sobota, 28 września 2024

Podpułkownik Robert Cole - 502. Pułk Piechoty Spadochronowej 101. Dywizji Powietrznodesantowej Stanów Zjednoczonych (z cyklu "Odznaczeni Medalem Honoru")

    Historia Roberta George’a Cole’a - który za swoją postawę w Normandii został odznaczony Medalem Honoru Kongresu - jest niezwykła i zarazem dramatyczna. Cole był urodzonym przywódcą, który bezpieczeństwo swoich żołnierzy w walce, stawiał ponad wszystko. Dzięki temu cieszył się wśród swoich przełożonych i podwładnych wielkim zaufaniem i szacunkiem. Opanowany i zdecydowany, zawsze potrafił znaleźć wyjście z sytuacji. Nawet wówczas, kiedy wydawała się ona być beznadziejna. Często wybierał takie rozwiązania, które innym nawet nie przyszłyby do głowy, co zaskakiwało nie tylko jego dowódców i żołnierzy, ale również wroga. Niestety - według mnie - to właśnie te cechy charakteru podpułkownika Cole’a, doprowadziły go ostatecznie do śmierci w drugim dniu operacji Market Garden, która miała miejsce w okupowanej Holandii.
    Robert George Cole urodził się 19 marca 1915 roku w Fort Sam Houston w San Antonio (Bexar County) w Teksasie. Był synem lekarza wojskowego, pułkownika Clarence’a L. Cole’a i Clary Hoff. Ojciec zmarł w 1918 roku, kiedy syn miał zaledwie trzy lata, natomiast matka zmarła w 1949 roku. mały Cole uwielbiał bawić się na placu apelowym w Forcie Sam Houston i obserwować działania kawalerzystów. Cole uczęszczał do Thomas Jefferson High School w San Antonio, którą ukończył w 1933 roku. Niemal natychmiast zdecydował się wstąpić do Armii Stanów Zjednoczonych, co uczynił 1 lipca 1934 roku. Rok później - 26 czerwca 1935 r. - został honorowo zwolniony ze służby, ponieważ został przyjęty do Akademii Wojskowej Stanów Zjednoczonych w West Point. Przez cały okres pobytu tutaj, Cole grał w drużynie futbolowej.
    24-letni Cole ukończył szkołę w 1939 roku z wyróżnieniem. Powrócił do domu i w 1940 roku poślubił swoją wieloletnią narzeczoną - 23-letnią wówczas Allie Mae Wilson (23.08.1916 - 15.12.2000). Dwa lata później urodził się ich syn Bruce.
Nagrobek rodziców Roberta Cole’a w rodzinnym Bexar (Fot. www.findagrave.com).
    Robert G. Cole (service-ID: O-022028) został pierwotnie skierowany do 15. Pułku Piechoty, który został przydzielony do 3. Dywizji Piechoty. Przechodził szkolenie w Fort Lewis, gdzie dowódcą jednego z batalionów był podpułkownik Dwight D. Eisenhower. Na początku 1941 roku, zgłosił się do służby w Siłach Powietrznych, więc został przeniesiony do Fort Benning w stanie Georgia. Podporucznik Cole został początkowo przydzielony do 501. Pułku Piechoty Spadochronowej, a dopiero później do 502. Pułku Piechoty Spadochronowej (dalej również jako 502. PPS) wchodzącego w skład 101. Dywizji Powietrznodesantowej, znanej jako "Krzyczące Orły". W marcu 1941 roku zdobył tzw. "skrzydełka", czyli odznakę spadochronową. Major Cole otrzymał awans na stopień podpułkownika 29 maja 1943 roku i propozycję objęcia dowództwa 3. Batalionem w 502. PPS. Wysoki, stanowczy i z władczym głosem Cole, od zawsze wyglądał i zachowywał się, jak przywódca, dlatego też od razu się zgodził.
Cole w dniu ukończenia Akademii Wojskowej w West Point w 1939 r. (Fot. zbiory autora).
     Podpułkownik Cole tak, jak tysiące amerykańskich żołnierzy dotarł na Wyspy Brytyjskie. W przypadku 502. PPS nie obyło się jednak bez problemów. Spadochroniarze wypłynęli na pokładzie S.S. Strathnaver z Nowego Jorku 5 września 1943 roku. Niestety, po sześciu dniach statek musiał wpłynąć do innego portu, celem poważnych napraw. Wszyscy żołnierze, którzy zmierzali do Wielkiej Brytanii, zostali zakwaterowani na lądzie i przez kolejne trzy tygodnie oczekiwali na usunięcie usterki. 26 września jednostka ponownie wchodzi na pokład statku, ale i tym razem załoga statku ma problemy i ponownie zawraca do portu. Ostatecznie - 3 października 1943 roku - 502. PPS. zostaje zaokrętowany na pokładzie S.S. John Ericsson, aby po piętnastu dniach rejsu wpłynąć do Liverpoolu.
 
    2 marca 1944 roku cały 502. PPS obchodził drugą rocznicę istnienia pułku, który został aktywowany na bazie 502. Batalionu Piechoty Spadochronowej w Fort Benning w stanie Georgia. Podczas uroczystości odczytano depeszę wysłaną przez generała brygady Don’a Forrester’a Pratt’a, który z dumą pisał, że po trudach związanych z organizacją, rozwojem i szkoleniem, jest to jedyna tak elitarna jednostka w strukturach dywizji. Życzył także powodzenia w zbliżających się misjach, w których w niedługim czasie pułk będzie brał udział. Następnie pułkowi kucharze, zaprezentowali kadrze oficerskiej sporych rozmiarów torty, które przekazano dowódcy każdego z batalionów. Podpułkownik Cole otrzymał tort czekoladowy....
Podpułkownik Robert G. Cole w "urodzinowym" tortem 3. batalionu. (Fot. zbiory autora).
    5 czerwca 1944 roku - już w randze podpułkownika - dokonywał inspekcji swoich żołnierzy z 3. Batalionu, szykujących się do skoku na terytorium Francji w ramach operacji Albany. Znał już niemal każdego z nich i wiedział, na co każdego z osobna i wszystkich razem stać podczas akcji. Choć czasami był dla swoich podopiecznych naprawdę surowy, to ufał im, a oni ufali jemu.
    Tego samego dnia na lotnisku Greenham Common pojawił się Naczelny Dowódca Alianckich Sił Ekspedycyjnych w Europie - Dwight D. Eisenhower - który dokonał "inspekcji" czekających spadochroniarzy. Jednym z tych, którzy mogli porozmawiać z "Ike’m" był podpułkownik Cole, który - z wymazaną na czarno twarzą - dumnie odpowiadał na pytania gościa.  
    Zanim jeszcze spadochroniarze 502. PPS i ich koledzy z innych pułków wystartowali z lotnisk rozlokowanych w Anglii, od 30 minut w powietrzu było już 20 samolotów Douglas C-47 Skytrain z Pathfinderami z obu dywizji (101. i 82. Dywizji Powietrznodesantowej).
    502. Pułkowi Piechoty Spadochronowej do lądowania wyznaczono strefę zrzutu A, która była najbardziej wysuniętą strefą na północ i znajdowała się najbliżej plaży Utah, gdzie miała lądować amerykańska 4. Dywizja Piechoty. Celem spadochroniarzy było m. innymi oczyszczenie czterech wyjść z plaży z wroga i umożliwienie piechocie wejście w głąb lądu i zabezpieczenie mostów na drodze pomiędzy Sainte-Martin-de-Varreville i Pouppeville. Podpułkownik Cole miał za niedługo - wraz ze swoimi ludźmi - wykonać swój pierwszy skok bojowy....
Od lewej: Dwight D. Eisenhower, Col. George Van Horn Mosley Jr i Ltn. Col. Cole. (Fot. https://mohmuseum.org/).
    Spadochroniarze ze 101-szej skakali w Normandii 6 czerwca 1944 roku pomiędzy 00:48 a 1:40, lądując na południe i wschód od miasteczka Sainte-Mère-Église. Ludzie z 502. PPS zostali "rozsiani" na dużym obszarze i najczęściej poza strefą zrzutu. Przyczyniło się do tego kilka kwestii, m. innymi spore zachmurzenie, błędy nawigacyjne pilotów i gęsty ogień przeciwlotniczy wroga.
    Podpułkownik Cole został przydzielony do samolotu Douglas C-47 Skytrian, którego pilotami byli Ltn. John E. Peters (pilot) i Ltn. Bertram C. Maxwell (drugi pilot). Oprócz niego w samolocie znaleźli się m. innymi pułkownik George Van Horn Moseley Jr. i major Doug Davidson.
Dwight D. Eisenhower i uśmiechnięty podpułkownik Robert G. Cole. (Fot. https://mohmuseum.org/).
    Żołnierze po dotarciu na ziemie, musieli zorientować się w terenie, zebrać się w jak największe grupy i dopiero wówczas przystąpić do walki z wrogiem i wykonania powierzonych im zadań. 3. Batalion został rozproszony do tego stopnia, że dowodzący nim Cole, miał początkowo przy sobie zaledwie czterech ludzi. "Wylądowałem w żywopłocie i spojrzałem na zegarek. Była 00:53. Rozejrzałem się, ale nikogo nie było w zasięgu wzroku. Użyłem sygnału identyfikacyjnego, ale nie było odpowiedzi. Poszedłem w stronę drogi i powtórzyłem sygnał jeszcze raz w pobliżu wiejskiego domu. Nagle zobaczyłem wysokiego i opanowanego podpułkownika "Boba" Cole’a. Naradzaliśmy się przez minutę, a następnie podpułkownik ruszył w drogę do miejsca, gdzie powinni znajdować się jego ludzie". - wspominał później porucznik Robert G. Pick.
    Było około godziny trzeciej w nocy, kiedy Cole pochylił się z latarką nad rozłożoną mapą, i zaznajomić się z terenem, który mieli teraz pokonać, aby dotrzeć do plaży Utah. Zanim to jednak nastąpiło podpułkownik - wraz z grupą spadochroniarzy - zastawił pułapkę na zbliżających się niemieckich żołnierzy, siedzących na czterokonnych wozach. Po krótkiej wymianie ognia, kilku żołnierzy wroga zostało zabitych, kilku uciekło, a dziesięciu zostało wziętych do niewoli. Następnie Cole podszedł do drzwi jednego z domów i głośno zastukał do drzwi. Jeden z szeregowców mówiących po francusku, dowidział się, że grupa znajduje się blisko Siante-Mere-Eglise - około 3 mil na zachód od grobli. Około godziny 4:00, podpułkownik Cole miał dopiero około 50 ludzi i aż 10 kilometrów drogi od celu. Ostatecznie, udało się jemu zebrać około 75 ludzi ze 101. oraz 82. Dywizji Powietrznodesantowej i przystąpić do realizacji pierwszego zadania - oczyszczenia strefy przybrzeżnej wokół grobli nr. 3 i 4 przy plaży i wyeliminowanie załogi pobliskiej baterii nadbrzeżnej. O wschodzie słońca, całą grupę czekał jeszcze przynajmniej godzinny marsz, aby móc przystąpić do wykonywania zadania. Po dotarciu do Sainte-Martin-de-Varreville, okazało się, że wroga bateria została wyeliminowana przez amerykańskie lotnictwo, a na miejscu znajduje się kilkunastu jego żołnierzy, którzy zostali zrzuceni w pobliżu celu. Cole podzielił swój "oddział" na cztery grupy i wydał rozkaz opanowania obu wyjść z plaży. Co ciekawe, kiedy podpułkownik Cole i jego ludzie dotarli do wejścia nr. 3, okazało się, że jest ono opuszczone przez wroga. Było około 7:30. Następnie - po zniszczeniu umocnień i wyeliminowaniu wroga - spadochroniarze udali się bardziej na północ, zajęli pozycje na linii wydm i oczekiwali na lądującą piechotę. Około południa oba wejścia były w posiadaniu aliantów....
Podpułkownik Robert Cole na farmie w pobliżu Carentan. (Fot. https://mohmuseum.org/).
    Drugie zadanie polegało na zdobyciu francuskiego miasteczka Carentan, które było ważnym strategicznie punktem komunikacyjnym. Zdobycie go umożliwiłoby siłom alianckim z plaż Utah i Omaha połączenie się ze sobą, umacnianie przyczółku i ustanowienie solidnej linii obronnej, która miała oprzeć się spodziewanym kontratakom wroga. Do tego zadania amerykanie przeznaczyli spore siły. Po za 502. PPS, byli to także ludzie z 501. i 505. Pułku Spadochronowego oraz 327. Pułk Piechoty Spadochronowej. Batalion Cole’a miał atakować z lewej flanki 101. Dywizji Powietrznodesantowej podczas próby podejścia do Carentan.
    Portowego miasteczka broniły natomiast dwa bataliony 6. Pułku Strzelców Spadochronowych wchodzących w skład niemieckiej 2. Dywizji Strzelców Spadochronowych, resztki 1058. Pułku Grenadierów Pancernych z 91. Dywizji Spadochronowej oraz dwa Ost-bataliony i kilkudziesięciu żołnierzy z rozbitego 914. Pułku Grenadierów Pancernych ze składu 352. Dywizji Piechoty. Wszyscy oni otrzymali rozkaz bronić miasta "do ostatniego żołnierza" i w ten sposób utrzymać miasto tak długo, aby do walki wkroczyły podążające od południa posiłki.
 
     Spadochroniarze torowali sobie drogę do zajęcia odpowiednich pozycji do ataku na miasteczko od 7 czerwca 1944 roku. Atak amerykańskich jednostek nastąpił jednocześnie z trzech stron - z północy (327.), północnego-wschodu (502. PPS) i południowego-zachodu (506. PPS). Kulminacyjny moment bitwy miał miejsce niedługo po północy 11 czerwca. Podpułkownik otrzymał zadanie przeprowadzenia głównego natarcia, które miało ostatecznie załamać obronę wroga i pozwolić na zajęcie Carentan. Cole zebrał dwustu pięćdziesięciu ludzi z trzech kompanii i ruszył w kierunku miasta długą, odsłoniętą i otoczoną bagnami groblą, która prowadziła do ostatniego mostu na rzece Douve. Za nim znajdowała się spora farma, a następnie pierwsze zabudowania Carentan. Tuż za rzeką był punkt zborny z żołnierzami z amerykańskiej 29. Dywizji Piechoty, która wylądowała wcześniej na plaży Omaha.
    W momencie, kiedy spadochroniarze dotarli na około 150 metrów od pozycji wroga, zza żywopłotów odezwały się karabiny maszynowe, a w kierunku Cole’a i jego ludzi poleciały pierwsze pociski wystrzelone z moździerzy. Żołnierze zostali przygwożdżeni do ziemi przez silny ogień niemieckich żołnierzy. Najgroźniejszy był ostrzał z moździerzy, który raz po raz eliminował z walki kolejnych leżących na ziemi spadochroniarzy, zabijając ich lub raniąc. Natomiast w momencie, kiedy któryś z nich próbował się podnieść i ruszyć w kierunku grobli, był koszony serią z karabinów i broni maszynowej. Taka sytuacja trwała niemal godzinę, a straty były coraz większe....
    Podpułkownik Cole - który odwagę i przywództwo miał od zawsze we krwi - podjął ostatecznie decyzję, która miała uratować resztę jego ludzi i zakończyć atak sukcesem. Po tym, jak zażądał postawienia przez artylerię zasłony dymnej, z jego ust padły dwie krótkie - ale jakże istotne w tym momencie - komendy: "Bagnet na broń!", a po chwili krzyknął: "do ataku!". Trzymając swojego Colta 45 w dłoni, poderwał się jako pierwszy i ruszył w stronę żywopłotu, gdzie znajdowały się dobrze okopane stanowiska wroga. Wystraszeni i niezdecydowani początkowo żołnierze, coraz liczniej podrywali się i podążali za swoim dowódcą, ale nie było ich nawet stu, ponieważ w tym chaosie nie wszyscy usłyszeli rozkaz do ataku. Co jakiś czas kule dosięgały kolejnego spadochroniarza, jednak ostatecznie dotarli oni do żywopłotu. Rozpoczęła się walka w okopach wroga, który zaskoczony całą sytuacją zaczął uciekać, tracąc po drodze kilkunastu żołnierzy.
    Podpułkownik Cole stał teraz wyczerpany, patrząc, jak wokół niego wiwatują jego podkomendni. Nie mógł uwierzyć, że biegnąc jako pierwszy pod ciągłym ostrzałem nie został nawet draśnięty. Wiedział jednak że - pomimo tego iż szarża na bagnety zakończyła się sukcesem - straty pośród jego żołnierzy były wysokie. Podczas ataku - nazywanego również "szarżą Cole’a" - z 265 ludzi, 130 zginęło lub zostało rannych. Wieść o tym niezwykłym akcie odwagi rozeszła się lotem błyskawicy, a miejsce bitwy okrzyknięto "Aleją purpurowych serc" - które przyznawano żołnierzom za odniesione na polu walki rany.
Droga w kierunku Carentan, nazwana po bitwie Aleją Purpurowych Serc. (Fot. https://mohmuseum.org/).
    Ci, którzy przeżyli atak, zgromadzili się po drugiej stronie grobli na farmie i oczekiwali dalszych rozkazów. Ponieważ w krótkim czasie spodziewano się kontrataku wroga, ludzie Cole’a zajął dogodne pozycję obronne. Jeszcze tej samej nocy, spadochroniarze zostali ostrzelani przez niemieckie moździerze, a także zaatakowani z powietrza przez dwa samoloty, które spowodowały dalsze straty. Podpułkownik wysłał kapitana Rosemonda, aby poprosił sztab o wysłanie posiłków, które - jak się wkrótce okazało - miały zatrzymać dwa duże kontrataki wroga. Cole obserwował całą sytuację z niepokojem, obawiając się, że napór przeciwnika będzie zbyt silny i jego ludzie będą zmuszeni do odwrotu. Ataki Niemców trwały aż do późnych godzin popołudniowych. Około 18:30 podpułkownik zdecydował się na odwrót pod osłoną własnej artylerii i zasłony dymnej. Zanim to nastąpiło, niemieckie oddziały pierwsze podjęły decyzję o odwrocie, co ostatecznie pozwoliło utrzymać pozycje amerykańskim żołnierzom. Niedługo potem - jako wsparcie - przybył 2. Batalion z 502 PPS, a 1. i 3 zostały wycofane z pierwszej linii. Ostatecznie Cole i jego ludzie zostali zastąpieni przez spadochroniarzy z 506. PPS i 327. Pułku Piechoty Szybowcowej, które miały zająć miasto. 12 czerwca wyczerpany oddział podpułkownika Cole’a opuścił ostatecznie drogę prowadzącą do miasta i skierował się na południe, w kierunku wzgórza 30. Ostatecznie Carentan zostało zdobyte po prawie czterech dniach ciężkich walk, a podpułkownik Robert G. Cole - za szarżę na bagnety - został przedstawiony do odznaczenia Medalem Honoru.

    Cała procedura związana z przeanalizowaniem ataku Cole’a na Carentan i podjęciem ostatecznej decyzji o przyznaniu jemu Medalu Honoru, zajęła generalicji kilka tygodni. Ceremonię wręczenia tego prestiżowego odznaczenia 29-letniemu Teksańczykowi, zaplanowano na 4 października 1944 roku. Oficjalne uzasadnienie za przyznanie Medalu Honoru brzmiało następująco:
Robert G. Cole (Fot. zbiory autora).
"Za waleczność i nieustraszoną odwagę, z narażeniem własnego życia, wykraczające poza normalne obowiązki, okazane 11 czerwca 1944 roku we Francji. Podpułkownik Cole osobiście poprowadził swój batalion w szarży na cztery mosty znajdujące się na drodze do Carentan, kiedy cały jego oddział, został nagle przygwożdżony do ziemi intensywnym i miażdżącym ogniem wroga z karabinów, karabinów maszynowych, moździerzy i artylerii prowadzonym z silnie ufortyfikowanych pozycji w odległości 150 metrów. Po tym, jak nieustający i niszczycielski ogień wroga przez około godzinę uniemożliwiał jego ludziom jakikolwiek ruch i powodował liczne straty, podpułkownik Cole, obserwując tą niemal beznadziejną sytuację, wydał rozkaz szturmu na pozycje wroga przy użyciu zatkniętych na karabiny bagnetów. Całkowicie lekceważąc własne bezpieczeństwo, stanął przed swoimi ludźmi z wyciągniętym pistoletem w dłoni, krzyczał do swoich ludzi, aby podążyli za nim do ataku. Poprowadził resztki swojego oddziału przez otwarty teren, pod nieustannym ostrzałem wroga na jego pozycje. Jego odważna i bohaterska postawa, zainspirowała jego ludzi do walki i ostatecznego ustanowienia przyczółku za rzeką Douve. Wybitna odwaga i wybitne zdolności przywódcze, którymi wykazał się w tej akcji podpułkownik Cole, zasługują na najwyższe pochwały oraz uznanie podczas służby i otrzymanie najważniejszego odznaczenia, jakim jest Medal Honoru Kongresu"
Robert G. Cole (Fot. zbiory autora).
. Niestety podpułkownik Robert George Cole nigdy nie odebrał tego odznaczenia osobiście. Zginął bowiem niecały miesiąc wcześniej w Holandii....

     O pierwszym brzasku 17 września 1944 roku zaczęła się operacja Market Garden. Najpierw jednak amerykańscy i brytyjscy spadochroniarze zjedli posiłek na lotnisku Greenham Common. Jankesi dostali naleśniki z syropem, smażonego kurczaka z dodatkami, jabłecznik i kawę lub herbatę do wyboru. Następnie katolicki ksiądz Francis Sampson udzielił zebranym spadochroniarzom zbiorowego rozgrzeszenia. Przystąpiono do kompletowania uzbrojenia i wyposażenia oraz zakładania spadochronów.
    Wszystko działo się na płycie lotniska, gdzie ostrą wymianę słów wymienili między sobą sierżant Daniel Zapalski i dowódca jego batalionu podpułkownik Cole. Wszystko za sprawa niezaleczonej jeszcze do końca rany na nodze sierżanta, w którą został zraniony jeszcze w Normandii. Zapalski koniecznie chciał lecieć. Cole natomiast, był innego zdania i uważał, że jest tępogłowym polaczkiem, który chce narazić życie swoje i swoich kolegów. Ostatecznie sierżant Zapalski dopiął swego, poleciał i skoczył, a podczas walk o Best, wykazał się niezwykłą walecznością....
 
     Pierwsi spadochroniarze 3. batalionu z 502. PPS zaczęli opuszczać w powietrzu samoloty o 13:34. Batalion podpułkownika Cole’a został zrzucony na południe od Best, gdzie żołnierze mieli przejąć mosty na kanale Wilhelminy. Ku radości dowódcy batalionu nie natrafiono na wroga, ale Cole wiedział, że jego siły są zbyt skromne, dlatego poprosił dowództwo o wsparcie. Tym bardziej, że podczas zrzutu, stracił 3 oficerów, którzy podczas lądowania złamali nogę i kilku chłopaków, którzy zostali ranni jeszcze w powietrzu. Kiedy dotarło wsparcie, zaczęły się walki o Best.
    Trzy plutony walczyły teraz na drodze prowadzącej z Eindhoven do Best od południa i południowego-zachodu. Ciężkie walki toczyły się aż do następnego dnia. Sytuacja była zła. Było wielu zabitych i rannych, a ludzie jednego z plutonów zaginęli. Batalion Cole’a walczył w lesie Sonsche, pomiędzy miastami Son i Best. Jego oddział znalazł się pod silnym i celnym ogniem artylerii wroga. Straty rosły, a jednym z zabitych był radiooperator Cole’a, który został trafiony w głowę, obryzgując krwią i kawałkami mózgu swojego podpułkownika. Zakrwawiony Cole - po wielu nieudanych próbach przełamania silnej pozycji wroga - chwycił za słuchawkę radia, nawiązał kontakt z dowództwem 502. PPS i wezwał na pomoc wsparcie lotnicze. Formacja samolotów Thunderboldt P-47 zaczęły ostrzeliwać nie tylko pozycje wroga, ale również pozycje spadochroniarzy. Nie dość, że Niemcy strzelali z trzech stron, to jeszcze Ci cholerni piloci! Rozwścieczony Cole postanowił umieścić przed własnymi pozycjami pomarańczowe panele identyfikacyjne. Chwilę później postanowił osobiście sprawdzić znaki rozpoznawcze wystawione na skraju lasu i upewnić się, że piloci nie pomylą jego pozycji z pozycją wroga. Stanął na pierwszej linii drzew, podniósł dłoń, aby osłonić oczy przed słońcem i spojrzał w niebo. W tym momencie padł strzał. Był to odgłos wystrzału z karabinu niemieckiego snajpera, który zauważył go ze stojącego - w odległości ponad 200 metrów - domu. Podpułkownik Cole zginął na miejscu. Snajper trafił go w skroń i przebił jego głowę na wylot.
    Kiedy nad ciałem podpułkownika Cole’a stali pochyleni spadochroniarze, inni zaczęli tropić uciekającego niemieckiego snajpera. Ostatecznie dopadli go Paddock i Champ Baker z kompanii I, którzy bez żadnych ceregieli zastrzelili Niemca. Śmierć podpułkownika Cole’a była szokiem dla całego pułku. Wszyscy bowiem uważali go za "niepokonanego". Kiedy składano zwłoki podpułkownika w okopie i przykrywane je czaszą spadochronu, jeden z żołnierzy powiedział, jakby pocieszając siebie i innych: "Przynajmniej dopadliśmy tego drania"....
 
    Uroczystości związane z pośmiertnym przyznaniem podpułkownikowi Cole’owi, odbyły się 30 października 1944 roku na placu apelowym w Fort Sam Houston, gdzie Cole bawił się, jako dziecko. Medal z rąk generała majora Jonathana W. Andersona, odebrała matka młodego podpułkownika, oraz wdowa i kilkunastomiesięczny syn, którego Cole nigdy nie zobaczył. Podpułkownik Robert George Cole został pochowany na Amerykańskim Cmentarzu Wojennym w holenderskim Margraten (American Cemetery and Memorial Margraten) - kwatera B, rząd 15, grób 27. 
Groby amerykańskich żołnierzy w Margraten. W centrum grób Roberta Cole’a. (Fot. zbiory autora).
    Na jego cześć, w rodzinnym mieście Cole’a, jego imieniem nazwano liceum, w którym przez wiele lat po wojnie prelekcje prowadził inny spadochroniarz z 502. PPS - Elmer Frederick Brandenberger. Również dzielnica mieszkaniowa Cole Park w Forcie Campbell została nazwana jego imieniem i nazwiskiem. 18 września 2009 roku - w pobliżu miejsca jego śmierci - odsłonięto pomnik. Na uroczystościach był jego syn, a także wielu weteranów ze 101. Dywizji Powietrznodesantowej. 
    Allie Mae wraz ze swoim synem, żyła we wspólnym domu przy 307 E. Evergreen w San Antonio przez kolejne dwadzieścia lat, po czym przeprowadziła się w inne miejsce. Zmarła 15 grudnia 2000 roku w wieku 84 lat i została pochowana na cmentarzu narodowym w Fort Sam Houston w Teksasie.
Pomnik w Best ustawiony w pobliżu miejsca, gdzie zginął ppłk. Cole.
    8 marca 1945 roku żona Roberta Cole’a - Allie Mae Wilson - dostała szczególny list. Adresatem był Naczelny Dowódca Alianckich Sił Ekspedycyjnych w Europie - Dwight D. Eisenhower. Oto jego treść: "Szanowna Pani Cole. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że Pani mąż stracił swoje życie podczas naszej operacji powietrznodesantowej, która miała miejsce jesienią poprzedniego roku. Chociaż nie chciałem przywoływać w Pani pamięci wspomnień o tej tragicznej stracie, to chciałem wyrazić swój podziw i wielką sympatię, jaką darzyłem Pani męża. Czuję się zobligowany, aby przesłać Pani najgłębsze wyrazy współczucia i żal, jaki mam w sobie. Pani mąż był jednym z najzdolniejszych i na pewno jednym z najodważniejszych oficerów w naszej armii. Dzięki tym cechom, zdobył wśród swoich współpracowników i podwładnych, powszechny szacunek i sympatię. Pani męża miałem przyjemność poznać osobiście jeszcze w 15. Pułku Piechoty w Fort Lewis. Mam nadzieję, że wiedza o tym, jak bardzo był walecznym żołnierzem, i jak bardzo zasłużył się dla kraju, przyniesie Tobie choć odrobinę dumy, chociaż wiem, że to nie zmniejszy Twojego smutku. Z poważaniem....".
Grób podpułkownika Cole’a na cmentarzu w Margraten.
     Poniżej lista wszystkich odznaczeń podpułkownika Roberta G. Cole’a:
 
- Medal Honoru (Medal of Honor)
- francuski Krzyż Wojenny (Croix de Guerre)
- Purpurowe serce (Purple Heart)
- Bojowa odznaka piechoty (Combat Infantryman Badge)
- Odznaka strzelecka (Marksmanship Badge)
- Odznaka spadochronowa (Parachutist Badge)
- Medal Zwycięstwa w II wojnie światowej (World War II Victory Medal)
- Medal Kampanii Amerykańskiej (American Campaign Medal)
- Medal Amerykańskiej Służby Obronnej (American Defense Service Medal)
- Medal za Dobre Zachowanie (Army Good Conduct Medal)
- Medal Kampanii Europy-Afryki-Bliskiego Wschodu (European-African-Middle Eastern Campaign)
 
    Wszystkie zdjęcia - o ile nie zostało to oznaczone inaczej - pochodzą ze zbiorów autora, grudzień 2013 i  wrzesień 2014 r.
 
Bibliografia:
 
Alexander, Larry, Największy brat. Życie majora Dicka Wintersa, dowódcy kompanii braci, tłum. Jan Maciej Głogoczowski, Warszawa 2006 
Ambrose, Stephen, E., D-Day. 6 czerwca 1944. Przełomowa bitwa II wojny światowej, tłum. Magdalena Słysz i Krzysztof Obłucki, Warszawa 2006
Ambrose, Stephen, E., Kompania braci. Od Normandii do Orlego Gniazda Hitlera, tłum. Leszek Erenfeicht, Warszawa 2010
Ambrose, Stephen, E., Obywatele w mundurach. 7 czerwca 1944 - 7 maja 1945. Od plaż Normandii do Berlina, tłum. Janina Kumaniecka, Warszawa 2008
Beevor, Anthony, Arnhem. Operacja Market Garden, tłum. Paweł Cichawa, Kraków 2018
De Trez, Michel & Allain, Emmanuel & Bando, Mark, Carentan. Linking Omaha Beach - Utah Beach. Part. 1: Loading for the First Divisional Fight, Carentan/D-Day Paratroopers Historical Center Publishing, 2014
De Trez, Michel & Allain, Emmanuel & Bando, Mark, Carentan. Linking Omaha Beach - Utah Beach. Part. 2: Jumping behind enemy lines, Carentan/D-Day Paratroopers Historical Center Publishing, 2019
Garden, Ian & Roger, Day, Tonight we die as Men, Great Britain 2010
Hendrix, Peter & De Trez, Michel, D-Day Minus. 17 September 1944. Pictorial history of the 101st Airborne Division prior to the invasion of Holland, Carentan/D-Day Paratroopers Historical Center Publishing, 2012
Hendrix, Pater & De Trez, Michel, Orange is the Color of the Day, Pictorial history of the 101st Airborne Division during the Liberation of Holland, Carentan/D-Day Paratroopers Historical Center Publishing, 2012 
Kershaw, Robert, We wrześniu nie pada śnieg, Poznań 2021
Koskimaki, George, D-Day with the Screaming Eagle, Great Britain 2011
Koskimaki, George, Hell’s Highway, Great Britain, 2015
Ruppenthal, Roland, G., Od plaży Utah do Cherbourga. 6-27 czerwca 1944, tłum. Konrad Pawłowski, Oświęcim 2015
Winters, Dick & Kingseed, Cole, C., Poza kompanią braci. Wspomnienia wojenne majora Dicka Wintersa, tłum. Maciej Balicki, Oświęcim 2018
Ryan, Cornelius, Najdłuższy dzień, tłum. Tadeusz Wójcik, Poznań 2008
Ryan, Cornelius, O jeden most za daleko, tłum. Tadeusz Wójcik, Poznań 2007

1 komentarz: