poniedziałek, 7 lutego 2022

Dawniej i dziś - wejście do groty, gdzie znajdowały się ciała członków francuskiego ruchu oporu - Fort Penthièvre (Saint-Pierre-Quiberon, Bretania) 1945-2021

   Nie będę tutaj opisywał całej historii Fortu Penthièvre, ponieważ znajdzie się ona w osobnym poście i w innym cyklu. Dziś mamy zdjęcie z cyklu Dawniej i dziś i tego się trzymajmy.😉
   Wspomnę jedynie, że fort pochodzi z połowy XVIII wieku, a decyzję o jego budowie podjął ówczesny gubernator Bretanii książę Penthièvre - admirał Louis Jean Marie de Bourbon. Zbudowana w najwęższym punkcie półwyspu warownia, miała bronić dostępu na półwysep i - w razie konieczności - służyć, jako więzienie. Jako miejsce przetrzymywania więźniów, czy jeńców wojennych, fort wykorzystywano dosyć często. 
   Dzisiaj przedstawię Wam miejsce i historię zbrodni, popełnionej przez żołnierzy Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej w lipcu 1944 roku na francuskim wybrzeżu.
   Wybudowany we francuskiej miejscowości Saint-Pierre-Quiberon w Bretanii Fort Penthièvre, od początku II wojny światowej wykorzystywany był w różnej formie. Początkowo obsadzony był przez wojska francuskie, a po kapitulacji Francji, przez niemiecki Wehrmacht. Co ciekawe, aż do kwietnia 1944 roku służył jako więzienie, właśnie dla żołnierzy Wehrmachtu, których więziono tutaj na mocy sankcji dyscyplinarnych.
   Kiedy na normandzkich plażach, zaczęły lądować alianccy żołnierze, dowódcą XXV. Korpusu Armii w Bretanii był generał artylerii Wilhelm Fahrmbacher, który od kwietnia - w ramach "walk z terroryzmem" - próbował poskromić zapędy Francuskich Sił Wewnętrznych (fr. Forces Françaises de l'Intérieur, w skrócie FFI). Jego oddziały wyłapywały członków FFI i umieszczały w celach trzech tamtejszych fortów: cytadeli w Finistère, cytadeli Port Louis i Forcie Penthièvre, gdzie przesłuchiwani byli przez funkcjonariuszy bezpieczeństwa z SD (niem. Sicherheitsdienst). 10 czerwca 1944 roku Fahrmbacher objął także dowództwo Grupy Armii Normandia, w której skład wchodziły m. innymi jednostki z Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej (ros. Русская освободительная армия, w skrócie ROA) dowodzeni przez generała Andrieja Własowa. Formacja ta, była najczęściej wykorzystywana do działań przeciwko członkom ruchu oporu, ze względu na swoją "skuteczność" - czyli brutalność i bezwzględność.
 
   Generał Fahrmbacher - widząc szybko posuwające się w głąb kraju wojska alianckie - zmuszony został do wycofania swoich oddziałów do Lorient. Ale zanim to nastąpiło, postanowiono pozbyć się wszelkich śladów (w tym również torturowanych więźniów), mówiących o metodach, jakie stosowano podczas przesłuchań w fortecznych więzieniach. Za to zadanie odpowiedzialny był zaufany pułkownik forteczny (jego danych nie udało mi się ustalić), który doskonale wiedział, jak okrutne były to metody.
   Osadzonych w Forcie Penthièvre francuzów, przetrzymywano w niewielkich, ciemnych celach i o niewielkich racjach żywnościowych. Brutalni "własowcy" - dowodzeni przez Gruzina, niejakiego Stillinga w randze porucznika - byli "ekspertami" w swoim fachu. W sali tortur, więźniowie byli maltretowani na wiele sposobów. Najczęściej stosowanymi torturami, było wieszanie za nogi i bicie po gołym ciele kijem, podtapianie i wbijanie gwoździ pod paznokcie. Sam Oberleutnant Stilling, odpowiedzialny był za śmierć pięciu francuzów, w tym dwóch przez oblanie benzyną i spalenie żywcem.... 
   Mamy tutaj relacje dwóch osób, które na własne oczy widziały, co z przetrzymywanymi więźniami robiono w forcie. Mieszkająca w pobliskim domu Rosalie Bure - wraz z jeszcze jedną kobietą - były kucharkami i posiadały przepustki do fortu. Wspominała tak: "Kiedy przebywałyśmy w forcie, widywałyśmy więźniów, często też było słychać krzyki i jęki torturowanych nieszczęśników, dobiegające z fortecznych pomieszczeń". Jeszcze dokładniejszą relację, zdał zatrzymany po wojnie gestapowiec, który regularnie przyjeżdżał do fortu, aby brać udział w przesłuchaniach: "Zatrzymany z Cléguérec był codziennie bity. Chcieliśmy, żeby przyznał się do rzeczy, których nie zrobił. Ależ on dał nam lekcję odwagi! Nazywał się Jérome Frabulet. Pewnego wieczoru, związano jemu ręce za plecami, nogi zakuto w kajdany, a potem założono sznurek na genitalia i związano je drutem kolczastym. Genitalia stały się czarne...".
 
   Jednak do największej zbrodni na półwyspie doszło w lipcu 1944 roku. Kiedy wojska amerykańskie były już bardzo blisko, postanowiono pozbyć się "ostatnich dowodów". 12 lipca do fortu przybył tamtejszy szef Gestapo, który wydał rozkaz oficerowi Wechrmahtu - pułkownikowi Resse - aby ten natychmiast zorganizował pluton egzekucyjny, mający rozstrzelać przetrzymywanych więźniów w okolicznych "więzieniach". Odpowiedzialnym za dokonanie egzekucji, został dowódca batalionu obrony wybrzeża z 894. Pułku Piechoty - major Esser. Warto tutaj przytoczyć późniejsze zeznanie majora Essera, który twierdził, że niechętnie przyjął ów rozkaz: "Wydany z samej góry rozkaz, pułkownik przyjął bez dyskusji. Następnie z entuzjazmem wydał mi rozkaz wykonania zadania. Próbowałem wykręcić się od tego, argumentując, że trudno będzie nam wykopać na terenie fortu dół w tym skalistym terenie. Musiałbym sprowadzić pionierów, którzy użyliby do tego dynamitu. Niestety żaden argument nie zmienił decyzji pułkownika Resse'a, więc rozkaz musiałem wykonać. Wiedziałem, że w razie odmowy, zostałbym postawiony przed sądem wojennym, a moja rodzina trafiłaby do obozu koncentracyjnego. (...). Ponieważ w batalionach pod moim dowództwem nigdy nie przeprowadzano egzekucji, poprosiłem przełożonych przez telefon o instrukcje. Do aparatu podszedł porucznik Sperl, który zrugał mnie, że takich spraw nie załatwia się telefonicznie i nakazał bezzwłocznie wykonać rozkaz. Dodając na koniec, że ma to być zrobione sumiennie i najlepiej, jak to tylko możliwe. W tej sytuacji uznałem, ze więźniom należy się śmierć bez cierpienia i godny pochówek, przecież oni także walczyli za swój kraj, ale użyli wobec nas środków niezgodnych z prawem międzynarodowym". Niestety - jak dzisiaj wiemy - sprawy potoczyły się nieco inaczej
   Do fortu przywieziono więźniów z - oddalonego o około 40 km - Vannes, gdzie punktualnie o godzinie 8:00 podstawiono dwa autobusy. Byli to głównie bojownicy ruchu oporu ze wspomnianych przeze mnie FFI i dodatkowo z FTPF - Wolni Strzelcy i Partyzanci Francuscy (fr. Francs-Tireurs et Partisans Français).
   Wiadome jest, że z Vannse przybyło do fortu 50* więźniów, z których 22 należało do ruchu oporu z pobliskiego Locminé, ośmiu z Plumelec i trzech z Molac. Według relacji, Ci ostatni, padli od kul jako pierwsi tego dnia, około godziny 10:00. Przybyłych więźniów wyprowadzano parami przed pluton egzekucyjny, złożony z gruzińskich esesmanów pod dowództwem wiecznie pijanego szaleńca - porucznika Wassilenko. Egzekucja zakończyła się około godziny 11:45. Rosyjski pluton egzekucyjny oddalił się z miejsca mordu, śpiewając na cały głos, jedną ze swoich ulubionych piosenek. Ciała zabitych i umierających wrzucano do wąskiego, 30-metrowego rowu, wykopanego przy fosie oraz znoszono do podziemnej galerii, przygotowanej z istniejącego tunelu, a następnie zasypano i zamurowano, aby zatrzeć wszelkie ślady zbrodni.
 
   16 maja 1945 roku - kilka dni po kapitulacji Lorient - do Fortu Penthièvre zaczęły przybywać liczne pojazdy wojskowe. W willys'ach - w towarzystwie kilkunastu amerykańskich oficerów - przyjechał 48-letni lekarz sądowy Dorso z pobliskiego Locminé i doktor, dyrektor Francuskiego Czerwonego Krzyża i dowódca służby zdrowia w tym rejonie - kapitan Wolfrom. Na ciężarówkach - pod eskortą amerykańskich żołnierzy - przywieziono niemieckich jeńców, aby ekshumowali zwłoki pomordowanych. Przybyły także miejscowe władze oraz kilkunastu francuskich oficerów. Przed rozpoczęciem ekshumacji, około godziny 8:00 - nad zbiorową mogiłą przy fosie - odbyła się smutna ceremonia, którą odprawił kapelan wojskowy Abbe Jego. Wśród smutnych twarzy, można było rozpoznać kilka ważnych osobistości, byli tam m. innymi: porucznik-generał Henri-Gustave-Andre Borgnis-Desbordes, dowodzący regionem nadmorskim kapitan Charrier, prefekt Morbihan Jacques Onfroy, podprefekt Lorient Pan Foures, burmistrz Saint-Pierre-Quiberon Pan Josse, burmistrz Quiberon Pan Riguidela, burmistrz Belle-Ile Pan Duplessis de Grenedan i były minister Pan Rio. 
   Podczas prac ekshumacyjnych, okazało się, że ciała są w dość dalece zaawansowanym rozkładzie. Nie przeszkodziło to jednak zaobserwować, że niektóre osoby miały "spięte" drutem kolczastym usta, zapewne po to, aby nie mogły krzyczeć. Ciała były ułożone w stosy, z rękami związanymi drutem kolczastym za plecami lub na głowie. Według relacji (nie potwierdzonej przeze mnie w źródłach archiwalnych) jednego ze świadków tamtych wydarzeń, na jednej ze skał wewnątrz groty, można było dostrzec jeszcze krwawe ślady rąk, jednego z tych nieszczęśników, który w ciemnościach usiłował na litej skale napisać swoją krwią "Niech żyje"..... Po zakończeniu ekshumacji, rów został dokładnie przeszukany i oczyszczony z wszelkich pozostałości, ciała z rowu zostały z złożone do drewnianych trumien i ponownie umieszczone w rowie w jednym rzędzie. Ciała znalezione w wydrążonej w skale galerii, także zapakowano do drewnianych trumien i złożono w rowie przy fosie (dzisiaj miejsce to jest odgrodzone i niedostępne dla turystów).
   Wróćmy jeszcze na moment do zeznań majora Essera, który tak opowiadał o swoim udziale w tym mordzie: "Pomimo wrzucenia ich do galerii i zamurowania, robiłem wszystko, co mogłem, aby ich śmierć była godna. Musiałem jednak przy tym okazać pozostałym swoją satysfakcję....".
 
   Dzisiaj przed wejściem do galerii w której odkryto część ciał, znajduje się marmurowa tablica na której umieszczono informacje o tej zbrodni i nazwiska wszystkich 50 zamordowanych, oto cała jej treść i pełna lista ofiar: "Pamięci pięćdziesięciu patriotów z Francuskich Sił Wewnętrznych, zamęczonych i tchórzliwie zamordowanych przez Niemców 13 lipca 1944 roku i odkrytych w tym grobie 16 maja 1945 roku"
   Poniżej lista zamordowanych, według miejscowości z których pochodzili:
Léon FALLOT (43 lata, Locminé), bracia Joseph (17 lat, Locminé) i Aristide SAMSON (31 lat, Locminé), Jacques LENORMAND (45 lat, Locminé), Jules LE MAGUET (43 lata, Locminé), Joachim THEBAUD (39 lat, Locminé), Joachim LAMOUR (38 lat, Locminé), Mathurin QUILLERE (38 lat, Locminé), Marcel DANTEC (37 lat, Locminé), Georges LOLON (32 lata, Locminé), Jean MARTIN (30 lat, Locminé), Antoine ETHORE (28 lat, Locminé), Félix HILARY (27 lat, Locminé), Albert CARO (26 lat, Locminé), Jean NAEL (26 lat, Locminé), Edouard GUILLO (24 lata, Locminé), Joseph LE BELLOUR (24 lata, Locminé), Laurent LE FOULGOC (24 lata, Locminé), Pierre GALERNE (23 lata, Locminé), Yves LE BRAZIDEC (23 lata, Locminé), Gaston LOHEZIC (22 lata, Locminé), Georges BUSSON (21 lat, Locminé), Charles SIMON (20 lat, Locminé), Roger LE ROUX (19 lat, Locminé), André LE PENNEC (17 lat, Locminé), dr. Jean LE COQ (32 lata, Plumelec), Mathurin JEGO (48 lat, Plumelec), Paul LEMAIRE (33 lata, Plumelec), Henri MOUNIER (23 lata, Plumelec), Jean BRULE (21 lat, Plumelec), Jean MARECHAL (21 lat, Plumelec), Robert PICHOT (19 lat, Plumelec), Henri LE GAL (19 lat, Plumelec), Gilbert GASNIER (22 lata, Vannes), Jules PENPENNIC (21 lat, Vannes), Leon LE BIHAN (20 lat, Vannes), Marcel TELLIER (21 lat, Molac), Armand DANIEL (21 lat, Molac), Eugene MONNIER (21 lat, Molac), Eugene MONNIER (25 lat, Pleucadeuc), Albert PIQUET (20 lat, Pleucadeuc), Eugene DAVID (39 lat, Nantes), Pierre LE GUENEDAL (23 lata, Baden), Albert PERESSE (22 lata, Languidic), Emile MOREL (21 lat, Malestroit), Maxime TUFFIGO (18 lat, Saint-Pierre-Quiberon), Joseph DUFFILS (?, Carcassone)Victor MARRADOUR (?, Brest), Albert GADORET (25 lat, Grand-Champ), Arsene GUILLARD (?, Masserac).
 
   Na koniec chciałbym przytoczyć słowa niemieckiego księdza Andreasa Weiglen'a, który towarzyszył ofiarom w ich ostatnich chwilach: "Wszyscy oni przybyli do fortu bez cienia strachu, bardzo odważni, jak bohaterowie, jak ludzie walczący o wymarzony pokój. Opuściłem miejsce egzekucji i nawet wschodzące słońce, które zapowiadało piękny, letni dzień, nie mogło mnie pocieszyć. Dlaczego tych pięćdziesięciu mężczyzn musiało umrzeć?" 
 
   Od tamtych wydarzeń, aż po dziś dzień - zawsze 13 lipca - na terenie fortu, gdzie pochowano zamordowanych i tuż przed wejściem do galerii, odbywają się uroczystości upamiętniające zamordowanych francuzów. W głębi groty, przy białym krzyżu, składane są wówczas kwiaty i zapalane są znicze. Udział w tych uroczystościach biorą burmistrzowie miast z których pochodzili członkowie ruchu oporu, miejscowe władze, członkowie stowarzyszenia FFI i wiele innych osób.  
 
* w różnych źródłach podawane są różne liczby (49, 52, a nawet 53 więźniów). Jednak na tablicy, znajdującej się przed wejściem do krypty, widnieje 50 nazwisk i takiej liczby się trzymam.
 
Oba zdjęcia pochodzą ze zbiorów autora, archiwalne z 1945 roku, współczesne z sierpnia 2021 roku. Na zdjęciu archiwalnym, widzimy francuskich żołnierzy, którzy pilnują wejścia do groty, gdzie znajdują się ciała zamordowanych członków ruchu oporu.

1 komentarz: