W nocy z 12/13 sierpnia 1940 roku, w mieście Arnstadt po raz pierwszy zawyły syreny alarmowe, ostrzegające mieszkańców przed nalotem bombowym brytyjskich samolotów. Bomby zrzucone przez wielkie samoloty, spadły jednak kilka kilometrów dalej - na miejscowość Bad Berka. Dwie doby później, bomby spadły jeszcze bliżej miasta - zaledwie 5 km dalej, na miejscowość Marlinshausen. O północy z 5/6 września tego samego roku, kolejny alarm bombowy. Tym razem bomby zapalające spadły na niewielką miejscowość Ichtershausen, oddaloną od Arnstadt o zaledwie 6 km. To samo spotkało Ichtershausen w nocy z 14/15 października i oddalą o 15 km od Arnstadt miejscowość Achelstädt. Dwa kolejne nocne naloty, były już bardziej precyzyjne - tym razem bomby spadły bezpośrednio na Arnstadt. Celny był także nocny nalot z 6/7 listopada 1940 roku oraz kolejny z 19/20 listopada. Po tym nalocie nastąpiła ponad półroczna przerwa w brytyjskich nalotach. 22 września 1941 roku, brytyjski RAF po raz pierwszy przeprowadził na miasto nalot dzienny. Kolejne nocne naloty miały miejsce 26/27 stycznia i 27/28 sierpnia 1942 roku. W nocy 13/14 maja 1943 roku, ma miejsce najpoważniejszy nalot bombowy na Arnstadt - około 80 bomb zapalających, wznieciło liczne pożary na trzech, przylegających do siebie ulicach. 22 lutego 1944 roku naloty na miasto miały miejsce i w dzień i w nocy. Także 28 maja 1944 roku miał miejsce nalot dzienny. W lipcu dwa kolejne naloty i walki powietrzne nad miastem - w pobliżu spadają dwa niemieckie samoloty i jeden samolot wroga. We wrześniu kolejne dwa naloty - 27 września jeden z samolotów wroga spadł na zabudowania w mieście, zabijając dwóch mieszkańców. 1 listopada samolot wroga ostrzelał mieszkańców miasta z broni pokładowej - skutek: jeden zabity i czterech rannych. 9 listopada kolejny nalot - tym razem bomby spadły, na odległy o 30 km Ohrdurf. 10, 11 i 15 listopada 1944 roku kolejne naloty na miasto - są ofiary, w tym dwoje dzieci. Ostatniego listopada samoloty alianckie atakują linie kolejowe w okolicy Arnstadt. Ostrzelany został pociąg pasażerski - zabito jedną kobietę, a kilku pasażerów zostaje rannych. W dniach 3, 5 i 31 grudnia 1944 roku, odbyły się kolejne bombardowania. 6 lutego Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych przeprowadziły kolejny bardzo ciężki nalot. Od 3 do 10 kwietnia 1945 roku miasto ostrzeliwała amerykańska artyleria, po czym do miasta wkroczyła piechota. Ten dzień zakończyły kilkuletnie naloty na mieszkańców Arnstadt i niszczenie tego zabytkowego miasta. Warto tutaj zaznaczyć, że podczas tych nalotów ucierpiało także kilkunastu przymusowych robotników z Polski i Związku Radzieckiego, którzy pracowali w tamtejszych fabrykach.
Widok na część wejść do sztolni, zdjęcie wykonano już po wojnie (Fot. www.buchenwald.de). |
Dlaczego o tym wszystkim wspominam i co to ma wspólnego z miejscem, które jest tematem postu? Po pierwsze, to właśnie w pobliżu Arnstadt znajduje się KZ-Außsenlager Jonastal i to z miasta prowadzi do tego miejsca główna droga - Jonastal Weg. Po drugie - naloty te pokazują, że o systemie podziemnych tuneli, alianci nie wiedzieli aż do ostatnich dni wojny. O tajnym projekcie w Turyngii, dowiedziano się dopiero 4 kwietnia 1945 roku, kiedy to amerykańscy żołnierze - 4. Dywizji Pancernej i 89. Dywizji Piechoty - odkryli obóz pracy przymusowej w pobliżu Ohrdruf. Był to pierwszy niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny, który wyzwoliła armia amerykańska. To właśnie jego więźniowie wskazali żołnierzom pobliską dolinę Jonas, w której znajdował się tajny kompleks.
Zgromadzone materiały i maszyny, zdjęcie wykonał Ernst Kott w 1946 r. (Fot. www.buchenwald.de). |
Decyzja o budowie podziemnego kompleksu Jonastal w Turyngii, zapadła najprawdopodobniej w drugiej połowie 1944 roku. W Ministerstwie Uzbrojenia i Produkcji Wojennej Rzeszy, nadano temu projektowi kryptonim "Sonderbauvorhaben III, w skrócie: S III" (Specjalny projekt budowlany III) i przypisano do jednej z ośmiu grup projektów specjalnych III Rzeszy. Ponieważ "S III" - budowa kwatery Führera w Jonastal niedaleko Arnstadt - znalazła się w grupie projektów o najwyższym statusie, do budowy przystąpiono niemal natychmiast. Do - długiej na prawie 10 km - doliny, zaczęto ściągać setki więźniów z niemieckiego obozu koncentracyjnego Buchenwald. Byli to w większości więźniowie z Polski, Związku Radzieckiego i Czechosłowacji. Budowa ruszyła w listopadzie 1944 roku, a projekt został objęty ścisłą tajemnicą. Cała okolica została natychmiast obstawiona przez niemieckich żołnierzy i wyjątkowo pilnie strzeżona. Zadanie to nie było zbyt trudne, ponieważ tuż obok znajdował się poligon wojskowy, skąd pochodzili wartownicy. Także pagórkowaty i silnie zalesiony teren, sprzyjał w utrzymaniu tajemnicy. Na dodatek był to trudny teren, na którym nie było żadnych gruntów rolnych, dzięki czemu nie był odwiedzany przez przypadkowych ludzi.
Zanim w dolinie pojawili się - z kilofami i łopatami - pierwsi więźniowie, do pracy przystąpił m. innymi - absolwent Technische Hochschule Wien
- Karl Emil Franz Fiebinger (1913-2014). Posiadający tytuł inżyniera
specjalizującego się w budownictwie podziemnym (specjalista w budowie
tuneli i kolei podziemnej, kolejkach linowych, mechanice, geodezji,
hydrografii i statyce), był także ekspertem w dziedzinie stosowania
żelbetonu. Sympatyzujący od 1933 roku z niemieckimi nazistami Fiebinger,
zdążył już wykazać się swoimi umiejętnościami podczas budowy
podziemnych tuneli w Ebensee, St. Georgen, Gusen i kilku innych tajnych wojskowych kompleksach.
Fiebinger i pracownicy jego biura inżynieryjnego, byli odpowiedzialni za
całość prac - od pierwszych szkiców i planów aż po całkowite wyposażenie
wydrążonych szybów. Jego pracownicy byli odpowiedzialni także za dostawę
prądu, wody i gazu do obiektów oraz budowę całej infrastruktury
kolejowej.
Warto tutaj wspomnieć, że wiedzę i doświadczenie Fiebingera, bardzo
cenił sobie Korpus Inżynieryjny Armii Stanów Zjednoczonych, który po
wojnie, przetransportował go do USA. Inżynier - w ramach projektu "Spinacz" (Operacja "Paperclip") - od 1947 roku, przez jakiś czas pracował w Laboratorium Badawczo-Rozwojowym w Forcie Belvior w Wirginii.
Plac budowy projektu o kryptonimie "S III"/"Olga" i sztolnie 1-12 (Fot. www.buchenwald.de). |
Do każdego szybu osobno docierała kolejka wąskotorowa (Fot. www.buchenwald.de). |
Zgromadzonych w KZ-Außenlager Jonastal (filia KZ Buchenwald) więźniów, natychmiast zapędzono do katorżniczej pracy. Nad całym projektem - z osobistego rozkazu Führera - miał czuwać Gruppenführer-SS i Generalleutnant Waffen SS Hans Kammler. Urodzony w Szczecinie, niemiecki konstruktor i wysokiej rangi oficer SS, był już odpowiedzialny za nadzór innych, najważniejszych, tajnych projektów budowlanych SS. Teraz priorytetem był projekt o kryptonimie "Olga". Kryptonim "Olga" - według SS - opisany był, jako: Specjalne, podziemne centrum łączności projektu budowlanego "S III" w Jonastal niedaleko Crawinkel, dla ewentualnej, tajnej kwatery Führera w Turyngii. Kryptonim "S III" - był tym samym projektem, co "Olga", jednak oznaczony tak został w Ministerstwie Uzbrojenia i Produkcji Wojennej Rzeszy.
Jego brutalne metody, szybko zaczęły być znane więźniom pracującym przy projekcie "S III". W dolinie - przeciętej wzdłuż drogą i rzeką Wilde Weisse - zaczęły powstawać pierwsze budynki i dziwne konstrukcje. W połowie drogi pomiędzy Arnstadt i Crawinkel, znajdował się punkt centralny tajnej budowy. Po jednej stronie rzeki, zaczęto planować usytuowanie tuneli, a po drugiej stronie, zaczęto budowę dwóch przepompowni i tłoczni sprężonego powietrza.
System sprężarek przy Jonastalstr. (Fot. www.buchenwald.de). |
Dzisiaj po systemie sprężarek pozostały jedynie fundamenty (Fot. zbiory autora). |
Fundamentów nie widać podczas jazdy z drogi prowadzącej przez dolinę (Fot. zbiory autora). |
KZ-Außenlager Janostal - od 6 listopada 1944 roku do 15 stycznia 1945 roku - funkcjonował, jako samodzielny obóz koncentracyjny i przez ten czas, był dowodzony przez osobną komórkę. Następnie funkcjonował - wraz z KZ Ohrdruf - jako podobóz, który podlegał głównemu obozowi w Buchenwaldzie. Pod KZ Jonastal "podłączono" również dwa małe obozy pracy przymusowej, leżące w okolicy. Jeden - Lager w którym życie straciło około stu radzieckich więźniów - znajdował się na skraju lasu w Espenfeld, około 2 km od Jonastal. Drugi znajdował się w Crawinkel, jednak nie udało mi się zdobyć informacji na jego temat.
Warunki panujące w obozie były katastrofalne. Więźniowie pracowali w fatalnych warunkach nawet po kilkanaście godzin dziennie. Przy minusowych temperaturach, bez zimowych ubrań, niewielkiej ilości pożywienia i snu, umieralność była bardzo wysoka. Zdarzało się, że wycieńczony więzień, kładł się do snu, a następnego ranka okazywało się, że już nie żył. Takich przypadków było wiele. Kolejni umierali z powodu braku świeżego powietrza w miejscu ich odpoczynku. Według informacji, jakie udało mi się zebrać, było to kilka baraków bez wystarczającej ilości łóżek i wentylacji. Jeszcze inni więźniowie, umierali podczas samej pracy w drążonych tunelach.
Praca związana z drążeniem tuneli w tej górze, nie należała do łatwych.... (Fot. zbiory autora). |
Pomimo zakazu, miejsce to odwiedzane jest dosyć często, o czym świadczy widoczna ścieżka. |
Aby dostać się w górne partie wzgórza, musimy pokonać trudną trasę (Fot. zbiory autora). |
Betoniarnia przed sztolnią nr. 16, widok od strony wschodniej (Fot. www.buchenwald.de). |
Betoniarnia przed sztolnią nr. 16, widok od stronych zachodniej (Fot. www.buchenwald.de). |
W lutym 1945 roku, postęp prac był dosyć zaawansowany. Zadowolony Führer, 1 marca awansował Kammlera na Obergruppenführera-SS i nadał jemu tytuł szefa Tajnych Badań nad Wunderwaffe. Jak widać, Hitler nadal wierzył z zwycięstwo swojej tysiącletniej Rzeszy. Zaledwie miesiąc później, wszystko się jednak zmieniło.
Rano, 2 kwietnia 1945 roku, wydano rozkaz zaprzestania jakichkolwiek prac. Polecono również przygotować obiekty do zburzenia i ewakuacji więźniów. W tym dniu, długość wszystkich wydrążonych tuneli, wynosiła łącznie niewiele ponad 2 km. Indywidualna długość i zaawansowanie prac były jednak różne: sztolnia nr. 1 (110,0 m), sztolnia nr. 2 (65,5 m), sztolnia nr. 3 (69,2 m), sztolnia nr. 4 (99,5 m), sztolnia nr. 5 (65,0 m), sztolnia nr. 6 (76,7 m), sztolnia nr. 8 (112,6 m), sztolnia nr. 9 (107,0 m), sztolnia nr. 10 (113,0 m), sztolnia nr. 11 (128,5 m), sztolnia nr. 12 (161,0 m), sztolnia nr. 13 (14,0 m, uległ zawaleniu w ostatnich dniach 1944 roku), sztolnia nr. 14 (176,5 m), sztolnia nr. 15 (34,3 m), sztolnia nr. 16 (108,0 m), sztolnia nr. 17 (25,4 m), sztolnia nr. 18 (88,3 m), sztolnia nr. 19 (26,5 m), sztolnia nr. 20 (107,5 m), sztolnia nr. 21 (105,0 m), sztolnia nr. 22 (17,5 m), sztolnia nr. 23 (105,0 m), sztolnia nr. 24 (18,5 m), sztolnia nr. 25 (108,0 m) oraz korytarze łączące o prawie kilometrowej długości - w sumie około 3 km (z tego jedynie 620 metrów wylanych warstwą betonu o grubości 50 cm). Korytarz główny posiadał także pod sufitem konstrukcję dźwigarową, która miała służyć do transportu ciężkich towarów w głąb systemu tuneli.
Nieukończona sztolnia nr. 16 (Fot. www.buchenwald.de). |
Zdjęcie przedstawia sztolnie 16-22, poza zdjęciem są sztolnie 23-25 (Fot. www.buchenwald.de). |
Rysunek przedstawiający układ wszystkich tuneli w Jonastal (Fot. www.buchenwald.de). |
Jeszcze tego samego dnia - z wszystkich pozostałych przy życiu więźniów - utworzono kolumnę, która wyruszyła w kierunku obozu w Buchenwaldzie. Do przejścia było około 55 km. Wielu z więźniów nie dotarło do celu i nie doczekało zakończenia wojny. Nieznana ilość więźniów z "marszu śmierci", zmarła po drodze z wycieńczenia lub na skutek brutalnego traktowania towarzyszącym im strażników.
12 kwietnia 1945 roku, teren został odkryty przez amerykańskich żołnierzy z 89. Dywizji Piechoty i 4. Dywizji Pancernej. Najprawdopodobniej miejsce to, odwiedzili tego dnia także amerykańscy generałowie - George S. Patton, Omar N. Bradley i Dwight D. Eisenhower - których sprowadzono, aby zobaczyli popełnione przez Niemców zbrodnie w obozie Ohrdruf. O tym, co zobaczyli na miejscu, cała trójka napisała w swoich powojennych wspomnieniach.
Żołnierze obu jednostek - dzięki kilkunastu ocalałym więźniom - odkryli także wszystkie związane z Jonastal obozy. Ich oczom ukazał się straszny widok. Na placach leżeli zastrzeleni więźniowie - w sumie około 70 ciał - a nozdrza drażnił straszliwy smród palonych ciał. Niemcy bowiem przed odejściem próbowali spalić, jak najwięcej z około 3.200 zamordowanych więźniów (w obozach nie było krematoriów).
Wśród tych kilkunastu ocalałych z "S III" - którzy uciekli lub ukryli się przed esesmanami - był 17-letni wówczas Wiktor Wyscheslawskij ze Związku Radzieckiego. To głownie dzięki jego zeznaniom, wiemy o katastrofalnych warunkach w obozach i podczas drążenia tuneli.
Jeden z baraków w KZ-Ohrdruf (Fot. zbiory autora). |
Co znaleźli na miejscu Amerykanie? Tego niestety nie wiemy. Wiemy natomiast, że rozbiórka i konfiskata całego kompleksu zaczęła się jeszcze w kwietniu 1945 roku. Dopiero po tym procederze, do sporządzenia dokumentacji poproszono miejscowego niemieckiego architekta Ernsta Kotta (1887-1954). Podczas wojny, był on odpowiedzialny za działania, mające uchronić mieszkańców Arnstadt przez nalotami i
za usuwanie skutków tych nalotów. Na przełomie października i listopada
1944 roku - specjalizujący się w dziedzinie inżynierii lądowej Kott -
przeprowadził "szczegółową inwentaryzację".
Całą dokumentację - raport, rysunki techniczne, plan terenu,
kilkadziesiąt zdjęć, itp. - przekazał następnie ludziom z Amerykańskiego Departamentu Wojny (kopie całej dokumentacji znajdują się w archiwum w Miejscu
Pamięci w Buchenwaldzie).
Jeszcze tego samego roku, kompleks w Jonastal przejęła Armia Czerwona, która stacjonowała w koszarach na terenie poligonu wojskowego w pobliskim Ohrdrufie. Teren ten bowiem - jak i cała Turyngia - leżał w radzieckiej strefie okupacyjnej. Cały teren natychmiast sklasyfikowano, jako strefę niebezpieczną i zamkniętą. To czego nie rozgrabili amerykanie, natychmiast stało się łupem jej ekip remontowo-budowlanych. Rosjanie rozszabrowali wszystko, co mogło się przydać w ich zrujnowanym przez wojnę kraju - w tym także tory kolejki wąskotorowej.
Zimą 1946/1947 roku, rozebrano także wejścia do tuneli, a następnie je wysadzono lub zamurowano. Do detonacji użyto kilku ton dynamitu, a siła niektórych wybuchów była tak potężna, że "odrywała" nawet 20-metrowej wielkości połacie góry. Od 1949 roku cały teren (bez poligonu, który był pod kontrolą Armii Czerwonej aż do 1991 r.) przekazano rządowi NRD. Cały teren - oraz przecinająca go na dwie części droga - został podporządkowany Der Truppenübungsplatz Ohrdruf - funkcjonującemu nieprzerwanie od 1906 roku poligonowi wojskowemu - i stał się obszarem zastrzeżonym i kontrolowanym przez wojsko.
7 września 1958 roku, przy Jonastalstrasse odbyło się uroczyste odsłonięcie pomnika, upamiętniającego zamordowanych tutaj więźniów. Przypomnę, że z około 19.000 przebywających w całym kompleksie więźniów, tylko podczas drążenia tuneli, życie straciło około 8-9 tys., a wojnę przeżyło ostatecznie zaledwie kilka osób.
W 1958 roku
odsłonięto pomnik upamiętniający zamordowanych więźniów (Fot. zbiory autora). |
W 1988 roku - po raz pierwszy od zakończenia wojny - korytarze były oficjalnie eksplorowane przez odpowiednie służby i firmę VEB Bergsicherung z Erfurtu z siedzibą w Ilfeld. Badanie przeprowadzono wówczas w tunelach o numeracji od 1 do 15. Rok później postanowiono, aby drogę - przebiegającą przez dolinę Janostal i łączącą Arnstadt z Crawinkel - udostępnić do użytku publicznego. Niemal natychmiast, na miejscu zaczęli pojawiać się amatorzy eksploracji i osoby zainteresowane historią III Rzeszy, próbujący na własną rękę dostać się do zabezpieczonych tuneli. To samo postanowiły uczynić niemieckie władze - które w październiku 1991 roku - przeprowadziły wiercenia w tunelach 16-20. W styczniu 1992 roku rozpoczęto prace związane z eksploracją tuneli 21-25. W 1998 roku podjęto decyzję o ponownym zamknięciu tunelu nr. 16, a w lipcu 2003 roku - tunelu nr 14. Wszystkie prace przeprowadziła firma Bergsicherung Ilfeld GmbH na polecenie władz Turyngii.
Nasuwają się pytania, dlaczego po tych wszystkich pracach, cały teren jest ponownie w posiadaniu wojska? Dlaczego ponownie zamknięto większość terenu (z wyłączeniem drogi) i zabezpieczono wejścia do tuneli? Czy sztolnie nadal kryją jakieś tajemnice? Mi niestety nie udało się uzyskać na ten temat żadnych odpowiedzi. Zostają zatem jedynie domysły i spekulacje....
Dzisiaj jadąc Jonastalstrasse przez dolinę, bardzo trudno jest zorientować się, co kryją tamtejsze tereny. Nic nie wskazuje na to, że znajdował się tutaj tak duży "plac budowy", na którym życie straciło tysiące ludzi. Jedynie osoby zorientowane w temacie, zwrócą uwagę na niewielkie, dziwne "otwory" w skałach, które szybko przemkną nam przed oczami podczas jazdy. Dopiero zatrzymując się na niewielkim parkingu, zobaczymy tablicę informującą o tym niesamowitym miejscu. Tuż za tablicą znajdują się fundamenty po konstrukcji wielkich sprężarek. Stąd możemy skierować się - do stojącego nieopodal drogi - pomnika, który upamiętnia wszystkie ofiary. Niestety to jedyne, co możemy zobaczyć, nie narażając się na prawne konsekwencje i niebezpieczeństwo (chyba, że coś się od 2019 roku zmieniło).
Na terenie Jonastal możemy zauważyć kilka lejów po eksplozjach.... (Fot. zbiory autora). |
oraz wiele otworów w ziemi, na które trzeba zwrócić uwagę podczas eksploracji (Fot. zbiory autora). |
Kiedy skierujemy się w pobliskie zarośla, natychmiast natkniemy się na tablice z zakazem wstępu i informacją, że jest to teren wojskowy. Dopiero po kilkudziesięciu metrach można natknąć się na pozostałości kolejki wąskotorowej - widoczny jest niewielki nasyp, na którym ułożone były tory. Idąc dalej można natknąć się także na niewielkie gruzowiska. Jedynie wytrwalsi będą mogli dotrzeć do zabetonowanych wejść większości szybów. Idąc wzdłuż stromego nasypu, można zobaczyć sporą część kompleksu. Teren jest jednak bardzo rozległy i potrzebnych jest przynajmniej kilka godzin, aby obejść go w całości. Wysiłek jednak się opłaca, ponieważ możemy zobaczyć sporo "eksploracyjnych perełek". Oprócz zabezpieczonych wejść do tuneli, możemy poznać miejsca, gdzie stały niektóre z budynków, lub miejsca, gdzie stały wielkie maszyny lub instalacje. Ci, którzy wdrapią się wysoko do góry, mogą zobaczyć także niezabezpieczone wejścia do wnętrza góry. Są to w większości niewielkie szczeliny, przez które trudno jest się przecisnąć.
Jedno z miejsc, które nie zostało zabezpieczone. Nie jest to jednak żadna ze sztolni (Fot. zb. autora). |
Na koniec wróćmy jeszcze na moment do samego przeznaczenia kompleksu. Jak już wspomniałem, projekt ten posiadał dwa kryptonimy. Ministerstwo Uzbrojenia i produkcji Wojennej Rzeszy nadano jemu kryptonim "S III" - budowa kwatery Führera w Jonastal niedaleko Arnstadt. Ludzie - w podlegającym Himmlerowi Tajnym Sztabie Budowlanym SS - oznaczyli ten sam projekt kryptonimem "Olga" - specjalne, podziemne centrum łączności projektu budowlanego "S III" w Jonastal niedaleko Crawinkel, dla ewentualnej, tajnej kwatery Führera w Turyngii. Czy mogło pod tymi nazwami kryć się jeszcze coś innego? Zdaniem wielu, tak. Twierdzą oni, że drążone tunele, miały być wykorzystane do produkcji i badań rakiet V-2 i/lub innych "cudownych broni" Hitlera. Nie ma jednak na ten temat żadnych dowodów, więc wydawałoby się, że kwatera Führera, to jedyny potwierdzony cel budowy.
Powinienem w takim razie, w tym momencie zakończyć tą historię, ale nie byłbym sobą😉, gdybym nie dotarł do jeszcze innej teorii w tej sprawie. Otóż istnieją zeznania świadków z okresu, kiedy trwała budowa kompleksu w Jonastal. Zostały one przeprowadzone w latach 1962-1967 przez dziennikarzy i służby NRD i dotyczą testów broni atomowej. Istnieją przynajmniej dwie różne wersje dotyczące tego wątku. Pierwszym tropem są zeznania świadków, których uznano za wiarygodnych. Najważniejszym była mieszkanka pobliskiego Veste Wachsenburg - zamku nieopodal miejscowości Holzhausen. 16 maja 1962 roku Pani Cläre Werner zeznała, że 4 marca 1945 roku, widziała, jasne, wielkie światło: "W owym czasie znałam Hansa Rittermanna, pełnomocnika do spraw projektów
specjalnych Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu. Pracował w Departamencie
Budowlanym w Arnstadt i był zaangażowany w tajny projekt w Turyngii. Był
dobrym przyjacielem naszej rodziny i często przychodził w niedzielę na
kawę. Rano 4 marca 1945 roku, Hans odwiedził nas i powiedział, że
powinniśmy wejść na wieżę zamkową i patrzeć w stronę wioski Röhrensee.
(...). Około pół do dziesiątej wieczorem, niebo nad Röhrensee nagle
rozbłysło, jakby śwaitłem tysiąca błyskawic. Było czerwone wewnątrz i żółte na zewnątrz. Było to 4 marca 1945 roku około godziny 21:30. Potężny huk przeszedł przez całą dolinę. Następnego dnia miałam intensywne krwawienie z nosa. To samo miały inne osoby mieszkające w okolicy. Wszyscy mieliśmy bóle głowy i ciśnienie w uszach. Około drugiej po południu, na zamek przybyło około 100-150 żołnierzy SS, którzy spytali, gdzie są zwłoki i dokąd je zabrać. Zabłądzili i motocyklista wskazał im właściwą drogę. (...)". Po chwili dodała: "Podobny głośny grzmot, słyszalny był 12 marca około godziny 22:15. Syreny ostrzegające przed nalotem zawyły dokładnie o dziewiątej. Blask był tak silny, jak podczas pierwszej próby".
Drugim bardzo ważnym świadkiem był - zatrudniony w pobliskiej firmie - robotnik Heinz Waschmut. On wieczorem w niedzielę rozbłysku nie widział. Widział natomiast to, co działo się następnego dnia: "Po południu zajechało SS. Musieliśmy załadować na samochody całe dostępne drewno i pojechaliśmy. (...) do majątku Ringhofen koło Mühlberga. Powiedziano nam, że na skraju lasu mamy układać drewno w stosy o wielkości mniej więcej 12 na 12 metrów i wysokości maksymalnej jednego metra. Podczas układania stosów, zobaczyliśmy dziesiątki ludzkich ciał. Ludzie ci byli całkiem bez włosów, częściowo pozbawieni też odzieży, a na ich ciałach widać było pęcherze, oparzenia, a także surowe ludzkie mięso. Ciała kazano nam ułożyć na stosach, następnie kolejno je podpalać. Na każdym stosie było około 50 ciał. Następnie zabrano nas ciężarówkami do majątku Ringhofen, gdzie musielismy się rozebrać do naga i wykąpać. Nasze ubrania i odzież ochronną esesmani natychmiast spalili. Otrzymaliśmy nowe ubrania i nową odzież ochronną. Wydano nam także po butelce wódki". Heinz Waschmut nie wiedział, co stało się z ludźmi, których ciała właśnie płonęły na stosach. Dzisiaj wiemy, że byli to głównie radzieccy wieźniowie, którzy zostali rozlokowani na tamtejszym poligonie, podczas tych prób, w celu poznania efektu i zasięgu eksplozji. O dziwo, wśród ofiar znalazło sie także kilkumastu esesmanów, którzy mieli za zadanie pilnować z bezpiecznej odległości więźniów obozu. Jak to się stało, że i oni zostali rażeni podczas eksplozji? Otóż, była to jedna z pierwszych prób w III Rzeszy - a pierwsza na poligonie Ohrdruf - i nikt nie zdawał sobie sprawy, jak wielką siłe będzie miał wybuch.... We wtorek Waschmuta i kilku jego towarzyszy, ponownie zabrano w miejsce, gdzie układali stosy. Widział wówczas, jak z lasu wychodzi kilkanaście zdeformowanych i zgarbionych postaci. "Do dziś nie mogę o tym mówić. Esesmani natychmiast zastrzelili tych dwunastu, czy piętnastu ludzi. Inni więźniowie musieli ich potem nieść i wrzucić na płonące stosy". - dodał wstrząśnięty Waschmut. Późniejsze badania wykazały, że w tych dniach, na stosach mogło spłonąć około 700 ludzkich ciał.
Z dokumentów wynika, że kolejna taka próba miała miejsce 16 marca 1945
r. Podobno oficerowie SS, przechwalali się później, że to co widziano
przez ostatnich kilka dni, było czymś wyjątkowym i wkrótce będzie to
informacja numer jeden w światowych mediach....
Na początku 1967 roku - na polecenie szefów placówki Stasi w Arnstadt - dziennikarskie śledztwo zostało wstrzymane. Od tego czasu, jedynie ludzie z Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego, mogli zajmować się tą sprawą. Śledztwo trwało kolejny rok, po czym niespodziewanie zostało zamknięte, a sprawę uznano za nieistotną dla interesów państwa.
Drugi wątek przedstawił w 2005 roku w swojej książce "Hitlers Bombe" (wydanie polskie "Atomowa bomba Hitlera. Historia tajnych niemieckich prób z bronią jądrową", wyd. Dolnośląskie, 2006 rok) autor Reiner Karlsch. Twierdzi on, że w Jonastal testowano - pod nadzorem niemieckiego fizyka jądrowego Kurta Diebnera - urządzenia związane z bronią jądrową. Potwierdził to po wojnie adiutant Reichsführera SS Heinricha Himmlera - Werner Grothmann - który twierdził, że badania na poligonie w Ohrdruf, przeprowadzał zespół pod kierownictwem Diebnera. Autor książki Reiner Karlsch jest przekonany, że zamurowane i strzeżone przez żołnierzy Bundeswehry tunele, kryją odpowiedzi na ten temat. Sensacyjne informacje, autor opiera na archiwalnych dokumentach i zeznaniach świadków. Choć wiele osób krytykuje zamieszczone w jego książce rewelacje, to kolejni autorzy książek o broni jądrowej w III Rzeszy, także wspomina o badaniach jądrowych w Jonastal oraz.... o ukryciu w tym miejscu Bursztynowej Komnaty.
Teren dawnej budowy jest bardzo rozległy i dosyć trudny (Fot. zbiory autora). |
Wielu miejsc nie widać z daleka, co jeszcze bardziej utrudnia eksplorację (Fot. zbiory autora). |
Podczas eksploracji zbocza, czekają na Was takie widoki (Fot. zbiory autora). |
Podczas wizyty w tym miejscu, warto także odwiedzić Dokumentionszentrum Arnstadt, gdzie znajduje się wystawa poświęcona kompleksowi Jonastal. Jej tytuł - "Ostatnia kwatera główna Führera i jej ofiary" - może celowo wskazywać, że był to jedyny projekt budowlany. Ja osobiście nie jestem tego taki pewny.... i nie jestem w tej kwestii sam. Wielu badaczy tego tematu twierdzi, że oprócz tego, co jest oficjalnie znane, pod ziemią musi znajdować się drugi kompleks, o istnieniu którego nie wiemy. Świadczyć może o tym ilość sprowadzonych tutaj więźniów. Liczba 19 tysięcy, wydaje się być zbyt duża, w porównaniu do wielkości terenu i tego, co zostało tam wybudowane. Możliwe jest zatem, że kiedyś dowiemy się o odkryciu nowych sztolni, które dadzą nam ostateczną odpowiedź, na nurtujące nas pytania. Być może, będą one wyposażone w jakieś nieznane nam urządzenia lub bronie. A może.... - tutaj popuszczę trochę wodze mojej fantazji - odkryte zostaną tunele, do których złożono przed zakończeniem wojny jakieś skrzynie ze złotem, dziełami sztuki lub tajną dokumentacją....
Na koniec chciałbym jeszcze przypomnieć, że cały teren jest w posiadaniu Bundeswehry i jest pod jej ścisłą kontrolą. Wejście na teren poligonu i kompleksu Jonastal, jest surowo wzbronione, a spotkanie ze służbami będzie skutkowało aresztowaniem i wysoką grzywną.
Bibliografia:
Leszek Adamczewski, Pierwszy błysk. Tajemnica hitlerowskiej broni jądrowej, Zakrzewo 2009
Omar N. Bradley, Żołnierska epopeja, tłum. Emilia Niemirska, Warszawa 1989
Dwight D. Eisenhower, Krucjata w Europie, tłum. Aleksander Sudak, Warszawa 1998
Reiner Karlsch, Atomowa bomba Hitlera. Historia tajnych niemieckich prób z bronią jądrową, tłum. Jerzy Pasieka, Wrocław 2006
Billy O'Reilly & Martin Dugard, Zabić Pattona, tłum. Adam Bukowski i Jacek Środa, Poznań 2018
Wszystkie zdjęcia - o ile nie zostało to oznaczone inaczej - pochodzą ze zbiorów autora, lipiec 2019 r.
Mapa dojazdu:
Piękny artykuł !!!!
OdpowiedzUsuń👍
OdpowiedzUsuń