sobota, 16 lipca 2022

Porucznik Władysław Wyganowski - pilot 300. Dywizjonu Bombowego "Ziemi Mazowieckiej" zestrzelony nad Kolonią (Cmentarz Wojenny w Hotton, Belgia)

     Jak to często bywa podczas "Moich podróży z historią", o wielu odkrytych przeze mnie miejscach decyduje przypadek. Jak to możliwe, skoro moja marszruta nierzadko ma zapisanych kilka kartek? Wszystko dzięki temu, że po dotarciu w wybrany przeze mnie rejon zwiedzania, poruszam się tylko i wyłącznie drogami, które umożliwiają mi swobodne zwiedzanie. Unikam zatem całkowicie autostrad i bardzo często także dróg ekspresowych. Dzięki temu, mogę spokojnie poruszać się po okolicy, zwiedzać i przy okazji "dokonywać odkrycia" miejsc, których nie mam zaznaczonych na swojej trasie. Właśnie w ten sposób udało mi się dotrzeć do niewielkiego Cmentarza Wojennego Wspólnoty Brytyjskiej w Hotton. Zapewne nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że pośród spoczywających tam żołnierzy brytyjskich, kanadyjskich, australijskich, czy nowozelandzkich, znajduje się tam grób polskiego pilota - porucznika Władysława Wyganowskiego. To właśnie jemu chciałbym poświęcić ów post i przedstawić Wam jego biogram....
Nagrobek por. Wyganowskiego na cmentarzu W Hotton.
 
    Władysław Wyganowski urodził się 16 marca 1914 roku w Warszawie. Niestety o jego rodzinie i dzieciństwie nie udało mi się znaleźć żadnych wiadomości. Informacje, jakie posiadam dotyczą wyłącznie służby wojskowej w kraju i za granicą podczas II wojny światowej (jeżeli ktoś z czytelników posiada taką wiedzę, to chętnie się z nią zapoznam). Skupmy się zatem na tych kilku latach, kiedy Władysław Wyganowski odbywał szkolenia, a następnie brał udział w misjach bojowych aż do swojej śmierci 2 marca 1945 roku....
 
    Władysław Wyganowski był jednym z 46 absolwentów, III promocji Szkoły Podchorążych Lotnictwa (Grupa techniczna), który w 1938 roku otrzymał stopień podporucznika ze specjalnością oficer techniczny. Trzyletnia uczelnia kształciła przyszłych oficerów - techników lotniczych przez najwybitniejszych polskich specjalistów, co miało zaowocować w niedalekiej przyszłości....
     W sierpniu 1939 roku nasz bohater został przydzielony do 216. Eskadry Bombowej (przemianowanej niedługo potem na 16. Eskadrę Bombową), wchodzącej w skład 215. Dywizjonu Brygady Bombowej (przemianowany we wrześniu 1939 roku na XV. Dywizjon Bombowy). W dowództwie eskadry, podporucznik Wyganowski piastował stanowisko oficera technicznego, który wraz z czterema innymi oficerami, sprawował pieczę nad 9 samolotami bombowymi PZL.37B "Łoś" i 2 samolotami transportowymi Fokker F.VIIB/3m.
 
    Późnym południem 1 września 1939 roku, personel techniczny - pod dowództwem kpt. obserwatora Władysława Dukszto - otrzymał pierwsze rozkazy, mające przygotować samoloty do zadań bojowych. Przygotowanie maszyn, podwieszanie bomb, przygotowanie map i wydawanie instrukcji załogom samolotów trwały niemal całą noc. Jakież było ich rozgoryczenie, kiedy następnego ranka, jedynym rozkazem było... zdjęcie bomb z samolotów i przebazowanie ich na inne lotnisko.
    Pierwszy atak bombowy na niemieckie kolumny pancerne miał miejsce 4 września w rejonie Piotrkowa Trybunalskiego. Podobnie było w dniach kolejnych. 16. Eskadra Bombowa brała udział w kampanii wrześniowej do 17 września 1939 roku. W tym czasie zanotowano kilka sukcesów w postaci celnych nalotów bombowych i zestrzeleń wroga, ale też nie obyło się bez strat własnych. Następnego dnia - ze sztabu naczelnego dowódcy lotnictwa i obrony powietrznej - eskadra otrzymała rozkaz dotyczący ewakuacji do Rumunii. Tak wyglądały losy porucznika Władysława Wyganowskiego i jego eskadry podczas pierwszych kilkunastu dni II wojny światowej.

    Nie udało mi się ustalić, jaką drogą i kiedy ppor. Wyganowski dotarł do Wielkiej Brytanii i jakie były jego początkowe losy na wyspach. Wiadomo jednak, że po czerwcu 1941 roku trafił do 25. (Polskiej) Podstawowej Szkoły Lotniczej (ang. No.25 (Polish) Elementary Flying Training School, w skrócie EFTS) w Hucknall, gdzie odbył 12-tygodniowy kurs instruktażowy. Po 75 godzinach podstawowego szkolenia lotniczego, najzdolniejsi - w tym także ppor. Wyganowski - przeszli do zaawansowanego szkolenia w Serwisowej Szkole Latania Nr. 16 (ang. No.16 Service Flying Training School, w skrócie SFTS). Kurs trwał 24 tygodnie i zapewniał zaawansowane szkolenie dla pilotów jedno- i wielosilnikowych maszyn lotniczych na których mieliby latać przyszli piloci. Jedni przeszli szkolenie strzeleckie przewidziane dla pilotów myśliwskich, natomiast inni - wraz z ppor. Wyganowskim - odbyli 2-tygodniowe szkolenie w Szkole Bombardowania i Artylerii. Ten ostatni kurs odbył w 8. Jednostce Współpracy Przeciwlotniczej Królewskich Sił Powietrznych (ang. No.8 Anti-Aircraft Co-Operation Unit of the Royal Air Force) w Ringway. Władysław Wyganowski otrzymał wówczas brytyjski numer służbowy - P-0847 - i stopień służbowy RAF - Flying Officer (porucznik, w skrócie F/O).
    Po przebytych szkoleniach - w czerwcu 1942 roku - F/O Wyganowski dostał przydział do 58. Jednostki Szkolenia Operacyjnego (ang. No.58 Operational Training Unit, w skrócie 58 OTU) RAF, gdzie szkolono pilotów myśliwców dziennych. Oprócz wykonywania normalnych lotów operacyjnych, swoje "usługi" w zakresie szkolenia zapewniał wówczas Polski 303. Dywizjon Myśliwski (ang. No.303 Polish Fighter Squadron) Warszawski im. Tadeusza Kościuszki w Wielkiej Brytanii. Przebywający tam lotnicy - przez około 10 miesięcy - odbywali wyłącznie loty nieoperacyjne.
Grangemouth w Szkocji, kwiecień 1942 r., F/O W. Wyganowski (siedzi drugi od lewej) w 58 OTU (Fot. www.aircrewremembered.com).
    W kwietniu 1943 roku porucznik Wyganowski został przeniesiony do lotnictwa szkolnego, a następnie - w styczniu 1944 roku - do lotnictwa bombowego. Loty treningowe odbywał na samolotach Vickers Wellington, w Polskim 305. Dywizjonie Bombowym (ang. No.305 Polish Bomber Squadron) "Ziemi Wielkopolskiej". Ostatnie loty - tzw. doszkalające - por. Wyganowski odbywał w 18. Jednostce Szkolenia Operacyjnego (ang. No.18 Operational Training Unit, 16 OTU) RAF, skąd - w październiku 1944 roku - otrzymał ostatecznie przydział do Polskiego 300. Dywizjonu Bombowego (ang. No.300 Polish Bomber Squadron) "Ziemi Mazowieckiej". Nareszcie mógł uczestniczyć w misjach bojowych.
 
    F/O Władysław Wyganowski - wraz z nowo przybyłymi do 300. Dywizjonu Bombowego kolegami - miał zasilić formacje, które właśnie szykowały się do bombardowania nowych priorytetowych celów: zakłady paliwowe i dalsze naloty na centra dużych miast. Takie decyzje podjęło brytyjskie Bomber Command podczas wrześniowego spotkania głównodowodzących na konferencji w Quebecu. 
      Udało mi się ustalić, że porucznik Wyganowski nie zdążył wziąć udziału w nalocie na Stuttgart w październiku 1944 roku. Świadczy o tym wpis zamieszczony w dzienniku 300. Dywizjonu Bombowego pod datą 19.10.1944: "Dwie nowe załogi, dowodzone przez F/O Wyganowskiego i Sgt. Szczęsnego, przybyły z 1 LFS, aby rozpocząć proces przywracania siły eskadry. Oczywiście nie byli wśród załóg wezwanych na odprawę o 18:30, aby ich poinformować, że będą częścią ciężkiego zgrupowania 565 Lancasterów jednej z Grup 1, 3, 6, i 8, które przygotowywały się do dwufazowego nalotu na Stuttgart tej nocy". Zatem najprawdopodobniej pierwszą misją porucznika Wyganowskiego w 300. Dywizjonie Bombowym - dowodzonym wówczas przez majora pilota Teofila Pożyczkę - był zmasowany nalot na Kolonię, przeprowadzony w dniu 28 października 1944 roku.
Jeden z Lancasterów 300. Dywizjonu (Fot. zbiory autora).

    Nie udało mi się ustalić lub też potwierdzić, czy (i w których) kolejnych misjach por. Wyganowski brał udział, dlatego też ograniczę się w tych przypadkach do podania dat i celów niektórych (lista niepełna, na czerwono potwierdzony udział w misji bojowej) nalotów: 2 listopada (Bochum), 6 listopada 1944 (Gelsenkirchen), 11 listopada (Dortmund), 03.12.1944 (Heimbach - F/O Wyganowski brał udział w nalocie), 4/5 grudnia 1944 (Karlsruhe), 6/7 grudnia 1944 (Leuna koło Merseburga), 12/13 grudnia 1944 (Essen), 22 grudnia 1944 (Koblencja), 24/25 grudnia 1944 (Kolonia), 2/3 stycznia 1945 (Norymberga), 5/6 stycznia 1945 (Hanower), 16/17 stycznia 1945 (Zeitz), 28/29 stycznia (Stuttgart), 2/3 luty 1945 (Wiesbaden), 13/14 luty 1945 (Drezno), 15 luty 1945 (Chemnitz - F/O Wyganowski wystartował do misji, ale zawrócił do bazy z powodu choroby jednego z członków załogi), 20/21 luty 1945 (Dortmund), 23 luty 1945 (Pforzheim), 23/24 luty 1945 (Pforzheim) i 2 marca 1945 (Kolonia). Nalot na Kolonię okazał się się ostatnią misją bojową por. Wyganowskiego i jego załogi. Ich Avro Lancaster I BH-U (NG501) został zestrzelony nad celem przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą. Tak według raportów przebiegała ostatnia misja naszych lotników.
    Maszyna pilotowana przez por. Wyganowskiego, wystartowała z lotniska Faldingworth w hrabstwie Lincolnshire 2 marca 1945 roku o godzinie 7:14 lokalnego czasu i - wraz z 857 innymi samolotami - kierowała się w stronę granicy III Rzeszy. Według relacji, lot nad cel przebiegał bez większych problemów. Udało się także podejście nad cel i zrzucenie bomb przez załogę F/O Wyganowskiego na silnie bronie miasto, jakim była Kolonia. Dopiero kiedy pilotowana przez niego maszyna zaczęła odchodzić znad celu, została trafiona przez artylerię przeciwlotniczą. Samolot runął w płomieniach na miasto w rejonie ulic Zülpicher Straße i Vottfried Straße niedaleko linii tramwajowej. W szczątkach bombowca zginął porucznik, pilot Władysław Wyganowski, kapral, nawigator Edmund Kulikowski, podporucznik bombardier Józef Babiarz, kapral radiooperator-strzelec Jan Roman Horobiowski, kapral strzelec Bolesław Filipiak oraz kapral strzelec Stefan Chętnicki. Ze spadającej maszyny zdołał wydostać się jedynie sierżant mechanik pokładowy Jacek Filek. Ten ostatni został niemal natychmiast schwytany, a po brutalnym przesłuchaniu zamordowany przez kilku Niemców....
    Z relacji świadków, wiemy jak wyglądał sam nalot oraz jak doszło do schwytania i zamordowania plutonowego Filka. Jednym ze świadków tamtych wydarzeń, był 25-letni pielęgniarz - Anton Wingerath. Oto jego relacja: "Tego dnia pełniłem dyżur w ambulatorium schronu przeciwlotniczego przy Vorgebirgswall. Kiedy wyszedłem na zewnątrz, odgłosy nalotu stawały się coraz cichsze, a ogień przeciwlotniczy tracił na intensywności. Po otwarciu stalowych, masywnych drzwi, zaczerpnąłem chłodnego, marcowego powietrza. Nagle na zasnutym dymami niebie, gdzieś wysoko w górze rozbłysła silna eksplozja. To jeden z angielskich bombowców padł łupem artylerii przeciwlotniczej. Wielka maszyna runęła w dół w okolicy torów przejazdu Eifelwall, a na niebie kołysały się niemrawo dwa spadochrony*. Obserwując ich powolny lot ku ziemi, kątem oka zauważyłem na niebie jeszcze jeden spadochron. Ratujący się na nim skoczek, wylądował na południowym skraju torów, niespełna 100 metrów od naszego bunkra. Widziałem, jak czasza jego spadochronu ominęła nieznacznie podniesione do góry szlabany, opadając tuż koło nich. Przy zetknięciu z ziemią, skoczek wydał przejmujący jęk. Zdałem sobie wówczas sprawę, że musi on być poważnie ranny. Towarzyszący mi kolega - sanitariusz Wilhelm Mays - natychmiast wrócił do schronu, aby powiadomić o tym zajściu żandarmów"
    Z dalszej relacji dowiadujemy się, że z bunkra wybiegł porucznik Theodor Fisher, jego dwóch podkomendnych oraz Mays. Cała piątka ruszyła w stronę alianckiego lotnika.... Po oswobodzeniu lotnika z uprzęży spadochronu, położono go na malarskiej drabinie i skierowano się w stronę bunkra. Na polecenie porucznika Fishera i zrzuceniu brutalnie na ziemię, został poddany przesłuchaniu. Tu prym wiódł niejaki major Roesele, który zdołał - z jęczącego i plującego krwią jeńca - uzyskać informacje, że jest on Polakiem i nazywa się Filek. To podziałało na majora żandarmerii, jak przysłowiowa "płachta na byka", a samo przesłuchanie zamieniło się w brutalne znęcanie się nad ciężko rannym. Całej sytuacji chciał zaradzić Wingerath, który postanowił udzielić lotnikowi pomocy medycznej, jednak natychmiast został odpędzony kopniakami przez porucznika Fishera. Następnie swoją frustrację - sierżant Filek podał jedynie swoje nazwisko, stopień i numer służbowy - Fisher przeniósł na leżącego jeńca, którego zaczął okładać swoimi wyglancowanymi oficerkami po żebrach i głowie. Katowanie polskiego lotnika trwało z małymi przerwami już kilkanaście minut, kiedy sanitariusz ponownie schylił się nad nim, aby go opatrzyć. I tym razem został on gwałtownie odpędzony i zbesztany przez dwóch oficerów. Po około godzinie, niemiecki leutnant - mrugając znacząco do kolegów - rozkazał, aby rannego "przetransportować do szpitala"!
    Sierżant Filek został ponownie ułożony na drabinie, po czym dwaj żandarmi ruszyli z nim w stronę budki dróżnika. Uszli zaledwie kilkanaście metrów, po czym lotnik został zrzucony z "noszy" do leja po bombie, znajdującego się na tyle posesji Hansa Gittfrieda przy Vorgebirgswall 1. Stojący nieopodal dwaj sanitariusze przyglądali się w napięciu całej sytuacji. Oddajmy jeszcze na moment "głos" Wingerathowi, dzięki któremu wiemy, kto był prowodyrem dalszych wydarzeń: "Kiedy żandarmi odsunęli się od leżącego rannego, do leja po bombie - trzymając w ręku ciężki kamień - zbliżył się porucznik Fisher. Wziął zamach i z całym impetem rzucił go w głowę lotnika. Nie chciałem tego oglądać tych przerażających scen, dlatego też odszedłem kilkanaście metrów dalej. Z miejsca w którym stałem, słyszałem przez kilka chwil przeraźliwe jęki, które raptem ucichły. Kiedy wszyscy kierowaliśmy się w stronę wejścia do bunkra, usłyszałem głos porucznika: "lotnik zmarł w drodze do szpitala"".
    Nie wiadomo po jakim czasie, obaj sanitariusze - Anton i Wilhelm - ponownie pojawili się nad lejem w którym leżało ciało sierżanta Filka. Wiemy jedynie, że udali się tam z myślą, że lotnik jeszcze żyje i mogą jemu pomóc. Niestety, dla polskiego lotnika nie było już ratunku - jego zwłoki leżały na wznak, a koło roztrzaskanej czaszki leżały zakrwawione kamienie....
    Kiedy w bazie dowiedziano się o stracie dwóch maszyn i całych ich załóg, nastąpiła grobowa atmosfera. Ci, którzy znali członków załogi por. Wyganowskiego lub jego samego, siedzieli teraz przy szklaneczce whisky i wspominali spędzone wspólnie chwile. Jednym z tych młodych lotników był kpt. Kozicki, który wraz ze swoją załogą pozostał tego dnia w bazie. Oto, jak opisał chwile z tamtego dnia w swoim dzienniku: "Druga misja bojowa i nasza załoga jest zmuszona czekać i leniuchować, nie wiem dlaczego!. Dziś odbywa się jednodniowy dzień do Kolonii. Wydawało się to łatwe, ale jak zawsze "nie można zrobić omletu bez rozbijania jajek" - dwie załogi nie wracają. (...). Porucznik Wyganowski i zawsze jemu towarzyszący, niezawodny i wesoły Jacek Filek. Będę za nim tęsknił najbardziej, spędziliśmy razem sporo zarówno szczęśliwych, jak i smutnych chwil. Najlepsze czasy, to te spędzone w Rumunii i Francji. Jacku, nie dane nam będzie razem zobaczyć Polski. Pozostały tylko takie nagie, lakoniczne słowa "zginął w akcji". Obyś spoczywał w pokoju i niech Bóg pozwoli Ci zobaczyć niebo. Śpij mój przyjacielu w ciemnym grobie i śnij o Polsce - kochany Jacku". Dobrze, że nie wiedział wówczas, jaki los spotkał jego przyjaciela....
    To niestety jeszcze nie koniec historii sierż. Jacka Filka, por. Wyganowskiego i pozostałych członków załogi brytyjskiego bombowca. Otóż ciało zamordowanego lotnika leżało w leju po bombie przez kolejne cztery dni - aż do późnego popołudnia 6 marca 1945 roku! Przypadkowo odnaleźli je dopiero amerykańscy żołnierze z 3. Dywizji Pancernej "Spearhead", którzy jako pierwsi pojawili się w mieście. Pośród pięciuset odnalezionych po nalocie ciał tego potężnego nalotu, znalazł się również 26-letni polski lotnik - sierżant Jacek Filek. Zwłoki z należytą godnością zostały przetransportowane w odpowiednie miejsce, po czyn nastąpiły ich oględziny, które jednoznacznie wskazywały na bestialskie morderstwo. Ciało sierżanta Filka zostało zabezpieczone na czas - mającego się rozpocząć kolejnego dnia - śledztwa. 
    Władze okupacyjne rozpoczęły śledztwo w tej sprawie we wczesnych godzinach porannych. Po wielogodzinnych poszukiwaniach i przesłuchaniach sprawców, udało się pojmać porucznika Theodora Fishera, który odpowiadał za tą zbrodnię. Zebranie dowodów i ustalenie zdarzeń zajęło śledczym prawie dwa miesiące. Dopiero po tym czasie - w dniu 31 maja 1945 roku - służby komunalne otrzymały pozwolenie na pochówek polskiego lotnika....
    Leutnant Fisher stanął przed sądem, który - pomimo niezbitych dowodów obciążających - został skazany zaledwie na 8 lat więzienia za... "nieprzestrzeganie konwencji genewskiej i znęcanie się nad jeńcem wojennym"**....

    Niestety nie wiadomo nic na temat losów pozostałych poległych. Można przypuszczać jedynie, że ich ciała zostały odnalezione w różnym czasie i przez różne organizacje, na co wskazują ich miejsca pochówków: por. Wyganowski (pochowany na Cmentarzu Wojennym Wspólnoty Brytyjskiej w belgijskim Hotton), sierż. Filek, sierż. Kulikowski, podpor. Babiarz (Polski Cmentarz Wojenny w Lommel, Belgia), st. sierż. Chętnicki (początkowo pochowany na Amerykańskim Cmentarzu Wojennym w Margraten, przeniesiony na Polski Cmentarz Wojenny w Bredzie, Holandia), st. sierż.. Filipiak (początkowo pochowany na Amerykańskim Cmentarzu Wojennym w Margraten, przeniesiony na Cmentarz Wojenny Wspólnoty Brytyjskiej w Venray, Holandia) i st. sierż. Horobiowski (Cmentarz Wojenny Wspólnoty Brytyjskiej w Kleve, Niemcy).

    Na koniec jeszcze kilka informacji odnośnie samego nalotu w którym zginęła polska załoga. Z brytyjskich lotnisk w kierunku Kolonii, wystartowało w sumie 858 samolotów trzech typów: Avro Lancaster, Handley Page Halifax i de Havilland Mosquito. Nad wyznaczony cel dotarły 742 maszyny: 415 Lancasterów, 303 Halifaxy i 24 Mosquito. Pozostałe zboczyły z kursu i nie odnalazły celu.
    Podczas nalotu RAF stracił dziewięć maszyn: 6 Lancasterów i 3 Halifaxy. Wśród tych pierwszych, znalazły się dwa z polskimi załogami***.
    Nalot odbył się w dwóch falach, a dzięki urządzeniom radiolokacyjnym, tzw. markerom i niemal bezchmurnemu niebu, był on niezwykle precyzyjny. Brytyjskie Bomber Command, niskie straty zawdzięcza przede wszystkim zbyt późno ogłoszonym alarmem lotniczym, który postawił artylerię przeciwlotniczą w stan gotowości zaledwie dwie minuty przez pojawieniem się nad celem pierwszych bombowców.
    W "nalocie tysiąca" jak nazwano ową misję, zginęło 500-600 osób (w większości cywili, ale także kilku niemieckich żołnierzy Wehrmachtu i Waffen-SS). Około 20 tysięcy ludzi straciło dach nad głową, a najbardziej zniszczone okazało się zachodnie centrum miasta.

* był to Lancaster B.III CF-G2 (PB158) z 625. Dywizjonu Bombowego RAF pilotowany przez Australijczyka, por. T. Downesa (załoga to 5 Australijczyków i 2 Brytyjczyków). Dwaj widziani przez sanitariusza Wingeratha lotnicy, to por. A. Bloy (RAAF) i ppor. R. Blackley (RAF) - obaj dostali się do niewoli.
** szacuje się, że podczas nalotów na niemieckie miasta 225-350 alianckich lotników straciło życie w podobnych okolicznościach (śmierć podczas przesłuchań przez niemieckich żołnierzy lub podczas publicznych linczów), co sierżant Filek.
*** drugim zestrzelonym przez obronę plot. nad celem samolotem, była także maszyna z 300. Dywizjonu Bombowego - Lancaster I BH-I (PB854): F/Ltn (pilot) Mikołaj Kirkilewicz, P/O (obser.) Adam Nieszkodny, Sgt. (radiooper.) Mikołaj Kulik, Sgt. (mech. pokład.) Norbert Więckowski, Sgt. (bomb.) Edward Szymański, Sgt. (strz.) Józef Mroziński i Sgt. (strz.) Stanisław Cwenar - cała załoga zginęła.

Załoga Lancaster I BH-U (NG501) pilotowanego przez kpt. Wyganowskiego:
 
Flight Officer, w skrócie F/O (porucznik, pilot) Władysław Wyganowski (Service Numer: P/0847) ur. 19.03.1914, Warszawa - 02.03.1945, Kolonia. Odznaczony dwukrotnie Krzyżem Walecznych i dwukrotnie Medalem Lotniczym.
Sergeant, Sgt (sierżant, obserwator) Edmund Kulikowski (Service Numer: 704443) ur. 18.03.1921, Siedlce - 02.03.1945, Kolonia.
Flight Sergeant, F/Sgt (starszy sierżant, radiooperator) Jan Roman Horobiowski (Service Numer: P/705005) ur. 15.03.1919, Lwów - 02.03.1945, Kolonia. Odznaczony dwukrotnie Krzyżem Walecznych i dwukrotnie Medalem Lotniczym.
Sergeant, Sgt (sierżant, mechanik pokładowy) Jacek Filek (Service Numer: 780727) ur. 08.04.1919, Barwałd Średni - 02.03.1945, Kolonia. Odznaczony dwukrotnie Krzyżem Walecznych oraz Medalem Lotniczym.
Pilot Officer, P/O (podporucznik, bombardier) Józef Babiarz (Service Numer: P/2732) ur. 16.03.1912, Wiązownica Jarosław - 02.03.1945, Kolonia. Odznaczony dwukrotnie Krzyżem Walecznych i dwukrotnie Medalem Lotniczym.
Flight Sergeant, F/Sgt (starszy sierżant, strzelec) Stefan Chętnicki (Service Numer: 704989) ur. 12.12.1919, Łomża - 02.03.1945, Kolonia. Odznaczony dwukrotnie Krzyżem Walecznych oraz Medalem Lotniczym.
Flight Sergeant, F/Sgt (starszy sierżant, strzelec) Bolesław Filipiak (Service Numer: 705000) ur. 05.02.1923, Zakopane - 02.03.1945, Kolonia. Odznaczony dwukrotnie Krzyżem Walecznych oraz Medalem Lotniczym.
Polskie nagrobki - ze względu na swój kształt - łatwo odnaleźć na Cmentarzach Wojennych Wspólnoty Brytyjskiej.
    Wszystkie zdjęcia - o ile nie zostało to oznaczone inaczej - pochodzą ze zbiorów autora, czerwiec 2022 r.
 
Bibliografia:
Bishop, Patrick, Chłopcy z bombowców, Rebis, Poznań 2010
Friedrich, Jörg, Pożoga. Bombardowanie Niemiec w latach 1940-1945, MDI Books, Warszawa 2011
Gretzyngier R., Matusiak W., Wójcik W., Zieloński J., Ku czci poległych lotników 1939-1945, Altair, Warszawa 2006 
Makos, Adam, Szpica, Rebis, Poznań 2021
Overy, Richard, Bombowce nad Europą 1939-1945, Napoleon V, Oświęcim 2017
Płoszajski, Jerzy, Technicy lotnictwa polskiego na zachodzie 1939-1946, Z. P. Poligrafia, Warszawa 2007
Webster, Charles & Frankland, Noble, Strategiczna ofensywa powietrzna przeciwko Niemcom. Tom III: Zwycięstwo, Napoleon V, Oświęcim 2016
Zbiegniewski, Andre, artykuł pt. "Jeden z Lancastera NG501" zamieszczony w czasopiśmie Aeroplan 01/2008, Altair, Warszawa 2008
oraz strony internetowe:  

1 komentarz: