niedziela, 29 sierpnia 2021

Kapitan Eugeniusz Przysiecki - pilot 300. Dywizjonu Bombowego "Ziemi Mazowieckiej" zestrzelony nad Francją.

   Odwiedzając cmentarz wojenny we francuskim Escoublac-La-Baule, mój wzrok przykuły trzy nagrobki, które miały inny kształt niż wszystkie pozostałe. Pośród poległych żołnierzy brytyjskich, kanadyjskich, australijskich i nowozelandzkich, pochowanych zostało także trzech polskich lotników z 300. Dywizjonu Bombowego "Ziemi Mazowieckiej". Są to lotnicy, których maszyna została zestrzelona podczas misji w rejonie Saint Nazaire: pilot kapitan Eugeniusz Przysiecki, nawigator kapral Janusz Josef Belina-Prażmowski i radiotelegrafista kapral Ireneusz Dębowski (pozostali członkowie załogi: bombardier kapral Czesław Krełowski i strzelec kapral Tadeusz Szeremeta, nigdy nie zostali odnalezieni). Dzisiaj przedstawię Wam sylwetkę dowódcy załogi - pilota kapitana Eugeniusza Przysieckiego.
Grób kapitana pilota Eugeniusza Przysieckiego.
   
   Eugeniusz Przysiecki (herbu Złotogoleńczyk) urodził się 14 lutego 1910 roku w Moskwie, jako syn Stanisława i Janiny z domu Dryżakowej. Ojciec Stanisław (1887-1966) był adwokatem, kapitanem rezerwy i kawalerem Orderu Virtuti Militari, natomiast matka Janina (1888-1964) pochodziła z domu w którym rodzice byli cenionymi aktorami. Ta polska rodzina katolicka żyła w Rosji aż do 1918 roku, kiedy to postanowili uciec do Polski. Początkowo zamieszkali w Antoniowie w powiecie toruńskim, a w 1920 roku przenieśli się do Torunia, gdzie mały "Genio" rozpoczął naukę. Wiedzę przyswajał w Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika, w którym 27 maja 1927 roku otrzymał świadectwo dojrzałości.
   Po maturze postanowił wyjechać do Warszawy, aby rozpocząć studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego, co od zawsze było wielkim marzeniem jego rodziców. Po pierwszych dwóch latach intensywnej nauki, postanowił poznać tajniki lotnictwa. Zapisał się zatem na naukę latania w Aeroklubie Warszawskim, a jakiś czas później także do Akademickiego Związku Sportowego i Koła Medyków Studentów UW. Stres związany z nauką odreagowywał pływając w barwach warszawskiego AZS-u, gdzie wśród tamtejszych pływaczek, poznał swoją przyszłą żonę - Wiolantę Thommée (1909-1994) - córkę uczestnika I wojny światowej i późniejszego generała brygady Wiktora Thommée.
 
   Po roku nauki - 22 czerwca 1930 roku - Eugeniusz Przysiecki ukończył kurs pilotażu, otrzymując licencję pilota turystycznego nr. T/69. To właśnie wtedy poznał późniejszego lotnika 307. Dywizjonu "Lwowskich Puchaczy", którym był Jerzy Damsze. W swoich wspomnieniach mówił o koleżeńskiej rywalizacji, jaką toczył z "Geniem" podczas zawodów pływackich, a także na kortach tenisowych. W obu konkurencjach Eugeniusz Przysiecki był lepszy od swojego rywala. 
 
   Eugeniusz Przysiecki reprezentował barwy aeroklubu w wielu imprezach lotniczych. W dniach 24-25 maja 1933 roku brał udział w II Międzynarodowym Meetingu Lotniczym w Warszawie, siedząc za sterami awionetki JD-2. Brał także udział w 5. Krajowym Lotniczym Konkursie Turystycznym zorganizowanym w dniach 2-10 września 1933 roku w Warszawie. Wraz ze swoim przyjacielem - Stanisławem Latwisem - latał na samolocie PZL-5. 1 lutego 1934 roku - wraz ze swoim nawigatorem Lechem Karczewskim - zajął I miejsce w IV Lubelsko-Podlaskich Zawodach Zimowych, latając na samolocie RWD-4. Wkrótce został dyplomantem Wydziału Medycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Pomimo tego, nadal kontynuował swoją lotniczą przygodę. Jako mechanik por. pilota Andrzeja Włodarkiewicza, reprezentował nasz kraj w międzynarodowych zawodach Challenge'34.
   W dniu 18 maja 1935 roku spełniło się marzenie jego rodziców. Eugeniusz uzyskał wtedy dyplom lekarza medycyny z tytułem specjalisty w dziedzinie laryngologii. Swoje serce oddał jednak lotnictwu. We wrześniu tego samego roku został powołany na kurs unitarny w Szkole Podchorążych Rezerwy Piechoty. Zakończył go w styczniu 1936 roku, po czym trafił do Szkoły Podchorążych Rezerwy Lotnictwa w Bydgoszczy, a następnie w Dęblinie. Po ukończeniu ośmiomiesięcznego kursu, dostał przydział do 4. Pułku Lotniczego w Toruniu. Kilka dni później został jednak przeniesiony do rezerwy. 
 
   1 stycznia 1937 roku otrzymał nominację na podporucznika rezerwy Korpusu Oficerów Zdrowia Lekarzy, zostając oficerem rezerwy warszawskiego 1. Pułku Lotniczego. Niedługo potem - 19 lutego - na świat przychodzi syn Krystian (1937-2005). W dniach od 23 lipca do 1 sierpnia w Zurychu, odbył się Międzynarodowy Mityng Lotniczy, w którym udział zgłosiło siedem polskich załóg. Jedną z nich reprezentowali Eugeniusz Przysiecki, Mirosław Maciejewski i Władysław Stronczyński pilotują samolot RWD-13. W pierwszej konkurencji - przelot z Wrocławia do Dübendorfu - załoga pokonała 1630 km zajmując 13 lokatę. W ostatniej konkurencji - lot okrężny - "Genio" i jego załoga, byli już najlepsi. Kilka dni później, w Warszawie odbyły się VII Krajowe Zawody Lotnicze, w których Aeroklub Warszawski zajął pierwsze miejsce. 
    Pomiędzy konkursami, Eugeniusz Przysiecki odbył praktykę w jednym z warszawskich szpitali. We wrześniu 1937 roku wziął także udział w pokazach lotniczych na poligonie w Grajewie. Wykonał tam trzy pokazowe loty pasażerskie. 
 
   Przełomowy moment nastąpił pod koniec 1937 roku. Wówczas to otrzymał propozycję pracy w Polskich Liniach Lotniczych LOT w roli pilota doświadczalnego. Po sześciotygodniowym szkoleniu, "Genio" oficjalnie został pilotem testowym. Pierwszymi maszynami, które miał przetestować w locie były prototypy RWD-15, RWD-17 i RWD-20. W styczniu 1938 roku oblatał kolejny prototyp samolotu łącznikowego - RWD-14. Podczas prób prędkości tej maszyny doszło jednak do wypadku. Kiedy - po przekroczeniu planowanej prędkości 350km/h - nasz bohater zamierzał wyprowadzić samolot z lotu nurkowego do lotu poziomego, samolot nie zareagował. Pilot zdecydował się na opuszczenie rozpędzającej się maszyny na spadochronie. Eugeniuszowi Przysieckiemu nic się nie stało. Prototyp samolotu został doszczętnie zniszczony, a przyczyną katastrofy okazała się awaria dźwigni steru wysokości.
   3 kwietnia 1938 roku Eugeniusz Przysiecki zostaje wybrany na członka zarządu Aeroklubu Warszawskiego. Jednocześnie nadal odbywał loty w aeroklubie oraz loty doskonalące w Eskadrze Treningowej 1. Pułku Lotniczego. Zasiadał wówczas za sterami samolotów RWD oraz Poteza-25 i PWS-26. Na tych ostatnich - na lotnisku polowym w Oborach koło Konstancina - szkolił także innych pilotów. Wśród lotników i załogi naziemnej, miał opinię pozytywnego i zawsze uśmiechniętego człowieka. 
 
   23 kwietnia tego samego roku, nasz bohater został oddelegowany do wykonania lotu sanitarnego. We wczesnych godzinach porannych, wystartował na samolocie RWD-13S z krakowskiego lotniska do Mediolanu, gdzie dotarł późnym popołudniem. Następnego dnia o 7:45 z mediolańskiego lotniska wystartował, mając na pokładzie ciężko chorego starszego mężczyznę. Przelot powrotny odbywał się w bardzo ciężkich warunkach pogodowych, z którymi pilot znakomicie sobie poradził, bezpiecznie dostarczając chorego do miejsca docelowego.
   Od 28 maja do 13 czerwca 1938 roku reprezentował Doświadczalne Zakłady Lotnicze w Międzynarodowej Wystawie Lotniczej w Belgradzie. Prezentował wówczas samolot RWD-13S. Po powrocie do kraju, niemal natychmiast otrzymał do oblatania dwa nowe prototypy samolotów - RWD-16 bis i RWD-17W. Ten drugi został zbudowany z myślą o szkoleniu pilotów w Morskim Dywizjonie Lotniczym i w Rzecznej Eskadrze Pińskiej. 
   W dniach 1-4 lipca w Luksemburgu, uczestniczył w międzynarodowej konferencji Komitetu Medycyny Wojskowej, gdzie wraz z dwoma kolegami prezentował trzy samoloty sanitarne: Lublin R-XVI bis, LWS-2 i RWD-13S. Eugeniusz Przysiecki pilotował tą ostatnią maszynę, którą podziwiało około 20 tysięcy ludzi. Jego wspaniałe podniebne akrobacje wywołały wśród obserwujących gromkie brawa, a wśród lekarzy wojskowych wielkie zainteresowanie naszym samolotem.
   Kolejne imprezy z udziałem Eugeniusza Przysieckiego, to m. innymi: rozgrywane w Toruniu VIII Krajowe Zawody Lotnicze, gdzie prezentował samolot RWD-8 i uroczystość przekazania Marynarce Wojennej prototypu samolotu RWD-17W, gdzie nad mokotowskim lotniskiem zaprezentował swój kunszt pilotażu podczas wykonywania podniebnych akrobacji.
   Także w 1938 roku - w październiku - testował nowa konstrukcję DWL - rajdowy samolot RWD-19, a miesiąc później - prototyp RWD-23. Do dnia 30 marca 1939 roku Eugeniusz Przysiecki wykonał 2531 lotów, spędzając w powietrzu 749 godzin i 15 minut.
 
   W kwietniu 1939 roku - wspólnie z kpt. pilotem Stefanem Kryńskim - dostarczyli lotem do Teheranu prezent ślubny od rządu polskiego dla następcy tronu w Iranie. Był to luksusowo wykończony samolot RWD-13 SP-BNY (nr. fabr. 285). W kolejnych dnia, obaj piloci wykonali dla rodziny królewskiej i tamtejszych lotników kilkanaście lotów próbnych i instruktorskich i jeden pokazowy. Podczas swojej nieobecności w kraju - 22 kwietnia - został wybrany na członka Komisji Sportowej Aeroklubu Rzeczypospolitej Polskiej.
   Po powrocie "Genio" nadal bardzo intensywnie pracował. W drugiej połowie maja wykonał lot sanitarny samolotem RWD-13S na trasie Warszawa - Lwów - Budapeszt - Lwów - Warszawa. Kolejnych dniach oblatał aż cztery kolejny prototyp samolotu i trzy seryjne maszyny. 4 czerwca 1939 roku podczas otwarcia Szkoły Pilotów w Świdniku, dr. Przysiecki zaprezentował zgromadzonej publiczności prototyp RWD-23. Podczas lotu, awaria zmusiła pilota do przymusowego lądowania. Jemu samemu nic się na szczęście nie stało i już następnego dnia mógł wykonać pięć lotów treningowych na samolocie PZL P-7. 18 czerwca w Toruniu ponownie zaprezentował walory RWD-23, a także odbył pierwszy lot instruktorski na prototypie RWD-21. W kolejnych dniach zasiadał za sterami RWD-13, RWD-13S i RWD-17. W lipcu brał udział w szkoleniu pilotów, którzy mieli latać na samolocie RWD-21. Odbył wówczas około sześćdziesięciu lotów instruktażowych. W dniach 15-16 lipca - na obchodach 10-lecia Aeroklubu Gdańskiego - Przysiecki demonstrował swój kunszt pilotażu na maszynach RWD-21 i RWD-23. Wykonywane przez niego akrobacje na niewielkiej wysokości, wprawiały obserwujących w zachwyt. Kolejne dwa tygodnie poświęcił przede wszystkim na oblatanie ośmiu kolejnych prototypów konstruowanych przez Rogalskiego, Wigurę i Drzewieckiego.
   W sierpniu 1939 roku poświęcił czas na loty w Aeroklubie Warszawskim i w Eskadrze Treningowej 1. Pułku Lotniczego. W dniach 3-6 sierpnia skupił się na lotach instruktorskich na samolocie RWD-21. Po krótkiej przerwie - 16 sierpnia - "Genio" oblatał pierwszy przeznaczony dla lotnictwa wojskowego seryjny egzemplarz samolotu RWD-17W (nr. fabr. 311) i wykonał dwa loty próbne. 
   19 sierpnia 1939 roku Eugeniusz Przysiecki - wraz z czterema innymi polskimi pilotami - wziął udział w Dniach Awiacji Państw Bałtyckich, gdzie zaprezentował samolot RWD-17 o rejestracji SP-BOL. Następnego dnia w Kownie, wykonał lot pokazowy na samolocie RWD-13, którym po obchodach wrócił do Warszawy.
 
   Doświadczalne Warsztaty Lotnicze pracowały w tym napiętym okresie na pełnych obrotach. To natomiast sprawiało, że mnóstwo pracy miał także Eugeniusz Przysiecki i jego koledzy. 23 sierpnia "Genio" oblatał aż dwa samoloty RWD-17W, a w dniu następnym - wyremontowaną maszynę RWD-10. Podczas tego lotu, doszło do awarii silnika, która zmusiła pilota do przymusowego lądowania. 25 sierpnia dr. Przysiecki wykonał pierwsze loty na maszynach RWD-17W o numerach fabrycznych 314 i 315. Ten drugi - w kolejnych dniach - służył jemu podczas lotów instruktażowych. 28 sierpnia po raz ostatni brał udział w oblataniu samolotu RWD (RWD-15 o nr. fabr. 337). 
   
   Swoją pracę w DWL dr. Przysiecki zakończył oficjalnie w dniu agresji Niemieckiej na Polskę. W godzinach popołudniowych odprowadził wówczas z Okęcia na mokotowskie lotnisko, maszynę RWD-13 (nr. rejestracyjny SP-BMJ).
   2 września 1939 roku "Genio" ewakuował w Okęcia trzy maszyny Doświadczalnych Zakładów Lotniczych. Dwa z nich dostarczył na nieukończone lotnisko bielańskie, a trzecią maszynę do Młocin. Następnego dnia - na rozkaz Sztabu Generalnego - wykonywał lot kurierski z Warszawy do Brześcia. Pilotowaną przez niego maszynę - samolot RWD-13 (nr. fabr. 318) - nad Brześciem, zestrzelił niemiecki pilot. Eugeniusz Przysiecki powrócił do Warszawy pilotując samolot Lublin R-XIV. 4 września zasiadł za sterami RWD-17 (nr. fabr. 315), aby dostarczyć go z Bielan do Młocin. Był to jego ostatni lot dla DWL, po czym - już drogą lądową - udał się ze stolicy do Świdnika, gdzie dołączył do ekipy RWD.
 
   Kiedy sytuacja w kraju była już beznadziejna, Przysiecki przedostał się do Rumunii, a stamtąd trafił do Wielkiej Brytanii. 7 grudnia - razem z Janem Gębickim - zameldowali się w bazie RAF-u w Eastchurch. Razem ze swoim kompanem, znaleźli się w piętnastoosobowej grupie polskich lotników, którzy jako pierwsi trafili do Anglii.
(Fot. www.listakrzystka.pl).
   Musiały upłynąć kolejne trzy miesiące, zanim "Genio" i jego koledzy, mogli ponownie wzbić się w powietrze. Jego angielscy koledzy, szkolili ich na samolotach Miles "Magister" i Fairrey "Battle". Instruktaż miał miejsce w bazie w Redhill, gdzie stacjonowała 15. Szkoła Początkowego Pilotażu (ang. 15. Elementary Flying Training Scholl). Po zakończeniu kursu, Eugeniusz Przysiecki został tam w roli instruktora kolejnych przybyłych grup polskich pilotów. Niedługo potem został przeniesiony do Carlisle, gdzie aż do października szkolił polaków na lekkich bombowcach Fairey "Battle". Tą samą funkcję pełnił następnie w 1. Centralnej Szkole Lotniczej (ang. 1. Central Flying Scholl) w Upavon. Tutaj także długo nie zagrzał miejsca i już 13 listopada 1940 roku - wraz z pięcioma innymi kolegami - zasilił szeregi 307. Nocnego Dywizjonu Myśliwskiego "Lwowskiego". Służbę - w stacjonującej na wyspie Man jednostce - rozpoczął 26 listopada. Kilka dni później - dowodzony przez majora Stanisława Grodzickiego dywizjon - osiągnął pełną gotowość bojową.

   Wyposażony w brytyjskie samoloty myśliwskie Boulton Paul "Defiant" Mk. I dywizjon, mógł rozpocząć loty patrolowe na trasach konwojów morskich. W dniach 23-28 stycznia 1941 roku jednostka dokonała przebazowania na lotnisko Squires Gate w hrabstwie Lancs, skąd miała prowadzić patrole nocne nad Liverpoolem i Manschesterem. Niestety podczas pierwszego dnia przebazowania, panowała bardzo zła pogoda, która doprowadziła do zniszczenia bądź uszkodzenia prawie wszystkich maszyn z eskadry Przysieckiego. To właśnie jemu - jako jedynemu pilotowi - udało się bezpiecznie dostarczyć samolot na nowe lotnisko. 
   Miesiąc później "Genio" brał udział w kolizji lotniczej. Podczas podchodzenia do lądowania zbliżył się tak blisko maszyny lecącej przed nim, że uszkodził w niej statecznik pionowy. Pilotowany przez brytyjskiego pilota "Defiant", został awaryjnie "posadzony" na plaży koło Blackpool.
   26 marca jednostka przeniesiona została w pobliże wioski Colerne w hrabstwie Wiltshire.
Od lewej: Bernard Buchwald, instruktor E. Przysiecki i Antoni Kolubiński 15. EFTS w Carlise na tle samolotu Fairley "Battle", październik 1940 r. (Fot. www.rwd-dwl.net).
   Dokładnie miesiąc później, dywizjon przeniesiono na lotnisko Exeter w celu obrony silnie atakowanego rejonu. Dzień później - Rozkazem Personalnym Wodza Polskich Sił na Zachodzie - Eugeniusz Przysiecki otrzymał awans na porucznika pilota. Z bazy w Exeter, dywizjon wykonywał głównie loty patrolowe nad kanałem La Manche. Załogi nie odnotowały jednak żadnych sukcesów, a niewiele brakowało, aby życie stracili porucznik Przysiecki i jego strzelec pokładowy. Do wypadku doszło między 01:00 a 02:00 w nocy 5 maja 1941 roku. Wówczas - wracająca z patrolu załoga - dostała się w gęstą mgłę, która uniemożliwiła pilotowi bezpieczny powrót do bazy. We mgle nie było nic widać, a dodatkowo w samolocie kończyło się paliwo. Sytuacji nie poprawiło ani wystrzelenie rac sygnalizacyjnych ani też oświetlenie lotniska. Brak paliwa spowodował zatrzymanie pracy silnika w momencie, kiedy pilot nareszcie zauważył pas startowy i szykował się do podejścia do lądowania. Widoczność nadal jednak była bardzo słaba, aby bezpiecznie wylądować, dlatego też załoga natychmiast podjęła decyzję o opuszczeniu kabiny samolotu na spadochronach. Pilotowany przez por. Przysieckiego "Defiant" roztrzaskał się o ziemię, a jemu samemu postawiono zarzut braku znajomości nawigacji oraz utrzymania zbyt dużej wysokości podchodząc do lądowania. Major Grodzki tak przedstawił całą sytuację: "Osobiście znam tego pilota od lat. Widziałem go nawigującego we mgle i nigdy nie zgodzę się, że on nie zna nawigacji - przeciwnie, jest wybitnym nawigatorem. Nie zszedł niżej, w czasie szukania lotniska, dlatego, że gdyby chciał zobaczyć lampy na ziemi, musiał by zejść na 1000 stóp (por. Przysiecki leciał na wys. 3000 stóp), ponieważ wyżej ich nie widać. Z drugiej strony, zejście na 1000 stóp nad poziom morza, znaczy być o 2000 stóp poniżej szczytów otaczających wzgórz. Przy tym, nie mając zaufania do obsługi kontrolerów i ich pomiarów, po prostu "dmuchał na zimne". Reasumując... użycie spadochronu przez por. Przysieckiego, uważam za jedyne rozwiązanie. (...). Należy mu się uznanie za powzięcie jedynej słusznej decyzji oraz za sprawne i szybkie wykonanie tego skoku. (...). Strata czasu na odnalezienie lotniska kompromituje jedynie organizację Ops Room, a nie pilota".
   6 czerwca por. Przysiecki zakończył służbę w 307. Nocnym Dywizjonie Myśliwskim "Lwowskim" i został przeniesiony do Hucknall, gdzie znajdowała się - przechodząca właśnie reorganizację - 1. Polska Szkoła Pilotażu. Stamtąd ponownie trafił do 1. Centralnej Szkoły Lotniczej w Upavon, gdzie odbył kolejny kurs instruktorski na samolotach treningowych Airspeed AS.10 "Oxford". Po jego ukończeniu, powrócił do macierzystej jednostki, która w międzyczasie zmieniła nazwę z 1. Polskiej Szkoły Pilotażu na 16. (Polską) Szkołę Podstawowego Pilotażu (ang. 16. [Polish] Service Flying Training School) i została przeniesiona do Newton. Tutaj, przez ponad rok - do 9 lipca 1942 roku - także pełnił rolę instruktora. Następnego dnia - pozostając w szkole - rozpoczął przeszkolenie na samolotach dwusilnikowych. 19 sierpnia porucznikowi Przysieckiemu nadano Srebrny Krzyż Zasługi. Szkolenie zakończył 12 października, a kolejnego dnia rozpoczął szkolenie bojowe w 18. Oddziale Wyszkolenia Bojowego (ang. 18. Operational Training Unit) w Bramcote.
 
   1 kwietnia 1943 roku por. Eugeniusz Przysiecki otrzymał awans na kapitana pilota, a dwa dni później został przeniesiony do - stacjonującego od niedawna w Hemswell - 300. Dywizjonu Bombowego "Ziemi Mazowieckiej", dowodzonego przez mjr. pilota Adama Kropińskiego. Jednostka była właśnie w trakcie uzupełniania załóg oraz przezbrajana na nowe samoloty bombowe Vickers "Wellington" Mk.X. Oczywiście w trakcie uzupełnień nadal prowadzone były nocne zadania bojowe, które polegały na bombardowaniu niemieckich miast i minowaniu holenderskiego i francuskiego wybrzeża. 
   Swój pierwszy lot bojowy w nowej jednostce, kpt. Przysiecki odbył w nocy z 8 na 9 kwietnia 1943 roku, będąc drugim pilotem w załodze kpt. pilota Gerarda Romana Izydora Kunowskiego. Lecący - na wypożyczonej ze 199. Dywizjonu Królewskich Sił Powietrznych maszynie - lotnicy kierowali się w kierunku Duisburga. Wśród prawie czterystu potężnych maszyn - Avro "Lancasterów" i "Wellingtonów" - znajdowało się osiem załóg 300. Dywizjonu Bombowego "Ziemi Mazowieckiej". Podczas tego nalotu stracono w sumie dziewiętnaście maszyn. Wśród nich znalazła się jedna maszyna z 300. Dywizjonu - Vickers "Wellington" Mk.X BH-T (HE148), pilotowany przez podpor. pilota (P/O) Stefana Tomickiego. Maszyna została zestrzelona przez obronę przeciwlotniczą z okrętów niemieckich. Samolot rozbił się w okolicach holenderskiego IJmuiden - cała załoga zginęła.
    W nocy z 14 na 15 kwietnia, kpt. Przysiecki - już ze swoją załogą i na własnej maszynie "Wellington" Mk.X BH-V (HE291) - wraz z pozostałymi 10 załogami, skierował się na Stuttgart. Pośród łącznej liczby 462 maszyn były nie tylko "Wellingotny", ale także "Lancastery" i "Halifaxy". Piloci z 300. Dywizjonu startowali między 21:28 a 21:48, kierując się od razu na południowy-wschód, by spotkać się z resztą armady powietrznej. Trzy z nich nie doleciały do celu, zawracając z powodu awarii lub - jak w przypadku załogi pilota, którym był sierż. Władysława Pońć - zostali zaatakowani przez niemiecki nocny myśliwiec i ratowali się ucieczką. Pozostałe załogi zrzuciły swoje bomby zapalające na wyznaczony cel, po czym bezpiecznie powróciły do bazy.
   Kolejny nalot bombowy odbył się w nocy z 16 na 17 kwietnia. Tym razem trzynaście samolotów leciało w kierunku Manheim, aby przeprowadzić tzw. "nalot pozorowany" (główne siły leciały zbombardować czeskie zakłady Skody). "Wellingotny" wzbiły się w powietrze dokładnie o godz. 21:30. Tym razem z nalotu wycofały się dwie załogi - w tym maszyna, którą pilotował... sierż. Pońć (jego nawigator poczuł się bardzo źle). Pozostałe maszyny z 300. Dywizjonu zrzuciły swoje ładunki nad celem i bezpiecznie powróciły do bazy.
   Ze swojej trzeciej misji bojowej kpt. Przysiecki i jego załoga już nie powrócili. Tej nocy - z 22 na 23 kwietnia 1943 roku - dwanaście załóg otrzymało zadanie minowania wód przybrzeżnych w rejonie Saint Nazaire i Lorient. O godzinie 20:53, sześć samolotów - w tym także maszyna pilotowana przez kpt. Przysieckiego - były już w powietrzu i obierały kurs w kierunku Saint Nazaire. Nad wyznaczonymi sektorami minowania panowała zła pogoda, a dodatkowo załogi napotkały silny ogień artylerii przeciwlotniczej wroga. Do samolotów niemieccy żołnierze strzelali nie tylko z działek nabrzeżnych i karabinów przeciwlotniczych, ale także z broni pokładowej niemieckich okrętów. Kilka maszyn zostało lekko uszkodzonych, co też piloci zgłaszali przez radio. Pilotujący "Wellingtona" Mk.X BH-V (HE291) kpt. Przysiecki, wykonał swoje zadanie, jednak tuż po zrzuceniu min, dostał się pod silny ogień obrony przeciwlotniczej, która uzyskała bezpośrednie trafienie. Samolot runął do morza - cała załoga zginęła. Załoga przez długi czas uznawana była za zaginioną i dopiero dwa lata po zakończeniu wojny, udało się poznać losy "Wellingtona" i jego załogi, która była jedyną tej nocy załogą, jaka nie powróciła z misji bojowej.
Wellingtony Mk.X z 300 Dywizjonu na lotnisku w Hemswell. Na samolocie na pierwszym planie namalowane jest pod szachownicą godło - krasnal. Późna wiosna 1943 r. (Fot. www.listakrzystka.pl).
   W kwietniu 1943 roku załogi 300. Dywizjonu Bombowego "Ziemi Mazowieckiej" brały udział w piętnastu operacjach, wykonując łącznie osiemdziesiąt osiem lotów bojowych i tracąc dwie załogi. W całym 1943 roku polskie załogi odbyły 942 lotów bojowych. Straty: 62 lotników zginęło lub zaginęło, a 10 zostało wziętych do niewoli. W nocy z 20 na 21 lutego 1944 roku, został utracony ostatni polski "Wellington". Lotnicy tej maszyny, także brali udział w zaminowaniu francuskich portów....
 
    Szczątki trzech członków zestrzelonej załogi, zostały odnalezione i pochowane na cmentarzu wojennym w Escoublac-La-Baule. Są to: Kapitan pilot (stopień bryt. F/Lt., nr. służb. RAF: 76635) Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii Eugeniusz Przysiecki, kapral nawigator (Sgt., nr. służb. RAF: 784001) Janusz Josef Belina-Prażmowski i radiotelegrafista kapral (Sgt., nr. służb. RAF: 781264) Ireneusz Dębowski. Ciał pozostałych dwóch członków załogi - kaprala bombardiera (Sgt., nr. służb. RAF: 794182) Czesława Krełowskiego i kaprala strzelca (Sgt., nr. służb. RAF: 703599) Tadeusza Szeremeta - nigdy nie odnaleziono.
Eugeniusz Przysiecki w "towarzystwie" kaprala Ireneusza Dębowskiego.
   Kapitan pilot Eugeniusz Przysiecki podczas swojej służby został odznaczony Krzyżem Walecznych (dwukrotnie), Srebrnym Krzyżem Zasługi i Medalem Lotniczym (także dwukrotnie).
   Lokalizacja mogiły 33-letniego kpt. Przysieckiego: sektor: 2, rząd: H, grób nr. 2.
Kpt. Przysiecki i dwóch członków jego załogi spoczywa pośród lotników brytyjskich, kanadyjskich, nowozelandzkich i australijskich na cmentarzu wojennym w Escoublac-La-Baule.
   Wdowa po kpt. Eugeniuszu Przysieckim ponownie wyszła za mąż w 1944 roku. Wybrankiem 34-letniej wówczas Wiolanty Przysieckiej, był - urodzony 29 września 1903 roku w Warszawie - Achilles Jan Tytus Breza. Para miała dwójkę dzieci: Jeremę (ur. 1945 r.) i Joannę (ur. 1948 r.). Wiolanta Przysiecka urodziła się 08 sierpnia 1909 roku. Zmarła 13 stycznia 1994 roku, a jej ciało spoczęło na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. 
   Jedyne dziecko Eugeniusza i Wiolanty - Krystian - zmarł nagle 10 kwietnia 2005 roku w Warszawie w wieku 68 lat. Został pochowany na cmentarzu św. Jerzego w Toruniu.
 
   Wszystkie zdjęcia współczesne pochodzą ze zbiorów autora, sierpień 2021 r.

Przy pisaniu tego postu korzystałem z moich prywatnych notatek, a także ze stron:

1 komentarz:

  1. Thank you very much for your very carefully researched and impressive account of the lives of these courageous Polish airmen. Gratulacje. Jacek Orchel (jackorchel@aol.com)

    OdpowiedzUsuń