Wczesnym rankiem - około godziny 4:30 - na teren bardzo słabo strzeżonej wioski olimpijskiej, przedostali się terroryści palestyńscy z organizacji "Czarny Wrzesień". Przebrani w stroje sportowe, weszli na jej teren praktycznie bez żadnych przeszkód. Ich celem byli sportowcy reprezentacji Izraela, którzy także brali udział w igrzyskach, a którzy zakwaterowani byli w jednym z budynków. W dotarciu bez podejrzeń do budynku w którym przebywali sportowcy - oprócz sportowego kamuflażu - "pomogli" im nieświadomi niczego kanadyjscy sportowcy (dopiero kilkanaście lat później, okazało się, że nie byli to amerykanie, jak dotychczas uważano), którzy wracali z imprezy zorganizowanej w centrum Monachium. Przechodzących przez płot w dresach i z torbami sportowymi terrorystów widział wtedy jeden z pracowników poczty. Nie zareagował on jednak, ponieważ przez te kilka dni od rozpoczęcia olimpiady, świadkiem takich obrazków był wielokrotnie. Pięciu terrorystów - już na terenie wioski olimpijskiej - spotyka się w umówionym miejscu z kolejnymi trzema, którzy dużo wcześniej - legalnie - przeniknęli w szeregi pracowników wioski i posiadali przepustki. Byli to: Luttif Afif, pseudonim "Issa" (zatrudniony w wiosce olimpijskiej, jako kucharz), Yusuf "Tony" Nazzal i Mohammed "Badran" Es-Saffady (obaj zatrudnieni, jako ogrodnicy). Pięciu "sportowców" przekraczających wcześniej płot to: Ahmed Chic "Abu Halla" Thaa, Afif Ahmed "Paolo" Hamid, Khalid "Salah" Jawad, Adnan "Denawi" Al-Gashey i kuzyn "Denawi'ego" - Jamal "Samir" Al-Gashey. Cała piątka w torbach miała karabinki automatyczne AKM (zmodernizowane wersje Kałasznikowa), radzieckie pistolety Tokariewa i granaty ręczne. Grupa ruszyła w kierunku budynku, który znajdował się przy Connollystrasse 31, gdzie zakwaterowano 21 członków reprezentacji Izraela.
Część wioski olimpijskiej. Po lewej Connollystrasse 31, gdzie zakwaterowano 21 członków reprezentacji Izraela. |
Podobno terroryści - wtargnąwszy do budynku za pomocą skradzionych kluczy i karty magnetycznej - początkowo trafili na inne piętro, gdzie byli zakwaterowani zawodnicy z Hongkongu. Dopiero chwilę później, skorygowali swój błąd i skierowali się już na niższe piętro, bezpośrednio do drzwi pokoju nr. 1. Tam nieświadomi zagrożenia spali - sędzia zapaśniczy Yossef Gutfreund, oraz trenerzy Tuva Sokolsky (1942-2017) i Moshe Weinberg. Kiedy Gutfreunda obudziły odgłosy dochodzące zza uchylających się drzwi, ten bez zastanowienia zaczął krzyczeć i własnym - ważącym 135 kilogramów ciałem - natychmiast je zablokował. Krzyki obudziły jego kolegów. Sokolsky'emu udało się uciec przez wybite przez niego samego okno, natomiast Weinberg ruszył na pomoc koledze przy drzwiach. Seria z kałasznikowa wycelowanego w drzwi przez "Issę" zrobiła swoje - drzwi zostały sforsowane. Podczas szarpaniny z terrorystami Weinberg został postrzelony w policzek i wyprowadzony z pokoju, aby wskazać kolejne pokoje z Izraelczykami.
W tym czasie - obudzony przez krzyki Gutfreunda i strzały napastnika - zamieszkujący w pokoju nr. 2 olimpijski chodziarz Shaul Paul Ladany (ur. 1936 r.), ucieka przez balkon. Dociera do sąsiedniego budynku, który zamieszkiwali amerykanie. Wtargnął do pokoju trenera amerykańskiego, którym był William Jay "Bill" Bowerman (1911-1999), opowiadając jemu całą sytuację. Tymczasem idący korytarzem - i krwawiący - Weinberg nie stracił zimnej krwi, mówiąc porywaczom, że w pokoju nr. 2 zakwaterowani sportowcy nie są Żydami. Najprawdopodobniej celem tego blefu był fakt, że pokój ten zajęli na czas igrzysk strzelcy - Henry Hersovici (ur. 1927 r.) i Zelig Shtroch (ur. 1946 r.), szermierze - Dan Alon (1945-2018) i Yehuda Weisenstein (ur. 1955 r.), szef ekipy - Shmuel Lalkin, oraz dwóch lekarzy, a więc osoby o drobnej posturze w porównaniu z lokatorami pokoju obok. Ten blef Weinberga uratował tym samym ich życia.
Pokój nr. 3 zajmowali atletyczni zapaśnicy i zawodnicy specjalizujący się w podnoszeniu ciężarów, a więc osoby, które zdaniem Weinberga miały więcej szans, aby przeciwstawić się terrorystom. Niestety tak się jednak nie stało, ponieważ nie wszystkich obudziły hałasy i strzały. Zaskoczonym zapaśnikom i ciężarowcom nie udało się przygotować do przejęcia broni od wchodzących do pokoju zamachowców. Widząc to, do akcji ponownie wkroczył Weinberg, który zaatakował jednego z terrorystów, na czym skorzystał Gad Tsobari (ur. 1944 r.), uciekając przez klatkę schodową na podziemny parking. Biegnąc natknął się na jednego z terrorystów, który oddał do niego dwie lub trzy serie z karabinka. Tsobariemu udało się uciec i przedostać do olimpijskiego centrum prasowego, gdzie - przy pomocy kobiety znającej języki hebrajski i niemiecki - poinformował policjantów o zaistniałej sytuacji. Do szamocącego się z bandytami rannego Weinberga, dołączył teraz ciężarowiec Yossef Romano. Ten weteran wojny sześciodniowej - zanim został zabity (Romano zmarł po kilku godzinach, wykrwawiając się na podłodze na oczach kolegów) - zdążył zranić nożem w twarz jednego z terrorystów, którym był "Paolo". Weinberg również zdołał zranić jednego z porywaczy, a innego ogłuszyć. Chwilę później został jednak zamordowany, otrzymując postrzał w klatkę piersiową. W tym momencie w rękach terrorystów znajdowało się dziewięciu zakładników. Oprócz Gutfreunda byli to: trener lekkoatletów - Amitzur Shapira, trener szermierzy - Andre Spitzer, trener strzelectwa - Kehat Shorr, sędzia - Yakov Springer, ciężarowcy - David Mark Berger i Ze'ev Friedman, zapaśnicy - Mark Slavin i Eliezer Halfin. Ośmiu z nich - z zawiązanymi rękoma i nogami - leżało na łóżkach w pokoju Shapiry i Springera, natomiast atletyczny Gutfreund został bardzo mocno związany na krześle. Do kolejnych pokoi zamachowcom nie udało się wtargnąć, przez co reszta izraelskiej ekipy, uciekając schroniła się w bezpiecznych miejscach.
Jeden z terrorystów na balkonie apartamentu przy Connollystrasse 31 (fot. www.jpost.com). |
Teraz zamachowcy ujawnili policji swoje postulaty. Jednemu z funkcjonariuszy rzucono przez okno list w którym wyjaśniono motywy całej akcji. Porywacze żądają uwolnienia - przetrzymywanych w izraelskich wiezieniach - ponad dwustu palestyńskich bojowników, oraz kilkunastu terrorystów nie związanych bezpośrednio z organizacją "Czarny Wrzesień" - w sumie 234 osoby. W liście zanotowali także godzinę wygaśnięcia ultimatum - była to 9:00 rano tego samego dnia! Po tym czasie, terroryści zaczną zabijać zakładników. Czasu zatem było niewiele, a żądania wręcz niemożliwe do zrealizowania. Zwłaszcza, że cały sztab operacyjny organizuje swoje stanowisko dowodzenia dopiero po godzinie siódmej, a więc ponad 2,5 godziny od wtargnięcia terrorystów do budynku. Dowództwo nad całą akcją obejmuje szef monachijskiej policji - Manfred Schreiber. Dołączają do niego także inni - prokurator, szefowie policji kryminalnej i politycznej, Ministrowie Spraw Wewnętrznych i Spraw Zagranicznych, oraz członkowie Komitetu Olimpijskiego. Przybył także niewielki i na dodatek słabo wyposażony oddział niemieckiej policji granicznej - Bundesgrenzschutz - który miał wspomóc miejscowych funkcjonariuszy. Pojawia się również coraz więcej reporterów wielu stacji telewizyjnych, którzy bezpośrednio relacjonują wydarzenia z wioski olimpijskiej. To spowodowało, że porywacze byli dobrze poinformowani, co dzieje się na zewnątrz budynku w którym przetrzymują zakładników. A to znowu bardzo utrudniało pracę policji, która przynajmniej dwukrotnie chciała na różne sposoby dostać się do budynku, jednak ze względu na przeprowadzane na żywo transmisje, które oglądali na telewizorze porywacze, musiano z tych pomysłów zrezygnować.
Przed budynkami wioski olimpijskiej przy Connollystrasse 31 zgromadzonych było wielu funkcjonariuszy policji i reporterów (fot. www.edition.cnn.com). |
Rozpoczyna się walka z czasem. Wszyscy - być może nawet terroryści - wiedzą, że czas który pozostał, nie pozwoli na podjęcie i realizację jakichkolwiek czynności związanych z żądaniami bandytów. W tej chwili tak naprawdę celem numer jeden jest wydłużenie czasu ultimatum, co też w pewnym momencie się udaje. Termin spełnienia żądań porywaczy zostaje wydłużony najpierw do godziny 12:00, a niedługo potem do godziny trzeciej po południu. Kanclerz Niemiec Willy Brand prowadzi rozmowy z premier Izraela Goldą Meir. Ku zdziwieniu terrorystów, Izrael odmówił jakichkolwiek negocjacji z nimi. Niemcy również próbują wybrnąć z tej całej sytuacji, która stawia ich w bardzo złym świetle. Proponują terrorystom ogromne sumy pieniędzy w zamian za wypuszczenie zakładników, jednak bezskutecznie. Na desperacki akt decyduje się Minister Spraw Wewnętrznych Hans-Dietriech Genscher. Proponuje on zamachowcom na zakładnika siebie, ministra Merka, szefa policji Schreibera i byłego burmistrza Monachium Vogla - ta propozycja również zostaje odrzucona. Teraz ruch należał do napastników, a Ci decydują się zmienić żądania i po raz kolejny przełożyć godzinę ultimatum. W tej chwili domagają się podstawienia powietrznych środków lokomocji, którymi będą mogli przedostać się na oddalone o 25 km od Monachium lotnisko Fürstenfeldbruck w bazie lotniczej NATO. Stamtąd podstawiony i zatankowany do pełna samolot miał ich zabrać do jednego z krajów arabskich. Jak dotąd wszystko wskazywało, że cała akcja może jeszcze zakończyć się sukcesem i zakładnicy zostaną uratowani, zwłaszcza, że negocjatorzy zażądali bezpośredniego kontaktu z przetrzymywanymi sportowcami, co upewniło ich, że żyją. Najpierw w oknie na drugim piętrze budynku pojawili się Shorr i Spitzer w towarzystwie dwóch napastników z bronią. Natomiast kilka minut później, do środka zostali wpuszczeni dwaj członkowie sztabu kryzysowego, aby zobaczyć pozostałych zakładników i z nimi porozmawiać. Obraz jaki zobaczyli był wstrząsający. U sportowców widoczne były oznaki wyczerpania psychicznego. Jeden z nich - David Mark Berger - miał ranę postrzałową w lewe ramię, a inni zostali mocno pobici. Na podłodze bez ruchu w kałuży krwi leżał Yossef Romano....
Widok na całą wioskę olimpijską w której miał miejsce pierwszy akt dramatu. |
Po opuszczeniu budynku przez członków sztabu, sporządzono na podstawie ich zeznań raport. Oprócz opisanej przez nich sytuacji, którą zobaczyli będąc tam na miejscu, przekazali także informacje o samych terrorystach i ich uzbrojeniu. Informacje były cenne, aczkolwiek nie do końca obrazujące faktyczny stan, co już niebawem miało się zemścić. Podali oni np. że w budynku znajduje się tylko pięciu porywaczy. Przekazali również informacje o tym, że zakładnicy wyrażają zgodę na przetransportowanie ich do wybranego przez terrorystów kraju arabskiego, jednak pod warunkiem, że ten zagwarantuje im bezpieczeństwo. O godzinie 18:00 sztab otrzymał od porywaczy informacje do docelowym miejscu ich lotu - wybrali oni Kair. Schreiber, po konsultacji z innymi członkami sztabu kryzysowego zgadzają się na te żądania wiedząc, że na lotnisku przygotowywana jest akcja odbicia zakładników.
O godzinie 22:10 pod budynek przy Connollystrasse 31 podstawiono autobus, który przewiózł terrorystów i zakładników do podstawionych helikopterów UH-1, którymi dotarli na lotnisko Fürstenfeldbruck. Za nimi kolejnym helikopterem na lotnisko podążali ludzie odpowiedzialni za całą akcję, oraz przedstawiciele niemieckich władz licząc, że na lotnisku cała akcja mająca na celu odbicie zakładników jest już przygotowana w najdrobniejszych szczegółach.
Strzelanina miała miejsce na oddalonym o 25 km od Monachium lotnisku Fürstenfeldbruck w bazie lotniczej NATO (fot. www.dw.com). |
Nic bardziej mylnego. Do likwidacji terrorystów wybrano pięciu - najlepiej spisujących się podczas ostatnich ćwiczeń - strzelców wyborowych ze zwykłej jednostki policji. Nie była to żadna elitarna jednostka, a więc nie mieli oni żadnego przeszkolenia dotyczącego takich akcji, ani też żadnego doświadczenia (np. podczas późniejszego śledztwa, oficer oznaczony jako snajper nr. 2 powiedział: "W mojej opinii nie jestem strzelcem wyborowym"). Na inny plan nie było już czasu. Zwłaszcza, że Niemcy nie zgodzili się na wzięcie udziału w akcji izraelskich komandosów.
Dochodziła godzina 22:30, kiedy na płycie lotniska wylądowały helikoptery z zamachowcami i sportowcami na pokładzie. Na zewnątrz wyszło sześciu zakładników, oraz czterech pilotów do których celowali. Obserwowało ich pięciu snajperów, co teoretycznie jeszcze dawało szansę powodzenia całej operacji. Trzech snajperów znajdowało się na dachu wieży kontroli lotów, kolejny był ukryty za ciężarówką serwisową, a ostatni - za małą wieżą sygnalizacyjną. Wszyscy oni czekali na dogodny moment rozpoczęcia akcji, który miał nastąpić po wejściu dwóch z sześciu porywaczy na pokład samolotu, aby go sprawdzić (załogę samolotu stanowiło pięciu przebranych za pilotów policjantów, którzy mieli ich obezwładnić, a w tym samym czasie pięciu snajperów miało wyeliminować pozostałą czwórkę terrorystów). Plan jednak legł w gruzach, gdy na płycie lotniska nagle pojawiło się dwóch kolejnych zamachowców, którzy wysiedli z helikoptera! W kierunku podstawionego Boeinga 727 zaczęli iść dwaj przywódcy porywaczy - "Issa" i "Tony". Widząc zaistniałą sytuację - która nie dawała już takiej przewagi - policjanci na pokładzie samolotu odstąpili od wykonania swoich zadań, chcąc czekać na bardziej dogodny moment. Przecież porywaczy miało być w sumie tylko pięciu, a było ośmiu, co po raz pierwszy zauważono już podczas wejścia do autobusu (o tym fakcie nie poinformowano snajperów na lotnisku, ponieważ nie posiadali radia!).
Dwaj przywódcy terrorystów dotarli do samolotu, który okazał się pusty. Zdając sobie sprawę z faktu, że jest to zasadzka, natychmiast zaczęli biec w stronę stojących helikopterów. Tymczasem snajper nr. 3 powziął decyzję o wyeliminowaniu jednego z nich. Celował w "Issę", jednak najprawdopodobniej z powodu niedostatecznego oświetlenia lotniska, wystrzelona kula trafiła w udo jego kompana - "Tony'ego". W tym momencie pozostali strzelcy otrzymali rozkaz wyeliminowania pozostałych porywaczy. Od przylotu helikopterów minęło pół godziny. Pierwsze kule policyjnych strzelców dosięgnęły dwóch porywaczy - "Abu Hallę" i "Paolo", a kolejnego raniły. Pozostali bandyci - chroniąc się za helikopterami - otworzyli ogień w stronę lamp oświetlających płytę lotniska, oraz w kierunku wieży kontroli lotów zabijając jednego z policjantów, którym był starszy aspirant Anton Fliegerbauer. W momencie kiedy wywiązała się ta strzelanina, piloci śmigłowców uciekli w bezpieczne miejsce (jeden z nich zostaje ranny i chowa się za podwoziem Boeinga). Szans na ucieczkę nie mieli natomiast zakładnicy w helikopterach, ponieważ wszyscy oni byli związani (późniejsze śledztwo wykazało, że próbowali się wydostać poprzez poluzowanie lin zębami).
Akcja przeciwko terrorystom zakończona. Na zdjęciu widzimy oba helikoptery, które wylądowały na płycie lotniska z zakładnikami i zamachowcami (fot. www.cn12ou.wordpress.com). |
Dopiero około północy, na lotnisko dotarły wezwane wcześniej pojazdy opancerzone. Pojazdy - utknąwszy wcześniej na drogach dojazdowych - nie dość, że nie były przydatne od samego początku akcji, to jeszcze doprowadziły terrorystów do podjęcia ostatecznych rozwiązań. Mianowicie, widząc coraz liczniejsze siły przeciwnika i coraz mniejsze własne szanse na bezpieczne wydostanie się z lotniska, zdecydowali się zabić wszystkich zakładników. Było już cztery minuty po północy - 6 września 1972 roku - kiedy jeden z terrorystów (najprawdopodobniej "Issa") otworzył ogień do znajdujących się w jednym z helikopterów sportowców. Kule okazały się śmiertelne dla Friedmana, Springera i Halfina, natomiast Bergera dosięgły dwie kule, tym razem w nogę (Berger jeszcze w budynku został ranny w ramię). Chwilę później jeden z porywaczy wrzucił do środka helikoptera odbezpieczony granat, którego eksplozja zniszczyła maszynę i zmasakrowała ciała zakładników. Tylko ciało Ze'eva Friedmana było później łatwe do zidentyfikowania, ponieważ podmuch eksplodującego granatu wyrzucił je na zewnątrz. Związanych w drugiej maszynie sportowców - według późniejszych ustaleń śledczych - zabił "Denawi". Gutfreund, Shorr, Slavin, Shapira i Spitzer otrzymali po trzy lub cztery trafienia. Strzelanina trwała dalej. Kolejną ofiarą policjantów był biegnący i strzelający po pasie startowym "Issa", a chwile później zginął "Salah".
Akcja dobiegała końca. Trzech terrorystów leżało na ziemi zabitych, a dwóch kolejnych - chcąc oszukać policjantów i wymknąć się im w jakikolwiek sposób - symulowało swoja śmierć. Byli to - "Samir" - z raną postrzałową nadgarstka i "Badran", który miał ranę powierzchowna nogi. Jedynie "Denawi" wyszedł ze strzelaniny bez szwanku. Cała trójka została obezwładniona i zatrzymana przez policjantów. Ostatni z zakładników - "Tony" - korzystając z ciemności uciekł z miejsca akcji. Został wytropiony przez psy policyjne 40 minut od zakończenia akcji w pobliżu parkingu bazy lotniczej. Nie miał jednak zamiaru się poddać - został zastrzelony podczas wymiany ognia z funkcjonariuszami policji. Akcja została oficjalnie zakończona - było około 1:30 w nocy.
Pierwsze informacje przekazywane w środkach masowego przekazu wskazywały na pełny sukces operacji. Podawano, że wszyscy zakładnicy zostali uratowani, natomiast wszyscy porywacze nie żyją. Później przedstawiciele Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, oraz członkowie sztabu kryzysowego odpowiedzialni za całą akcję, próbowali dyplomatycznie wybrnąć z tej sytuacji, mówiąc, że "pierwsze doniesienia były zbyt optymistyczne".... Około 3:30 podano oficjalny komunikat: "Terroryści wzięli jedenastu zakładników - wszyscy zginęli. Dwóch z nich zostało zastrzelonych 5 września 1972 roku w ośrodku dla sportowców, pozostali już 6 września na lotnisku Fürstenfeldbruck. Było także ośmiu terrorystów - pięciu z nich zabito, trzech aresztowano. W strzelaninie zginął także jeden policjant".
W zamachu terrorystycznym zginęli reprezentanci Izraela:
- Moshe Weinberg (19 wrzesień 1939 - 5 wrzesień 1972)
- Yossef Romano (15 kwiecień 1940 - 5 wrzesień 1972)
- Yossef Gutfreund (20 grudzień 1931 - 6 wrzesień 1972)
- Amitzur Shapira (9 lipiec 1932 - 6 wrzesień 1972)
- Andre Spitzer (4 lipiec 1945 - 6 wrzesień 1972)
- Kehat Shorr (21 luty 1919 - 6 wrzesień 1972)
- Yakov Springer (10 czerwiec 1921 - 6 wrzesień 1972)
- David Mark Berger (24 maj 1944 - 6 wrzesień 1972)
- Ze'ev Friedman (10 czerwiec 1944 - 6 wrzesień 1972)
- Mark Yakovlevich Slavin (31 styczeń 1954 - 6 wrzesień 1972)
- Eliezer Halfin (18 czerwiec 1948 - 6 wrzesień 1972)
oraz funkcjonariusz niemieckiej policji:
- Anton Fliegerbauer (4 marzec 1940 - 6 wrzesień 1972)
Jedenastu zamordowanych izraelskich sportowców (fot. www.europe-israel.org). |
O trzech aresztowanych terrorystach z organizacji "Czarny Wrzesień" nie zapomniano. Już 29 października 1972 roku bojownicy palestyńscy porwali lecący z Bejrutu do Ankary (miejscem docelowym było lotnisko we Frankfurcie nad Menem) samolot niemieckiej Lufthansy - Boeing 717. W zamian za uwolnienie zakładników, zażądali przetrzymywanych w niemieckim więzieniu trzech zamachowców z Monachium - "Samira", "Badrana" i "Denawiego". Rząd RFN uległ terrorystom, ratując w ten sposób zakładników, którzy mieli zginać na pokładzie samolotu podczas detonacji ładunku wybuchowego. Samolot wraz z zakładnikami i porywaczami wylądował bezpiecznie w Trypolisie.
Stadion Olimpijski w Monachium, gdzie odbyły się uroczystości żałobne. |
Cała przeprowadzona akcja odbicia zakładników obnażyła nieudolność niemieckich służb i została przez media na całym świecie uznana za wielką porażkę. Pomimo powziętych środków ostrożności podczas Igrzysk Olimpijskich, były one niewystarczające, a doniesienia o możliwym zamachu zignorowane. Z czasem zaczęły pojawiać się w mediach informacje o tym, iż niemieckie służby zignorowały przynajmniej 17 wskazówek i ostrzeżeń wskazujących jednoznacznie o planowanym ataku terrorystycznym. Niektóre z nich były aż nadto wyraźne, dlatego też koniecznie powinny zostać powzięte dodatkowe środki ostrożności. Wśród bardzo konkretnych informacji, trzeba wymienić chociażby dwie. Pierwszą przekazała niemiecka ambasada w Bejrucie 14 sierpnia 1972 roku informując o libańskim dziennikarzu, który słyszał o planowanym przez Palestyńczyków zamachu podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec przekazało te informacje do komórki kontrwywiadu w Bawarii, jednak dokument zaginął! Drugim przykładem - była zamieszczona na trzy dni przed dokonanym zamachem - informacja we włoskiej gazecie "Gente", z której wynikało, że "Czarny Wrzesień" planuje taką akcję.
Błędów popełnionych podczas tej akcji można wymieniać wiele. Skupmy się tylko na kilku, zadając najprostsze, nasuwające się pytania.
Dlaczego do takiej trudnej akcji zostali wytypowani zwykli funkcjonariusze policji, skoro do pomocy przy zabezpieczaniu imprezy oddelegowanych zostało 12 tysięcy żołnierzy Bundeswehry (policjantów było około 15 tysięcy)?
Wszystko z powodu Ustawy zasadniczej obowiązującej w RFN (z dnia 23 maja 1949 roku), która zabrania armii tego kraju na jakiekolwiek działania na terenie Niemiec podczas pokoju.
Dlaczego w akcji brała udział tak mała ilość strzelców wyborowych, biorąc pod uwagę ich niewystarczające kwalifikacje?
Dlaczego skuteczność strzelców wyborowych na lotnisku była tak słaba (pomijamy już tutaj ich niewystarczające kwalifikacje)?
W dużej mierze dlatego, że zostali oni nieprawidłowo rozlokowani, co doprowadziło do sytuacji, że snajper nr. 1 i snajper nr. 2 znajdowali się na linii ognia trzech pozostałych strzelców. Snajperzy nie mieli ani ze sztabem, ani też pomiędzy sobą żadnej łączności, przez co nie mogli w żaden sposób wykazać się skutecznością przy eliminacji porywaczy. Innym czynnikiem w tym przypadku może być fakt, że piloci helikopterów wylądowali na płycie lotniska przodem do strzelców, co uniemożliwiło ewentualne wyeliminowanie terrorystów zaraz po otwarciu drzwi, a dodatkowo dało im później schronienie.
Zgodnie z powszechnymi zasadami obowiązującymi podczas operacji snajperskich, na każdy cel przypada minimum dwóch snajperów, co daje praktycznie stuprocentowa pewność zabicia wroga przy pierwszej próbie.
Dlaczego akcją kierował człowiek (Manfred Schreiber) który miał na koncie udział w jednej akcji z udziałem napastników i zakładników (na dodatek nieudanej)? Obwiniono go wtedy o doprowadzenie do nieuzasadnionych ofiar - jedna z zakładniczek została zastrzelona.
Najprawdopodobniej tylko dlatego, że był jedynym specjalistą od tego typu akcji, który mógł pojawić się na miejscu w krótkim czasie (według informacji - oprócz Schreibera - w sztabie antykryzysowym przebywało wtedy dwóch polityków, których "sugestie" również brane były pod uwagę).
W odpowiedzi na ten zamach terrorystyczny, rząd Izraela stworzył tajną komórkę Mossadu, mającą za zadanie odnaleźć i zlikwidować przywódców i wszystkich członków "Czarnego Września" zamieszanych w zamach w Monachium. Operacji nadano kryptonim "Gniew Boży", a jej zasięgiem objęto wiele krajów na całym świecie. Koszty jakie poniesiono na przeprowadzenie całej operacji, liczone były w milionach dolarów. Zlokalizowano i zlikwidowano dwóch - z trzech - wypuszczonych w październiku 1972 roku terrorystów biorących udział w zamachu w Monachium, oraz kilku innych ważnych członków organizacji. Operację zakończono oficjalnie dopiero na początku 1979 roku*, a jej punktem kulminacyjnym było wytropienie i zabicie jednego z organizatorów całego zamachu i dowódcę organizacji "Czarny Wrzesień" - Ali Hassana Salemeha. Został on zlikwidowany w zamachu bombowym w Bejrucie wraz z czterema ludźmi z jego osobistej obstawy (zginęły również przypadkowe cztery osoby). Trzeci ze zwolnionych przez władze RFN zamachowców, najprawdopodobniej żyje do dnia dzisiejszego i ukrywa się w Afryce Północnej lub Syrii.
*1 sierpnia 1981 roku w warszawskim hotelu "Victoria" miał jeszcze jeden incydent, który może być związany z akcją odwetową Izraela. Mianowicie dokonano tam zamachu na dowódcę "Czarnego Września" - Mohammada Oudeha znanego bardziej jako Abu Daoud - który przyznał się do planowania akcji w Monachium. Do Daouda wystrzelono kilka razy, z czego pięć (niektóre źródła podają, że siedem) kul dosięgło celu, jednak żadna z nich nie okazała się śmiertelną. Terrorysta przeżył, a po różnych perypetiach zmarł w Damaszku w 2010 roku.
Uroczystości żałobne na Stadionie Olimpijskim. Na pierwszym planie widoczna opuszczona do połowy flaga olimpijska (fot. www.businessinsider.com.pl). |
Dla mnie osobiście niezrozumiałe jest to, iż organizatorzy - wiedząc o dramacie rozgrywanym w wiosce olimpijskiej - nie zrezygnowali z zawodów nawet w tym dniu. Zawody przerwano dopiero po kilku godzinach od wtargnięcia terrorystów do pokoi sportowców i tylko dlatego, że były duże naciski z MKOl-u. Co do dalszego kontynuowania zawodów olimpijskich w dniach nastepnych, to zdania oczywiście są podzielone.... a jak to wyglądało w Monachium?
6 września 1972 roku na Stadionie Olimpijskim zorganizowano uroczystości żałobne w których udział wzięło 80 tys. widzów i 3 tys. sportowców. Uroczystości zostały poprzedzone przemową przewodniczącego MKOl-u, których wśród zgromadzonych ludzi wysłuchała m. in. matka Moshe Weinberga, żona Andre Spitzera - Anke, oraz jego kuzynka - Karmel Eliasz. Ta ostatnia podczas dalszych uroczystości żałobnych zmarła na atak serca.
Na prośbę Willy'ego Brandta flaga olimpijska została opuszczona do połowy masztu. Podobnie uczyniono w flagami większości krajów biorących udział w igrzyskach. Po zakończeniu uroczystości - w godzinach popołudniowych - podjęto decyzje o kontynuowaniu zmagań sportowców. Decyzja została zaakceptowana przez rząd Izraela i szefa izraelskiej reprezentacji, jednak jeszcze tego samego dnia członkowie kadry izraelskiej wycofali się z igrzysk i opuścili Monachium. Dzień później - obawiając się o bezpieczeństwo zawodników - z dalszej rywalizacji zrezygnowała reprezentacja Egiptu. To samo uczyniły także reprezentacje Filipin i Algierii, oraz pojedynczy zawodnicy z Norwegii i Holandii. Pozostali - pomimo iż pozostali na miejscu - to - jak sami twierdzili - nie mieli już praktycznie żadnej woli współzawodnictwa....
Widoczny na zdjęciu pomnik znajduje się tuż za mostem łączącym stadion z byłą wioską olimpijską. |
Tablica pamiątkowa znajduje się przed pomnikiem. |
Po zakończeniu igrzysk, rodziny niektórych z ofiar wystosowały do MKOl-u petycje, aby zamordowanych sportowców upamiętnić symboliczną tablicą i/lub pomnikiem. Otrzymali oni jednak decyzję odmowną. Pomimo to - przed Stadionem Olimpijskim w Monachium - postawiono niewielki pomnik wraz z tablica pamiątkową informującą o tym dramatycznym wydarzeniu. Pomnik znajduje się tuż za mostem łączącym stadion z byłą wioską olimpijską. Pamiątkowa tablica pojawiła się także przed wejściem do budynku przy Connollystrasse 31.
Pamiątkowa tablica przed wejściem do budynku przy Connollystrasse 31. |
Ciekawostką może być fakt, iż dwoje walczących z zamachowcami, zamordowanych bohaterów - Weinberg i Romano - pomimo tego, że figurowali na liście trenerów kadry izraelskiej - to tak naprawdę nie byli nimi. Byli oni oficerami służb bezpieczeństwa, którzy mieli czuwać nad bezpieczeństwem izraelskich sportowców w trakcie igrzysk.
Nieopodal miejsca tragedii, powstał niezwykły pomnik. Można tutaj w zadumie, obejrzeć na ekranie całą historię zamachu i poznać wszystkie jego ofiary, które widnieją na pamiątkowych tablicach. |
Zamach terrorystyczny w Monachium stał się motywem przewodnim filmu Stevena Spielberga - "Monachium". Miał on swoją premierę w 2006 roku i przedstawia kulisy operacji "Gniew Boży". Kolejnym filmem przedstawiającym operację Mossadu jest "Miecz Gideona" - wyreżyserowany przez Michaela Andersona w 1986 roku. O wydarzeniach w wiosce olimpijskiej i na lotnisku Fürstenfeldbruck opowiadają także dwa inne filmy. Wyemitowany po raz pierwszy w 1999 roku - "One Day In September" - w reżyserii Kevina Macdonalda, oraz film z 1976 roku - "21 Hours at Munich" - w reżyserii Williama A. Grahama. Wydarzeniom w Monachium poświęcono również uwagę w serialu "Tuż przed tragedią" (National Geographic Channel, 2006 rok).
Mapa dojazdu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz