poniedziałek, 29 października 2018

"Marszand Hitlera. Hildebrand Gurlitt, naziści i rabunek skarbów Europy" - Susan Ronald


   Marszand Hitlera. Hildebrand Gurlitt, naziści i rabunek skarbów Europy to kolejna pozycja z mojej biblioteczki, którą chciałbym Wam polecić. Książka jest tym bardziej interesująca, ponieważ wydarzenia w niej opisane miały swój koniec dopiero w 2013 roku w niewielkim monachijskim apartamencie w bogatej dzielnicy Schwabing. W tym zaniedbanym mieszkaniu, całe swoje życie spędził syn Hildebranda Gurlitta - 79-letni wówczas Cornelius. Przez te wszystkie lata skrywał w swoim domu wielką rodzinną tajemnicę. Ale od początku....

   Państwo Gurlittowie wraz ze swoimi dziećmi żyli w pięknym domu w Dreźnie przy Kaizer Strasse 26. Rodzina ta już od kilku pokoleń była znana i bardzo szanowana. Szczyciła się kilkoma pokoleniami znanych artystów, muzyków i pisarzy. Nie inaczej stało się z młodym Hildebrandem, który jeszcze przed Wielką Wojną zaczął uczęszczać do szkoły średniej, specjalizując się w sztukach pięknych. Kiedy w 1914 roku wybuchła wojna, 18-letni Hildebrand miał zamiar zapisać się na wydział sztuk pięknych we Frankfurcie nad Menem. Dopiął swego, jednak nie ukończył nawet pierwszego semestru. Został powołany do wojska, gdzie trafił do 23.Dywizji Rezerwowej 100. pułku piechoty. Po bitwie pod Verdun w 1916 roku, Hildebrand doznał załamania nerwowego i został odesłany do domu. Kiedy wrócił na front i ponownie został ranny, nie został odesłany do domu, jak oczekiwał. Tym razem - ponieważ rana była niegroźna - został oddelegowany do ochrony dóbr kulturalnych w Belgii, jako jeden z członków niemieckich.... Obrońców Skarbów. To wydarzenie miało bardzo duży wpływ na późniejszą postawę Gurlitta.
   Kiedy wojna się skończyła, Hildebrand nie wiedział, czy się cieszyć, czy smucić. Z jednej strony cieszył się, bo nie musiał już brać udziału w tej okrutnej wojnie. Pełnej cierpienia, śmierci i nienawiści. Smucił się, bo wiedział, jaki los czeka pokonane Niemcy. Jednak jednego się przez te cztery lata okrucieństw nauczył. Zrozumiał, że swoją moralność - jeśli chce przeżyć - musi dopasować do własnych potrzeb. Tak oto Hildebrand zmienił się nie do poznania, co nie uszło uwadze jego rodziców. Kilkukrotnie po wojnie zaczynał i przerywał naukę. W 1920 roku po raz kolejny powrócił na uniwersytet, wybierając tym razem filozofię sztuki.
   Ekonomiczne Niemcy stały na krawędzi ruiny. Do władzy zaczynają dochodzić nacjonaliści. W 1922 roku - kiedy sytuacja w kraju była już dramatyczna - nasz bohater książki otrzymał wymarzoną pracę. Zatrudniony został przez jednego z bardziej znanych przemysłowców, który zatrudnił go w roli doradcy ds. dzieł sztuki. Swoje oczy skierował na niemieckich ekspresjonistów, którzy zaczęli "wychodzić" na światło dzienne.
   Kiedy do władzy doszli naziści, życie Gurlitta - tak, jak wielu innych ludzi pochodzenia żydowskiego - było w niebezpieczeństwie. W niebezpieczeństwie byli także artyści pokroju Pabla Picassa i ich sztuka zdegenerowana, jak zwykł ją nazywać Hitler. Zaczęły się konfiskaty tysięcy obrazów. Zaczęły się także prześladowania Żydów. Rodzinie Gurlittów nie pozostawiono wyboru - musieli uciekać. Wybrali Nowy Jork, gdzie Hildebrand poznał tamtejszy rynek dzieł sztuki, oraz nawiązywał nowe znajomości. Jednak kiedy po kilku miesiącach powrócił do kraju, miał już pomysł na życie i .... przeżycie. Otrzymał etat dyrektora miejscowego muzeum w Zwickau, co pomogło jemu nawiązać kilka znaczących znajomości. Od tego czasu Gurlitt zaczął "ostrożnie" stawiać pierwsze kroki na rynku dzieł sztuki. Zajął się także organizowaniem zagranicznych wystaw prac niemieckich ekspresjonistów. Malarzy, którymi naziści gardzili. Jego dobra passa skończyła się niespodziewanie szybko. Został zwolniony z posady dyrektora muzeum. Oficjalnie powodem były oszczędności, choć on sam podejrzewał, że miało to związek z jego zaangażowanie w promowanie sztuki zdegenerowanej. Stał się osobą, która - aby przeżyć ten burzliwy czas - wykorzystywała bogatych ludzi, pragnących spieniężyć swoje kolekcje, aby opuścić Niemcy, spłacić długi, lub po prostu przeżyć kolejne miesiące. Okazał się w tym tak dobry, że zaczął współpracować z ..... Hitlerem, Goebbelsem i Göringiem - ludźmi, których w zuchwały sposób zaczął później okradać!

   Jak potoczyły się losy Hildebranda Gurlitta? I dlaczego w 2013 roku w domu jego syna w Monachium znalazło się ponad 1400 obrazów wartych 1,35 miliarda dolarów? Czy Hildebrand chciał ratować sztukę współczesną w tamtym okresie? Czy może chciał zostać wielkim kolekcjonerem obrazów kosztem innych ludzi?
   Na te i inne pytania znajdziesz odpowiedź sięgając po tą fantastyczną książkę.

   Susan Ronald napisała naprawdę fascynująca książkę. Autorka zręcznie łączy ze sobą rozległe badania historyczne, tworząc niezwykle ciekawą relację. Książka krakowskiego wydawnictwa, powinna stanowić podstawową lekturę dla każdego, kto interesuje się losami dzieł sztuki zagrabionych przez Trzecią Rzeszę. Polecam serdecznie.

Polski tytuł: "Marszand Hitlera. Hildebrand Gurlitt, naziści i rabunek skarbów Europy"
Oryginalny tytuł: "Hitler's art Thief"
Autor: Susan Ronald
Tłumaczenie: Stefan Baranowski
Rok wydania: 2016
Język: polski
Wydawnictwo: Vis-a-vis Etiuda
Liczba stron: 405
Oprawa: twarda (szyta).

Moja ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz