Tego niepozornego miejsca, nie byłoby na mojej mapie miejsc do odnalezienia, gdyby nie fakt, że w obu wojnach światowych był bardzo ważnym (a czasami jedynym!) "szlakiem", którym docierały jednostki na front i z którego ewakuowano rannych. Miejsce to, było świadkiem długich i krwawych walk toczonych podczas I wojny światowej na pograniczu włosko-austro-węgierskim. Dwanaście bitew w dolinie rzeki Isonzo (Socza) znane są, ze swej zaciętości i dramaturgi, a to niepozorne miejsce, przez wiele miesięcy, było jedyną drogą prowadzącą wprost na główną linię frontu. Przedstawiam Wam tunel pomocniczy, znany oficjalnie jako "Kaiser Franz Josef I Hilfsstollen".
Zacznijmy jednak od tego, kto i w jakim celu wybudował owy tunel oraz kiedy to miało miejsce. Sztolnia zdaje się pochodzić z XIV wieku, a więc z czasów Świętego Cesarstwa Rzymskiego. I to by się zgadzało, ponieważ pierwsze prawo wydobywania rudy na tych terenach, przyznał cesarz niemiecki Tarvisio w 1320 roku. Taką rolę - choć z różną intensywnością - miejsce to pełniło aż do końca XVIII wieku.
Wtedy to, wydrążone tunele zaczęły na nowo być obiektem zainteresowania i ponownie zaczęły tętnić życiem. Powstał nowy plan kopalni, który sporządził jej późniejszy nadzorca Herr Plasser, a kierownikiem prac budowlanych, był jej późniejszy dyrektor techniczny Herr Ksanda. Wiercenie rozpoczęto 1 sierpnia 1899 roku, a rok później zbudowano tam pierwszą elektrownię (o mocy 45 KM). Pracowano wówczas na dwie zmiany, dzięki czemu w 1901 roku - w dniu narodzin św. Barbary - świętowano przekroczenie 1100 metrów tuneli.
Początkowo tunel miał mniejsze rozmiary, jednak został powiększony do rozmiarów 3,2x2,5 metra. Podłogę wyłożono deskami sosnowymi, pod którymi płynęła gromadząca się woda. W drewnianej podłodze zamontowano także szyny kolejki wąskotorowej.
Tunel - mający drugie wejście po stronie włoskiej - otwarto z wielką pompą i fajerwerkami 17 lipca 1905 roku. Podczas odbywającej się przed wejściem uroczystej mszy, sztolnia została nazwana oficjalnie "Kaiser Franz Josef I Hilfsstollen". Do cesarza wysłano wówczas telegram, a obchody zakończyła parada górników i wielka uczta z ich udziałem.
Od 1909 roku, w głąb sztolni można było dojechać nie tylko kolejką, ale także rowerami. Kolejka mogła przewieźć jednorazowo ośmiu górników. Nie była to jednak bezpieczna "wycieczka", ponieważ wagoniki często wypadały z torów wraz z ich pasażerami. Ci - aby móc kontynuować podróż - nie rzadko stojący po kolana w wodzie, musieli za pomocą rąk, ponownie ustawić je na szynach. Średni czas podróży wgłąb sztolni, wynosił 45 minut.
Wypadki podczas jazdy kolejką, to - biorąc pod uwagę inne zagrożenie - można było nazwać "podziemną atrakcją". Otóż innym niebezpieczeństwem - po wybudowaniu nowej elektrowni - były doprowadzone do wewnątrz przewody elektryczne. Wówczas nastąpiła seria wypadków, z których kilka okazało się śmiertelnych. Na początku stycznia doszło także do dużego zawału, w wyniku którego zginęło w sumie 7 osób, a trzy kolejne zostały ranne.
Štoln (wł. Galleria di Bretto) ma dokładnie 4.844 metry długości i przebiega pod przełęczą Predel, która łączy słoweński Log pod Mangartom z włoskim Cave del Predil.
Sytuacja - na istniejącym i intensywnie wykorzystywanym szlaku wiodącym przez przełęcz Predel - zmieniła się diametralnie, w momencie wybuchu I wojny światowej. Wybudowaną już w epoce brązu drogę, zaczęła kontrolować włoska brygada artylerii z Sella Nevea, która w ten sposób pozbawiła wroga jedynego szlaku wiodącego na pierwszą linię frontu.
Uszkodzony, mocno ufortyfikowany i niebezpieczny trakt, szybko postanowiono zastąpić drogą podziemną, która stanowiła teraz jedyny i niezwykle ważny szlak przerzutowy na front. Sztolnia była ważna jeszcze z jednego powodu. Otóż w latach 1399-1400 wybudowano tutaj niewielki szpital, który teraz stanowił pierwszy punkt opatrunkowy przed transportem rannych w głąb lądu.
W 1915 roku do sztolni sprowadzono dwie kolejki elektryczne, które miały usprawnić transport w obie strony. Wtedy znowu zaczęło dochodzić do częstych wypadków śmiertelnych, związanych z instalacja elektryczną. Otóż, długie karabiny noszone przez żołnierzy brodzących w wodzie, dotykały zwisających przewodów elektrycznych, co skutkowało śmiertelnym porażeniem. Pomimo tego, przepływ ludzi i materiałów w pobliże frontu nie mógł ustać. Umieszczono jedynie kilka tabliczek przed wejściem, które informowały żołnierzy o grożącym im zagrożeniu.
W trakcie dwóch pierwszych lat wojny, kolejki podziemne odbyły w sumie 33.485 kursów. Przewieziono prawie 450 tys. żołnierzy i 240 tys. ton materiałów na front Isonzo. Często zdarzało się, że dziennie transportowano do 170 ton sprzętu i materiałów oraz 600 żołnierzy. Aby szybko rozładować korki tworzące się przed wejściem do tunelu, uruchomiono dwie kolejne kolejki wąskotorowe i kolejkę linową.
Kolejne duże ilości zaopatrzenia trafiło na front przed ofensywą w październiku 1917 roku. Wtedy już od roku istniał drugi szlak wiodący na front - droga przez przełęcz Vrsić.
Po I wojnie światowej sztolnia nie była zbytnio użytkowana. Dopiero po dojściu nazistów do władzy, zaczęło się wewnątrz i wokół niej ponownie "coś dziać". W 1933 roku wyeksploatowane lokomotywy elektryczne, zastąpiono nowymi, akumulatorowymi, co miało znacznie ograniczyć ilość wypadków. Pogłębiono wówczas całą długość szybu, przez co natychmiast powstał problem z gromadzącą się wodą, której nie nadążano wypompowywać. Ostatecznie zdecydowano się na podniesienie chodnika poprzez zamocowanie poprzecznych drewnianych belek (zdarzały się jednak dni, że woda i tak sięgała do dna wagoników). Drewniana konstrukcja musiała być od teraz ciągle konserwowana, dzięki czemu przez wszystkie kolejne lata eksploatacji szybu, wymieniono jedynie 1/10 jej elementów. W przylegających korytarzach zaczęto ponownie wydobywać cenne rudy. Oprócz tego, Włosi zaczęli remontować i rozbudowywać drogę wiodącą przez przełęcz Predel. Prace te zostały zakończone w 1940 roku. Mniej więcej w tym samym czasie, niemiecka ekipa zamontowała w wejściu do szybu stalowe drzwi, a straż przy nich stanowili włoscy karabinierzy z Salo.
W 1943 roku partyzanci zabili pięciu żandarmów i oficera SS oraz unieruchomili lokomotywy pracujące w tunelu. Miało to jednak poważne konsekwencje. Sabotaż został zbadany przez niemiecką komisję, która wydała natychmiastowy rozkaz odwetu. Niemcy schwytali wówczas i rozstrzelali wszystkich 16 mężczyzn z wioski Strmec na Predelu i spalili wszystkie zabudowania. Kobiety i dzieci przepędzono (poza jedną starszą kobietą, która zginęła w płomieniach).
27 czerwca 1944 roku nastąpił kolejny atak partyzantów, którzy dostali się do środka, wysadzili windę i unieruchomili pompy wodne. W konsekwencji, wszystkie dolne poziomy zostały całkowicie zalane wodą. Dowódcą plutonu partyzantów z II Batalionu II Brygady, był Hoznar Andrej-Boris.
Po II wojnie światowej, dolina Korytnicy znalazła się w strefie okupacyjnej "A" - pod administracją aliantów. Amerykanie pomogli odbudować wieś Strmec na Predelu w latach 1945-1946.
15 września 1947 roku - po przyłączeniu Loga pod Mangartom do Jugosławii - oba kraje zaznaczyły swoją granicę wewnątrz tunelu. Każdy kraj, własnym kamieniem granicznym. Metalowe drzwi po stronie włoskiej, otwierano tylko w obecności celników. Podpisano także umowę o ruchu przygranicznym dla słowackich górników, którzy pracowali w niższych poziomach kopalni, przez co najmniej kolejnych 10 lat. Choć włoscy karabinierzy dwukrotnie w ciągu każdego dnia, przejeżdżali przez kopalnię w ramach patrolu, to przez ten czas, przynajmniej 23 górników obu krajów przekroczyło nielegalnie granicę w celu znalezienia lepszego życia lub z innych powodów. Kopalnia (a przy tym także tunel) została ostatecznie zamknięta 1 czerwca 1991 roku.
Latem 2005 roku - po stu latach od otwarcia kopalni - zaczęto prowadzić prace związane z remontem i zabezpieczeniem szybów i głównego tunelu. Postanowiono wówczas wyremontować całość (o ile to będzie możliwe) na cele turystyczne.
Dzisiaj ze względu na panującą pandemię, tunelu nie można zwiedzać. Można jedynie zapoznać się z informacjami i zdjęciami znajdującymi się na tablicach przed wejściem do sztolni. Proponuje także wybrać się na spacer po okolicy. Zobaczycie tam, wydrążone w skałach groty, które służyły podczas I wojny światowej, za schronienie dla żołnierzy i tymczasowe magazyny dla frontowego zaopatrzenia. Warto też udać się na pobliski cmentarz austro-węgierski.
Zdjęcie archiwalne pochodzi najprawdopodobniej z lat 1915/1916 i przedstawia rannych żołnierzy austro-węgierskich, którzy przybyli kolejką z linii frontu podziemnym tunelem. Na wagonikach widoczne są brezentowe daszki ochronne, które miały uchronić uzbrojonych pasażerów przed dotknięciem bronią przewodów elektrycznych. Po wypadkach w sztolni - przed wejściem po stronie słowackiej - zamontowano kilka tablic ostrzegających: Przejście bez oświetlenia zabronione! Uwaga, wysokie napięcie! Dotykanie przewodów zagraża życiu! Zakaz palenia!
Na zdjęciu współczesnym widać inny przebieg torowiska oraz fragment jednego z oryginalnych wagoników.
Oba zdjęcia pochodzą ze zbiorów autora, współczesne wykonano we wrześniu 2021 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz