piątek, 16 marca 2018

Muzeum podwodnych wraków (fr. Musee des Epaves Sous-Marines du Debarquement) w Commes (Normandia, Francja)

   Muzeum, które chcę Wam tym razem przedstawić, jest szczególne. Nie jest ono z tych, gdzie wszystkie eksponaty lśnią pięknie wyczyszczone i pomalowane, z dużymi tabliczkami na których zamieszczono informacje o konkretnym eksponacie. To muzeum jest szczególne z kilku powodów....
   Po pierwsze jest to muzeum rodzinne, które zrodziło się z pasji ich właścicieli i wykonywanej pracy na którą dostali zlecenie od rządu francuskiego.... Pasją tą było nurkowanie i eksploracja wraków zatopionych w kanale La Manche, natomiast zadaniem, jakie otrzymał - nieżyjący już Jacques Lemonchois - było oczyszczenie z wszelakiego złomu dna normandzkich wód przybrzeżnych.

Jacques Lemonchois podczas załadunku wydobytej ogromnej kotwicy (fot. www.finemaree.com).
Ta sama kotwica przed budynkiem muzeum.

   Pan Lemonchois otrzymał na początku lat 70-tych zlecenie od państwa francuskiego na oczyszczenie m. in. plaży "Omaha" z zatopionych wraków zagrażających bezpieczeństwu przybrzeżnej żegludze. Rząd do tego celu zatrudnił wielu prywatnych przedsiębiorców, którzy wydobywszy z wody tysiące ton "złomu" przetransportowali go do hut. Jacques Lemonchois musiał w tym celu zaprojektować specjalny statek z platformą na której mógł ustawić wielki dźwig do podnoszenia czołgów, pojazdów pancernych, dużych fragmentów barek desantowych, okrętów, itp., które trafiały na..... jego prywatną posiadłość. Kontrowersyjny francuski eksplorator nigdy nie traktował tych przedmiotów, jako kupy żelastwa. Miał bowiem inną wizję tego przedsięwzięcia. Cenne znaleziska traktował jak dziedzictwo dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej.
    Jacques Lemonchois tworząc tą kolekcję pomyślał chyba o wszystkim. O tym, aby wydobyte wraki nie zostały przetopione w hutach, o uczczeniu w ten sposób bohaterskich żołnierzy, którzy walczyli i oddali życie za jego kraj, o lekcje historii dla nas.... ale także o godny pochówek odnalezionych we wnętrzach wraków ludzkich szczątek. W takim przypadku zawsze odbywał sie honorowy pogrzeb w wodach w których je odnaleziono.
   Unikalne muzeum zostało otwarte w 1990 roku, po około 25 latach gromadzenia artefaktów. Na podwórku o powierzchni 6000 m kwadratowych możemy zobaczyć m. in.:

Działo okrętowe 4.7 inch QF Mark IX & Mark XII kal. 120 mm z brytyjskiego niszczyciela klasy I - HMS "Isis".

- działo okrętowe 4.7 inch QF Mark IX & Mark XII kal. 120 mm z brytyjskiego niszczyciela klasy I - HMS "Isis" (D87). Niszczyciel zbudowany w stoczni Yarrow Shipbuilders Limited w Glasgow-Scotsoun w 1936 roku (służbę w królewskiej marynarce wojennej rozpoczął 2 czerwca 1937 roku). Okręt, który brał udział m. in. w patrolowaniu wód przybrzeżnych Norwegii i operacjach na Morzu Śródziemnym zatonął podczas operacji Neptun (lądowania w Normandii) 20 lipca 1944 roku. Przyczyną błyskawicznego zatonięcia było wpłynięcie okrętu na minę (lub jak podają niektóre niemieckie źródła - zatopiony przez żywą torpedę). Po wojnie - na długo przed wydobyciem - został przypadkowo zlokalizowany w ramach poszukiwań innego wraku.

Elementy jednostki napędowej pochodzące z brytyjskiego niszczyciela HMS "Quorn".

- przekładnia redukcyjna turbiny, oraz wał śruby napędowej, pochodzące z brytyjskiego niszczyciela HMS "Quorn" (L66) zbudowanego w 1940 roku przez stocznie J.Samuel White and Co. at Cowes, Isle of Wight. Od początku operacji Neptun (lądowania w Normandii) - wraz z czterema innymi okrętami - stanowił grupę eskortującą jednostki desantowe wypływające z Portsmouth. Następnie - aż do tragicznej nocy z 2/3 sierpnia 1944 r. - brał udział w patrolowaniu wód kanału La Manche. Wtedy to - w okolicach Courseulles-sur-Mer - zostały użyte niemieckie "żywe" torpedy typu "Marder". Nocny atak przeprowadzono wspólnie z motorówkami wybuchowymi "Linsen" i samolotami nieprzyjaciela. W okolicach Hawru, kilka chwil przed północą brytyjskim niszczycielem eskortowym targnęła ogromna eksplozja. Wybuch miał miejsce na śródokręciu, doprowadził do przełamania się okrętu na pół i zatonięciu w kilka minut. Zginęła prawie cała załoga - 126 marynarzy i 4 oficerów. Uratowano tylko 16 członków załogi, jednak zanim do tego doszło spędzili oni w wodzie około 8 godzin. Co było przyczyną tak ogromnej eksplozji? Niektóre źródła podają, że była to motorówka wybuchowa "Linsen". Jednak według ocalałego z katastrofy członka załogi Normana Ackroyda - który w tym czasie przebywał na pokładzie - ataku dokonał pilot "pojazdu" podwodnego, który wystrzelił podwieszoną pod jego kadłubem torpedę z ładunkiem. Torpeda trafiła w miejsce, gdzie znajdowały się kotły okrętowe, które eksplodowały wyrzucając Ackroyda za burtę. Innym ocalałym był Christopher Yorston, który w tym czasie był w nadbudówce okrętowej. On również został siłą eksplozji wyrzucony za burtę. Wersję obu Panów potwierdza także niemiecki pilot innego pojazdu podwodnego, który uczestniczył w tym ataku - Ferdinand Hoffmann. Zmarły w 2005 roku - mając 86 lat - Hoffmann opowiedział swoją historię na krótko przed śmiercią w której potwierdził informacje brytyjskich marynarzy. Trzeba tutaj również zaznaczyć, ze niemiecki pilot obsługujący "Mardera", który zatopił niszczyciel, został zatrzymany przez załogę innego okrętu, który brał udział w akcji ratunkowej załogi HMS "Quorn".

Turbina pochodząca z amerykańskiego niszczyciela USS "Meredith".

- turbina pochodząca z amerykańskiego niszczyciela klasy Allen M. Summer - USS "Meredith". Zwodowany w 1943 roku w stoczni Bath Iron Works w stanie Maine, opuścił Boston 8 maja 1944 roku obierając kurs na Plymouth. Dowódca okrętu - kontradmirał George Knuepfer i jego załoga - mieli wziąć udział w operacji Neptun (lądowanie w Normandii). W nocy z 5/6 czerwca 1944 roku okręt brał udział w eskortowaniu konwoju zmierzającego do plaż normandzkich, jednak nie wspierał późniejszego desantu na plaży "Utah". Powodem było wejście okrętu na minę, w wyniku czego został on poważnie uszkodzony. Podczas wybuchu zginęło siedmiu członków załogi, a około 50 zostało rannych i zaginionych. Został zatopiony trzy dni później przez niemieckie lotnictwo, podczas próby odholowania go z areny głównych walk w bezpieczne miejsce. Podczas ataku bombowego z powietrza, okręt pękł w dwóch miejscach i wkrótce zatonął, osiadając na dnie kanału La Manche na głębokości 19 metrów. Udało się uratować 163 członków załogi, w tym jego dowódcę. Wrak odnaleziono 5 sierpnia 1960 roku. Został wtedy podniesiony z dna (być może właśnie przez Jacques'a Lemonchois'a) i złomowany miesiąc później.

Czołg średni Sherman M4A1 (75) DD (Duplex Drive). Z przodu czołgu widoczny "fartuch" do którego mocowano brezentowy ekran za pomocą którego utrzymywał on się na wodzie.
Czołg średni Sherman M4A1 (75) DD (Duplex Drive) i dwie śruby napędowe z tyłu pojazdu.

- wydobyty po zachodniej stronie plaży "Omaha" amerykański czołg średni Sherman M4A1 (75) DD (Duplex Drive). Egzemplarz z muzeum należał do 741. batalionu czołgów i był jednym z 28 pojazdów, które nigdy nie dotarły do brzegu (tylko 4 pojazdy ze wszystkich 32 czołgów DD dotarły na wyznaczony odcinek plaży). Zatonął podczas pierwszej fali desantu we wczesnych godzinach porannych na wzburzonych falach, które okazały się dla niego i jego załogi zabójcze. Wydobyty z dna wrak nadal posiada przyspawany z przodu do kadłuba "fartuch" na którym mocowano brezentowy ekran, dzięki któremu czołg unosił się na wodzie. Doskonale widoczne są również dodane śruby napędowe i miejsce, gdzie znajdował się ster. Oprócz zachowanego w całości czołgu, na podwórzu można zobaczyć również wieżę z innego zatopionego egzemplarza.

Amerykańska haubica samobieżna - Howitzer Motor Carriage M7.
Haubica samobieżna M7 nazywana przez brytyjczyków potocznie "Priest" (ksiądz) ze względu na specyficzne stanowisko strzelca, przypominające ambonę kościelną.

- na szczególną uwagę zasługuje także amerykańska haubica samobieżna - Howitzer Motor Carriage M7 (przez Brytyjczyków nazywana potocznie "Priest", czyli ksiądz). A wszystko za sprawą historii, która wiąże się z tym - wydobytym 3 mile od plaży "Omaha" - pojazdem. Otóż pojazd ten - należący do 58. Dywizjonu Pancernej Artylerii Polowej - zatonął w ładowni barki desantowej przeznaczonej do przewozu czołgów i innych ciężkich pojazdów - w skrócie LCT (ang. Landing Craft, Tank). Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, który miał miejsce na długo po zakończeniu nie tylko operacji Neptun, ale także po zakończeniu II Wojny Światowej. Otóż w 1980 roku, Pan Jacques Lemonchois odnalazł w Stanach Zjednoczonych dowódcę tego pojazdu - starszego szeregowego Johna H. Glassa. A wszystko dzięki zachowanym w bardzo dobrym stanie (jak na te warunki i czas) przedmiotom, które odkryto wewnątrz pojazdu pod siedzeniem kierowcy (oprócz tego pojazdu na odnalezionej barce znajdowały się jeszcze 2 jeepy, 3 pojazdy półgąsienicowe, i trzy inne haubice M7). Według relacji nieżyjącego już właściciela muzeum, było to możliwe dzięki ogromnej masie błota i mułu, które dodatkowo zakonserwowały pojazd i znajdujące się w nim artefakty. A były tam m. in. brzytwa, ubrania, dwie paczki papierosów Camel, ale przede wszystkim listy napisane do dziewczyny, na których widniały nazwisko i adres. Okazało się, że Pan Glass przeżył trafienie z niemieckiego działa kal 88 mm i zatonięcie barki na której się znajdował. Wskoczył do wody i płynął w kierunku plaży, gdzie trafił do innego pojazdu pancernego w którym kontynuował walkę. Na zaproszenie władz francuskich - mieszkający w Północnej Karolinie - John H. Glass powrócił po niespełna czterdziestu latach do Francji, aby zobaczyć normandzkie plaże i swój pojazd stojący tym razem na podwórku u Pana Lemonchois'a. Wizytując muzeum podarował wtedy kolekcję swoich odznaczeń, swój hełm i buty. Wszystko to możemy podziwiać w oszklonej gablocie.

Brytyjska morska mina kontaktowa Mk XVII.

   Oprócz w/w eksponatów, będąc na terenie muzeum mogłem pierwszy raz zobaczyć brytyjską morską minę kontaktową Mk XVII, która swoim rozmiarem zrobiła na mnie spore wrażenie. Miała wysokość około 90 cm i średnicę 40 cm. Udało mi się naliczyć 11 miejsc, gdzie powinny być zamontowane zapalniki w kształcie podłużnych kolców.
   Pośród wydobytych pojazdów i innych imponujących rozmiarów przedmiotów, znalazłem jeszcze część pochodzącą z brytyjskiego pancernika HMS "Nelson". Okręt - zwodowany we wrześniu 1925 roku w stoczni Armstrong Whitworth w Newcastle - także brał udział w ostrzeliwaniu celów w Normandii. 18 czerwca 1944 roku okręt odbija od plaży "Juno" i kieruje się do Portsmouth celem uzupełnienia amunicji. Kilkanaście minut po godzinie dziewiętnastej okręt wchodzi na minę, która robi sporą wyrwę w kadłubie (niektóre źródła podają, że były to dwie miny). Ze względu na brak warunków do wyremontowania okrętu w Anglii, został on skierowany do stoczni marynarki wojennej w Filadelfii w USA, gdzie musiał zostać aż do stycznia 1945 r. "Nelson" stracił fragment rufy z widniejącą nazwą, którą możemy podziwiać w muzeum. Co ciekawe - według tabliczki informacyjnej umieszczonej na tym elemencie - przyczyną uszkodzenia okrętu był atak niemieckiego kutra torpedowego - Schnellboota S-138, a część została odnaleziona około 7 mil od brzegu plaży Omaha.

Amerykański czołg lekki M5A1 "Stuart".
Czołg inżynieryjny ze spychaczem z przodu - M4 Sherman "Dozer".

   Całości wystawy plenerowej dopełniają - trzy łodzie rybackie, amerykański czołg lekki M5A1 "Stuart", oraz czołg inżynieryjny ze spychaczem z przodu - M4 Sherman "Dozer" - przeznaczony do prac inżynieryjnych na plażach normandzkich. Niestety nie dopatrzyłem się żadnych informacji na temat tych pojazdów.

Jedyne zdjęcie prezentujące wnętrze muzeum, jakie udało mi się zrobić, zanim dostałem zakaż ich robienia.

   To co zobaczyliśmy zanim weszliśmy do środka, to tylko preludium tego co czeka nas wewnątrz niepozornego budynku. Tam moim oczom ukazał się równie niezwykły widok. Mnóstwo części pochodzących z zatopionych okrętów, w tym m. in. spora kolekcja sterów, dzwonów okrętowych i wszelkich tabliczek znamionowych. Ogromne ilości osobistych przedmiotów walczących i poległych żołnierzy począwszy od listów, dokumentów, odznaczeń, broni i wyposażenia potrzebnego do walki, przez wszelkiego rodzaju przybory toaletowe, narzędzia chirurgiczne i lekarstwa, a na hełmach i guzikach kończąc. Możemy zobaczyć tam również różnego rodzaju amunicję, którą dysponowały obie walczące tam strony, a także fragmenty samolotów. Na środku sali umiejscowiona jest ogromna torpeda i kolejna mina morska tym razem niemiecka.
   Ściany zdobią zdjęcia archiwalne z plaż normandzkich, oraz zdjęcia na których utrwalono momenty wydobycia wraków.

   Wewnątrz jest także miejsce, gdzie wyświetlany jest film o wydobywaniu wraków, a także wywiad ze zmarłym w 2007 roku Panem Lemonchois'em (do wyboru wersja angielska i francuska). Niestety w muzeum większość informacji o zgromadzonych tam przedmiotach jest w języku francuskim. W języku angielskim przeczytamy tylko niewielki procent - zresztą bardzo skromnych informacji - o konkretnym przedmiocie. Jest to tym bardziej kłopotliwe, ponieważ wewnątrz niestety nie można filmować i robić żadnych zdjęć! Nie sposób więc zapamiętać tak ogromnej ilości przedmiotów i informacji na ich temat tam zawartych.
   Czując na sobie przez cały czas zwiedzania wzrok obecnego właściciela muzeum, nie czułem się komfortowo. Podobno i tak miałem szczęście, bo w muzeum byłem z samego rana, więc wyświetlany tam film udało mi się w całości obejrzeć. Tym co trafili do muzeum pod koniec dnia, ta sztuka już się nie powiodła.... film został wyłączony. Odniosłem wrażenie, że obecni właściciele już nie mają takich szczytnych celów, jak Pan Lemonchois... myślę, że obecnie chodzi tylko i wyłącznie o biznes. A szkoda.... bo jest to naprawdę unikalna kolekcja i chciałoby się zabrać stamtąd do domu jak najwięcej informacji i wrażeń.

Muzeum jest niewielkie i schowane wśród drzew, dlatego też bardzo łatwo je przeoczyć.

   Pomimo tego miejsce to na pewno zrobi na Was niesamowite wrażenie. Wyjątkowe wraki, które zakonserwowano w takim stanie, w jakim je wydobyto (z masą muszelek przyklejonych do kadłubów) oddziaływają na wyobraźnię. Możemy sobie jeszcze bardziej wyobrazić dramatyczne chwile, które przeżywali żołnierze biorący udział w inwazji. Po wyjściu z takiego miejsca masz ochotę jeszcze bardziej zapoznać się z losami tych ludzi, oraz historią okrętów i pojazdów....

   Muzeum - pomimo lokalizacji przy głównej drodze - jest trudne do zlokalizowania. Znajduje się po prawej stronie drogi krajowej D6 prowadzącej z Bayeux do miejscowości Port-en-Bessin-Huppain.

Moja ocena: 7 (notę obniża wścibski i niemiły właściciel, zakaz fotografowania i brak toalety).

Kraj: Francja
Miejscowość: Commes
Strona internetowa: brak
Współrzędne GPS:
Godziny otwarcia:
od czerwca do września 10:00-13:00 i 14:00-19:00
od października do kwietnia - nieczynne
Wstęp na teren muzeum:
7 euro (dorośli), 4 euro (dzieci w wieku 7-16 lat)
Niewielki (bezpłatny) parking znajduje się przed brama muzeum.

Zdjęcia (z wyjątkiem oznaczonego) pochodzą z archiwum autora, 2016 r.

Mapa dojazdu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz