poniedziałek, 20 maja 2024

"Operacja Varsity. Ostatni desant spadochronowy II wojny światowej" - Stephen L. Wright


    Klęska w Operacji "Market-Garden" we wrześniu 1944 roku, uświadomiła aliantom, że przekroczenie Renu i wkroczenie na terytorium III Rzeszy nie jest, i nie będzie w najbliższym czasie tak łatwym zadaniem, jak jeszcze niedawno wydawało się niektórym alianckim dowódcom. Zacięty opór wojsk niemieckich także dał im do zrozumienia, że Niemcy nie zamierzają ułatwiać im tego zadania. Dlatego, aby postawić stopę na wschodnim brzegu Renu i zająć "serce przemysłowe" Rzeszy - Zagłębie Ruhry - co powinno przyśpieszyć koniec wojny, potrzebna jest kolejna wielka operacja wojsk sprzymierzonych. Ta - ze względu na straty, jakie poniesiono w Holandii - była możliwa dopiero za kilka miesięcy. Ostatecznie, przekroczenie rzeki Ren wyznaczono na marzec 1945 roku, a operacja otrzymała kryptonim "Plunder". Głównodowodzący doszli jednak do wniosku, że skuteczne sforsowanie tak dużej i naturalnej przeszkody wodnej przez wojska lądowe, nie będzie możliwe bez wsparcia z powietrza. Te zapewnić mieli amerykańscy, brytyjscy i kanadyjscy spadochroniarze zrzuceni bezpośrednio na drugi brzeg rzeki, a operacja ta otrzymała kryptonim "Varsity".

    Stephen L. Wright w swojej książce "Operacja Varsity. Ostatni desant spadochronowy II wojny światowej" postanowił opisać operację, która - poprzez związanie przeciwnika walką - miała zapewnić pomoc w przeprawie przez Ren, i rozwoju natarcia siłą lądowym po zdobyciu wschodniego brzegu rzeki. Plany operacji "Varsity" zakładały zrzucenie na spadochronach i szybowcach dwóch dywizji powietrznodesantowych w celu opanowania kluczowego obszaru po drugiej stronie Renu, zaangażowanie znacznych sił przeciwnika w walkę i tym samym odwrócenie uwagi od przeprawiających się wojsk alianckich dowodzonych przez feldmarszałka Bernarda Montgomery’ego. Desantem ponad 17 tysięcy spadochroniarzy dowodził amerykański generał Matthew B. Ridgway, którego doświadczenie miało pomóc w odniesieniu sukcesu. Do operacji wyznaczono dwie dywizje powietrznodesantowe: 17. amerykańską i 6. brytyjską.
    Operacja "Plunder" miała rozpocząć się w nocy z 23 na 24 marca 1945 roku na odcinku około 25 km (od miejscowości Rees aż do Wesel) i przeprowadzona wielkimi siłami. Spadochroniarze mieli pojawić się nad terytorium wroga w godzinach porannych 24 marca i opanować teren na wschodnim brzegu renu. Chodziło głównie o rejon w trójkącie pomiędzy miejscowościami Bislich, Hamminkeln i Wesel, zajęcie ich, zajęcie pobliskich wzgórz i wyparcie wojsk nieprzyjaciela z okolicznych lasów i utrzymać zajęty teren do czasu przybycia jednostek lądowych. Wydawałoby się, że zadanie nie należy do trudnych, tym bardziej, że na tak niewielkim obszarze miało zostać zrzuconych kilkanaście tysięcy żołnierzy. Nic bardziej mylnego, tym bardziej, że Niemcy spodziewali się desantu z powietrza i ściągnęli znaczne posiłki, w tym duże ilości artylerii.
    Kiedy operacja "Plunder" przebiegała bez żadnych niespodzianek, o tyle operacja "Varsity" nie przebiegała początkowo tak dobrze. Piloci samolotów i holowanych przez nie szybowców oraz sami spadochroniarze już w powietrzu natrafili na duże kłopoty, które "sprawiła im" gęsto ustawiona niemiecka artyleria. Jakby tego było mało, w strefach zrzutu znajdowały się liczne gospodarstwa, które niemieccy żołnierze zamienili na silnie bronione punkty oporu. Dla spadochroniarzy nie było już jednak odwrotu, tym bardziej, że w powietrzu rozgorzało piekło.
    Na ziemi zaczęły się zacięte walki, jednak alianci szybo zaobserwowali, że opór niemiecki jest twardy, ale krótki, a obrońcy - po niewielkich początkowych sukcesach - zaczynają kapitulować. Następnego dnia - 25 marca 1945 roku - było już wiadomym, że obie operacje zakończyły się sukcesem. Nie zmienia to jednak faktu, że dwudniowych walkach zginęły setki alianckich żołnierzy, a prawie dwa tysiące zostało rannych....
 
    Książka "Operacja Varsity. Ostatni desant spadochronowy II wojny światowej" poświęcona jest największej operacji powietrznodesantowej w historii, jaką przeprowadzono jednego dnia. Autor pokusił się o chronologiczne opisanie całej operacji, od opracowywanych planów, poprzez treningi, a na samej dwudniowej operacji kończąc. Książka została oparta na archiwalnych dokumentach, a zawarta w niej główna treść, to osobiste relacje uczestników tamtych wydarzeń.
    Stephen L. Wright w swojej pracy sporo uwagi poświecił szczegółowemu opisowi obydwu dywizji powietrznodesantowych, co moim zdaniem okazało się bardzo ważne, biorąc pod uwagę zawarte w książce relacje osób z konkretnych jednostek. Dzięki temu mamy lepszy obraz dotyczący jednostek i problemów z jakimi się borykały. Mam tutaj na myśli zwłaszcza relacje osób wchodzących w skład 224. Spadochronowego Szpitala Polowego z brytyjskiej 6. Dywizji Powietrznodesantowej. 
    W książce zawarto sporo interesujących zdjęć żołnierzy obu dywizji, kilka bardzo przejrzystych szkiców stref zrzutu i lądowania, raz kilka tzw, dodatków zawierających wykaz rozkazów organizacyjnych i dywizyjnych, specyfikacje lotnicze i tablice ruchu lotnictwa alianckiego. Dla kogoś, kto lubi zgłębiać szczegółowo informacje związane z konkretnym tematem, jest to bardzo pomocne.
 
    Niestety są też minusy i jest ich dosyć sporo, jak na 300-stronicową książkę. Chodzi mi tutaj zwłaszcza o błąd zawarty na stronie 19 - podano tam informację, jakoby braki dywizji (mowa tutaj o 17. Dywizji powietrznodesantowej) wynoszą 40 tysięcy żołnierzy i oficerów! Mija się to całkowicie z prawdą, skoro podstawowy związek taktyczny podczas II wojny światowej, jakim była dywizja, miał od kilku do kilkunastu tysięcy ludzi. Oprócz tego w książce dało się zauważyć kilka błędów stylistycznych i gramatycznych, np.: wyraz noże zamiast nosze, operacja Torach, zamiast Torch (str. 20), czy zła odmiana osobowa (początek str. 101), oraz kilkanaście tzw. "literówek" i przynajmniej dwóch sytuacjach, gdzie brakuje wyrazu w zdaniu. Na koniec jeszcze jedna moja myśl. Podczas lektury zauważyłem, że autor dosyć ogólnikowo opisuje konkretne miejsca, w których lądowali spadochroniarze i w których toczyły się walki. Odniosłem wrażenie, że pisarz opierał się jedynie na informacjach zawartych w materiałach źródłowych, a szczegółów nie podaje, ponieważ nigdy nie był w rejonie walk i nie do końca orientuje się w sytuacji. Ale to tylko moje prywatne odczucia....
    Pomimo tego książka "Operacja Varsity. Ostatni desant spadochronowy II wojny światowej" powinien przeczytać każdy, kto interesuje się wydarzeniami związanymi z operacją "Varsity". Tym bardziej, że na naszym rynku nie ma zbyt wiele godnych polecenia prac poświęconych tej operacji powietrznodesantowej.
 
Polski tytuł: "Operacja Varsity. Ostatni desant spadochronowy II wojny światowej"
Oryginalny tytuł: "The Last Drop. Operation Varsity, March 24-25, 1945"
Autor: Stephen L. Wright
Przekład:Janusz Winiarski
Rok wydania: 2010
Język: polski
Wydawnictwo: Bellona
Liczba stron: 301
Oprawa: miękka (klejona)
 
Moja ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz