Światowej, pochowany w Wiesbaden, Südfriedhof (Hesja, Niemcy).

   Dzisiaj przedstawię Wam jedną z kilku interesujących postaci z rodziny Henrici. Niemieckiej rodziny z tradycjami wojskowymi od pokoleń. Poniżej postaram się Wam przybliżyć jednego z generałów II wojny światowej w tej rodzinie - Rudolfa.

    Rudolf Henrici urodził się 27 czerwca 1892 roku w mieście Soest w kraju związkowym Nadrenia Północna-Westfalia. Ojciec Rodolfa - Paul (1868-1918) - był oficerem i lekarzem w pruskiej armii, oraz pracownikiem Państwowej Biblioteki w Wiesbaden. Matka - Ottilie "Tilly" Josephine Maria Elisabeth z domu Heß (1887-?) - zajmowała się wychowaniem czwórki dzieci. Oprócz najstarszego Rodolfa, był jeszcze Sigfrid (1889-1964, generał Panzertruppe podczas II WŚ), Hans (1912-?) i Gerda (1919-?). Mieli oni jeszcze jednego brata - Hermanna (14.03.1919-19.06.1919) - który żył tylko trzy miesiące.

    O młodzieńczych latach niestety nie posiadam informacji na temat Rudolfa. Wiem jedynie, że 11 marca 1912 roku - a więc niespełna dwudziestoletni wówczas młodzieniec - został kadetem w utworzonym w 1806 roku - 1. Heskim Polowym Pułku Artylerii Nr. 11 (1. Kurhessische Feldartillerie Regiment Nr. 11) w Kassel. Tam przebywał jedynie siedem miesięcy, otrzymując 12 sierpnia 1912 roku stopień plutonowy (Unteroffizier). Następnie - 19 października 1912 roku - został oddelegowany do Szkoły Wojennej w Gdańsku (Kriegsschule Danzig, obecnie w tym budynku przy ul. 3 Maja mieści się Powiatowy Urząd Pracy.), gdzie - 12 listopada 1912 roku - dostaje awans na chorążego (Fähnrich). Dziewięć miesięcy później - 18 sierpnia 1913 roku - dostaje awans na podporucznika (Leutnant). W 1. Kurhessische Feldartillerie Regiment Nr. 11 służył do 6 września 1914 roku.
5. Batterie schwere Abteilung
   Wraz z wybuchem I wojny światowej przybywa na front wschodni. 6 września 1914 roku dostaje przydział do plutonu lekkich karabinów maszynowych. Bierze udział w walkach koło jezior mazurskich w okolicy Węgorzewa. Następnie wraz ze swoją jednostką zostaje przeniesiony w okolice Krakowa, a kilka dni później do Radomia. Bierze udział w bitwie pod Opatowem. W plutonie lekkich karabinów maszynowych służył do 20 marca 1915 roku, kiedy to dostał kolejny przydział - tym razem do 5. Baterii Dział Ciężkich. Stamtąd po trzech miesiącach, otrzymał przydział na stanowisko adiutanta II batalionu 1. Heskiego Polowego Pułku Artylerii Nr. 11. Funkcję tą pełnił nieprzerwanie przez prawie dwa lata (10.05.1915 - 02.02.1917), otrzymując w międzyczasie - 5 października 1916 roku - awans na porucznika (Oberleutnant). Przez miesiąc - od 15 lutego 1917 do 04 marca 1917 - obejmował dowództwo nad 8. Baterią, aby następnie zostać dowódcą 5. Baterii. Funkcji tej również nie pełnił zbyt długo. Już 18 maja 1917 roku został oddelegowany do podoficerskiej Szkoły Artylerii Polowej (Feldartillerie-schule) mieszczącej się na terenie carskich koszar w Rembertowie. Tutaj przebywał do 18 lipca 1917 roku, skąd został tymczasowo dowódcą 3. Baterii (19.07.1917 - 18.08.1917). Na kolejne dwa miesiące - od 18. sierpnia 1917 do 12 października 1917 roku - został mianowany adiutantem Szefa Sztabu Artylerii w Buzanach na Białorusi. Natomiast obejmując dowodzenie 7. Baterią znalazł się na froncie zachodnim - pod Verdun we Francji. Brał udział w bitwach pod Oise i Aisne, La Vesle, Soissons i Reims. Brał udział także w drugiej bitwie nad Marną na przedpolach Paryża i w bitwie pod Champagne. Został ranny 29 września 1918 roku w bitwie obronnej pomiędzy Cambrai i Saint-Quentin. Trafił do szpitala, gdzie doczekał zakończenia wojny. Przebywał tutaj aż do 13 grudnia 1918 roku. Za udział w I wojnie światowej Rudolf Henrici otrzymał Żelazny Krzyż II i I Klasy (Eisernes Kreuz II. und I. Klasse), czarną odznakę za rany (Verwundetenabzeichen in Schwarz), oraz Austriacki Wojskowy Krzyż Zasługi III Klasy z dekoracją wojenną i mieczami (Österreichisches Militärverdienstkreuz III. Klasse mit Kriegsdekoration).

Austriacki Wojskowy Krzyż Zasługi III Klasy z dekoracją wojenną i mieczami (fot. www.pl.wikipedia.org).
     Po zakończeniu wojny - od 13 grudnia 1918 roku - ponownie pełnił funkcje adiutanta 1. Heskiego Polowego Pułku Artylerii Nr. 11. Stanowisko to piastował do 01 października 1919 roku. W międzyczasie pułk został przemianowany na Pułk Artylerii Polowej Reichswery Nr. 11. Kolejny rok Henrici służył w 2. Batalionie w charakterze adiutanta, aby dostać kolejne przydziały - najpierw w 2 Baterii Pułk Artylerii Polowej Reichswery Nr. 11 (01.10.1920 - 01.01.1921), a następnie 1. Baterii 5. Pułku Artylerii (01.01.1921 - 01.04.1924). Dwa miesiące przed zakończeniem służby w 1. Baterii otrzymał awans na kapitana (Hauptmann). Kolejne cztery lata spędził w sztabie 5. Pułku Artylerii (01.04.1924 - 01.04.1928). W tym czasie dwukrotnie oddelegowany do innych jednostek na szkolenia. Pierwszy raz (27.11.1926 - 15.12.1926) przeszedł szkolenie w zakresie obsługi sprzętu radiowego 5. Batalionie Łączności. Za drugim razem oddelegowany na oficerski kurs ostrzału artyleryjskiego (28.02.1927 - 09.04.1927) do oddalonego o około 30 km na południowy-zachód od Erfurtu miasta Ohrdruf. Kapitan prawie rok po ukończeniu kursu w Ohrdurfie, objął funkcje dowódcy 1. Baterii 5. Pułku Artylerii (01.04.1928 - 01.10.1931). W tym czasie (25.09.1930 - 05.11.1930) ponownie wysłany na szkolenie w zakresie ostrzału artyleryjskiego, tym razem do Döberitz niedaleko Berlina. Od 1 października 1931 roku służył w sztabie 5. Pułku Artylerii. Przebywał tam do 1 października 1934 roku. Dokładnie rok wcześniej - 1 października 1933 roku - został awansowany na majora. W międzyczasie oddelegowany do Szkoły Artylerii (niestety nie udało się ustalić miejscowości). Tutaj przebywał od 1 lipca 1934 do 15 września 1934 roku. Następnie został mianowany dowódcą batalionów w 25. Pułku Artylerii stacjonującym w Ludwigsburgu. Funkcje tą piastował od 1 października 1934 roku do 15 października 1935 roku, przekazując stanowisko podpułkownikowi Karlowi Baerowi (1894-1944). 15 października 1935 roku został mianowany dowódcą I. Batalionu wchodzącego w skład 25. Pułku Artylerii. 1 kwietnia 1936 roku otrzymał awans na podpułkownika (Oberstleutnant). Na stanowisku tym był do 1 stycznia 1938 roku, po czym zasilił Sztab Komendanta Umocnień w Królewcu (niem. Königsberg). W sztabie był do 26 sierpnia 1939 roku, otrzymując w międzyczasie - 1 stycznia 1939 roku - awans na pułkownika (Oberst).

   W ostatnich dniach sierpnia 1939 roku Rudolf Henrici przeniesiony został do Sztabu Dywizyjnego do zadań specjalnych (Artillerie-Kommandeur zum besonderen Verwendungs, w skrócie z.b.V.), którego został dowódcą. Otrzymał również okucie ponownego nadania Krzyża Żelaznego II i I Klasy z I wojny światowej (Wiederholungsspange zum Eisernen Kreuz II. und I. Klasse). 18 lipca 1941 roku przejął dowództwo 140. sztabu dywizyjnego (Artillerie-Kommandeure (ArKo 140) der Artillerie des Heeres). Obowiązki przejął od swojego poprzednika Obersta Waltera Hartmanna, który pełnił tą funkcje od 1940 roku. Henrici stanowisko to piastował przez ponad rok - do 30 listopada 1942 roku - przekazując dowództwo Generalmajorowi, którym był Bernhard Heydenreich. Mianowany do stopnia generała majora (Generalmajor) Rudolf Henrici - 1 sierpnia 1942 roku - przez kolejne trzy miesiące dowodził 128. sztabem dywizyjnym (Artillerie-Kommandeure (ArKo 128) der Artillerie des Heeres). Służył tam od 30 listopada 1942 roku do 26 stycznia 1943 roku. Przed nim na tym stanowisku był Generalmajor Angelo Müller, natomiast po Henricim, stanowisko to przejął Oberst Wolfgang Elster. Przeniesienie na kolejne stanowisko było dla Henriciego niespodziewane i zaskakujące. W okresie od 26 stycznia 1943 roku do 19 marca 1943 roku trafił on do Rezerw Führera w niemieckim Naczelnym Dowództwie Wojsk Lądowych (Führer Reserve Oberkommando des Heeres). Była to jednostka powołana na najwyższych szczeblach sił zbrojnych do której tymczasowo trafiali dowódcy bez tzw. przydziału. Członkowie Rezerw Führera oczekiwali tutaj na objęcie konkretnych stanowisk. Przez ten czas nie mogli wykonywać żadnych innych zadań, ale pobierali przy tym dotychczasowe wynagrodzenie. Na szczęście dla Henriciego okres ten nie był zbyt długi w porównaniu z innymi jego kolegami i niedługo po tym trafił do kolejnej jednostki, jako jej dowódca. Tym razem był to 126. sztab dywizyjny (Artillerie-Kommandeure (ArKo 126) der Artillerie des Heeres). Na tym stanowisku pozostał ponad rok - aż do sierpnia 1944 roku (13 marzec 1943 - 12 sierpień 1944) biorąc udział w walkach na froncie wschodnim. Po opuszczeniu jednostki, został oddelegowany do 302. Wyższego Dowództwa Artylerii (Höherer Artillerie-Kommandeur 302, w skrocie HArKo 302) wchodzącej w skład 4. Armii operującej na wschodzie. Henrici był dowódcą tej jednostki od 12 sierpnia 1944 roku, otrzymując w między czasie kolejne odznaczenie - Złoty Krzyż Niemiecki (Deutsches Kreuz in Gold). Miało to miejsce 25 sierpnia 1944 roku. 7 stycznia 1945 roku opuścił HArKo 302, przekazując jednostkę pod rozkazy Generalleutnanta Herberta Wagnera. Henrici został na... dwa dni, dowódcą 168. sztabu dywizyjnego (Artillerie-Kommandeure (ArKo 168) der Artillerie des Heeres), skąd został oddelegowany do 145. sztabu dywizyjnego (Artillerie-Kommandeure (ArKo 145) der Artillerie des Heeres. Wcześniej był to ArKo 408). Tutaj przebywał od 10 stycznia (w niektórych źródłach podana jest data 15 stycznia 1945 roku) do 9 maja 1945 roku, a więc do kapitulacji Niemiec. Generalmajor Rudolf Henrici w tym dniu wraz ze swoim sztabem przebywał na terenie Jugosławii, gdzie trafił do niewoli z której został zwolniony dopiero 24 marca 1953 roku. Według niektórych źródeł był ostatnim generałem II wojny światowej.

Generalmajor Rudolf Henrici (fot. www.findagrave.com).
    Po powrocie z niewoli, Henrici zamieszkał wraz ze swoją rodziną w Wiesbaden w dzielnicy słynącej właśnie z tego, że mieszkało tutaj wielu innych niemieckich generałów, którzy przeżyli II wojnę światową. Generalmajor Rudolf Henrici zmarł 1 sierpnia 1971 roku w Wiesbaden w wieku 79 lat. Został pochowany na tamtejszym południowym cmentarzu (Südfriedhof) w miejscu, gdzie spoczywają inni zmarli członkowie tej rodziny.

Grób rodziny Henrici na południowym cmentarzu w Wiesbaden.
   Tak na marginesie, miasto Wiesbaden jeszcze na długo przed wojną cieszyło się dużą reputacją wśród późniejszych paladynów przyszłego Führera i odgrywało ważną rolę przed, w trakcie i po wojnie. Natomiast na tamtejszym cmentarzu spoczywa wiele wysokiej rangi oficerów i generałów II wojny światowej m. innymi: Generalmajor Hellmuth Schmundt, Generalmajor A.D. Der Luftwaffe Anton Heidenreich, Generalmajor Richard Pafchke, Generalleutnant Hellmut von der Chavallerie, czy Generalmajor Eberhard Bohnstedt.

   Zdjęcie współczesne pochodzi z archiwum autora, 2018 rok.

wtorek, 12 czerwca 2018

Dawniej i dziś - Krzyż stojący na rozstaju dróg niedaleko Sainte-Marie-du-Mont (Francja). 1944-2016


   Na temat tego zdjęcia nie wiem praktycznie nic.
Sam krzyż znajduje się na jednej z dróg wiodących z Sainte-Marie-du-Mont do normandzkich plaż. Niestety nie wiem, z jakiej jednostki jest ten amerykański żołnierz (najprawdopodobniej jest to żołnierz z 4. Dywizji Piechoty), który stoi na metalowym ogrodzeniu. Dzisiaj po tym ogrodzeniu nie ma już śladu....

Obie fotografie pochodzą ze zbiorów autora.

poniedziałek, 11 czerwca 2018

"Adolf Hitler. Nieznane sceny z życia" - Patrick Delaforce

   Książka Patricka Delaforcea - "Adolf Hitler. Nieznane sceny z życia" - bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Już pierwsze strony dały mi jasny sygnał, że będzie to bardzo pożyteczna lektura. Dla osób chcącym zgłębić wiedzę na temat Rzeszy Niemieckiej, Adolfa Hitlera i jego towarzyszy partyjnych to świetne źródło.

   Już sam opis książki znajdujący się na okładce wiele nam mówi o tej publikacji. Ponad trzysta ułożonych chronologicznie krótkich anegdot z życia Adolfa Hitlera ukazuje jego drogę od narodzin aż do ostatnich dni wodza w Berlinie.
   Czytamy tutaj m. innymi o dzieciństwie przyszłego wodza Trzeciej Rzeszy, jego rodzicach, rodzinnym domu, oraz jego nauce. Zagłębiając się w pierwsze strony, możemy poznać bliżej kulisy jego prób dostania się na Akademię Sztuk Pięknych w Wiedniu, śmierci rodziców, czy okresu kiedy Hitler nie mając praktycznie żadnych pieniędzy musiał tułać się po przytułkach. Tutaj też dowiadujemy się o pracach, jakie podejmował przyszły Wódz Trzeciej Rzeszy. Począwszy od pracy na budowie, poprzez odśnieżanie chodników przed operą w Wiedniu, a na rysowaniu i malarstwu kończąc. Z tego okresu jego życia - opisanego przez autora - dowiadujemy się także wiele o miejscach w których Hitler przebywał. Są to szczegółowe opisy, co osobiście już częściowo udało mi się zweryfikować, a co w przyszłości przedstawię Wam na moim blogu. W tym miejscu mogę napisać, że były one bardzo pomocne.

czwartek, 7 czerwca 2018

Obóz koncentracyjny (KZ-Breitenau 1933-1934) i obóz pracy (Arbeitserziehungslager 1940-45) w Guxhagen (Niemcy).

   Kiedy naziści doszli do władzy, zapowiedzieli powstanie pierwszych obozów koncentracyjnych dla więźniów politycznych. Kilkanaście tygodni później w całej Rzeszy Niemieckiej nastąpiła zakrojona na szeroką skalę fala aresztowań. Nikt nie mógł spokojnie spać. Podczas "Krwawego tygodnia" w czerwcu 1933 roku bojówkarze z SA i SS zostali poinstruowani, aby uderzyć przede wszystkim właśnie w przeciwników politycznych. Wiele tysięcy z nich zostało pojmanych i skierowanych do - specjalnie do tego celu powstających - więzień lub obozów koncentracyjnych, gdzie byli maltretowani. Jeden z takich obozów powstał w Guxhagen w Hesji. Obóz podlegający rejencji w Kassel znajdował się w dzielnicy Breitenau w powiecie Schwalm-Eder na terenie klasztoru Benedyktynów. Pierwsi więźniowie do obozu trafili najprawdopodobniej w połowie czerwca 1933 roku (15 i 16 czerwca 1933 roku pochodzą pierwsze informacje). Miesiąc później - 14 lipca 1933 roku - naziści wydali dekret zakazujący funkcjonowania partii politycznych. Jedyną słuszną partią od tego czasu pozostawała Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników (NSDAP-Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei).

Klasztor w Breitenau, 1840 rok.
   Sam klasztor już od samego początku miał burzliwa historię. Pierwsze wzmianki o nim sięgają 1113 roku. Nie jestem pewny, czy klasztor powstał z inicjatywy Wernera IV "von Grüningena" (ok. 1060-1121), czy Henryka V (1081-1125). Obaj żyli w tamtych czasach, dla obu miejsce to było bardzo ważne i obaj wymieniani są w historii klasztoru. Ten pierwszy podobno jest nawet pochowany w klasztorze... tego nie udało mi się sprawdzić, ponieważ klasztor był zamknięty. Pewne jest, że klasztor zaczęto budować w 1120 roku pod zwierzchnictwem Arcybiskupa Moguncji Adalberta von Saarbrückena (?-1137). Nie będę tutaj opisywał całej historii klasztoru, nie taki jest temat tego postu. Ograniczę się jedynie do krótkich informacji dotyczących wydarzeń militarnych. A więc... z opisu dowiadujemy się, że podczas wojny trzydziestoletniej w klasztorze przebywał austriacki generalissimus i generał w służbie bawarskiej - Johann t'Serclaes, hrabia Tilly (1559-1632), który wraz ze swoimi żołnierzami przyczynił się do jego znacznego zniszczenia. Niedługo potem klasztor był w rękach chorwackich żołnierzy pod dowództwem Johanna Lidwiga Hektora Grafa von Isolaniego (1586-1640). Po nich na teren klasztoru wkroczyli austriaccy żołnierze, a w raz z nimi ich dowódca - feldmarszałek Ottavio Piccolomini (1599-1656). Oni również przyczynili się do zniszczeń klasztornego kompleksu. Kolejnych zniszczeń dokonano podczas wojny siedmioletniej w latach 1756-1763. To nie koniec "militarnej" przeszłości klasztoru. Podczas wojny francusko-pruskiej w 1871 roku w opactwie Breitenau więziono 750 francuskich jeńców wojennych. Trzy lata później na terenie klasztoru powstał zakład karny/pracy dla osób aspołecznych. Był to swego rodzaju dom opieki społecznej, w którym przetrzymywanych uczono posłuszeństwa i pracy. W miejscu tym można było wtedy spotkać m. innymi żebraków, włóczęgów, a także prostytutki. Musieli on pracować w ciężkich warunkach po 12 godzin dziennie. Byli wykorzystywani przez różne firmy, rolników, oraz instytucje państwowe. Stan ten trwał aż do 1918 roku kiedy to ośrodek został zamknięty. Przewinęło się w tym czasie przez niego ponad 9 tysięcy mężczyzn i kobiet.

Pracownicy zakładu pracy, tzw. ludzie aspołeczni pod koniec XIX wieku.
   Jakby tego było mało - jak już wspomniałem powyżej - od 1933 roku teren klasztoru przekształcono w regionalny obóz koncentracyjny dla więźniów politycznych (choć niektóre dokumenty wskazują, że obóz ten powstał z przyczyn wyłącznie rasistowskich). Byli oni maksymalnie wykorzystywani w pracy w regionie, a ich wynagrodzenie było na poziomie minimalnym. W tym czasie przebywający w obozie więźniowie, brali udział m. innymi w budowie koszar wojskowych przy Panoramastrasse w Kassel. Po roku funkcjonowania - 17 marca 1934 roku - obóz został zamknięty. Według różnych dokumentów przebywało tam wówczas 470 przeciwników narodowego socjalizmu pochodzących ze 139 miejscowości. Czasami pojawia się liczba 511, a wszystko dlatego, że niektórzy więźniowie zostali osadzani w obozie dwukrotnie lub nawet trzykrotnie. Wiemy, że na początku funkcjonowania obozu, stan więźniów oszacowano na 24 osoby. Pod koniec 1933 roku było ich już 125. Większość z tych więźniów była wypuszczana po kilku tygodniach lub przenoszona do innych obozów w Esterwegen, Sonnenburg, Lichtenburg, Börgermoor, czy Neusustrum, gdzie ich gehenna trwała dalej. W sumie do momentu zamknięcia placówki w Breitenau do wymienionych obozów przetransportowano 95 więźniów politycznych (dwudziestu pięciu z nich wyroki zostały przedłużone na kolejne miesiące). Niewystarczające zdolności miejscowej policji spowodowały, że funkcje obozowe przydzielono członkom SA i gestapo, które miały swoje oddziały regionalne w Hanau, Kassel, Magdeburgu i Fuldzie. 

   Jednym z więźniów obozu w Guxhagen w tym czasie był niemiecki polityk z ramienia partii SPD - Ludwig Pappenheim (1887-1934). Weteran Wielkiej Wojny kilkukrotnie wcześniej był aresztowany za swoją działalność, ale za każdym razem wychodził na wolność. Myślał, że tym razem będzie podobnie. Jeszcze zanim trafił do obozu w Breitenau napisał wiele listów protestacyjnych, oraz odwołań w swojej sprawie.... jednak bezskutecznie. Został wtedy przetransportowany na teren klasztoru, aby odbyć trzymiesięczny areszt. Nigdy już jednak nie wyszedł na wolność i nie zobaczył swojej rodziny - żony, oraz czwórki dzieci. W Breitenau przebywał prawie do końca wyroku. Dopiero na kilka dni przed oczekiwanym wyjściem na wolność z niewiadomych przyczyn został przeniesiony do podobnego obozu koncentracyjnego w Neusustrum, gdzie był wielokrotnie katowany przez obozowych strażników. Dwóch z nich zamordowało Pappenheima 4 stycznia 1934 roku w pobliżu obozu. Według dokumentów powodem tego bestialskiego aktu była próba ucieczki....
   Kolejną osobą przebywającą w Breitenau, był inny niemiecki polityk - Fritz Wagner (1895-1962). Ten weteran Wielkiej Wojny uniknął losu Pappenheima, wychodząc na wolność najprawdopodobniej we wrześniu 1933 roku. Od tego czasu - tak, jak i wcześniej - aż do 1939 roku działał przeciwko reżimowi nazistowskiemu. Jego karierę polityczną przerwało powołanie do Wehrmachtu. Nie posiadam informacji, gdzie podczas wojny stacjonował i walczył. Wiadomo jedynie, że pod koniec wojny wpadł w ręce amerykanów i aż do jej końca przebywał w niewoli.

Widok na kompleks klasztorny z lotu ptaka, 1930 rok.
   Praktycznie wszystkie aresztowania wrogów partii nazistowskiej odbywały się bez nakazu sądowego. Wyroki wydawane były bez jakiegokolwiek procesu sądowego. Jak już wspominałem, większość więźniów opuszczało obozy po kilku tygodniach "terapii przyswajania do życia w społeczeństwie". Wiemy jednak, że ten okres dla każdego więźnia był bardzo ciężki do zniesienia. Niektórzy - tak, jak Konrad Bełz - byli wielokrotnie maltretowani przez obsługę obozową. Wszystko zależało od "paragrafu" z jakiego ktoś do obozu trafił. W wielu przypadkach tych kilku tygodni nie udało się człowiekowi przeżyć. Tak było właśnie z Konradem Bełzem, który zmarł w krótkim czasie po opuszczeniu obozu w Breitenau z powodu złego traktowania. Takie traktowanie więźniów można było stosować dzięki ustawie z dnia 23 czerwca 1933 roku. Mówiła ona wyraźnie o tym, że koniecznym jest, aby taki "nieczysty element" z zastosowaniem rozmaitych form wychowawczych zaczął wyrażać chęć, aby stać się "dobrym obywatelem", który chętnie przyłączy się do nowych wymagań organów państwowych. Miało to zapobiec także ich ponownemu buntowaniu się przeciwko nazistowskiej polityce.

W klasztorze więźniowie zajmowali główną nawę, oraz wyższe piętra.
   Po kilkunastu latach o opactwie w Breitenau przypomniano sobie ponownie dopiero w 1940 roku. 28 maja 1940 roku powstał tam obóz pracy przymusowej dla Niemców i obcokrajowców o zaostrzonym rygorze, zwany także obozem karno-wychowawczym (AEL - Arbeitserziehungslager). Nadzór nad obozem sprawował szef tajnej policji państwowej w Kassel i dowódca SS-Sturmbannführer Rudolf Korndörfer (1906-?). Podczas pięcioletniego funkcjonowania obozu na terenie opactwa benedyktynów przebywało w sumie około 8500 więźniów w wielu krajów Europy (około 6000 tysięcy obcokrajowców i około 1500 Niemców), którzy musieli pracować sześć dni w tygodniu po 12 godzin na dobę. Pobyt w Breitenau tak wspominali więźniowie - "O 5 rano była pobudka, godzinę później apel na placu, a o 7 wyjazd do pracy. Pomimo deszczu jechaliśmy w naszych starych, brudnych i obszarpanych ubraniach. Zdarzało się, że w porze obiadu nie mieliśmy nic do jedzenia, a dopiero po przybyciu wieczorem do obozu mogliśmy zjeść "kolację", o ile można to tak nazwać. Nawet jeśli dostawaliśmy coś na obiad, to nigdy nie było tego zbyt wiele. Cały czas chodziliśmy głodni. Wielokrotnie do pracy wyruszaliśmy pieszo i na boso, ponieważ nie dla wszystkich starczało obuwia. Przez te kilka tygodni traciliśmy wiele kilogramów wagi. Powodem tego było nie tylko fatalne jedzenie, ale także trudne warunki sanitarne i ciężka praca". Przez cały ten czas więźniowie byli wyjątkowo brutalnie traktowani i poniżani przez gestapo.
   Pretekstem do aresztowania i osadzenia w obozie mogło być np. opuszczenie miejsca pracy, nie noszenie gwiazdy Dawida, czy podejrzenia o sabotaż. Decyzja, jak długo wiezień zostanie w obozie zapadała już na samym początku. Mogły to być 24 dni, 56 dni lub 112 dni, jednak skazany nigdy nie był pewny, czy po odbyciu tej kary wyjdzie na wolność. To tutaj decydowano, czy wiezień ma zostać po odbyciu kary zwolniony, czy deportowany. Rotacja w obozie odbywała się w obie strony. Z podanej liczby - według danych - przynajmniej jeden wiezień na pięciu był deportowany do obozów zagłady m. innymi w Dachau, Ravensbrück, Sachsenhausen, Neuengamme, Mauthausen, Buchenwald, Flosenbürg, czy Auschwitz. Natomiast na teren opactwa, przywożono więźniów z przynajmniej dwustu - znajdujących się w okolicach Kassel - podobnych obozów pracy przymusowej. Umieszczano tutaj księży, którzy podczas swojego kazania wypowiadali się przeciwko Rzeszy Niemieckiej, osoby żydowskiego pochodzenia, cyganów i innych. Byli to zarówno mężczyźni, ale także kobiety i dzieci. Niektórzy z nich nie przeżyli tego okresu z powodu trudnych warunków, złego traktowania i wycieńczenia. Przez cały czas obozem zarządzało gestapo z leżącego około 15 km na południe miasta Kassel. Warto zaznaczyć, że podczas całego okresu funkcjonowania obozu w klasztorze odbywały się systematycznie - niczym nie zakłócane - nabożeństwa.

Zdjęcie ukazuje starą bramę przez którą wprowadzano i wyprowadzano więźniów, oraz - po prawej - dawny spichlerz zamieniony na laboratorium obozowe.
    Uznani za niesubordynowanych, robotnicy wykorzystywani byli do pracy w przemyśle obronnym (w mieście, podczas wojny funkcjonowały dwie fabryki materiałów wybuchowych), budowie infrastruktury i rolnictwie. Nie sposób wymienić tutaj wszystkie zakłady i firmy przemysłowe w Kassel i okolicach Breitenau. Kilka znaczących przedstawiam poniżej.
- Maschinenfabrik Diana-Werk. Firma z Kassel zajmująca się produkcją urządzeń potrzebnych w przetwórstwie mięsnym, a w późniejszym czasie maszyny wykorzystywane do produkcji konserw dla wojska.
- Henschel & Sohn. Firma z Kassel była jednym z największych producentów lokomotyw w Europie. W późniejszym czasie produkowano w niej także samoloty, podzespoły czołgów, oraz pojazdy kołowe.
- Gerhard Fiesler und die Fieseler-Flugzeugwerke-GmbH. Firma mieściła się w Kassel i była jedną z wielu firm produkujących samoloty. Produkowała także pociski V-1.
- Continental-Gummi-Werke. Filia znajdująca się w Korbach niedaleko Breitenau produkowała opony na pojazdów kołowych, oraz samolotów, a także samo uszczelniające się zbiorniki paliwa i maski przeciwgazowe.
- Munitionsfabrik in Hirschhagen. Fabryka amunicji znajdująca się nieopodal Breitenau w Hessisch Lichtenau była jednym z kilku zakładów do których trafiało z obozu najwięcej więźniów.
- Spinnfaser AG. Powstała w dzielnicy Kassel-Bettenhausen firma była jednym z większych w Europie zakładów specjalizujących się w produkcji wełny.
- Waggonfabrik Gebrüder Crede. Zakłady z Kassel specjalizowały się w produkcji wagonów kolejowych, a później także autobusów, tramwajów i motorowerów.
- Basaltwerke. Firma mieściła się w odległym o 6 km od Breitenau mieście Körle i zajmowała się pozyskiwaniem bazaltu.
- Jutespinnerein in Hersfeld. Zkałda specjalizujący się w produkcji tkanin w włókna jutowego

   W budynku będącym w bezpośredniej bliskości głównego wejścia do klasztoru utworzone zostało także laboratorium obozowe. Po wejściu w życie ustawy o zapobieganiu dziedziczenia przez dzieci chorób, zaczęto prowadzić tutaj badania dotyczące właśnie chorób dziedzicznych. Specjalnie w tym celu do obozu przetransportowano kilkudziesięciu więźniów.

Z prawej widzimy budynek w którym w pierwszym okresie przebywali więźniowie. Budynek ten połączony jest z klasztorem, gdzie również znajdowały się "kwatery" aresztowanych wrogów partii nazistowskiej.
   Początkowo kwatery więźniów znajdowały się w głównej nawie klasztoru, oraz w połączonym z nim budynku, którym można było przejść do pomieszczenia w przedniej części tuż za prezbiterium. w późniejszym czasie także na pierwszym piętrze kościoła w największej sali w której przebywali jeńcy francuscy. Więźniowie spali w dużych pomieszczeniach na drewnianych, piętrowych łóżkach wyścielonych słomą, lub materacem ze słomy. Warunki panujące tam były okropne. W pomieszczeniu panował zaduch, czuć było stęchliznę. Więźniowie kładli się brudni, część z nich miała problemy z żołądkiem, inni mieli gorączkę, jeszcze inni koszmary.... czasu do spania było niewiele, noc była "krótka", a to wszystko powodowało, że więźniowie wstawali rano do pracy już ogromnie zmęczeni i wyczerpani. W tym samym budynku - ale w innej części - znajdowały się także kwatery dla strażników. Z czasem kiedy więźniów przybywało, a miejsce w budynku było już niewystarczające, zdecydowano się, wykorzystać do tego budynek stojący nieopodal głównego wejścia do klasztoru. Oznaczono go wtedy, jako blok II. Więźniowie mogli korzystać w nim z umywalni, szatni i kuchni, gdzie znajdowały się dwa kotły na wodę (300 i 500 litrów). Oprócz tego w budynkach była szwalnia i warsztaty krawieckie.

Budynek w którym więźniowie mieszkali w późniejszym okresie funkcjonowania obozu, kiedy miejsc w klasztorze i przylegającym budynku była już niewystarczająca ilość.
   Jednym z więźniów podczas II wojny światowej w Breitenau była matka późniejszego Ministra Sprawiedliwości z ramienia SPD Gerharda Jahna (1927-1998) - Lilli Jahn (1900-1944). Pani Lilli była lekarzem żydowskiego pochodzenia mieszkająca od kilku tygodni w Kassel po tym, jak została zmuszona do opuszczenia swojego domu Bismarckstrasse 29 w Köln. Została aresztowana przez gestapo w niejasnych okolicznościach, przesłuchana i przewieziona do obozu w Breitenau 30 sierpnia 1943 roku. Została wówczas oddelegowana do pracy w oddziale firmy farmaceutycznej i medycznej B. Breaun Melsungen AG mieszczącej się w Spangenberg w powiecie Schwalm-Eder. Kiedy pod koniec jej pobytu w obozie w Guxhagen odwiedziła ją córka, Lilli była już bardzo słaba i wycieńczona. Wszelkie próby wydostania Lilli Jahn na wolność spełzły na niczym. W marcu 1944 roku została deportowana do Auschwitz, gdzie została zamordowana. Przed śmiercią zdążyła jeszcze swojej współwięźniarce podyktować list do dzieci, składając jedynie na nim swój podpis. To świadczy o bardzo złym stanie zdrowia Lilli, która straciła je jeszcze w Breitenau. Wiadomość o śmierci matki dotarła do nich dopiero we wrześniu 1944 roku. List napisany w Auschwitz trafił do jej jedynego syna, który pokazał go siostrom dopiero przed swoją śmiercią w 1998 roku. W domu Gerharda - po jego śmierci - znaleziono około 200 listów napisanych przez jego matkę od momentu aresztowania przez gestapo aż do śmierci. Wszystkie - oprócz ostatniego - zostały napisane w Breitenau.

Lilli Jahn ze swoimi dziećmi - od lewej: Ilse, Eva, Johanna (lub Dorothea, jak podają inne źródła) i Gerhard. (fot. www.lokalo24.de).
   Inną osobą, która trafiła do Breitenau był mieszkaniec Chropaczowa (niem.Schlesiengrube) - Georg Opielka. Niestety nie posiadam na temat tego Pana zbyt wielu informacji (rodziny o tym samym nazwisku do których napisałem nie były spokrewnione z Panem Georgiem). Z zawodu blacharz w czasie wojny pracował w hotelu "Zur Sonne" w Kreiensen, jako służący. Udało mi się jedynie dowiedzieć, że w grudniu 1941 roku z niewyjaśnionych przyczyn ukrył się w pociągu towarowym przejeżdżającym przez Kreiensen i dotarł do oddalonego o około 40 km od Guxhagen miasta Bebra. Tam zostaje schwytany przez służby kolejowe i przekazany miejscowej policji. Ukrywającego się we wnęce hamulcowej wagonu Opielkę, po przesłuchaniach przekazano gestapo w Kassel. Tamtejszy szef kieruje polaka do obozu pracy wychowawczej w Breitenau, wpisując w protokole przesłuchania - "unikanie pracy dla Rzeszy". Za ten czyn Opielka został skazany na sześć tygodni ciężkich prac, po czym zostaje przekazany policji w Brunszwiku. Tutaj jego ślad się urywa....

   Z dokumentów udostępnianych w Guxhagen możemy poznać wielu innych więźniów, którzy tutaj przebywali. Ich losy były różne. Poniżej przedstawiam kilka osób, które w różnym czasie trafiły do tego koszmarnego miejsca.

Prof. Dr. Horst Tietz (11.03.1921-28.01.2012).
Niemiecki matematyk, który ze względu na żydowskie korzenie został wraz z rodzicami aresztowany i przewieziony do Breitenau w 1944 roku, skąd zostali deportowani do Buchenwaldu. Tuż przed wyjazdem do obozu koncentracyjnego na rękach młodego Horsta zmarł jego ojciec (niektóre źródła podają, że było to na godzinę przed wyjazdem). Matkę zamordowano po sześciu tygodniach przebywania w nowym obozie. Horst Tietz przeżył Buchenwald. Po wojnie rozpoczął studia w Marburgu, był asystentem znanego fizyka i chemika Ericha Hückela. Do emerytury był profesorem matematyki na Uniwersytecie w Hanowerze.

Kazimierz Ignaszewski (04.03.1923-21.03.1942).
Urodzonego w Łodzi Kazimierza Ignaszewskiego aresztowano i osadzono w Breitenau, gdzie pracował przy wyrębie lasu. 20 marca 1942 roku podczas pracy uległ wypadkowi, kiedy to został uderzony spadającym, ściętym drzewem. W wyniku tego z ciężkim wstrząśnieniem mózgu i podejrzeniem pęknięcia czaszki z krwawieniem do mózgu został przetransportowany do szpitala miejskiego w Kassel, gdzie zmarł następnego dnia.

Zygmunt Lencki (26.11.1911-12.10.1942).
Aresztowany i przewieziony do Breitenau 21 października 1941 roku. W obozie przebywał ponad rok do - 12 października 1942 roku. Dwa dni wcześniej lekarz obozowy skierował Lenckiego na oddział szpitalny w Kassel w celu leczenia ostrego, ropnego zapalenia ucha środkowego. Z dokumentów wynika, że pacjentowi nie została udzielona wymagana pomoc, ponieważ zmarł on na terenie klasztoru w Guxhagen. 15 października 1942 roku Zygmunt Lencki został pochowany na pobliskim cmentarzu dla uchodźców.

Eduard Morang (18.11.1922-03.12.1944).
Nie wiadomo kiedy Morang trafił do Breitenau. Wiadomo natomiast, że częstochowianin zmarł na skutek urazów, spowodowanych upadkiem z dużej wysokości. Wypadek zdarzył się podczas próby ucieczki w grudniową noc. Morang najprawdopodobniej ześlizgnął się z dachu.

Johann Bettinghausen (23.01.1888-22.08.1961).
Bettinghausen był z zawodu cieślą, ale bardzo mocno udzielał się w polityce w partii komunistycznej. Trafiał do obozów aż sześciokrotnie! W czasie, kiedy w Guxhagen funkcjonował obóz koncentracyjny był trzykrotnie więziony. Pierwszy raz od 10 października do 01 listopada 1933 roku. Drugi raz do obozu trafił już po 16 dniach od wyjścia na wolność, ale przebywał tylko 3 dni. Kolejny raz - po zamknięciu obozu w Breitenau - zmuszony był odsiedzieć resztę wyroku w innych obozach - najpierw w Esterwegen, a później Lichtenburgu (przebywał wtedy w obozach od 20 listopada 1933 roku do września 1934 roku). 23 czerwca 1936 roku został skazany na dwa lata pozbawienia wolności za żebractwo. Przez cały okres kary przebywał w więzieniu w Kassel. Jeszcze przed wojną trafił do obozu pracy na prawie rok za przygotowania do zdrady stanu. W kwietniu 1945 roku podczas transportu do kolejnego obozu - uciekł. Dalszy jego los nie jest znany.

   W dokumentach obozowych przyczyny śmierci były najróżniejsze. I tak najczęściej w rubryce przyczyna zgonu wpisywano niewydolność serca. Były jednak inne - czasami tajemnicze lub dyskusyjne - przypadki: zapalenie opon mózgowych, tyfus plamisty, zapalenie płuc, rak żołądka, czy grypa. Zdarzały się przypadki śmierci samobójczej lub powieszenia więźnia przez esesmanów.

Fotografia przedstawia XV-wieczny spichlerz, który zamieniono na laboratorium obozowe, oraz bramę obozową.
    Miasto i obóz wyzwoliły wojska amerykańskie. Jednak zanim żołnierze - zbliżający się od południa - weszli do miasta, gestapo robiło co mogło, aby pozbyć się przetrzymywanych tutaj więźniów. Około 150 osadzonych zostało wywiezionych pociągiem do Buchenwaldu. 27 i 28 marca 1945 roku część więźniów wyruszyła pieszo w dużych kolumnach kierując się na północny-wschód. Dokonano także mordu na terenie opactwa. Dzień przed wyzwoleniem miasta - w nocy z 29/30 marca 1945 roku (29 - Wielki Czwartek, 30 - Wielki Piątek) - rozstrzelano tutaj 28 więźniów. Według powojennych relacji zostali oni rozstrzelani przez gestapowców i członków SS, około 10 metrów od głównego wejścia do klasztoru w kierunku północnym pod murem. Dzisiaj w tym miejscu jest niewielki kamień na którym składane są kwiaty, a przy nim zapalane znicze.
   Amerykanie wkroczywszy do obozu około godziny szóstej rano, uwolnili około 700 więźniów. Były to najprawdopodobniej elementy 80. Dywizji Piechoty. Żaden z ważniejszych gestapowców z Breitenau nie został wtedy schwytany i osądzony. Udało się aresztować jedynie kilku nadzorców i strażników. Być może duży wpływ na to miało wysadzenie - o świcie 31 marca 1945 roku - przez niemieckich saperów okolicznych mostów na Fuldzie. Ci którzy zostali schwytani i osądzeni zostali potraktowani bardzo łagodnie. Powołane do tego celu przez aliantów instancje nie popisały się, skazując zbrodniarzy na .... śmieszne kary. Bo jak inaczej nazwać fakt, że Lagerleiter Sauerbier - skazany w styczniu 1949 roku - musiał zapłacić jedynie tysiąc marek niemieckich zadośćuczynienia. Kary jakie wymierzono strażnikom i innym funkcjonariuszom obozu nie są mi znane. Wiemy natomiast o szefie gestapo z Kassel - Franzu Marmonie. Wspominam o tym zbrodniarzu, ponieważ odpowiedzialny on był za śmierć 119 więźniów rozstrzelanych w Breitenau, Kassel-Wilhelmshöhe i Kassel-Wehlheiden. Aresztowany w 1950 roku, został osądzony i - 5 lutego 1952 roku - skazany na.... 2 lata więzienia. Przerażające jest też to, że na poczet kary zaliczono jemu 1,5 roku aresztu w trakcie trwania procesu, a kolejne 6 miesięcy..... w akcie łaski anulowano, przez co Marmon - opuszczając salę sądową - stal się wolnym człowiekiem! Takie zachowanie wymiaru sprawiedliwości spowodowało, że Ci którzy przeżyli piekło w Breitenau nie mogli liczyć na jakiekolwiek zadośćuczynienie.
   Trzy tygodnie po wkroczeniu na teren klasztoru, amerykanie zostali poinformowani przez byłych polskich więźniów o masowym grobie. Było tam pochowanych 28 rozstrzelanych wcześniej więźniów - 16 sowietów, 10 francuzów i 2 holendrów. Zamordowanych rozkazano odkopać i przygotować wszystko do nabożeństwa. W grupce więźniów, którzy ostrożnie wykopywali zwłoki, było kilka osób, które zostały zmuszone przez esesmanów do wykopania dołu przed egzekucją. Z relacji współtowarzyszy nieżyjących więźniów, amerykanie dowiedzieli się, że do egzekucji było przewidzianych 30 osób - prowadzono trzy grupy po dziesięć osób. Cała dziesiątka musiała uklęknąć przy krawędzi - twarzą do dołu - po czym strzelano im w tył głowy. Nie wiadomo w jaki sposób, ale dwóm jeńcom udało się wtedy uciec.

Dziedziniec obozowy widziany od zachodniej strony. Po prawej, pod murem gestapo - dzień przed wyzwoleniem obozu przez wojska amerykańskie - zamordowało 28 więźniów.
   Zamordowani brutalnie więźniowie zostali przetransportowani do znajdującego się około 200 metrów na zachód cmentarza dla uchodźców, a mogiłę zbiorową oznaczono dużych rozmiarów głazem pamiątkowym. Po jakimś czasie, kamień został zastąpiony przez drewniany krzyż na którym wyryto napis: "Nieznane ofiary Gestapo. Zamordowani Was przestrzegają - Ludzie, nie przestawajcie starać się o pokój i sprawiedliwość - 31.III.1945" (Unbekannte Opfer der Gestapo. Geopferte mahnen Euch - Menschen lasst nicht vom Streben nach Frieden und Recht. - 31.III.1945). W 1961 roku ciała ponownie ekshumowano i przeniesiono na cmentarz grobów wojennych do oddalonego o około 50 km Ludwigstein, gdzie znajdują się do dziś.

Krzyż drewniany na cmentarzu, gdzie zostały przeniesione zwłoki zabitych.
    Po zakończeniu II wojny światowej na terenie klasztoru utworzono dom spokojnej starości. Od 1952 roku istniało tam zamknięte centrum edukacyjne dla tzw. trudnych dziewcząt. Mieszkały one w tych samych budynkach, co wcześniej więźniowie, tyle tylko, że teraz miejsce to nazywano internatem. 150 dziewcząt objęte zostało programem edukacyjnym składającym się m. innymi z sumiennej pracy, rygorystycznym wychowaniem, surowymi zasadami integracji ze społeczeństwem, oraz karami. Najczęściej stosowane wobec nich kary to ograniczenie posiłków oraz zamknięcie w ciemnej izolatce. W 1974 roku utworzono tam dodatkowo filie szpitala psychiatrycznego. Obie instytucje zostały zamknięte w 1979 roku.


   Obecnie w budynkach zajmowanych przez więźniów przed i w czasie II wojny światowej mieści się otwarty szpital psychiatryczny Landeswohlfahrtsverbandes Hessen (LWV Hessen). Natomiast w budynku, gdzie przeprowadzano eksperymenty utworzono ekspozycję stałą, poświęconą wydarzeniom tamtych czasów w tym miejscu. Prócz tego co jakiś czas organizowane są wystawy czasowe, poświęcone m. innymi wczesnym obozom koncentracyjnym, Żydowskim obywatelom Kassel i więźniom Breitenau, przymusowym robotnikom i przemysłowi obronnemu. W budynku znajduje się także sala kinowa, gdzie wyświetlany jest 25-minutowy film o Breitenau i obozie, biblioteka, a w pomieszczeniach piwnicznych - archiwum. Tutaj przechowywane są akta zgonu ponad 3000 przebywających tutaj w czasie wojny więźniów. Z akt tych możemy dowiedzieć się o deportacjach z klasztornego obozu do obozów koncentracyjnych w Ravensbrück, Buchenwald, czy Auschwitz. Znajduje się tutaj także wykaz więźniów politycznych przebywających tutaj w latach 1933-34, oraz wiele innych oryginalnych dokumentów dotyczących tego miejsca. Prócz tego w archiwum znajduje się liczna prywatna korespondencja skonfiskowana więźniom w latach 1940-45.
   Ogólnie cały kompleks architektury romańskiej opactwa zachował się w dobrym stanie. Spacerując w tym miejscu możemy podziwiać stary klasztor, budynki obozowe w których możemy zobaczyć łazienkę z prysznicem, pokoje, gdzie spali więźniowie, czy izolatkę, starą bramę przez którą wprowadzano więźniów, wieżę obronna, oraz duży procent murów klasztornych, które otaczają opactwo. Na uwagę zasługuje także znajdujący się przy jednej z bram XV-wieczny spichlerz. W czasie funkcjonowania obozu, przemianowany na laboratorium obozowe.

   Dziś w tym budynku - w którym rozgrywały się makabryczne sceny - znajduje się miejsce pamięci. W tym dawnym magazynie na zboże w 1984 roku otwarto wystawę poświęconą dawnemu obozowi koncentracyjnemu i obozowi pracy, które znajdowały się na terenie klasztoru w Breitenau. W 1987 roku na Fuldaberg zbudowano pomnik upamiętniający ofiary masowego mordu. Jednak, aby do tego doszło i aby wyrażono akceptację, trzeba było prawie 10 lat. Każdego roku z 29 na 30 marca pod pomnikiem składany jest wieniec. Głównymi organizatorami są Bürgermeister Guxhagen, oraz tamtejsza parafia. Całą uroczystość rozpoczyna nabożeństwo ekumeniczne.
  
    W czerwcu 2013 roku kompleks parkowo-klasztorny został wpisany na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Zdjęcie klasztoru zrobione z drogi prowadzącej na cmentarz dla uchodźców, gdzie pochowano zamordowanych więźniów.
   Miasto w którym we wrześniu 1890 roku urodził się późniejszy feldmarszałek Friedrich Wilhelm Ernst Paulus jest wyjątkowe, dlatego też każdy, kto przejeżdża w pobliżu powinien je odwiedzić. Trafić do kompleksu klasztornego nie jest trudno. Gedenkstätte Breitenau/Guxhagen znajduje się w bezpośredniej bliskości autostrady nr. 7 i zjazdu z drogi krajowej nr. 83 i widoczne jest z dalszej odległości.
   Zwiedzając klasztor i przylegające do niego dawne budynki obozowe, polecam także zejść w kierunku rzeki i zerknąć na stary młyn.

Kraj: Niemcy
Miejscowość: Guxhagen
Strona internetowa: www.gedenkstaette-breitenau.de
Godziny otwarcia:
poniedziałek - piątek 9:00-13:00 i 14:00-16:00
niedziela 13:00-17:00
w sobotę i święta miejsce pamięci jest zamknięte
Zwiedzanie w większej grupie jest możliwe po wcześniejszym kontakcie telefonicznym.
Wstęp jest bezpłatny.
W pobliżu nie ma problemu z zaparkowanie auta.

Część informacji i fotografie archiwalne (o ile nie są oznaczone inaczej) pochodzą ze strony www.gedenkstaette-breitenau.de
Pozostałe fotografie pochodzą z archiwum autora, 2018 r.

Mapa dojazdu: