czwartek, 31 sierpnia 2023

Dawniej i dziś - budynki radiowej stacji nadawczej w Gliwicach (woj. śląskie, Polska). 1937 - 2022

    Dzisiaj mijają dokładnie 84 lata od wydarzeń, które powinniśmy pamiętać i przypominać innym. Otóż 31 sierpnia 1939 roku, niemieckie oddziały dywersyjne przeprowadziły szereg działań sabotażowych na granicy z Polską, mających na celu sprowokowanie Polski i obciążenie jej odpowiedzialnością za wybuch II wojny światowej. Najbardziej znaną akcją dywersyjną, jaką wówczas przeprowadzono, był pozorowany atak niemieckiego oddziału specjalnego na... kompleks budynków niemieckiej radiowej stacji nadawczej w ówczesnym mieście Gleiwitz. W tzw. "prowokacji gliwickiej" doszło do zabójstwa Ślązaka, polskiego patrioty i weterana walk powstańczych Franza Honioka. Mało kto wie, że 40-letni wówczas Honiok, został wtedy pierwszą ofiarą II wojny światowej....
    Oddziałem niemieckiej grupy sabotażowej udającej śląskich powstańców dowodził SS-Sturmbannführer Alfred Naujocks. On i kilku innych zaufanych ludzi szefa Służb Bezpieczeństwa Rzeszy - SS-Obergruppenführera Reinharda Heydricha - zostało wyselekcjonowanych do przeprowadzenia akcji w Gliwicach. Plan przygotowywany był od kilku tygodni na specjalne polecenie Adolfa Hitlera, który - jak przekazał swojemu człowiekowi szef SD - "Führer potrzebuje powodu do rozpoczęcia wojny".
     Po południu 31 sierpnia 1939 roku, SS-Obergruppenführer Heydrich zadzwonił do Naujocksa i przez słuchawkę przekazał hasło, które rozpoczynało akcję prowokacyjną - "babka umarła". Około godziny 20:00, kilku ludzi w niechlujnych ubraniach weszło na teren kompleksu radiowej stacji nadawczej z zamiarem przejęcia jej, i nadania specjalnego komunikatu w języku polskim. Wiadomość miała być rzekomo nadana przez jednego z żołnierzy oddziału Polskiego Korpusu Ochotniczego Powstańców Górnośląskich, którzy sterroryzowali niemiecką obsługę i przejęli radiostację, co miało być jednym z pretekstów do napaści Niemiec na Polskę. 

    Niestety dla niemieckich dywersantów, podczas akcji wewnątrz budynku doszło do problemów z uruchomieniem urządzeń nadawczych. Pomimo wielu prób, nie udało się nadać komunikatu przez mikrofon główny, a odnaleziony po czasie mikrofon awaryjny został skutecznie zagłuszony przez stację wzmacniakową we Wrocławiu. Tego najprawdopodobniej nie wiedział SS-Sturmbannführer Alfred Naujocks, który natychmiast po akcji udał się do hotelu "Haus Oberschlesien", aby zameldować swojemu przełożonemu - SS-Obergruppenführerowi Heydrichowi - o swoim i jego ludzi sukcesie.
    Wchodząc do pokoju hotelowego - ku jego zdziwieniu - szef nie wyglądał na zadowolonego. Naujocks nie mógł wiedzieć, że sygnał nadawczy został na tyle zagłuszony, że jego komunikat słyszalny był jedynie w najbliższej okolicy. Więc ani Heydrich, ani tym bardziej - mający swoją kwaterę w Opolu - szef Gestapo Heinrich Müller nie mogli słyszeć wypowiedzianych do mikrofonu słów: "Uwaga, tu Gliwice. radiostacja znajduje się w rękach polskich....".
 
    Cała akcja dywersantów trwała raptem 15 minut, a jedyną jej ofiarą śmiertelną, był wspomniany na wstępie Franz (Franciszek) Honiok, którego zastrzelono w pomieszczeniu nadawczym. Nasuwa się pytanie, jak Polak znalazł się w budynku radiostacji, skoro ludzie ją obsługujący byli Niemcami?
    Wiadomym było, że w akcji tej miano wykorzystać Polaków, którzy przebrani za "Niemców" mieli zostać zastrzeleni podczas akcji przez "Polaków" dowodzonych przez Naujocksa. Zazwyczaj byli to więźniowie pobliskich obozów koncentracyjnych, ale tym razem zdecydowano się na inne rozwiązanie, które miało być bardziej wiarygodne. Honiok nadawał się do tego idealnie, ponieważ był polskim patriotą i uczestnikiem powstania Śląskiego, którego dane widniały w aktach gestapo. "Kandydat idealny", który w planowanym oficjalnym przekazie po akcji, miał zostać przedstawiony, jako jeden z kilku rzekomych napastników, którego zastrzelono podczas "polskiego ataku" na radiostację Gliwice.
     Urodzony we wsi Łubie Franciszek Honiok, został zatrzymany przez funkcjonariusza gestapo 30 sierpnia 1939 roku i przetransportowany do bytomskiego aresztu. Honiok po kilku godzinach został potajemnie przewieziony do Opola w towarzystwie sekretarza służby kryminalnej gestapo w Opolu - Karla Nowaka. Kolejnego dnia przed południem, obaj udali się w drogę do Gliwic, gdzie w tamtejszym areszcie mieli oczekiwać na dalsze rozkazy. Rozkazy, które przyszły w późnych godzinach popołudniowych - dla odurzonego zastrzykiem Franciszka Honioka - miały okazać się katastrofalne w skutkach, a on sam zapomniany na wiele lat. Dlaczego? Ponieważ dopiero w 1968 roku - podczas śledztwa prowadzonego przez prokuraturę w Düsseldorfie - ustalono ostatecznie kim była ofiara "prowokacji gliwickiej" i jak doszło do jej zatrzymania. Niestety do dzisiaj nie mamy stu procentowej pewności, jak Franciszek Honiok został zamordowany (oficjalnie został zastrzelony) i co stało się z jego ciałem....
 
    Szerzej na temat "gliwickiej prowokacji" i historii Franciszka Honioka zostanie przedstawiony w osobnym poście związanym z radiostacją w Gliwicach.

    Zdjęcie archiwalne zostało zrobione w 1937 roku i przedstawia dwa budynku kompleksu radiostacji nadawczej w Gliwcach. Na wprost widać budynek, w którym znajdowała się (i znajduje się także dzisiaj - obecnie jest tam muzeum) aparatura nadawcza, natomiast z prawej widzimy jeden z budynków administracyjnych.
    Oba zdjęcia pochodzą ze zbiorów autora, współczesne wykonano w październiku 2022 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz