środa, 27 grudnia 2023

Dawniej i dziś - amerykańscy żołnierze z 1. Dywizji Piechoty wkraczają do Bütgenbach. 1944-2022

    16 grudnia 1944 roku niemieckie wojska z wielkim impetem ruszyły w kierunku rozległego masywu wyżynno-górskiego znajdującego się na styku Belgii, Luksemburga i Francji. Była to ostatnia duża operacja Niemców na froncie zachodnim, która miała diametralnie zmienić fatalną sytuację III Rzeszy na obu frontach - zachodnim i wschodnim. Rozpoczęła się krwawa i dramatyczna bitwa o Ardeny (ang. Battle of the Bulge, niem. Schlacht der Ausbuchtung). Ofensywa "rozlała się" niespodziewanie dla amerykańskich oddziałów, które w głównej mierze trafiły tutaj, aby odpocząć po wcześniejszych walkach. Jedną z takich jednostek była wyczerpana wielotygodniowym bojem 1. Dywizja Piechoty, którą - od zaledwie sześciu dni - dowodził gen. Clifton Andrus. Żołnierze tej Dywizji przebywali niemal nieprzerwanie w boju od 182 dni, tocząc krwawe starcia w Normandii, Akwizgranie i lesie Hürtgen. Najbardziej odczuł to 26. Pułk Piechoty, który został odesłany do Aubel na miesięczny odpoczynek. W tym czasie pułk miał się "zregenerować" - uzupełnić swoje straty kadrowe i materiałowe i wyszkolić nowych żołnierzy, którzy trafili tutaj w ramach uzupełnień. Plan zakładał również naprawę i uzupełnienie broni znajdującej się na stanie, oraz zaopatrzenie żołnierzy w zimowe mundury i buty. Niestety, właśnie tego dnia - 16 grudnia 1944 roku około godziny 11:00 - plan ten niespodziewanie dla nich uległ zmianie....
    Dywizja otrzymała rozkaz natychmiastowego przemieszczenia się do obozu Elsenborn - żołnierze mieli do pokonania z Aubel około 50 km. Następnego dnia 26. Pułk Piechoty szybko został przeniesiony z VII Korpusu do V Korpusu i wyruszył w drogę. Do Elsenborn dotarł z zadaniem powstrzymania natarcia wroga i zablokowaniu jego marszu w kierunku północnym. Priorytetem była niewielka belgijska miejscowość Bütgenbach, w stronę której parły niemieckie oddziały elitarne. Miasto zostało zajęte przez amerykańskich żołnierzy przed zachodem słońca. Niemal natychmiast przystąpili oni do przygotowywania swoich stanowisk obronnych nie tylko w mieście, ale również na jego obrzeżach, m. innymi w Domäne Bütgenbach, które znajdowało się pomiędzy Bütgenbach a Büllingen. 1 Batalion 26 Pułku Piechoty zajął swoje pozycje w mieście, a 2. Batalion otrzymał rozkaz obrony wzniesień na wschód od Domäne Bütgenbach. Dowódca dał jasno do zrozumienia, że za wszelką cenę należy zatrzymać wroga. Od tego momentu dominowało w oddziale powiedzenie: "Tutaj walczymy i giniemy".
 
    18 grudnia sytuacja Niemców skomplikowała się na tyle, że - dowódca 6. Armii Pancernej - generał pułkownik Waffen-SS Josef "Sepp" Dietrich zdecydował się rozdzielić swoje siły i część z nich skierować do Malmedy. Jednak aby dotrzeć do tego miasta, trzeba przejechać przez Büllingen i - bronione przez 26. Pułk Piechoty - Bütgenbach.
    Niemal w tym samym czasie, amerykańscy dowódcy spotkali się, aby omówić plan obrony Bütgenbach. Pułkownik John F. R. Seitz (dowódca 26. Pułku Piechoty), major Jacob K. Rippert (dowódca 1. Batalionu), podpułkownik Derrill M. Daniel (dowódca 2. Batalionu), podpułkownik John T. Corley (dowódca 3. Batalionu), podpułkownik Wallace J. Nichols (dowódca 745. Batalionu Czołgów) i podpułkownik Hugh Brown (dowódca 33. Batalionu Artylerii Polowej) ustalili, że punkty obronne będą usytuowane na dwóch wzgórzach w kształcie klina, a kluczowym punktem będzie skrzyżowanie dróg przed Domäne Bütgenbach.

    19 grudnia do ataku przystąpiły elementy 12. Dywizji Pancernej SS "Hitlerjugend", elementy 3. Dywizji Spadochronowej i batalion z 26. Pułku Grenadierów Pancernych wspieranych przez 12 niszczycieli czołgów Jagdpanzer IV/70. Każde kolejne z czterech ataków tego dnia było coraz silniejsze, a podczas dwóch z nich, niemieckie pojazdy zdołały dotrzeć do amerykańskich pozycji. Podczas walk w punkcie dowodzenia, doszło do sytuacji, kiedy amerykańscy żołnierze schronili się w okopach, a własna artyleria ostrzeliwała ich pozycje, aby zadać jak najwięcej strat niemieckim czołgom. Na szczęście dla obrońców, za każdym razem kiedy zniszczone były pierwsze wozy, reszta się wycofywała.
    Spore straty nie zniechęciły Niemców i już wczesnym rankiem w dniu następnym ponownie ruszyli do ataku w kierunku Domäne Bütgenbach. Tym razem do ataku rzucono żołnierzy 12. Dywizji Pancernej SS oraz elementy 12. Dywizji Grenadierów Ludowych wspieranych przez 20 czołgów. I tym razem dwa ataki zostały odparte, choć straty wśród obrońców także były poważne.
    Niemcy ponowili natarcie 21 grudnia. Tym razem w ataku brały udział także czołgi z 12. Pułku Pancernego SS, które zbliżyły się na niebezpieczną odległość do stanowiska dowodzenia podpułkownika Daniela. Dwa czołgi padły łupem obrońców, a trzeci zdołał się wycofać. Na obu flankach, gdzie znajdowały się punkty oporu, także trwały zażarte walki. W sumie tego dnia Niemcy przeprowadzili pięć ataków. W tym dniu "świetną robotę" zrobili artylerzyści z 1., 2. i 99. Dywizji Piechoty, którzy nie oszczędzali pocisków artyleryjskich wystrzeliwanych w kierunku niemieckich jednostek. Tego dnia niezwykłym hartem ducha i odwagą wykazał się kapral Henry Fred Warner, który służył w kompanii przeciwpancernej 2. batalionu 26. Pułku Piechoty z 1. Dywizji Piechoty. Podczas bitwy kapral Warner obsługiwał swoje działo ppanc. kal. 57 mm niemal nieprzerwanie przez całą noc, aż do pierwszego ataku wroga o świcie. Młody żołnierz - nie zważając na skoncentrowany ogień z dział i karabinów maszynowych czołgów i piechoty niemieckiej - uszkodził pierwszy czołg, a drugi zniszczył bezpośrednim trafieniem z bliskiej odległości. Kiedy kolejny czołg zbliżył się na odległość zaledwie kilku metrów, działo obsługiwane przez kaprala zacięło się. Wówczas artylerzysta zaczął strzelać w kierunku dowódcy czołgu stojącego w wieżyczce, zabijając go i zmuszając załogę do wycofania się. Kapral Warner - po odblokowaniu zamka w armacie - unieszkodliwił jeszcze jeden czołg, zanim został zabity serią z karabinu maszynowego. Sześć miesięcy później - 23 czerwca 1945 roku - zaledwie 21-letni Henry F. Warner (23.08.1923 - 21.12.1944) został pośmiertnie odznaczony Medalem Honoru.
    Ruszający do ataku w dniu kolejnym niemieccy żołnierze, posuwali się po polach, które usłane były trupami ich kolegów, atakujących amerykańskie pozycje w poprzednich dniach. Żołnierze z 12. Pułku Pancernego SS - dowodzeni przez mjr. Arnolda Jürgensena - mijali także wiele wraków czołgów, niszczycieli czołgów i pojazdów opancerzonych, które dawały im pewną osłonę. I choć wróg dotarł do Bütgenbach, to wzmocnieni kolejnymi jednostkami amerykańcy żołnierze odparli tego dnia kilka silnych ataków, zadając wrogowi duże straty i wypychając go z zajętych pozycji. Wśród poległych znalazł się także mjr. Jürgensen, który zmarł od ran rankiem 23 grudnia 1944 roku.
    Niemcy nie rezygnowali i już o świcie 23 grudnia przeprowadzili kolejny atak. Jednak z powodu zadawanych przez amerykańską artylerię strat, dosyć szybko wydano rozkaz o wycofaniu się. Artylerzystów i pozostałych żołnierzy z 26. Pułku Piechoty wspierał też 613. Batalion Niszczycieli Czołgów. Amerykańscy żołnierze broniący miasta ponieśli bardzo duże straty, jednak pomimo tego powstrzymali niemiecką 6. Armię Pancerną, która zrezygnowała z dalszych ataków, kierując pozostałe jednostki na południe.
 
    Bütgenbach zostało utrzymane do końca niemieckiej zimowej ofensywy, uniemożliwiając Niemcom osiągnięcie swoich celów w tym rejonie i utrudniając dalsze postępy jednostek wroga na innych kierunkach. Choć niemieckie oddziały znajdowały się w niewielkiej odległości od miejscowości, to nie ryzykowały kolejnych ataków. Taka sytuacja miała miejsce do 7 stycznia 1945 roku, kiedy to inicjatywę zaczęli przejmować amerykanie, którzy przeszli do kontrofensywy.
    Wczesnym rankiem 15 stycznia, żołnierze 1. Dywizji Piechoty zaczęli wypychać wroga z zajmowanych pozycji. Było to możliwe z powodu wyczerpania bojem i mroźną pogodą oraz brakiem zaopatrzenia, zwłaszcza brakiem benzyny. Co ciekawe, Niemcy byli dosyć zaskoczeni, ponieważ nie spodziewali się, że amerykanie będą na siłach zaatakować ich po tak zaciekłych walkach i w tak trudnych warunkach pogodowych.
 
    Na koniec jeszcze kilka informacji o samym wiadukcie. W 1912 roku zakończono budowę wiaduktu i jednocześnie oddano do użytku linię kolejową Weywertz-Junkerath, która stanowiła część linii biegnącej z Losheim/Eifel (niemcy) do Trois-Ponts (Belgia). Wiadukt wybudowano z kamienia. Miał sześć łuków i 30 metrów wysokości.
    Kiedy Niemcy zaatakowały Belgię, żołnierze belgijscy strzegli wiaduktu, chcąc go wysadzić, aby zatrzymać nacierający Wehrmacht. Niemieccy żołnierze zaatakowali belgów w nocy z 9 na 10 maja 1940 roku. Wiadukt został zdobyty w całości, a ładunki zostały przez Niemców rozbrojone. 13 września 1944 roku - kiedy do granic III Rzeszy zbliżali się alianci - żołnierze niemieccy podłożyli ładunki i wysadzili wiadukt, aby spowolnić ich marsz.
 
 
    Na zdjęciu archiwalnym widzimy amerykańskich żołnierzy z 26. Pułku Piechoty, którzy mijają zniszczony przez Niemców wiadukt. Zdjęcie często błędnie jest datowane, na styczeń 1945 roku (z tego okresu pochodzą inne zdjęcia). Według mnie, zdjęcie zrobiono 17 grudnia 1944 roku, kiedy 26. Pułk Piechoty podążał z Elsenborn drogą Monschauer (N647) do Bütgenbach, aby zająć pozycje obronne w mieście. 
    Współczesne zdjęcie pochodzi ze zbiorów autora, zostało wykonane w czerwcu 2022 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz