Podczas trzech tygodni spędzonych we Włoszech, miałem (nie)przyjemność przeżyć kilka doświadczeń, które naraziły mnie na spory stres, ból oraz stratę dobytku. W tym poście chciałbym przedstawić Wam kilka bardzo ważnych informacji, które mogą Was przed nimi uchronić lub też takie, które pomogą Wam się z nimi uporać. Ja - pomimo swojej dużej czujności - kilku sytuacji nie byłem w stanie uniknąć, a w jednej sytuacji, pomoc miejscowych uratowała mi na pewno zdrowie (także urlop, bo zdarzenie miało miejsce w drugi dzień urlopu), a według niektórych, może i życie😉....
Ostrosz drakon (łac. Trachinus Draco) czyli Kolec smoka(Fot. www.medianauka.pl). |
Zacznę od wspomnianego przeze mnie wydarzenia z mojego drugiego dnia pobytu we Włoszech. A dotyczy ono niewielkich, ale bardzo groźnych rybek występujących w Morzu Śródziemnym, Morzu Czarnym i wybrzeżach Północnego Atlantyku. Ostrosz drakon (łac. Trachinus Draco, ang. Greater weeter), czyli Kolec smoka oraz Ostrosz wipera (łac. Echiichthys wipera, ang. Lesser weever) czyli Ostrosz wipera - ryby, mające kolce z bardzo niebezpiecznym dla człowieka jadem.
Ja miałem "spotkanie" z tą rybą w okolicach Chioggi, ale możecie na nią trafić na całym wybrzeżu we Włoszech, Chorwacji czy Grecji. I choć ta - niewinnie wyglądająca rybka - przebywa w znacznej odległości od brzegu i na znacznej głębokości, to ja nadepnąłem na - ukrywającą się w piasku - rybę kilka metrów od brzegu.
Zakłucie kolcami ostrosza - w których znajduje się jad - jest baaaaardzo bolesne! Uwierzcie mi - ja ogólnie jestem odporny na ból, ale w tym przypadku, myślałem, że oszaleję. Zanim wyszedłem z wody, ból już był bardzo mocny, a z niewielkiej ranki (ja miałem dwie dziurki po kolcach) sączyła się krew. Dosłownie kilkadziesiąt sekund później, ból był już nie do zniesienia, a stopa zaczęła drętwieć. Po wstrzyknięciu przez Ostrosza w nasz organizm jadu, najważniejszy jest czas! Trzeba tutaj pamiętać, aby nie chłodzić w żaden sposób skaleczonej części ciała! Wręcz przeciwnie - skaleczoną część ciała (ranę) należy natychmiast zanurzyć w gorącym piasku, podgrzać zapalniczką i szukać miejsca, gdzie można zdobyć gorącą wodę. To właśnie wysoka temperatura (woda o temperaturze powyżej 4o stopni) jest najlepszym antidotum na toksynę wstrzykniętą do naszego organizmu. Mi na szczęście pomógł miejscowy barman, który kazał mi włożyć stopę do miski, w której była gorąca woda (czym cieplejsza, tym szybszy i lepszy efekt, ale trzeba uważać, aby nie się nie poparzyć!). Nogę moczyłem w wodzie przez około pół godziny, a barman co chwilę dolewał gorącej wody. Uporczywy ból zaczął mijać dosyć szybko, a pod koniec moczenia, ustąpiło także odrętwienie stopy. Po dwóch dniach ból minął całkowicie, a po kolejnych kilku, zniknęła także opuchlizna (w niektórych przypadkach opuchlizna utrzymuje się nawet 2-3 lata!). Jak widzicie, mi pomógł domowy sposób, który z wiadomych powodów jest najszybszą - i na dodatek sprawdzoną - metodą. Możecie oczywiście szukać szpitala, jednak tutaj bardzo ważny jest czas, co może zmniejszyć bolesność i ewentualne następstwa ukłucia. Po za tym, na jad ostrosza nie ma konkretnego lekarstwa i nie pomagają środki przeciwbólowe. To tyle, więcej nie będę się na ten temat rozpisywał. Najważniejsze czynności już Wam opisałem. Na pocieszenie napiszę Wam jeszcze tylko, iż kolejne ukłucia kolcami tej ryby są mniej bolesne, ale z podobnymi objawiani (ból, drętwienie, gorączka, nudności, dreszcze, wymioty) i skutkami.
Co jeszcze może Wam się przydać w podróży we Włoszech. Tutaj już nie będę się rozpisywał, wystarczy, że Wy weźmiecie sobie te rady do serca.- Stacje benzynowe we Włoszech mają przeważnie dwie ceny paliwa. Oczywiście na tablicach zobaczycie tą mniejszą, ale nie dajcie się zwieść. Dotyczy ona dystrybutorów, gdzie paliwo tankujecie sami. Jeżeli, paliwo zatankuje Wam pracownik stacji, to za każdy litr zapłacicie od kilku do nawet kilkudziesięciu centów więcej. Pamiętajcie.... to nie jest życzliwość, to jedynie chęć dodatkowego zysku😝.
- Na stacjach benzynowych, gdzie stoją automaty do płacenia za paliwo, również uważajcie. Aby nie stracić jakiegokolwiek banknotu, lepiej jest wkładać do automatu te, które nie są wymięte lub zagięte. Takie banknoty bardzo często "zawieszają" się wewnątrz maszyny i nie są doliczone do rachunku, a Wy często nie macie, jak ich odzyskać. Gdyby jednak taka sytuacja się Wam przytrafiła, to zdarza się, ze przy stacji znajduje się sklep z częściami do aut lub myjnia. Trzeba wówczas poprosić osobę tam przebywającą, aby otworzyła drzwiczki do wpłatomatu i wyjęła Wasz banknot. Nie dajcie się zwieść krzykami, czy tekstem, że osobnik ten nie posiada klucza do tego wpłatomatu. To jest częsta praktyka. Wówczas - po waszej rezygnacji i odjeździe - wyjmą banknot dla siebie....
- Rezerwując noclegi w trakcie urlopu, z tzw. marszu, zawsze pytajcie o całkowity koszt doby hotelowej przed akceptacją rezerwacji! Czasami w cenniku widzimy przyzwoita cenę za dobę hotelową, natomiast o pozostałych, ukrytych kosztach już nie wiecie. Te ukryte koszty, to np. woda w butelkach, którą zastaniecie w pokoju, czy pozostawione w kuchni herbaty do zaparzania. Dopiero podczas regulowania rachunku, możecie się dowiedzieć, że za małą buteleczkę wypitej wody zapłacicie dodatkowo 3-4 euro. Takie praktyki spotkałem dotychczas jedynie we Włoszech.
- To samo tyczy się rezerwacji hotelu z parkingiem - zwłaszcza podziemnym. Podczas rezerwacji przez internet, zaznaczone jest, że parking wliczony jest w cenę. To jest prawda, ale pod warunkiem, że będą tam wolne miejsca😉. Po przyjeździe często okazuje się, że miejsca niestety nie ma (dotyczy to zwłaszcza miejsc podziemnych, których i tak nie macie jak sprawdzić) i musicie zostawić auto zwyczajnie przy ulicy. Oczywiście Pani w recepcji zależy na Waszym bezpieczeństwie i komforcie i natychmiast "przypomina" sobie, że przecież hotel współpracuje z osobą, która posiada nieopodal parking płatny! Niestety, jeżeli chcecie tam postawić swój samochód, to wiąże się to z kosztem kilku euro, które trzeba uiścić w.... recepcji😜. Ot taki przypadek....
- Podobne praktyki z oszukiwaniem klientów stosuje się w restauracjach i kawiarniach. We Włoszech obowiązuje tzw. koperto (cena koperto jest różna - od 1 do nawet 5 euro za osobę!). Jest to dodatkowa cena, którą zapłacicie jedynie za to, że usiedliście do posiłku przy jednym ze stolików. Ok, to jeszcze jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować, pod warunkiem, ze siadamy do stołu świeżo nakrytego i czystego! Bo właśnie za to jest ta opłata. Teraz najlepsze....😁😉, bo przychodzi Wam zapłacić rachunek. Mam nadzieję, że wcześniej zapamiętaliście (bo karty menu już Wam zabrano. Warto zawsze jedną zostawić przy sobie) ceny wybranych posiłków lub zapytaliście o nie przed zamówieniem. To właśnie w tym momencie może się okazać, ze np. zupa kosztowała 4 euro drożej, a za dwie kawy nie zapłacicie oczekiwanych 3 euro, a np. 6 euro! I kolejna rada. Zawsze sprawdzajcie rachunek! Włosi (nie dajcie się zwieść.... piękne Włoszki również😂), to mega kombinatorzy, którzy do rachunku "przez przypadek" doliczą Wam butelkowaną wodę lub trzecią kawę. Jeżeli zauważycie i zwrócicie uwagę na ten fakt, to oczywiście pieniądze Wam oddadzą i zostaniecie przeproszeni. W przeciwnym razie, możecie w ten sposób stracić podczas urlopu niezłą sumkę.
- A co np. z lodziarniami? Czy i tu możecie zostać oszukani? Ależ oczywiście! Mając na uwadze, to co napisałem powyżej, jest jeszcze jedna metoda na oszukanie klienta - zagranicznego turysty. Otóż w tym przypadku jest to sposób nakładania masy do wafelka😆. Pamiętajcie, że we Włoszech zazwyczaj sprzedaje się lody na packi, a nie na gałki! Warto zatem przed zakupem lodów, postać z boku chwilę i obserwować sprzedającego. Może się zdarzyć, że zmieni sposób nakładania loda i ktoś dostanie gałkę loda, zamiast z packi (packa, to prawie dwie gałki!).
- Skoro mowa o pieniądzach, to uważajcie podczas rozliczania się z Włochami gotówką. Oni naprawdę umieją doskonale liczyć, jednak uważają, że Wy już tego nie potraficie! Praktycznie przy każdym wydawaniu przez nich reszty, może się okazać, że wydający pomylił się na Twoją niekorzyść o jedno czy dwa euro. Niby nic, ale dlaczego za wybrany np. magnez na lodówkę za 2,50 euro masz zapłacić 3,50? To Twoje ciężko zarobione pieniądze i możesz je spożytkować w inny sposób.
- Zakupy na włoskich targach, to także duże ryzyko. Jeżeli macie ochotę, aby zjeść np. świeże owoce, to szukajcie kramików w małych miejscowościach, a nie dużych miastach. W tych drugich zapłacicie czasami nawet 50% więcej, niż na prowincji, a dodatkowo może to być niezupełnie świeże. I tutaj kolejna rada. Zawsze wybieraj i pakuj sobie owoce i warzywa samemu! A dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta.... bo nieuczciwy sprzedawca zapakuje Tobie do torebki np. sporo zepsutych pomidorków koktajlowych😛.
- Jeżeli jesteście w dużym mieście i nie macie zamiaru stresować się jazdą po zatłoczonych ulicach autem, to zapewne wybierzecie inny środek transportu. Oby to nie była taksówka! Taksiarze, to mega naciągacze, którzy za swój kurs mogą policzyć Wam nawet kilkanaście razy więcej za przejazd, niż naprawdę się należy. Dlatego też lepiej jest zakupić bilet na autobus, czy metro, niż potem szarpać się z taksówkarzem....
- I przechodzimy teraz do meritum tego postu - wszędobylscy złodzieje i nagminne kradzieże! Oczywiście nie muszę Wam przypominać o zastosowaniu szczególnych środków ostrożności w komunikacji miejskiej, czy miejscach zatłoczonych. To jest chyba już od wielu lat oczywiste. We Włoszech jest od kilku lat inna znana plaga - okradanie turystów w środku dnia i to na oczach ludzi! Tutaj prym wiodą osobnicy, którzy w ostatnich latach dotarli do Włoch z innego kontynentu, ale nie tylko. Jak się przed nimi ustrzec? Oto kilka rad. Staraj się nie nosić/trzymać w ręku portfela, czy drogocennych przedmiotów po za miejscami, gdzie jest to konieczne! Skoro we Włoszech wyrywają ludziom z pod tyłków skutery i rowery, to akurat portfel nie będzie dla nich problemem. Tutaj najbardziej narażeni są turyści z dziećmi lub o niskiej kondycji, ale wiadomo, że może to spotkać każdego. Jeśli robisz zdjęcia, to zawsze miej aparat zawieszony na szyi lub okręcony pasek wokół nadgarstka! Unikaj robienia zdjęć poprzez samowyzwalacz oraz dawania aparatu pierwszemu lepszemu przechodniowi, aby pstryknął Wam fotkę. To może się źle skończyć.
- A co z autem i naszymi bagażami? No właśnie, jak to ogarnąć? Najzwyczajniej w świecie nie da się tego w 100% upilnować. Tak właśnie było w naszym przypadku. Zawsze stosowałem zasadę, aby auto stało w miejscu widocznym, ruchliwym i aby nic wewnątrz nie zostało na wierzchu. I co? A to, że okradziono nas praktycznie ze wszystkiego, co znajdowało się w naszym aucie w piękny, słoneczny dzień (pomiędzy 15:00 a 17:00), przy wejściu do plaży i przy bardzo ruchliwej drodze! Pomimo tego, że przez to wejście przewijało się wiele osób oraz tego, że ruch na drodze był bardzo duży - nikt, nic nie widział, a złodzieje opróżnili przez otwór po wybitej szybie cały nasz bagażnik! Żeby było ciekawiej, to - aby nie włączył się alarm w aucie - nie otwierali żadnych drzwi, tylko weszli przez otwór w drzwiach kierowcy, wyjęli przez niego wszystkie walizki i torby i w ten sam sposób wyszli. Na szczęście portfele, dokumenty, telefony, aparat i inne cenne przedmioty zawsze zabieramy ze sobą, więc straty nie były jakieś wielkie - wszystkie pamiątki, ładowarki do sprzętów elektronicznych, kosmetyczki i walizki z ubraniami z trzech tygodni urlopu.
- No ok, zostawiacie auto na parkingu, wszystkie cenne przedmioty macie na plaży ze sobą i co teraz? No cóż... jeżeli jesteście na plaży we dwójkę, to najlepiej wchodzić do wody pojedynczo. My właśnie tak robimy, choć nie jest to ze zrozumiałych względów fajne.... Inaczej sytuacja wygląda, jeśli jesteście większą grupą. Wówczas można zrobić dyżury😀 i pójść z żoną, narzeczoną, czy dziećmi razem do wody.
Potwierdzam - inna sprawa że podobne praktyki spotkałem także w Grecji. Dlatego dobrze jest jechać w asyście kogoś kto świetnie zna włoski (wtedy chęć do oszustw, gwałtownie maleje). Na złodziei samochodowych sposobu nie ma, poza wybuchającymi pułapkami ;)
OdpowiedzUsuń