Jednym z najpiękniejszych miejsc we Włoszech, jest najwyższy masyw Apeninów Środkowych - Gran Sasso (pl."Wielki Kamień"). "Śpiący Gigant" - bo takiej nazwy również się używa - kryje przepiękny płaskowyż Campo Imperatore, nad którym górują monumentalne szczyty Corno Grande, Corno Piccolo, L’Aquila, Camicia, Prena, Portella, oraz Corvo. Nic dziwnego, że właśnie tutaj - na wysokości 2.115 m. n.p.m. - wybudowano luksusowy hotel Campo Imperatore. Każdy, kto odwiedził to miejsce, wie dlaczego tak o nim piszę. Jednak dla osób interesujących się historią II wojny światowej, miejsce to znane jest z innego powodu - przeprowadzonej niezwykle spektakularnej operacji wojskowej o kryptonimie "Eiche" (pl. "Dąb"). Celem przygotowanej i zrealizowanej przez najwyższe dowództwo Luftwaffe operacji "Eiche" było uwolnienie aresztowanego i internowanego Benito Mussoliniego, który ostatecznie trafił właśnie w to odludne i trudno dostępne miejsce....
Kiedy w lipcu 1943 roku Mussolini został odsunięty od władzy i aresztowany, Hitler rozkazał zrobić wszystko, aby dowiedzieć się, gdzie przetrzymywany jest Duce. Hitler wraz z generałem Studentem wyznaczyli do tego zadania kapitana Otto Skorzenego. Kiedy już dowiedziano się, że Mussolini przebywa w hotelu Campo Imperatore, Skorzeny - wraz ze swoim adiutantem Karlem Radlem - zaczął obmyślać w jaki sposób dostać się na płaskowyż otoczony stromymi górami, uwolnić dyktatora i bezpiecznie się stamtąd wydostać. Zadanie nie było łatwe, bowiem teren był stromy i pokryty licznymi skałkami, a jedyną normalną drogą na górę była kolejka linowa. Ta jednak nie dałaby efektu zaskoczenia włoskich karabinierów, tak samo, jak pomysł desantu na spadochronach i wspinania się po stromych górskich stokach. Pozostała tylko jedna możliwość, mianowicie wykorzystanie szybowców transportowych DFS 230. Ich użycie wiązało się jednak z dużym ryzykiem ze względu na niewielkie przestrzenie do lądowania, które na dodatek usiane były kamieniami. Był to jednak jedyny sposób, więc po naradzie pomysł został zaakceptowany.
Operację "Eiche" wyznaczono na niedzielę 12 września 1943 roku. Lądowanie na płaskowyżu - czyli godzina X - miało odbyć się o godzinie 6:00 rano, jednak z powodu problemów z dostarczeniem szybowców, ostatecznie przełożono na godzinę 14:00. Operacją miał dowodzić SS-Hauptsturmführer Otto Skorzeny, natomiast operacją w dolinie, mającą na celu opanowanie i zabezpieczenie dolnej stacji kolejki - major Harald Mors. Do akcji przeznaczono dwanaście szybowców, holowanych przez dwanaście samolotów Henschel, jeden samolot rozpoznawczy Fieser Fi156 "Storch" (pl. "Bocian"). Każdy szybowiec pilotowany był przez jednego człowieka i miał zabrać 9 uzbrojonych ludzi. Tylko szybowiec nr. 3 w którym leciał Skorzeny, miał mniej osób na pokładzie. Oprócz kapitana, miejsce zajął generał Ferdinando Soleti - który miał przekonać na miejscu karabinierów, aby nie strzelali do niemieckich żołnierzy - SS-Untersturmführerowie (podporucznicy) Schwerdt i Warger oraz pięciu żołnierzy Waffen-SS. Załoga każdego z szybowców miała wyznaczone zadania, które polegały m. innymi na osłonie ludzi z szybowca nr 3, zabezpieczeniu terenu, szturmu na hotel, opanowaniu górnej stacji kolejki górskiej i wspieraniu oddziału przejmującego Mussoliniego. Jedyny "gość" hotelu, ulokowany został na pierwszym piętrze po prawej stronie holu i strzeżony był przez 200 karabinierów.
Było kilkanaście minut przed godziną 14:00, kiedy w szybowcu nr. 3 rozległy się rozkazy: "Włożyć hełmy!" a następnie "zwolnić hol!". Pilotujący szybowiec Skorzenego - podporucznik Meier-Wehner - otrzymał od niego rozkaz: "Lądowanie pod ostrym kątem, jak najbliżej za hotelem!". Zaczynał się najniebezpieczniejszy moment w całej operacji.
Mimo użycia podczas lądowania spadochronów hamujących, szybowce z wielkim impetem zetknęły się z ziemią, przy czym część z nich uległa przy tym poważnym uszkodzeniom. Teraz najważniejsze były szybkość i zdecydowanie w podejmowanych decyzji. Skorzeny z siedmioma ludźmi pędem skierował się w stronę tylnego wejścia hotelu, przy którym stali osłupiali karabinierzy. Z szybowca wygrzebał się także generał Soleti, który biegnąc w stronę włoskich żołnierzy, krzyczał zdyszany, aby nie strzelali oni do jego towarzyszy. Po krótkiej przepychance, hotel został opanowany, a Skorzeny osobiście pobiegł na pierwsze piętro po Mussoliniego. Kiedy dopadł do niego, spojrzał na zegarek - od rozpoczęcia szturmu na hotel minęły raptem cztery minuty! "Wiedziałem, że mój przyjaciel , Adolf Hitler, nie zostawi mnie długo w niewoli tych ludzi" - wykrzyknął wzruszony Duce. Chwilę później na niebie pojawił się "Bocian" pilotowany przez kapitana Heinricha Gerlacha. Pilot posadził maszynę bardzo swobodnie i bezawaryjnie tuż przy hotelu. Do dwumiejscowej maszyny dołączyli do Gerlacha Skorzeny i Mussolini, co mogło się źle skończyć podczas startu. Na szczęście znakomite umiejętności pilota i niezawodna maszyna sprostali zadaniu. Niewielki samolot Fieser Fi156 skierował się w kierunku lotniska w Aquili. Stąd Skorzeny i Mussolini mieli udać się do Wiednia, aby następnego dnia spotkać się ostatecznie z Führerem w jego kwaterze w "Wilczym Szańcu".
W akcji na Gran Sasso nikt nie zginął. Rannych zostało jedynie dziesięciu ludzi z ostatniego szybowca, który, jako jedyny uległ katastrofie podczas lądowania. Szybkiej pomocy udzielili im na miejscu włoscy sanitariusze kierowani przez doktora Brunnera.
Po tej niezwykłej akcji kapitan Skorzeny awansował na stopień majora (SS-Sturmbannführer) i otrzymał z rąk Hitlera Krzyż Rycerski. Odznaczeni zostali także gen. Student, kpt. Gerlach, major Mors i kilku innych uczestników operacji "Eiche". Laury spadły również na esesmanów, którzy brali udział w akcji, natomiast żołnierze Luftwaffe - którzy w równej mierze brali udział w operacji - zostali niemal całkowicie pominięci....
Zdjęcia archiwalne wykonano podczas operacji "Eiche" na płaskowyżu Gran Sasso 12 września 1943 roku. Zdjęcia archiwalne pochodzą ze zbiorów Bundesarchiv, natomiast współczesne pochodzą ze zbiorów autora i wykonane zostały we wrześniu 2020 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz