wtorek, 20 października 2020

Porucznik Friedrich Lengfeld - niemiecki oficer z 275. Dywizji Piechoty, który poświęcił swoje życie podczas próby ratowania wroga.

   W każdej bitwie II wojny światowej można doszukać się bohaterstwa całego oddziału, lub pojedynczego żołnierza, który z narażeniem własnego życia, ratował kolegów z opresji. Nierzadko, taki żołnierz - ratując życie swoich kolegów - sam płacił najwyższą cenę i ginął z rąk wroga. Zdarzały się jednak przypadki, kiedy taki żołnierz - z narażeniem własnego życia - ratował z opresji swojego wroga. Na szczęście dla alianckich żołnierzy - choć dla wielu z Was może to wydawać się dziwne - tacy ludzie byli również w armii niemieckiej. Jednym z takich ludzi był - biorący udział w bitwie o las Hürtgen niemiecki porucznik - Friedrich Lengfeld.
Porucznik Friedrich Lengfeld (Fot. zbiory autora).
   Friedrich Lengfeld urodził się 29 września 1921 roku w obecnym Zieleńcu (dawniej niem. Grunwald). Nie wiadomo, jakie były jego losy, zanim wstąpił w szeregi niemieckiego Wehrmachtu. Wiadomo, że od samego początku walczył na terenach dawnego Związku Radzieckiego, gdzie podobno kilkakrotnie został ranny. Jego nieśmiertelnik posiadał jednak następujące informacje: 1406 - 1.Geb.Jäg.Ers.Btl. 98 - co jednoznacznie mówi, że Lengfeld służył początkowo w jednostce górskiej, która szkolona była w Mittenwaldzie w Alpach.
   W 1944 roku, na leczeniu i rekonwalescencji przebywał we Francji, gdzie aktywowano właśnie 275. Dywizję Piechoty. Większość tworzonej dywizji, stanowiły resztki - rozbitej na froncie wschodnim - 223. Dywizji Piechoty, w której mógł służyć Friedrich Lengfeld (nie udało mi się potwierdzić tej informacji). Prawdopodobnie Lengfeld walczył ze swoją nową dywizją w Normandii i w kotle Falaise, gdzie dywizja poniosła bardzo duże straty. 1 października 1944 roku, dywizja znalazła się w okolicach Akwizgranu, gdzie uzupełniała straty z dostępnych wówczas różnych jednostek pozafrontowych. Mająca jedynie jedną trzecią swoich początkowych stanów, dywizja została wysłana w las Hürtgen, gdzie została całkowicie rozbita.

   Zanim to jednak nastąpiło, żołnierze 275. Dywizji Piechoty stawiali amerykańskim jednostkom zacięty opór w okolicach Rölsdorf niedaleko Düren. Jej oddziały zostały rozlokowane w sektorze pomiędzy doliną Weisser Wehe na zachód od Hürtgenwald, Heimbach na południu, i Düren na południu, gdzie walczyły nieprzerwanie już ponad miesiąc. Tereny te - tak, jak i wiele innych - zostały bardzo gęsto zaminowane przez niemieckie oddziały. Pomimo tego, liczba zabitych, zaginionych i rannych cały czas rosła. Działo się tak za sprawą ciągłych ataków żołnierzy amerykańskich. Dla nich - oprócz oczywiście kul niemieckich żołnierzy - to właśnie miny były największym zagrożeniem , które powodowało największe straty. 
   Nie inaczej było także 12 listopada 1944 roku w okolicach Hürtgenwald, gdzie oddział porucznika Lengfelda zajął wcześniej nowo wyznaczone pozycje w pobliżu leśniczówki. Porucznik dopiero od miesiąca - kiedy to podczas walk w dolinie Weisser Wehe, oddział w którym służył poniósł spore straty - dowodził 2. kompanią fizylierów. Cieszył się tam jednak dużym zaufaniem i szacunkiem swoich podwładnych. Kiedy wczesnym rankiem - na obsadzone przez porucznika i jego żołnierzy pozycje - atak rozpoczęli żołnierze 28. Dywizji Piechoty, zaczął się znany już z wcześniejszych ataków dramat. Amerykańscy piechurzy ruszyli do ataku i prawie natychmiast zaczęli ponosić pierwsze straty od wybuchających pod ich stopami min, rozmieszczonych na polu minowym "Wilde Sau". Szturm na wrogie pozycje natychmiast został zatrzymany, a jednostki wycofane z zaminowanego terenu na pozycje wyjściowe. Niestety nie wszystkich wówczas zdołano ewakuować. Jeden z pechowych żołnierzy, nadal leżał na polu minowym i rozpaczliwie wołał o pomoc....
   Porucznik Lengfeld natychmiast rozkazał swoim żołnierzom wstrzymać ogień i dać szansę amerykańskim sanitariuszom bezpiecznie dotrzeć do rannego, aby go ewakuować. Ku jego zdziwieniu, pomoc jednak nie nadchodziła, ponieważ wszyscy jego koledzy wycofali już się. Wykrwawiający się żołnierz, łkając, coraz ciszej błagał o ratunek. Nie wiadomo ile dokładnie minęło czasu, ale porucznik Lengfeld nie mógł już dłużej słuchać jęków rannego żołnierza wrogiej armii. Około 10:30 rano rozkazał własnym sanitariuszom stworzyć zespół, z zamiarem poprowadzenia go do rannego. Jego podwładni zostali poinstruowani, aby w żadnym razie nie otwierali ognia. 
   Porucznik Lengfeld i jego zespół wyruszyli w stronę ciężko rannego amerykańskiego żołnierza przez własne pole minowe. Co prawda znali oni położenie i rozmiar pola minowego, to jednak nie znali ułożenia pojedynczych, mniejszych min. Porucznik szedł pierwszy - omijając ostrożnie widoczne miny przeciwpancerne - a dopiero kilkanaście kroków za nim, szedł jego zespół sanitariuszy. 23-letni Friedrich Lengfeld był już prawie przy konającym żołnierzu, kiedy będąc na poboczu drogi, sam nadepnął na minę przeciwpiechotną. Ta natychmiast eksplodowała, ciężko raniąc porucznika w nogi i w plecy. Podążający za nim sanitariusze, natychmiast położyli rannego dowódcę na noszach i ostrożnie wycofali się w kierunku swoich pozycji, aby przetransportować go do punktu opatrunkowego. Ciężko ranny porucznik Lengfeld trafił natychmiast do szpitala polowego Wehrmachtu we Froitzheim, gdzie - pomimo szybkiej pomocy lekarskiej - zmarł tego samego dnia w wyniku poważnych obrażeń wewnętrznych. Porucznika Lengfelda zastąpił innym, młody oficer - Alfons Bösl - który stracił życie pięć dni później.
Droga przebyta przez por. Lengfelda (kolor żółty), ranny amer. żołnierzy (niebieski x), miejsce, gdzie ranny został niem. oficer (czerwona strzałka) (Fot. www.1-22infantry.org).
   Bitwa o Las Hürtgen trwała nieprzerwanie od 19 września 1944 roku do 10 lutego 1945 roku. Była to najdłuższa bitwa, jaką stoczyły wojska amerykańskie w Europie. Po obu stronach pochłonęła ona dziesiątki tysięcy żołnierzy, a u tysięcy spowodowała trwałe uszkodzenia ciała i uszczerbek na zdrowiu psychicznym. Obserwujący tą bitwę - jako korespondent wojenny - Ernest Hemingway, był dogłębnie wstrząśnięty, tym co tam zobaczył. Jakiś czas po tych wydarzeniach napisał: "To było straszne miejsce i niezmiernie trudno było tam utrzymać się przy życiu". W magazynie Collier, którego Hemingway był korespondentem, napisał: "Ktokolwiek przeżył bitwę w lesie Hürtgen, musiał mieć na swoich ramionach anioła stróża".

   Po wojnie, rozległy teren wokół miejscowości Hürtgenwald, był obrazem grozy. Zniszczone i opuszczone wioski, lasy, które wyglądały teraz, jak pole naszpikowane zapałkami, poryte pola i łąki, z których część nadal była zaminowana oraz walający się wszędzie sprzęt wojskowy i pojazdy. Oczywiście na każdym kroku można było natknąć się na zwłoki żołnierzy obu walczących stron. Prace związane z usuwaniem skutków tej dramatycznej bitwy, trwały jeszcze długo po zakończeniu wojny....
   
   Porucznik Friedrich Lengfeld został pochowany na cmentarzu gminnym w Düren-Rösdorf - mogiła nr. 38. Kiedy w 1952 roku na niemieckim cmentarzu wojennym w Hürtgenwald, zaczęło przybywać grobów jego dawnych kolegów, jego ciało pozostało w pierwotnej mogile. Warto tutaj dodać, ze lokalizacja znajdującego się przy drodze krajowej nr. 399 cmentarza, nie jest przypadkowa. Hürtgen War Cemetery znajduje się bowiem w miejscu, gdzie znajdowało się wspomniane przeze mnie pole minowe "Wilde Sau" i gdzie doszło do opisanych wydarzeń. Na cmentarzu jest 3.001 mogił, w tym 2.925 niemieckich żołnierzy i 35 cywili, którzy zginęli podczas działań wojennych w tym rejonie.
Hürtgen War Cemetery, to tutaj znajduje się tablica pamiątkowa.... (Fot. zbiory autora).
   Nie wiadomo, czy ciężko ranny amerykański żołnierz - do którego chciał dotrzeć z pomocą porucznik Lengfeld - przeżył. Młody porucznik Friedrich Lengfeld, to kolejna drugowojenna postać, która - pomimo noszonego munduru ze swastyką - wykazał oznaki człowieczeństwa. Jego zachowanie - w tych niezwykle trudnych okolicznościach - zasługuje na miano heroizmu, w którym widoczny jest duch rycerski. Ten niezwykle ważny ludzki gest, dostrzegli po latach także weterani amerykańscy, którzy w 1994 roku, umieścili przy wejściu do nekropolii pamiątkowa tablicę. Niewielką tablice poświęconą porucznikowi Freidrichowi Lengfeldowi, odsłonięto wspólnie z niemieckim weteranem - wówczas 17-letnim posłańcem 2. kompanii fizylierów 275. Dywizji Piechoty, Hubertem Geesem - który bardzo dobrze znał swojego dowódcę. "Podczas amerykańskiego ostrzału, kiedy nadlatujące pociski eksplodowały z hukiem w koronach drzew, porucznik nigdy nie wydał rozkazu w stylu "Idź i sprawdź", tylko "Chodź za mną"" - wspominał po latach Gees.
upamiętniająca czyn porucznika Lengfelda (Fot. zbiory autora).
   Tablica znajdująca się na cmentarzu została uhonorowana przez stowarzyszenie kombatantów Stanów Zjednoczonych i oprócz informacji dotyczących bohaterskiego czynu niemieckiego oficera, posiada również piękne przesłanie (w języku angielskim i niemieckim):

"Nikt nie ma większej miłości, niż ten, kto życie swoje oddaje za wroga".

PAMIĘCI PORUCZNIKA FRIEDRICHA LENGFELDA
2nd. Co. Fues. Bn. 275th Inf. Div.

Tutaj, w Lesie Hürtgen, 12 listopada 1944 roku, porucznik Lengfeld, niemiecki oficer, oddał życie, próbując ratować życie amerykańskiego żołnierza, który leżał ciężko ranny na polu minowym "Wilde Sau" i prosił o pomoc medyczną.
MIEJSCE TO UPAMIĘTNIONO 7 PAŹDZIERNIKA 1944 R.

DWUDZIESTY DRUGI PUŁK PIECHOTY STANÓW ZJEDNOCZONYCH - II WOJNA ŚWIATOWA

"Czyny, a nie słowa"

4 komentarze: