niedziela, 14 lipca 2024

Dawniej i dziś - Niemieccy żołnierze Wehrmachtu pozują przy fontannie w Parku Dracy w okupowanym Dijonie. 1940/1942-2024

    22 czerwca 1940 roku wieczorem, przedstawiciele III Republiki Francuskiej i III Rzeszy Niemieckiej podpisali zawieszenie broni, które weszło w życie trzy dni później - 25 czerwca 1940 r. Najwyższe władze "rozdartej" na pół Francji zaczęły tworzyć bilans strat i zysków, jakie wynikały z tego faktu. Dla jednych - głównie dla rządu Vichy marszałka Pétaina - nastał czas współpracy z okupantem, dla drugich natomiast - zwłaszcza dla lokalnych władz w strefie okupacyjnej - zaczął się trudny czas związany z aneksją i wprowadzonym rygorem. Byli jeszcze Ci trzeci - niemieccy najeźdźcy - dla których pierwsze dwa lata pobytu w Zone occupée (niem. Besetzes Gebiet) było czasem niemal "wakacyjnym". Tak było zwłaszcza w dużych miastach, takich jak Dijon....

    Kiedy kilka dni wcześniej, armia niemiecka wkroczyła do częściowo zniszczonego Dijonu, niemal natychmiast wprowadzono znaczące restrykcje dla jego mieszkańców i wiele przywilejów dla niemieckich okupantów. Wszelkiego rodzaju zakazy, rewizje, aresztowania, plądrowanie mieszkań przez wojska niemieckie i godzina policyjna, to tylko część problemów z jakimi musieli borykać się każdego dnia mieszkańcy tego pięknego miasta.
    Wszędzie na ulicach widoczne były mundury feldgrau żołnierzy Wehrmachtu, oraz czarne mundury SS i mundury żołnierzy Luftwaffe, którzy dumnie kroczyli ulicami miasta. Na placach i skrzyżowaniach rozlepiano plakaty propagandowe, a niemal całe miasto "ustrojone" zostało w wielkie czerwone flagi ze swastyką, pomiędzy którymi rozbrzmiewały odgłosy niemieckich orkiestr wojskowych.
 
    Dziesiątki tysięcy cywilów, którzy stracili cały dobytek swojego życia, zgromadzono w pobliskich koszarach, szkołach i klasztorach. Nieliczni, którym się udało opuścić miasto i którzy mieli rodzinę na wsi, przebywali teraz u niej. Ci, którzy pozostali, niemal na każdym kroku słyszeli rytmiczny stukot podkutych niemieckich butów, śpiewy i śmiech niemieckich okupantów, którzy z każdym dniem pozwalali sobie na coraz więcej w stosunku do francuzów. Grabieże w sklepach, żądania darmowych trunków i bijatyki pomiędzy niemieckimi żołnierzami stały się zwykłą codziennością. Mieszkańcom Dijonu w pierwszych dniach pozostawało jedynie ciche naśmiewanie się z Niemców i wymyślanie wyszukanych wyzwisk pod ich adresem, które z czasem zaczynają pojawiać się na murach budynków. Dopiero kiedy pod koniec sierpnia 1940 roku okupanci zastrzelili małego chłopca za przecięcie kabli telefonicznych, pojawiły się wyraźne, pierwsze akty oporu. Zaczął się proceder rozdawania ulotek, wydawanie prasy podziemnej, dywersje, itp. Tymi ludźmi kierował zazwyczaj patriotyzm i duma. Taką osobą był m. innymi - urodzony w 1886 roku - Henri Drouot, który 21 sierpnia 1940 roku wrócił do Dijon z aresztu niemieckiego, a którego zapiski pomogły mi nieco przybliżyć Wam życie codzienne w okupowanym Dijonie. Ten dwukrotnie ranny weteran I wojny światowej, doznał niemal szoku, kiedy zobaczył po powrocie swój zrujnowany i splądrowany dom rodzinny. Niestety, wśród takich właśnie osób, coraz częściej pojawiała się wówczas apatia i obojętność....
    Oczywiście w Dijon nie brakowało także wszelkiej maści miejscowych kanalii, które za wszelką cenę starały się "odnaleźć" w nowej rzeczywistości. Tych na szczęście było znacznie mniej i podzieleni byli na dwie kategorie. Z jednej strony oportuniści, tchórze i spekulanci, z drugiej zaś - zwolennicy nazistowskiej ideologii. W miarę nasilających się represji, ich metody na przeżycie, także stają się coraz bardziej drastyczne. Dochodziło już nie tylko do pobić i grabieży mieszkańców Dijonu, ale także do jawnej współpracy z niemieckim okupantem, której pokłosiem było aresztowanie tysięcy ludzi, których miejsce pobytu zdradzono niemieckim władzom.
 
    W latach 1940-1942 niemiecki okupant na terenie Francji - także w Dijon - miał się nad wyraz dobrze. Po przejęciu najważniejszych obiektów militarnych i administracji państwowej, zaczęto organizować sobie życie codzienne. Miasto znajdowało się z dala od linii frontu, a na dodatek "strzegła" go teraz niemiecka Luftwaffe, która stacjonowała na - zajętej w pierwszych dniach okupacji - bazie lotniczej. 
    Prócz uciech cielesnych, do ulubionych "zajęć" niemieckich żołnierzy w Dijon, należy także chodzenie do kina, teatru, restauracji, a także spacery po zabytkowym mieście. Co ciekawe, jednym z głównych celów wędrówek był niewielki Park Darcy (fr. Jardin Darcy) w którym wykonano w czasie  czterech lat okupacji wiele zdjęć. Najczęściej pozowano przed schodami z niewielką fontanną oraz przy pomniku przedstawiającym białego niedźwiedzia polarnego. Co ciekawe, autorem tego dzieła był - urodzony 9 maja 1855 roku w Dijon - francuski rzeźbiarz i zoolog François Pompon, którego rzeźba Ours blanc (pl. Biały niedźwiedź) została doceniona na Salonie d'Automne w 1922 roku. Od tego czasu posąg ten, bardzo często nazywany jest przez mieszkańców Dijon - Niedźwiedziem Françoisa Pompona.
 
    Na zdjęciu archiwalnym widzimy trzech żołnierzy Wehrmachtu, pozujących przy schodach w Parku Darcy, na tle niewielkiej fontanny. Zdjęcie zostało wykonane pomiędzy 1940 a 1942 rokiem.
    Oba zdjęcia należą do zbiorów autora. Współczesne wykonano w czerwcu 2024 roku.
 
Bibliografia:
 
Drouot, Henri, Notes d'un Dijonnais pendant L'Occupation Allemande 1940-1944, Dijon 1998
Forczyk, Robert, Fall Rot. Upadek Francji 1940, tłum. Jan Szkudliński, Poznań 2022

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz