piątek, 21 grudnia 2018

Park dinozaurów "Zaurolandia" - Rogowo (woj. Kujawsko-Pomorskie)

   Jeśli ktoś z Was wybiera się z rodziną na urlop w południową część województwa Kujawsko-Pomorskiego, to nie możecie tych atrakcji przegapić....
 Park dinozaurów "Zaurolandia" powstał w 2007 roku i położony jest nad Jeziorem Rogowskim. Niespełna dwukilometrowa ścieżka dydaktyczna pozwoli Wam zapoznać się z blisko setką dinozaurów, które zaprezentowane są w skali 1:1 na obszarze prawie 20 hektarów. Dzięki temu park plasuje się w ścisłej czołówce największych parków tego typu w Polsce.

   A jak to wygląda po przekroczeniu kasy? Gigantyczne dinozaury robią naprawdę duże wrażenie. Przy każdym - na tablicy - zawarto kilka podstawowych informacji.
I tak spacerując pomiędzy drzewami możemy spotkać m. innymi:

Z Ornitozuchem udało mi się stoczyć zwycięski pojedynek....
Ornitozuch (Ornithosuchus) - to drapieżnik z grupy Crurotarsi, osiągający długość nawet 4 metry i wagę do 70 kg.

Wulkanodon żył we wczesnej jurze, osiągając nawet 8 metrów długości.
Wulkanodon (Vulcanodon karibaensis) - żyjący we wczesnej jurze dinozaur pochodzi z gatunku roślinożernych. Osiągał nawet 8 metrów długości i wagę nawet jednej tony.
Scelidozaur (Scelidosaurus) - to rodzaj czworonożnego, roślinożernego jaszczura, którego długość osiągała nawet 4 metry.
Spinozaur (Spinosaurus) - czyli kolczasty jaszczur z rodziny spinozaurów. I tu ciekawostka. Pierwsze skamieniałości spinozaura odkryto w 1910 roku w Egipcie. Niestety zostały one zniszczone podczas II wojny światowej na terenie Niemiec. Kolejne odkrycie miało miejsce dopiero w 2005 roku.

Iguanodon i Deinonych. Ten mały dinozaur potrafił być groźnym zabójcą.
Deinonych (Deinonychus) - ten gatunek występował we wczesnej kredzie i osiągał około 4 metrów długości. Straszny szpon - bo tak można przetłumaczyć tą nazwę - pomimo swoich niewielkich rozmiarów jest straszliwym zabójcą.

Centrozaur osiągał rozmiar nawet 6 metrów, a jego waga dochodziła do 3,5 tony.
Centrozaur (Centrosaurus) - to dinozaur osiągający rozmiary do nawet 6 metrów. Jego waga często zblizona była do 3,5 tony. Charakteryzował się pojedynczym rogiem na środku czaszki.
Tanystrof (Tanystropheus) - osiągał nawet 6 metrów długości, z czego szyja miała ponad 3 metry. Ciekawostką jest fakt, iż pomimo tak długiej szyi, Tanystrof posiadał jedynie dziesięć kręgów szyjnych.
Styrakozaur (Styracosaurus) - gatunek dinozaura roslinożernego z grupy ceratopsów. Osiągał długość do 5,5 metra i ważył około trzech ton. Charakteryzował się kilkoma rogami wyrastającymi bezpośrednio z chroniącej szyję kryzy. Po za tym posiadał jeden róg nosowy o długości nawet 60 cm i mniejsze rogi na policzkach.
Ceratozaur (Ceratosaurus) - dwunożny, mięsożerny dinozaur o charakterystycznej budowie czaszki, którego nazwę można przetłumaczyć, jako rogaty jaszczur.

Tyranozaur, to dwunożny, mięsożerny dinozaur, który osiągał nawet 13 metrów.
Tyranozaur (Tyrannosaurus) - ten dwunożny, mięsożerny dinozaur osiągał rozmiary nawet 13 metrów i wagę nierzadko przekraczającą 6 ton, przez co jest jednym z największych znanych drapieżników lądowych w historii. Poza tym był jednym z ostatnich - poza ptakami - dinozaurów na ziemi.

Diplodok. Jego rozmiary robią ogromne wrażenie.
Diplodok (Diplodocus) - charakteryzował się dwubelkowymi szewronami umiejscowionymi w dolnej części ogona. I choć odnaleziono inne gatunki z podobnym ogonem, to właśnie Diplodok jest kojarzony z takim wyglądem.
Mastodonzaur (Mastodonsaurus) - dinozaur z rodziny jaszczurowatych, który swoim wyglądem przypomina krokodyla. Dorosły osobnik osiągał około 6 metrów długości, z czego sama czaszka miała długość około 1,25 metra.

Kecalkoatl. Jego rozpiętość skrzydeł dochodziła do 15,5 metra.
Kecalkoatl (Quetzalcoatlus) - olbrzymi dinozaur z rodziny azdarchiów, którego rozpiętość skrzydeł dochodziła do 15,5 metra. Jego nazwa pochodzi od imienia Quetzalcoatla - jednego z najważniejszych bogów plemion Mezoameryki.
Cearadaktyl (Cearadactylus) - przy rozpiętości skrzydeł dochodzącej do nawet 5,5 metra, charakteryzował się niewielką wagą, bo jedynie 15 kg.

   To jedynie niektóre z dinozaurów, które możecie zobaczyć, dotknąć i poznać przechadzając się ścieżką dydaktyczną. Ale to nie koniec atrakcji w "Zaurolandii". Na terenie, gdzie znajdują się prehistoryczne zwierzęta znajduje się także dużych rozmiarów park rozrywki. Możecie tam za dodatkową opłatą skorzystać m. innymi z profesjonalnego parku linowego, quadów, dmuchanych zjeżdżalni, strzelnicy, czy paintballu. Na przyległym jeziorze także postarano się o atrakcje - łódeczki, kajaki i rowery wodne są do Waszej dyspozycji.
   W największym budynku w parku dinozaurów znajduje się Muzeum Paleontologiczne. Wystawa może nie jest powalająca, ale i tak warto zobaczyć skamieniałości koralowców, stawonogów, ślimaków, itp.
   Na terenie parku znajduje się również mała gastronomia, lodziarnia, cukiernia i punkty z pamiątkami.

Karnotaur – dinozaur z rodziny abelizaurów żyjący w Ameryce Południowej w epoce kredy późnej.
Dimetrodon charakteryzuje się kolczastym, wysokim grzbietem.
   Myślę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jeśli chodzi o mnie, to najbardziej interesowały mnie właśnie dinozaury. Ich naturalne rozmiary i sposób w jaki są zaprezentowane zwiedzającym, daje okazje do zrobienia fajnych zdjęć.

   Park dinozaurów "Zaurolandia" znajduje się w połowie drogi pomiędzy Biskupcem a Żninem, tuż przy drodze krajowej nr. E 261. 

Godziny otwarcia należy przed wyjazdem sprawdzić na stronie internetowej.
poniedziałek-piątek od 9:00 do 18:00
sobota, niedziela od 9:00 do 19:00

Ceny najlepiej sprawdzić na stronie internetowej - jest tam kilka opcji zakupienia karnetów ze zniżkami (poniżej podaję jedynie opcję indywidualne i ceny biletów rodzinnych):
17,00 zł (bilet ulgowy - dzieci do 12 lat, emeryci, renciści i osoby niepełnosprawne z opiekunem)
20,00 zł (bilet normalny)
60,00 zł (bilet rodzinny dwie osoby dorosłe i dwoje dzieci)
75,00 zł (bilet rodzinny dwie osoby dorosłe i troje dzieci)
Parking: bezpłatny

Strona internetowa: www.zaurolandia.pl
Ocena (w skali od 1 do 5):

Atrakcje: ⭐⭐⭐⭐
Komfort: ⭐⭐⭐⭐
Obsługa: ⭐⭐⭐
Czystość: ⭐⭐⭐⭐
Bezpieczeństwo: ⭐⭐⭐⭐

Mapa dojazdu:

wtorek, 18 grudnia 2018

"Poza kompanią braci" - Richard Dick Winters & Cole C. Kingseed


   Ostatnio na moim blogu, pojawiła się recenzja książki "Kompania braci" Stephen'a E. Ambrose'a, który w znakomity sposób przedstawił losy słynnej Easy Company. Dzisiaj proponuję Wam wspomnienia wojenne majora Wintersa - książkę, która dla każdego interesującego się tą jednostką czytelnika, powinna być lekturą obowiązkową.

   Kiedy na rynku czytelniczym ukazała się Kompania braci, a niedługo po niej serial HBO o tym samym tytule, Richard Winters chyba nie spodziewał się takiego odzewu. Napływająca z całego świata korespondencja od czytelników chcących poznać dogłębnie historię jednostki i jej dowódcy, szybko wypełniła szuflady jego biurka. To było impulsem do podjęcia decyzji o napisaniu wojennych wspomnień dotyczących wydarzeń, które osobiście przeżył. Wiedza i materiały, jakie posiadał major Winters, zostały z pomocą pułkownika Cole'a C. Kinsgeed'a złożone w całość i opublikowane w 2006 roku, jako pełna refleksji relacja z pierwszej linii frontu, oraz miejsc, gdzie on i jego ludzie dochodzili do siebie po zaciętych walkach.

   Richard Winters urodził się w niewielkim miasteczku New Holland w stanie Pensylwania w 1918 roku. Był skromnym chłopakiem, który w czasie wolnym od nauki interesował się sportem. Aby pokryć koszty nauki w college'u imał się różnych prac. Kiedy w czerwcu 1941 roku skończył naukę, postanowił na ochotnika zaciągnąć się do armii. Chciał odsłużyć swoje dwanaście miesięcy i mieć "to" już za sobą. Wszystko zmieniło się, kiedy Japonia zaatakowała Stany Zjednoczone. Teraz sprawy toczyły się, jakby w szybszym tempie. Kiedy zdecydował się uczęszczać do Szkoły Kandydatów na Oficerów, wiedział już, że w armii zostanie do czasu, aż nie skończy się wojna. Kilka miesięcy później zdecydował się wstąpić do wojsk powietrznodesantowych. Chciał być najlepszy i walczyć z najlepszymi. W drugiej połowie 1942 roku został oddelegowany do Camp Toccoa, gdzie przydzielono go do Kompanii E 2. Batalionu 506. Pułku Spadochronowego wchodzącego w skład 101. Dywizji Powietrznodesantowej.
   W swojej książce major Winters bardzo szczegółowo opisuje szkolenie, jakie przeszedł wraz ze swoimi późniejszymi przyjaciółmi z kompanii, oraz cały swój szlak bojowy. Począwszy od lądowania aliantów w Normandii, poprzez Holandię, Belgię, Niemcy, oraz Austrię, która była ostatnim przystankiem przed wyjazdem do domu w 1946 roku. Oprócz bardzo szczegółowo opisanych walk w jakich brała udział dowodzona przez niego kompania E, Winters opisuje także przemyślenia, jakie towarzyszą w takich sytuacjach oficerowi wysyłającemu swoich żołnierzy do walki. Sam starał się wywiązywać z zadań najlepiej, jak potrafił, dając tym samym przykład podwładnym. Ci ufali jemu bezgranicznie, przez co zawiązała się między nimi bardzo mocna więź, która trwała nierozerwalnie aż do śmierci każdego z nich.
   Po powrocie do domu, major Winters zajmował kierownicze stanowiska w kilku firmach. W 1948 roku ożenił się. Chciał prowadzić spokojne życie i cieszyć się nim wraz z ukochana rodziną. Kiedy w 1951 roku z powodu wybuchu konfliktu koreańskiego został wcielony do 11. Dywizji Powietrznodesantowej, myślał, że jego marzenia nigdy już się nie spełnią. Los na jego drodze ponownie postawił generała McAuliffe'a, który dowodził jednostką w Ardenach w grudniu 1944 roku. Ten zdecydował się nie wysyłać byłego podopiecznego na kolejną wojnę. Richard Winters miał zostać pułkowym oficerem zajmującym się planowanie i szkoleniem w Forcie Dix w New Jersey. Kiedy Winters już praktycznie pogodził się z myślą o rozłące z żoną, nadszedł kolejny rozkaz, dający jemu możliwość wyboru. Major Winters skorzystał z tego przywileju i powrócił do domu. Major Richard Dick Winters zmarł 2 stycznia 2011 roku w Campbelltown w stanie Pensylwani w wieku 93 lat.

   Książka "Poza kompanią braci. Wspomnienia wojenne majora Dicka Wintersa" to niesamowita relacja człowieka, który idealnie sprawdził się nie tylko, jako dowódca, ale także, jako zwykły człowiek i przyjaciel. Cechy charakteru, którymi był obdarzony, pozwoliły jemu i wielu żołnierzom przeżyć wojnę i zjednać sobie przyjaciół, którzy darzyli go szacunkiem do końca życia.

   Wspomnienia Dicka Wintersa cechuje bardzo realistyczna i prosta narracja, którą łatwo się przyswaja. Tłumaczenie książki jest na wysokim poziomie, choć Pan Maciej Balicki nie ustrzegł się kilku błędów, zwłaszcza w nazwiskach spadochroniarzy. Po za tym nie mam większych zastrzeżeń do tej książki.

Polski tytuł: "Poza kompanią braci. Wspomnienia wojenne majora Dicka Wintersa"
Oryginalny tytuł: "Beyond Band of Brothers: The War Memoirs of Major Dick Winters"
Autor: Richard Dick Winters & Cole C. Kingseed
Tłumaczenie: Maciej Balicki
Rok wydania: 2018
Język: polski
Wydawnictwo: Napoleon V
Liczba stron: 339
Oprawa: miękka (klejona).

Moja ocena: 10/10

środa, 12 grudnia 2018

Muzeum etnograficzne - Zielona Góra-Ochla (Lubuskie)

   Historia Muzeum Etnograficznego w Ochli zaczyna się w 1960 roku (dzisiaj osiedle Ochla jest częścią miasta Zielona Góra). Wówczas Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze utworzyło dział etnograficzny. Jednocześnie zaczęto gromadzić zabytki kultury ludowej. Od 1971 roku Urząd Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, utworzył komórkę, która zajmowała się badaniami i ochroną architektury ludowej na Ziemi Lubuskiej. Rok później, podjęto decyzję o utworzeniu parku budownictwa ludowego w Ochli koło Zielonej Góry.

Na terenie muzeum znajduje się wiele narzędzi i maszyn rolniczych.
Dom administracyjny w którym znajduje się sala ekspozycyjna.
   W 1973 roku na terenie parku budownictwa ludowego pojawił się pierwszy zabytkowy obiekt. Chałupa chłopska z Potrzebowa pochodziła z 1675 roku i jest najstarszym budynkiem mieszkalnym w muzeum. Ustawiona frontem do drogi chałupa, składa się z dwóch części. Starsza część, to izba główna. Nowsza część, składa się z sieni, kuchni i małej izby, gdzie mieści się zakład szewski. Wyposażenie praktycznie w całości pochodzi z Babimojszczyzny.
   W 1976 roku park budownictwa ludowego w Ochli został połączony z działem etnograficznym muzeum w Zielonej Górze. Wówczas przyjęto nazwę - Zielonogórski Park Etnograficzny w Ochli. Rok później - jako oddział muzeum - został udostępniony do zwiedzania. Zobaczyć wtedy było można - oprócz chałupy z Potrzebowa - także składające się z kilku zabudowań gospodarstwo przeniesione z Krobielowa w Zachodniej Wielkopolsce. Tutaj najbardziej interesującym budynkiem, jest kuźnia. Ta pochodzi z Kosieczyna i jest podczas imprez plenerowych wykorzystywana do wytwarzania pamiątek.

Wyposażenie wnętrz jest bardzo bogate i interesujące.

   W kolejnych latach na teren skansenu sprowadzono budynki ze wschodnich Łużyc, Dolnego Śląska i Wielkopolski. Są to m. innymi: zagroda Olęderska, zagroda z Jasionowa, chaty z Zajączka, Jędrzychowic, Jędrzychowiczek, Lisowa, oraz rybakówka z Rybojad (w tym budynku znajduje się kasa). Wyposażenie przybywających budynków w przedmioty pochodzące z tych ziem, okazało się bardzo trudne. Wszystko za sprawą burzliwych dziejów Ziemi Lubuskiej przed II wojną światową. Wpływ na to miała również deportacja niemieckiej ludności, która zabrała ze sobą większość sprzętów gospodarstwa domowego i narzędzi. Dlatego też przedmioty w większości prezentowane w muzeum etnograficznym pochodzą od napływającej w te rejony ludność z Kresów Wschodnich.
    Na uwagę zasługuje też zrekonstruowana chałupa z Bukowiny na pograniczu rumuńsko-ukraińskim. Jej zgodny z oryginałem wygląd i wyposażenie było możliwe dzięki stowarzyszeniu Wspólnoty Bukowińskiej do której należą przybyli z tamtych rejonów osadnicy.
   Nie brakuje także budynków pochodzących z regionu. Do najciekawszych można zaliczyć XVIII-wieczną wieżę winiarską, która na teren skansenu trafiła z Budachowa. Tam pełniła role magazynu w którym składowano wytwarzane wino. Po przeniesieniu na teren muzeum, wieża stanęła na niewielkim wzniesieniu. Piętrową wieżę można zwiedzać. Prezentowane są w niej wystawy czasowe, które prezentują sprzęty wykorzystywane do produkcji wina. Na uwagę zasługuje m. innymi drewniana prasa z 1830 roku. Inne obiekty pochodzące z regionu, to m. innymi: chaty wiejskie z Pszczewa, Kargowej i Kosobudza. Zagrody z Jurzyna, Królowa, Marcinowa, Cisowej, Studzieńca, a także wiatrak z Kiełcza.

Wieża winiarza z Budachowa w całej okazałości.
Po prawej widzimy dzwonnicę z Drzonkowa.
   Pochodzące z regionu są także przedmioty znajdujące się w warsztacie szewskim. Sprowadzono je z zakładu szewskiego pochodzącego z Babimostu, który funkcjonował tam do końca lat 80-tych XX wieku.
   Uzupełnieniem bardzo ciekawej zabudowy muzeum etnograficznego są dwie drewniane dzwonnice, które górują nad pozostałymi budynkami. Są to budowle pochodzące z Węgrzynic i Drzonkowa. Jedna z nich wkomponowana jest zabudowę skansenu, natomiast druga znajduję się nieco dalej, poza główną zabudową.

   W 1982 roku coraz prężniej rozwijający się park etnograficzny, przekształcono w samodzielną placówkę naukowo-badawczą i oświatową o powierzchni 13 hektarów. Zwiedzając skansen, możemy - oprócz ponad 80 obiektów nieruchomych i prawie dziesięć tysięcy przedmiotów - podziwiać także piękno przyrody w którą został wkomponowany. Zabytki architektury ludowej, usytuowano w taki sposób, aby jak najbardziej realnie odzwierciedlały układ, jaki stosowano w dawnych czasach na wsi.
   Przechadzając się ścieżką dydaktyczną, widzimy bogactwo flory i fauny. Warto zwrócić uwagę m. innymi na okazałe drzewa i otaczającą Was roślinność znajdującą się w przydomowych ogródkach. Ścieżka dydaktyczna złożona jest z sześciu przystanków. Możemy dzięki niej poznać ciekawą historię danego obiektu, zobaczyć, jak wykonywano codzienne prace w gospodarstwach, oraz poznać tajniki rzemiosła i sztuki z dawnych lat.

Przy niektórych chatach założono niewielkie ogródki.
   W najbliższej przyszłości do muzeum etnograficznego trafią nowe obiekty. Wszystko dzięki wykorzystaniu funduszy strukturalnych Unii Europejskiej. Według informacji w skansenie ma być siedemnaście nowych budynków. Nad całością projektu czuwają pracownicy, którzy tworzą cztery główne działy w muzeum:

- dział budownictwa ludowego - odpowiedzialny jest za budynki i zagrody
- dział kultury materialnej - odpowiada za wyposażenie budynków w narzędzia rolnicze i domowe
- dział strojów i tkanin - zajmuje się ubiorami, tkaninami ludowymi, dywanami, itp.
- dział sztuki - odpowiada za dobór odpowiednich wyrobów z naturalnych tworzyw, instrumentów ludowych, zabawek, rzeźb, itp.

   Podczas zwiedzania muzeum etnograficznego można zobaczyć, jak uprawia się ziemniaki, winorośle, len, zboża, a także przyjrzeć się hodowli owiec i koni. W letnie miesiące można także zobaczyć, jak wyrabia się różne wyroby lub podziwiać stroje w które odziani są rekonstruktorzy.
   W muzeum etnograficznym możecie spędzić nawet kilka godzin. Warto w tym czasie posmakować dań przyrządzanych w funkcjonującej tam karczmie, smażalni ryb lub zjeść grilowaną kiełbaskę.
   A jeżeli komuś będzie mało atrakcji, to jest także możliwość zorganizowania ogniska, przyjęcia lub imprezy. Oczywiście po uprzednim skontaktowaniu się z pracownikami działu administracyjnego.

W okresie wiosna -jesień można na skansenie zobaczyć także rekonstruktorów...
którzy pokazują także codzienne życie mieszkańców...
i piękne stroje ludowe.
Muzeum etnograficzne znajduje się na Lubuskim Szlaku Wina i Miodu.

Moja ocena: 8

Kraj: Polska
Miejscowość: Zielona Góra-Ochla
Strona internetowa: www.muzeumochla.pl
Godziny otwarcia: od wtorku do niedzieli w godzinach 10:00-17:00 (w poniedziałek: nieczynne)
Wstęp:
bilet turystyczny normalny 10 zł
bilet turystyczny ulgowy 6 zł
bilet rodzinny 25 zł
bilet szkolny 5 zł
Parking: bezpłatny

Wszystkie fotografie pochodzą z archiwum autora, 2013 r.

Mapa dojazdu:

sobota, 1 grudnia 2018

"Kompania braci" - Stephen E. Ambrose



   Książka, którą chcę Wam dzisiaj polecić jest wyjątkowa z kilku powodów. Po pierwsze, dlatego, że jest napisana na podstawie relacji żołnierzy o których opowiada. Po drugie, dlatego, że jest napisana fantastycznie przez Stephena Ambrose'a. Po trzecie, dlatego, że opisuje ludzi, miejsca i wydarzenia, którymi interesuję się już od kilku lat. Po czwarte, dlatego, że.... miałem możliwość spotkania i poznania kilku weteranów z 506 pułku spadochronowego w skład którego wchodziła także tytułowa kompania braci.

   Kiedy Stany Zjednoczone przystępowały do wojny, młodzi ludzie o których pisze Ambrose wiedli normalne, spokojne życie. Wszystko zmieniło się, kiedy armia ogłosiła nabór do wojsk powietrzno-desantowych. Większość z nich wstąpiła do tej elitarnej formacji dobrowolnie i z wielu różnych powodów. Dopiero podczas intensywnego szkolenia w Camp Toccoa w Georgii, ci młodzi ludzie poznali się i zżyli. Tworzyli teraz jedną całość - kompanię braci. Od tej chwili wiedzieli, że życie każdego z nich zależy od pozostałych. Prawdziwy sprawdzian miał jednak dopiero nadejść. Z dala od domu. Mieli zostać zrzuceni w nocy na terytorium okupowanej Francji i walczyć z wrogiem pod dowództwem lubianego i szanowanego Richarda Wintersa.

środa, 28 listopada 2018

Pomnik upamiętniający wysiedleńców z terenów okupowanych, oraz powracających do domów niemieckich jeńców wojennych - Friedland (Dolna Saksonia)

   Dlaczego pomnik (Miejsce pamięci, niem. Gedächtnisstätte) upamiętniający wysiedleńców z terenów okupowanych i powracających do domów niemieckich jeńców wojennych powstał właśnie w mieście Friedland? Odpowiedź jest bardzo prosta....
   To właśnie w tym mieście - 20 września 1945 roku - został oddany do użytku jeden z największych obozów przejściowych dla wysiedlonych Niemców z terenów okupowanych podczas wojny. Znajdujący się w trójkącie granicznym (brytyjska strefa okupacyjna - Dolna Saksonia, amerykańska - Hessen - radziecka - Turyngia) obóz, został zbudowany przez brytyjskie siły okupacyjne na zlecenie władz Getyngi. W bardzo krótkim czasie obóz zapełnił się dziesiątkami tysięcy wysiedlonych Niemców z Prus Wschodnich, Śląska i Sudetów. Wszyscy z nich musieli teraz zostać zarejestrowani, co wymagało ogromnego wysiłku. W czasie funkcjonowania obozu - m. innymi dzięki rozbudowanej infrastrukturze - tymczasowe schronienie znalazło w sumie około 4 milionów osób. Wśród setek tysięcy cywilów byli również powracający z niewoli niemieccy żołnierze. Ostatni z nich wrócił do domu dopiero pod koniec 1955 roku. Przyczynił się do tego ówczesny kanclerz RFN Konrad Hermann Josef Adenauer (1876-1967), który we wrześniu 1955 roku w Moskwie wynegocjował zwolnienie pracujących przymusowo w ZSRR dziesięciu tysięcy jeńców wojennych.

Ilość osób zaginionych jeszcze wiele lat po wojnie była bardzo duża. Tutaj obóz przejściowy Friedland w 1953 roku (fot. www.de.wikipedia.org).
Matka jednego z jeńców dziękuje kanclerzowi Konradowi Adenauerowi po jego powrocie z Moskwy we wrześniu 1955 (fot. www.de.wikipedia.org).


Jeden z ostatnich szczęśliwców, który powrócił do domu w 1955 roku (fot. www.de.wikipedia.org).
   O obozie opinia publiczna przypomniała sobie za sprawą stowarzyszenia zajmującego się powracającymi z niewoli jeńcami wojennymi, oraz zaginionymi w czasie wojny (Verband der Heimkehrer, Kriegsgefangenen und Vermisstenangehörigen Deutschlands). Członkowie tego stowarzyszenia w 1964 roku zorganizowali pierwszą uliczną zbiórkę pieniędzy na budowę pomnika, co wywołało wiele pozytywnych reakcji. Dwa lata później - 15 maja 1966 roku - Konrad Adenauer położył kamień węgielny pod budowę pomnika na górującym nad miastem wzgórzu Hagenberg.
   15 października 1967 roku uroczystego "odsłonięcia" ogromnego pomnika dokonał - przy akompaniamencie orkiestry - ówczesny premier Dolnej Saksoni Georg Diederichs.

Pomnik powala swoimi rozmiarami nawet z dalszej odległości.
   Pomnik składa się z czterech bloków betonowych, z których najwyższy ma 28 metrów. Projekt niemieckiego rzeźbiarza Hansa Wachtera (1931-2005) i artysty Martina Bauera, wybudowano przy współpracy ze stowarzyszeniem zajmującym się powracającymi z niewoli jeńcami wojennymi, oraz zaginionymi w czasie wojny i stowarzyszeniu Friedlandhilfe, które pomagało odszukać rodzinie zaginionego po wojnie syna, czy ojca. Wielki dzwon umieszczony w głównym bloku, trafił tutaj z odlewni dzwonów Engelbert Gebhard z Kempten.

Dzwon zamontowany w głównej ścianie (fot. www.zeithistorische-forschungen.de).
Najwyższa ściana w której zamontowano dzwon.
Ze wzgórza roztacza się piękny widok. A i zdjęcia można zrobić wyjątkowe....
   Obóz tranzytowy w mieście Friedland, stał się swego rodzaju bramą do wolności dla setek tysięcy niemieckich obywateli. Wielu z tych ludzi traktuje po dziś dzień to miejsce, jako początek nowej drogi w życiu. Liczne grono co roku, regularnie odwiedza wzgórze Hagenberg.

Na wzgórze Hagenberg co roku przychodzi wielu z tych, którzy trafili po wojnie do tamtejszego obozu (fot. www.zeithistorische-forschungen.de).

   Na pomniku jest kilka tablic pamiątkowych:

Na stalowej tablicy przytwierdzonej do jednej ze ścian pomnika, wygrawerowano:

   Kanclerz dr. Konrad Adenauer zabrał do domu w 1955 roku ostatnich 10.000 niemieckich jeńców ze Związku Radzieckiego.
   W dniu 15 maja 1966 roku, położył kamień węgielny pod budowę pomnika. W dniu 19 kwietnia 1967 roku zmarł.
   W dniu 15 października 1967 roku, Stowarzyszenie powracających wysiedleńców, więźniów niemieckich i zaginionych obywateli Niemiec ukończyło z darowizn budowę miejsca pamięci kraju związkowego Dolnej Saksonii.
   Kasetki z planami, certyfikat i sprawozdania z budowy, złożone zostały w fundamencie - pomnika wdzięczności, nadziei i pojednania.

 Płyta umiejscowiona u podstawy pomnika w kostce brukowej informuje:

   Pomnik zbudowany przez Stowarzyszenie powracających wysiedleńców, więźniów niemieckich i zaginionych obywateli Niemiec, 1967.

Kolejne napisy zostały wygrawerowane w kilku miejscach już bezpośrednio na betonowych bokach pomnika i zawierają następujące informacje:

1. Po 1945 roku wypędzonych ze swoich rodzinnych stron (wschodniej strony Odry i Nysy, czeskiej Szumawy, oraz ze wschodniej i południowo-wschodniej Europy) zostało 15.000.000 Niemców.

2. Deportowanych było z Dalekiego Wschodu w latach 1944/47 1.000.000 niemieckich cywili, w wśród nich kobiety i dzieci.

3. Ofiarom wypędzenia, z których ponad 2.000.000 niewinnych istot zmarło na ulicach z wyczerpania i z powodu przemocy ze strony innych ludzi.
Narody pojednajcie się!

4. W 1967 roku, Ci którzy powrócili, wybudowali ten pomnik ku pamięci.

5. Znak wdzięczności za uratowanie - przestroga dla przyszłego pokolenia, wolności i godności nigdy nie tracić.

6. Narody pojednajcie się, służcie pokojowi i budujcie mosty do siebie nawzajem.

7. My byliśmy na ulicach wojny i w niewoli, uciekaliśmy przed prześladowaniami - przepędzeni ze swoich rodzinnych domów. Na wszystkich kontynentach i morzach 50.000.000 ludzi straciło swoje życie: polegli, zostali zamordowani lub zmarli.

8. Z 9.340.900 Niemców w II Wojnie Światowej: 
- 2.892.000 poległo żołnierzy
- 2.846.000 poległo ludności cywilnej
- 1.250.000 zmarło jako jeńcy wojenni
- 1.163.600 żołnierzy zaginęło w boju
- 100.300 nigdy nie powróciło z niewoli
- 1.089.000 zaginionych cywili

Monumentalny pomnik widoczny jest nawet z odległości kilku kilometrów.

Mapa dojazdu:

sobota, 24 listopada 2018

Wodospady Kravica - Studenci Ljubuški (Bośnia i Hercegowina)

   Jeżeli wybierasz się na urlop do południowej części Chorwacji lub Bośni i Hercegowiny, to musisz znaleźć czas, aby odwiedzić wspaniałe Wodospady Kravica.
   To przepiękne miejsce znajduje się około 30 kilometrów od granicy Chorwacji i w podobnej odległości od miasta Ljubuški i Miedziugorie w Bośni i Hercegowinie. Wodospady Kravica, to grupa kilku wodospadów, które wraz z rzeką Trebižat stanowią odnogę rzeki Naretwy. Wodospady rozciągają się na blisko 120 metrach szerokości, tworząc malowniczą nieckę. Ich położenie, dzikość przyrody (jeszcze można to tak opisać, choć przez ostatnich kilka lat widać już mocno ingerencję człowieka) i krystaliczna woda w której można zakosztować kąpieli, sprawia, że miejsce to traktowane jest, jak swego rodzaju raj na ziemi.


   Wodospady Kravica, ukryte wśród gęstego drzewostanu, uważane są za jedne z najpiękniejszych wodospadów w Bośni i Hercegowinie. Niewielki zbiornik wodny i wpadająca do niego z 25-metrowych kaskad, krystalicznie czysta woda tworzą naprawdę niesamowity widok. Jeżeli wciąż nie jesteś przekonany, aby miejsce to odwiedzić, to zapewne przekona Cię do tego możliwość kąpieli w tej cudownej wodzie. A kiedy w upalny dzień zakosztujesz kąpieli w tym malowniczym miejscu, to jestem przekonany, że nie będziesz żałował decyzji o przybyciu tutaj. Pływając w turkusowej wodzie można podpłynąć w bezpośrednią bliskość wodospadów lub też dotrzeć do niewielkiej skalnej groty znajdującej się za strumieniem wody. Wrażenia z tego miejsca na długo zapadną Wam w pamięci.

środa, 14 listopada 2018

Kompleks przemysłowy kopalni i koksowni Zollverein w Essen (Nadrenia Północna-Westfalia)

   Kompleks przemysłowy kopalni i koksowni "Zollverein" w Essen (niem. Zeche und Kokerei Zollverein), to jeden z największych i najnowocześniejszych tego typu obiektów na świcie i zarazem największy w Europie. W skład tego ogromnego kompleksu wchodziła kopalnia węgla kamiennego (niem. Zeche Zollverein) i koksownie (niem. Kokerei Zollverein). Swoją nazwę Zollverein kopalnia zawdzięcza magnatowi przemysłowemu Zagłębia Ruhry - Johannesowi Frantzowi Hanielowi (1779-1868) i jego chęci przypodobania się Niemieckiemu Związkowi Celnemu (niem. Deutscher Zollverein). Ale zacznijmy od początku....
   Już jako wszechstronnie uzdolniony 20-latek - po ukończeniu szkolenia w domu handlowym J. Hr. Weingärtner Sohn w Mainz - Haniel wykazywał zainteresowanie pracą w wielkich firmach. Początkowo pomagał jednak bratu w biurze, które założył ich ojciec. W 1806 roku Franz Haniel żeni się z Frederike Christine Huyssen, córką znanego niemieckiego przemysłowca i burmistrza Essen - Karla Isaaca Arnolda Huyssena. Dwa lata później - wraz z bratem Gerhardem, bratem swojej żony Heinrichem Arnoldem Huyssenem i szwagrem Gottlobem Juliusem Jacobi - zakładają tzw. unię hut o nazwie Hüttengewerkschaft und Handlung Jacobi, Haniel & Huyssen (JHH). Później zmieniono nazwę na... Chatka dobrej nadziei (niem. Gutehoffnungshütte). Ogromny holding składał się początkowo z czterech firm, tworząc grupę kapitałową, której akcjonariuszami byli jedynie członkowie rodziny. Haniel był również właścicielem dobrze prosperującej firmy transportowej, kilku statków, a także kilku innych mniejszych firm, powiązanych ze sobą. Każda z jego firm odniosła sukces.

Franz Haniel, obraz pędzla Maxa Volkharta (fot. www.de.wikipedia.org).
   Hanielowi było jednak ciągle mało. Postanowił pozyskać węgiel koksowniczy i rudę żelaza do produkcji stali. Postanowił w tym celu w Zagłebiu Ruhry zrobić kilka odwiertów. Pierwsze udane odwierty miały miejsce w 1834 roku w rejonie Essen-Schönebeck.

wtorek, 6 listopada 2018

Schloss Ort - malowniczy pałac na wodzie - Gmunden (Górna Austria)

   Historia Pałacu Orth - bo taka pisownia obowiązywała do początku XX wieku - sięga 909 roku. Wtedy po raz pierwszy wspomniano o nim w oficjalnych dokumentach. Tym samy jest to jedna z najstarszych budowli w regionie Salzkammergut. Seeschlos znajduje się w mieście Gmunden w Górnej Austrii. Pierwotnie zamek nie był połączony z lądem. Tak było aż do wielkiego pożaru w 1626 roku. W 1634 roku pałac został poddany gruntownemu remontowi, został nieznacznie przebudowany i połączony z lądem. Po tym czasie, jego wygląd nie został zmieniony do dnia dzisiejszego. Z pałacem łączą się interesujące historie dwóch rodów. Postaram się je Wam troszeczkę przybliżyć....

Zdjęcie pałacu Ort wykonane sprzed wejścia na drewniany most (fot. www.sammlungonline.mkg-hamburg.de/en).
   Patrząc na pałac z lotu ptaka, widzimy trójkąt o nieregularnych kształtach z dziedzińcem otoczonym dwukondygnacyjnymi arkadami. Nie wiadomo kto był inicjatorem budowy zamku nad Traunsee i jaką formę miał pierwotnie. Najprawdopodobniej był to jeden z przodków Aribo I (?-ok. 1001). Wiemy jedynie, że jako pierwszy, właścicielem pałacu był Richer von Eferding-Hengist-Riegersburg, który od 1222 roku nosił nazwisko von Wildon. Richer pochodził z książęcego rodu styryjskiego, który brał udział w we wszystkich wyprawach krzyżowych do Ziemi Świętej.

piątek, 2 listopada 2018

Ruiny klasztoru Heisterbach - Königswinter (Nadrenia Północna-Westfalia)

   Historia klasztoru Heisterbach zaczyna się w pod koniec XII wieku. Cofnijmy się jednak o całe sto lat, aby poznać powód i ludzi, dzięki którym klasztor powstał.
   W 1098 roku św. Robert z Molesme (1027 lub 1029-1111) zakłada zakon cystersów (łac. Ordo Cisterciensis). Urodzony w szlacheckiej rodzinie, już w wieku 15 lat rozpoczyna życie we wspólnocie zakonnej u benedyktynów. Zwieńczeniem jego dwuletniego nowicjatu są święcenia kapłańskie, a niedługo potem otrzymuje także stanowisko przeora. W 1069 roku zostaje opatem w diecezji Langres w Burgundii. Jednak już dwa lata później porzuca klasztor i stanowisko, jakie tam piastował. Udał się w podróż do Saint Ayoul de Provins, gdzie pustelnicy z puszczy Cellan wybierają go swoim duchownym przewodnikiem. W 1074 roku w jego głowie zaczęła kiełkować idea założenia własnego klasztoru. Przekonał go do tego, jego towarzysz Stefan Harding (ok. 1059-1134), który chciał, aby nowa wspólnota prowadziła bardziej surowe i wymagające życie. O zgodę na jego utworzenie Robert prosi ówczesnego papieża Grzegorza VII (ok. 1020-1085). Ten wyraża zgodę, jednak prosi, aby pustelnicy udali się na tereny dzikie i tam założyli klasztor. Wybór padł na Molesme niedaleko Chalon-sur-Saone w Burgundii. W tej wyludnionej i lesistej dolinie Robert, Stefan Harding i Alberyk (ok. 1050-1108) wraz dwudziestoma innymi mnichami zakładają klasztor w Citeaux, dając w ten sposób początek katolickiemu zakonowi monastycznemu, jakim był zakon cystersów. Był rok 1098.

Po lewej widzimy Dom Heisterbach za którym znajdował się kościół.
Widok z dziedzińca na barokową bramę.
    Po śmierci Roberta i Alberyka, trzecim opatem klasztoru zostaje Stefan Harding. To podczas jego kadencji do Citeaux trafił Bernard de Fontaine, zwany później Bernardem z Clairvaux (1090-1153). Tutaj przebywa przez kilka miesięcy i pobiera nauki. Kiedy Bernard wraz z dwunastoma mnichami wraca do kraju, staje na czele zakonu cystersów. Podejmuje także decyzję o budowie klasztoru Himmerod w którym umrze dwadzieścia lat później. Mniej więcej w tym czasie, kiedy ukończono budowę siedziby cystersów w Himmerod, wyrusza w swoja ostatnia podróż. Z grupką mnichów wyrusza do Siedmiogórza, aby utworzyć kolejną siedzibę cystersów. Wybór nie był przypadkowy. Siebengebirge, to wyjątkowe miejsce. Jest to pasmo górskie pochodzenia wulkanicznego, gęsto zalesione i położone w Przełomie Środkowego Renu. Początkowo - w 1189 roku - pielgrzymi zamieszkali w opuszczonych zabudowaniach zakonu augustianów na wzgórzu w Petersbergu (dawniej Stromberg). W 1192 roku, cystersi przenoszą się do doliny nieopodal Petersbergu, gdzie zakładają wraz z cysterkami klasztor Heisterbach. Pierwszym opatem klasztoru zostaje Hermann von Marienstatt (ok. 1150-po 1225), który był kanonikiem w klasztorze w Bonn.

Widok z miejsca, gdzie znajdował się ołtarz w kościele. Wyłożone płyty wskazują rozmiar świątyni.
   Budowę klasztoru w dolinie Św. Piotra - jak nazywano ten rejon - rozpoczęto w 1202 roku. Początkowo klasztor nosił nazwę Maria z Petersal w Heisterbach. Dopiero od 1211 roku, przyjęto nazwę klasztor Heisterbach, którą dzisiaj możemy zauważyć w herbie nad brama główną. Jednym z pierwszych i najbardziej znanych przeorów klasztoru, był Cezar z Heisterbach (1180-1240). To za jego kadencji w klasztorze wprowadzono rygorystyczną dyscyplinę. 18 października 1237 roku, konsekrowano nową siedzibę cystersów, którą wybudowano tuż obok starej. Nowy budynek miał 88 metrów długości i 44 metry szerokości i ustępował wówczas wielkością jedynie katedrze w Kolonii. Kolejnym krokiem było dostawienie do bryły świątyni półkolistego pomieszczenia, zwanego apsydą. Pięknie wykończona, z wieloma filarami i przejściem za przylegającym prezbiterium robiła duże wrażenie. Kolumny usytuowano na obu kondygnacjach, przez co dwa pierścienie - w tym jeden zewnętrzny - nadawały jej niecodziennej formy. Kompletny zespół klasztorny ukończono dopiero w 1327 roku. Budowa trwała zatem aż 125 lat. Po zakończeniu prac przy apsydzie, nieznany malarz z kolońskiej szkoły malarstwa stworzył wewnątrz wspaniałe dzieło w stylu późnogotyckim - trzyczęściowy ołtarz. Przez ten okres, opatami w klasztorze byli kolejno: Gevard  (piastował stanowisko w latach 1196-1208), Heinrich I (1208-1242), Gerhard (1244-1261), Christian I (1261-1266), Heinrich II von Willich (1267-1269), Alexander (1272), Ekbert I (1273-1278), Dietrich I (1291), Ekbert II (1294), Nikolaus I (1299), Konrad (1301), Nikolaus II (1303), Johannes I (1305-1316), oraz Anselm (około 1357). Przez ten czas powstały kolejne klasztory - w Kamp, Marienstatt i w Altenbergu. Kolejni opaci klasztoru Heisterbach to: Christian II (1412), Johann Vitensis (1566-1597), Johann Bosmann (1597-1628), Franz Scheffer (1628-1660) i Gottfried Broichhausen (1661-1688). Dwóch ostatnich zrezygnowało z piastowania tego stanowiska z powodów osobistych. Broichhausen zrezygnował ze względu na zły stan zdrowia 29 lipca 1688 roku. Zmarł sześć lat później w wieku 78 lat. W 1650 roku za zgodą papieża i kapituły generalnej cystersów, jako nakrycie głowy zaakceptowano mitrę. To wysokie liturgiczne nakrycie głowy noszono podczas pełnienia czynności liturgicznych. Od tego czasu przywilej noszenia mitry mieli kolejno: Robert Cüpper (1688-1692), Nivard Wirotte (1692-1704), Ferdinand Hartmann (1704-1728), Adam Prangh (1728), Engelbert Schmitz (1728-1747), Augustinus Mengelberg (1748-1763), Hermann Kneusgen (1763-1768), Andreas Kruchen (1768-1796) i jako ostatni - Edmond Verhoven (1796-1803). Podczas pełnienia funkcji opata przez Augustinusa Mengelberga wybudowano w klasztorze barokowa bramę. To były ostatnie znaczące prace w kompleksie klasztornym, którego świetność miała wkrótce przeminąć.

    Już w latach 1763-1767 kompleks klasztorny położony niedaleko miasta Königswinter, był przez wielu nazywany pensjonatem. Powodem takiego stanu było kilkukrotne łagodzenie postanowień Carty Caritatis. Żyjący w prostocie i ubóstwie cystersi, mieli coraz więcej swobody i przywilejów. Według początkowego prawa, cysters miał być pokutnikiem, który odsuwa się całkowicie od życia doczesnego i żyje w samotności. Kiedy Eugeniusz III - pierwszy papież wywodzący się z zakonu cystersów - zatwierdził złagodzone regulacje prawa mnichów, pojawiły się pierwsze głosy sprzeciwu. Nic to jednak nie dało i Carta Caritatis została zaakceptowana przez kapitułę. Od tej chwili mnisi mogli przyjmować oblatów i konwersów - ludzi, którzy wstępując dobrowolnie do zakonu chcieli odbyć tam pokutę. Coraz bardziej zacierające się pierwotne prawo, doprowadziło do sekularyzacji w 1803 roku. Wówczas to, cały majątek cystersów przejął rząd prowincji Bergisch, a znajdujące się tam zbiory biblioteki i archiwum przeniesiono do Düsseldorfu. Oficjalnie stało się to 18 października 1804 roku.

Wnętrze absydy z kolumnadą.
Absyda wraz z fontanną, która została wybudowana w miejscu, gdzie stał kościół (fot. www.picclick.de).
Apsyda wraz z fontanną, 1918 rok (fot. www.picclick.de).
   Pięć lat później kościół opacki został sprzedany francuskiemu przedsiębiorcy i przeznaczony do rozbiórki. Kamienne bloki wykorzystano do budowy północnej strony kanału, pomiędzy holenderskim Venlo i Neuss, oraz potężnej pruskiej twierdzy Ehrenbreitstein w Koblencji. Podczas tych prac zniknęła środkowa część pięknego malowidła zdobiącego ołtarz. Wiele dzieł sztuki sakralnej została wówczas zrabowana, a niewielka część trafiła do Wallraf-Richartz-Musem w Kolonii i Alten Pinakotheki w Monachium, gdzie zostały później odnalezione. W 1820 roku cały teren z pozostałymi zabudowaniami otoczonym murami, zakupił hrabia Wilhelm Ernst Graf zur Lippe-Biesterfeld (1777-1840). Syn niemieckiego pułkownika Wiirttemberga Karla Ernsta Casimira i hrabiny Ferdinande, wyremontował część zabudowań, oraz zbudował duży park w stylu angielskim. Nigdy już nie odbudowano rozebranego głównego budynku. Została jedynie apsyda z fragmentem sklepienia, kolumnadą i fragmentem stropu, gdzie znajdował się chór. Z pozostałych zabudowań zachowała się m. innymi stodoła i stary browar. Jak wynika z zachowanych dokumentów, gmina Oberdollendorf - której podlegał klasztor - liczyła w 1885 roku, zaledwie dziesięciu mieszkańców. Dwa lata później na terenie opactwa postawili oni pomnik na cześć Cezara.

Z całej bryły kościoła pozostała jedynie apsyda.
Apsyda z fragmentem sklepienia, kolumnadą i fragmentem stropu, gdzie znajdował się chór.

   Na początku XX wieku ponownie zainteresowano się zabudowaniami klasztoru. Najpierw w 1917 roku w zabudowaniach stworzono lazaret. Pieczę nad nim sprawował Karl Joseph Schulte (1871-1941) - arcybiskup Kolonii. Ten niemiecki duchowny miał duży wkład w organizowaniu pomocy francuskim i brytyjskim jeńcom, przetrzymywanych w obozach w kraju. Niestety w późniejszym okresie jego nieprawdziwe zeznania doprowadziły do aresztowania dwóch sióstr cellitynek z klasztoru. To właśnie one, po I wojnie światowej, zakupiły cały kompleks. Stało się to w 1919 roku. Utworzono tam wówczas swego rodzaju dom opieki. Kiedy w arcybiskupstwie w Kolonii liczba sióstr przekraczała tysiąc, w opactwie zaczęto odczuwać skutki kryzysu gospodarczego i finansowego, z jakim borykał się kraj. Jakby tego było mało, w 1935 roku aresztowana i osadzona w areszcie została sekretarz klasztoru Heisterbach - Maria Neophyta Menke. Karl Joseph Schulte oskarżył Marię i inne siostry o przestępstwo finansowe (później wycofał oskarżenie). Cellitynka została skazana na 5 lat więzienia i grzywnę w wysokości 121 marek niemieckich. Trzy lata później - 16 marca 1938 roku - została ułaskawiona. W latach 1935-1937 kanclerz Adolf Hitler wizytował Königswinter co najmniej cztery razy. Nie wykluczone zatem, że odwiedził także klasztor, zwłaszcza, że przebywał w oddalonym o kilkaset metrów Grand Hotelu.

   Nie wiadomo, czy klasztor w czasie II wojny światowej pełnił jakąś rolę. Pewne jest, że toczono tutaj zażarte walki w marcu 1945 roku, po których klasztor i pobliski hotel zajęli amerykańscy żołnierze. Ich Kwaterę Główną odwiedził 26 marca Naczelny Dowódca Alianckich Ekspedycyjnych Sił Zbrojnych Dwight D. Eisenhower. W czerwcu 1945 roku, amerykanie przekazali ten rejon brytyjskim siłom okupacyjnym. W klasztorze stacjonowali wówczas żołnierze wojsk inżynieryjnych, którzy rejon ten opuścili w sierpniu 1949 roku.

   Brak jest informacji, co działo się z klasztorem w okresie powojennym. Wiemy jedynie, że 18 października 1984 roku powstała Fundacja "Opactwo Heisterbach", zajmująca się opieką i badaniom tego dziedzictwa kulturowego. Wówczas zachowały się jedynie ruiny starego kościoła, kilka budynków wybudowanych w późniejszym okresie, oraz stary cmentarz. W 1993 roku fundacja udostępniła niektóre obiekty miastu, które utworzyło tutaj dom starców, oraz dom dla matek wychowujących samotnie dzieci. W 1995 roku swoją działalność rozpoczął "Dom Heisterbach". W jego pomieszczeniach odbywają się obecnie sympozja poświęcone regionowi, który jest bardzo ciekawy pod względem historycznym, archeologicznym i kulturowym. Na parterze domu otwarto także restaurację w której można odpocząć i smacznie zjeść.

Dom Heisterbach w całej okazałości wraz z restauracją.
   W 2010 roku na terenie klasztoru przeprowadzono badania archeologiczne. Jego wyniki pozwoliły na wykonanie makiety kościoła. Te praktycznie w całości pokrywają się z zachowanymi planami klasztoru. Przedstawiają kościół, jako najważniejszy budynek opactwa, który zbudowano w kierunku wschód-zachód. Po wschodniej stronie, znajdowała się zakrystia i biblioteka. Według dostępnych informacji, wynika, że biblioteka była jedynym ogrzewanym pomieszczeniem. Nad tymi dwoma pomieszczeniami znajdowały się komnaty mnichów. To dawało im możliwość schodzenia na modlitwy bezpośrednio z pokoi. W południowej części opactwa, znajdował się dom z fontanną, która znajdowała się na dziedzińcu. Na zdjęciach archiwalnych widzimy natomiast fontannę, która została wybudowana już po rozbiórce kościoła. Tutaj mnisi obmywali ręce przed wejściem na posiłek do refektarza. Niedaleko znajdowała się studnia, z której czerpano wodę do picia i do kuchni do przyrządzania posiłków. Także tutaj - w południowej części - znajdowały się latryny. Zachodnia strona, to przede wszystkim klasztorne warsztaty, kuźnia, spiżarnie i magazyny.

Widok kościoła od strony północnej. Szkic wykonał niemiecki architekt i malarz Johann Sulpiz Melchior Dominikus Boisserée przed 1854 rokiem (fot. www.abtei-heisterbach.de).
Badania archeologiczne, pozwoliły wykonać makietę kościoła. Widać na tle przylegającej apsydy, jak wielka to była budowla (fot. www.abtei-heisterbach.de).
   Jeżeli będziecie w Nadrenii Północnej-Westfalii, to koniecznie musicie odwiedzić to miejsce. Oprócz opisanych powyżej zabudowań kompleksu klasztornego, możecie zobaczyć kilka innych - nie mniej ciekawych - miejsc. Spacerując po wielkim parku, warto odwiedzić stary cmentarz, oraz Mauzoleum Grafen zur Lippe-Biesterfeld. Warto też zwrócić uwagę na główną bramę, która jest ciekawa pod względem architektonicznym. A po przeciwnej stronie drogi L268 znajduje się park pamięci, który również warto zobaczyć.

Brama główna opactwa cystersów, 1902 rok (fot. www.commons.wikimedia.org).
Jak widzimy, brama główna zachowała się w niezmienionym stanie.
Warto również zobaczyć stary cmentarz cellitynek.
   A jak dojechać do opactwa Heisterbach? Wystarczy kierować się na Bonn, a stamtąd na Königswinter. Z tego pięknego miasteczka do klasztoru poprowadzi Was jedyna droga - Heisterbacher Strasse.

Kraj: Niemcy (Nadrenia Północna-Westfalia)
Miejscowość: Königswinter
Strona internetowa: www.abtei-heisterbach.de
Godziny otwarcia:
Wejście na teren parku możliwe jest przez cały dzień.
Parking: bezpłatny

Zdjęcia - o ile nie zostało to oznaczone inaczej - pochodzą z archiwum autora, 2018 r.

Mapa dojazdu: